Ach, cóż to był za grill…

Ponieważ Aneta B z grubsza opisała tą historyczną imprezę, to nie będę się jakoś zbyt szeroko tu rozwodziła.

Jeszcze raz chciałabym podziękować WSZYSTKIM osobom, dzięki którym to spotkanie mogło mieć miejsce.

Dla mnie było to wielkie coś, bo nie dość, że miałam okazję posiedzieć z moją przyjaciółką i pogadać, to jeszcze najadłam się przypalonej na węgiel kiełbaski aż „po kokardę” ;). Zwęglona kiełbaska + zwęglony chlebek = umorusana gęba i brudne ręce. Radocha była ogromna. Czarne od węgla żabki szczerzyły się maksymalnie i jeszcze po powrocie do celi czułam zapach, bo wszystko osiadło elegancko na ubraniu. Śmiałam się sama z siebie w głos, bo tylko prosiłam Batorego „przypal tą kiełbasę i zjaraj chlebek”. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio najadłam się aż tyle węgla :). Zakładam, że gdybym mocniej ścisnęła pośladki, to wypadłby spory diamencik ;).
I tym głupkowatym zdaniem skończę ten mój pościk ;).

Małgosia

2 thoughts on “Ach, cóż to był za grill…

  1. Jak już pisałem grill uwielbiam, ubóstwiam 🙂

    Niby się mówi że grill to że tak powiem impreza wiosenno-letnia ale jak mam okazję to osobiście praktykuje również zimą 😉

    Według mnie inicjatywa super oby więcej takich 😉 może kiedyś uda się wspólnie…. 😉

    Jak zawsze ściskam cieplutko 😉

    Michał 😉

    1. Przyznam, że grilla zimą jeszcze nie przeżyłam, ale gdy o tym myślę, to dlaczego nie? Jakoś z reguły zimą to organizowało się ognisko – pewnie na pierwszy rzut bardziej pasuje do pory roku, bo więcej ciepła bije od niego niż od grilla. A kiełbaska z jednego i z drugiego jest pyszna. Co do wspólnego grilla, to może kiedyś uda się taką imprezę powtórzyć. Skoro już raz mogłyśmy się z Tobą spotkać, to trzeba mieć nadzieję, że uda się i przypalić razem kiełbaskę :).
      Miłego, uśmiechniętego dnia.
      Małgosia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *