Opowiadanie Ilony

 Heriono – mój demonie

Część 1

Tak. Jestem przestępcą. Tak. Okradałam ludzi. Tak. Liczyłam się z konsekwencjami i miałam świadomość popełnianych czynów. Tak, wiem, że to złe, że tak się nie godzi. Tak, tak, tak….

Nie użalam się nad sobą, czuję się winna, lecz również czuję się niezrozumiana przez nasz polski wymiar sprawiedliwości. Jestem narkomanką uzależnioną od heroiny.

Pierwszy raz „poczęstowała” mnie nią moja pierwsza miłość, pierwszy poważny chłopak, związek. Handlował heroiną, był barmanem, był szanowany na dzielnicy, liczono się z jego zdaniem, miał wiele kontaktów i był wpływowy.

Ja – zaczynająca technikum ekonomiczne 16-letnia „dziewczynka” z dobrego domu, byłam nim zafascynowana i … zakochana tak, że nie widziałam poza nim świata. Wszystko układało się rewelacyjnie do pewnego momentu.

Heroina nie ominęła i nie oszczędziła Adama. Wpadł w jej sidła. Świat, który do tej pory jawił się w kolorach tęczy, zaczął powoli trawić bezwzględny mrok. Z każdym kolejnym dniem Adam dystansował się i oddalał ode mnie.

Pewnego dnia siedział z folią w dłoni, tutką w zębach goniąc kroplę. Spojrzał na mnie z zawieszonym w głąb gdzieś wzrokiem, jakbym była przezroczysta i zapytał:

– Chcesz bucha?

Chciałam. Chciałam być tam, gdzie on, chciałam być z nim. Jeden zjazd, drugi zjazd, trzeci, czwarty. Błogostan, czuję się fantastycznie, pomimo to, że chce mi się rzygać. Biegnę do łazienki, wymiotuję, skąd we mnie tego tyle? Ale jakie to rzyganie przyjemne! Mogłabym tak rzygać w nieskończoność. Wracam po dłuższej chwili.

– To normalne – mówi Adam – Zajarasz jeszcze parę razy i minie.

Kochaliśmy się całą noc, z przerwami, by pogonić kroplę.

I trach, nie wiem kiedy, wpadłam w sidła mojego własnego demona – heroiny.

Nasz związek?

Związku już nie było. Za to była heroina i nasz narkomański układ.

Zaczęłam handlować, bo Adam miał przypał i zainteresowała się nim policja. Potem okazało się, że sprzedał go jeden z klientów.

Jestem u siebie w domu z towarem Adama. Co chwila telefon: – Ile? – Tam, gdzie zawsze. – Zaraz będę.

Czas rozliczenia, zszedł cały towar. Trzeba wziąć kolejny, ludzie już czekają, telefon napierdziela, połączenie za połączeniem.

– Dziel ten towar, k***a, a nie zwisy zaliczasz.

Kolejny buch i jeszcze jeden. Zaczynam dzielić. Aktywna będę za 40 minut. Z drugiej strony słuchawki niezadowolenie. – K***a, Ilona, mówiłaś to już godzinę temu, na skręcie jestem błagam, szybciej się nie da???

– Nie da się, czekaj!

Czekają – czekają wszyscy. Jak głodne hieny na padlinę…. 20 sztuk za jednym razem. Okrążyli mnie, jakbym była jakimś guru, z wdzięcznością wręczając mi 5 dych za pestkę i krótkim „jesteśmy w kontakcie” wypowiedzianym niemal w biegu.

Coraz więcej hajsu, coraz więcej towaru, coraz więcej ćpamy. Coraz więcej afer, coraz więcej niezrozumienia, coraz więcej kłótni. Przeciąg w bani. Przepaść między nami.

Rodzice dowiadują się, że ćpam. Zaczyna się walka ze mną, z ćpaniem, z Adamem.

– Zero, jakichkolwiek kontaktów z tym ćpunem – krzyczy mama.

– Mówiłem ci, ostrzegałem, na wszystko pozwalałaś i teraz masz – drze się ojciec.

Szlaban. Schodzi ze mnie heroina. Odkąd biorę nie byłam jeszcze na głodzie. Wszystko mnie boli. Mam dreszcze. Leci mi z nosa – gil po pas. Łzawią oczy i ten ból – k***a, jak to boli!

Jestem uziemiona – szlaban – muszę dać radę. Przecież musi to minąć. Nie mija. Jest coraz gorzej. Już nie dam rady. Po kryjomu dzwonię do Adama. Jest w domu.

– Przyjdź, zaleczę Cię.

Uciekam. Zrywam się z domu.

Jestem. Pierwszy, drugi, trzeci buch. Jestem jak nowo narodzona, magiczny lek.

Dziękuję ci heroino. Już mi lepiej…. Coraz lepiej….

Tak było wtedy. A teraz już wiem, że o wiele lepiej jest mi żyć na trzeźwo.

Narkotyki to syf i mega biznes. Czaicie?

Ktoś żyje z nas i z naszych ziomali. Tak samo szlugi i alkohol. To jest biznes. I każdy z nich pluje na naszą krzywdę.

Czego potrzebujemy, a co jest zwykłą wkrętką?

Czym się delektujemy, a co zostawi piętno?

To była część pierwsza. Poczekajcie na część drugą.

Część 2

Otwieram oczy. Boże mój, która to godzina?….

Zaliczyłam zwis, zasnęłam, przecież starzy mnie zabiją. Boję się. Obok śpi on….

Kocham go. Strach powoli odchodzi, kiedy tak na niego patrzę. Jeszcze czuję się przy nim bezpiecznie. Jeszcze…

Kręcę tutkę. Adam opala folię. Odkąd jaramy razem, stało się to dla nas porannym rytuałem, który wspólnie celebrujemy wychwalając naszego „bożka” pod wszelkie niebiosa. …

Jakie to jest cudownie przyjemne, ten pierwszy buch, moment, kiedy wciągasz to w płuca i zatrzymujesz w sobie. Gdyby tylko moje płuca nie domagały się tlenu, mogłabym już nie oddychać.

W tle „Molesta Ewenement” – „Jeden mach. Jestem w snach. Słodkich tak, że chciałbym tu zostać”. Taaaak. Świat się zatrzymał, stoi w miejscu… Jestem taka szczęśliwa. Obok mnie on – nie mniej szczęśliwy niż ja. Chwilo trwaj….

Euforyczny niemal stan i my splątani ramionami, a w tle moja druga miłość, rap. Teraz myślę, że mi dobrze, że mi bardzo dobrze, że jestem szczęściarą. Chilloutowy stan przerywa dzwonek do drzwi.

– K***a, policja – zrywa się Adaś z prędkością pocisku, w locie zgarnia wszelkie akcesoria.

Dzwonek do drzwi jest coraz bardziej namolny. Od razu mnie odmula i wchodzę na pełen orient. Mimo tego, że jeszcze przed chwilą przelewałam się w ramionach Adama i reprezentowałam zwłoki.

– Chowaj towar! Chowaj, k***a, towar!

– Ale gdzie?

– W majtki! Kitraj go w majtki, ciebie nie przeszukają!

Podnosi się we mnie adrenalina. Ciśnienie skacze. Bez zastanowienia chowam dill paki w majtki.

– Otwierać! Policja!

Otworzył. Wsypali się do środka we czterech. Gleba, nakaz, przeszukanie, wywózka na komendę. Na miejscu siara, osobista. Wypada towar.

– Czyje to?

– Moje – odpowiadam. Przecież nie mogłabym inaczej. Dołek. Mój pierwszy w życiu dołek. Biję się z myślami, opętana przerażającym strachem. Co dalej, co z nami zrobią, pójdę do więzienia. Boję się z każdą minutą coraz bardziej. Z płaczu, strachu i zmęczenia zasypiam na zatęchłym materacu.

Budzi mnie starszy policjant i uśmiechem mówi mi, żebym zwijała „łóżeczko”. Teraz jestem tak zmęczona i słaba, że naprawdę wszystko już mi jedno, co będzie ze mną dalej. Chce mi się spać. Zaczynam źle się czuć. Praktycznie zeszła już ze mnie hera.

Nic nie myślę. Jak robot wykonuję polecenia. Prowadzą mnie do innego bloku. Siadaj, przesłuchanie, przedstawiają mi zarzuty. Przyznaję się – nie mam wyjścia. Biorę wszystko na siebie – tak trzeba. Jeszcze tylko kilka moich podpisów.

– Co teraz ze mną będzie? Mówi, że sąd zadecyduje.

– Co będzie z Adamem?

– Ty lepiej o siebie się martw, dziewczyno, a nie zawracaj sobie nim głowy.

Wychodzę po rozliczeniu się z dołkiem. Dziękuję, dziękuję ci Boże. Jeszcze nie myślę o konsekwencjach, przecież jeszcze żadnych prawnych nie poniosłam. Jakoś tam będzie, myślę.

Niebawem jednak przekonam się, jak irracjonalny jest mój sposób myślenia i w jak wyimaginowanym świecie żyję.

Teraz w głowie mam jedno – muszę się zaleczyć. Muszę zadzwonić do Adama. Wychodzę na chodnik przed komendę. Włączam telefon. – Ilonka, Ilonka – rodzice już są obok mnie.

Mama zapłakana, podkrążone oczy, ale uśmiecha się na mój widok. Ojciec milczy. Jedziemy do domu. Biorę gorącą kąpiel. Rodzice chcą porozmawiać.

Wiedzą, że „coś” biorę. Wiedzą, że to jest złe, bo przecież wszystkie narkotyki są złe. Jakąś świadomość problemu mają, tyle się o tym mówi w prasie czy w telewizji, ale tak naprawdę nie wiedzą, jak mi pomóc.

Jeszcze mi ufają. Jeszcze mi wierzą…

Stawiają mi ultimatum, myśląc,że znaleźli rozwiązanie problemu: dom, szkoła, po szkole do domu, żadnych znajomych, żadnego Adama.

Jeśli się dostosuję do tych zasad, po jakimś czasie odzyskam wolność.

Chcę spokoju, jestem rozbita, godzę się na warunki rodziców i obiecuję, że już nigdy więcej….

Lecz zupełnie co innego mam w głowie. Jestem oszustem.

To była część druga. Będzie coraz gorzej. Przeczytajcie część trzecią.

Część trzecia

Ściemniam, kłamię, kręcę. Po to, by mieć spokój, po to, by ćpać.

Okłamuję wszystkich, okłamuję samą siebie – zaciera mi się granica.

Dostaję swój pierwszy wyrok w zawieszeniu. W międzyczasie chodzę do szkoły, poznaję Julitę – ona też ćpa.

Jest ze mną w jednej klasie. Rok 2000/2001. Coraz więcej osób z mojego otoczenia bierze heroinę. Prawdziwy armagedon. Całkowita nieświadomka. Nikt naprawdę nie dysponuje wiedzą, co to naprawdę jest ta heroina.

Adam sprzedaje ludziom śmierć. Sprzedaje im ból, cierpienie – wszystko co najgorsze – dziś to wiem, ale wtedy….

Boże, gdybym wiedziała wtedy….

Ale wtedy nie wiem, żyję w fałszywym poczuciu normalności – przecież wszyscy biorą.

Zaczynają się kradzieże, to najłatwiejsza droga do tego, by mieć za co kupić heroinę.

Już nie zależy mi na Adamie tak jak wtedy, kiedy byłam „normalna, bo czysta”. Bardzie zależy mi na ćpaniu.

Nic nie jest tak ważne, jak heroina.

Adam coraz częściej jest wobec mnie agresywny.

A ja? Coraz częściej czuję, że… Nie czuję. Nie mam uczuć, nie mam nic – jestem wewnętrznie pusta. To, co złe, jest dla mnie dobre, to, co dobre, jest złe.

Okradam własny dom, własnych rodziców. W końcu umieszczają mnie w ośrodku. Nic to jednak nie daje, bo po dwóch tygodniach błagam mamę, by zabrała mnie do domu.

Zabiera. Z nadzieją, że przestanę. Nie przestaję. Ćpam dalej. Heroina jest wszędzie. W szkole, na osiedlu. Ma i ćpa ją każdy mój znajomy. Choćbym chciała, to jetem za słaba i nie potrafię nie chcieć, uzależnienie jest silniejsze.

Z pętlą uzależnienia na szyi spędzam z rodziną kolejne święta. Coraz częściej ląduję na komendzie. Adam idzie siedzieć. Ja zaliczam kolejne detoksy. Bez Adama już nie jest tak samo, jest gorzej i teraz to czuję, lecz nie ze względów uczuciowych, ale dlatego, że bez niego muszę kombinować heroinę sama i staję się jednym z klientów…

Pamiętam jak dziś, brak pieniędzy równał się brakiem towaru. Siedziałyśmy z Julitą u niej w domu na strasznym skręcie. Julita wyglądał fatalnie. Jak żywy trup. Nie miała siły, wyła z bólu, to było nie do zniesienia. To było nieludzkie. Musiałam coś zrobić. Dla niej, dla siebie. Poszłam i ukradłam pieniądze mojej młodszej siostrze. To było skurwysyństwo, ale wtedy było mi wszystko jedno.

Pamiętasz, Julita, jak sama bez sił prawie niosłam Cię do dilera na rękach? Dziś sama połamałabym sobie nogi, by ego nie zrobić. Ale wtedy miałam poczucie, że nas ratuję. A było wręcz odwrotnie.

U dilera spotykamy znajomego. Też jest z tematu.

– Masz blachę? – pytam Erwina spokojna, bo w dłoni trzymam już cztery ćwiary.

– Nie, ale mam coś lepszego – odpowiada. Wyjmuje strzykawki.

– Przypie****cie sobie, dziewczyny, to jest lepsze, lepszy wjazd przy mniejszej ilości towaru.

Julita chce, nakręca mnie. A ja? Boję się, ale muszę się zaleczyć. Nie ma folii, tylko pompki, a moje ciśnienie jest już nie do zniesienia. Godzę się. Erwin rozrabia nam towar na łyżeczce, dodaje wodę, trochę kwasku. – To po to, by towar się nie rozpuścił – tłumaczy widząc nasze spojrzenia. Julita pierwsza, wyciąga rękę. Erwin wkłuwa się w jej żyłę wstrzykując heroinę. Patrzę na jej reakcję. Z jej twarzy znika grymas bólu i cierpienia i zalewa ją błogostan.

– Ale zajebiście. To jest zajebiste – mówi.

Teraz ja. Ten sam schemat. Jest cudownie. Zalewa mnie fala euforii. Czuję się niesamowicie…

Na chwilę. Tylko na chwilę.

Jeszcze nie zdaję sobie sprawy, że teraz będzie już tak codziennie….

Któż teraz, jak nie ja, dotyka własnego dna, po to by zrozumieć, co znaczy siła zła….

To była część trzecia.

Część czwarta

OK – posłuchajcie. Moje prywatne, osobiste dno. „Stukam”. Bo prędzej czy później ćpanie heroiny doprowadza właśnie do „stukania”. To proste i logiczne jak drzewo genealogiczne. Kto stwierdzi inaczej jest głupcem i ignorantem.

Rodzice są cały czas przy mnie. Walczą o mnie – ze mną.

Detoksy, ośrodki, prywatne odtrucia w domu – piekło. Myślicie, że nie mam wyrzutów sumienia? Mam! Tyle że zaraz gasi je heroina i zapominam.

Trafiam do więzienia – na chwilę, 30 dni, ale to początek mojej przygody z kryminałem. Odwieszają mi wyrok – akcja „kitraj w majtki” puls nowe wyroki, które wyłapałam po drodze. W sumie te 30 dni niczego mnie nie uczą. Ten pobyt po jakimś czasie spływa po mnie i wracam do starego towarzystwa, do ćpania.

Ćpam, kradnę, handluję i tak w kółko. Męczy mnie to okrutnie, ale nie mam na tyle siły, by z tym zerwać, skończyć. Efektem końcowym jest kolejny pobyt w zakładzie karnym. Tyle że tym razem to nie są dni, a lata.

A co dalej? Historia się nie kończy, lecz tym razem na tym zakończymy…

Pozdrawiam wszystkich. Chcę Was przestrzec: narkotyki – kto w nie wpada, nie wychodzi. Taka jest zasada. To jest walka z samym sobą. Najważniejsze, by pozwolić sobie pomóc, by mieć silną wolę i chcieć z tym skończyć.

Życie ma się jedno i warto o nie zawalczyć.

Bo życie jest, jakim go kreujesz sam, nim kierujesz sam. Ściemniony gram ściąga do ciemności bram. Ja to znam, z mroku wracam, byłam tam….

Ilona

20 thoughts on “Opowiadanie Ilony

      1. Witaj. Jestem na wolnośći. Ten tekst przepisywany był przez kobiety które prowadzą bloga. Jak wiesz a może i nie, osadzone nie mają dostępu do internetu.

    1. Prosty i prawdziwy przekaz. Ilona znamy się z ZK GRUDZIĄDZ z jednej celi. Jestem z Ciebie dziewczyno dumna. Masz dziś trzeźwy umysł i własną rodzinę wierzę w Ciebie i życzę szczęścia na nowej drodze życia. Buziaki

  1. Znam ten ból Ilona , mądre słowa szkoda tylko że człowiek uczy się po fakcie jak już wszystko straci.
    Trzymajcie się maniurki.
    Pozdrawiam

  2. Gowno prawda. Jesteś słaba a to co fundujesz rodzicom to najgorsze skurwysynstwo.
    Nie ma czegoś takiego jak uzależnienie- bierzesz bo Ci z tym dobrze i wygodnie. Kraść, żeby ćpać ?
    Ręce do ujebania.
    Ja w swoim życiu wciągnęłam sporo, ludzie twierdzili, ze mam z tym problem i powinnam iść na odwyk.
    Wystarczył mi jeden dzień samej w wynajętym mieszkaniu.
    Spakowałam graty, zdałam mieszkanie, wróciłam do rodzinnego mista. Złamałam kartę, usunęłam fejsa. Zero kontaktu z kimkolwiek.
    Nie ćpam od 4 lat. Nic. Pije raz na pół roku. Dalej utrzymuje kontakt ze znajomymi, którzy biorą. Wychodzimy razem ale ja jestem czysta. Bo chciałam. A Ty nie chcesz… taka jest prawda ….

      1. Uzależnione? Jesteśmy w 80%, niestety od mnóstwa rzeczy. Począwszy od narkotyków, alkoholu… poprzez chore miłości. Nasze uzależnienia są obecnie naszym przekleństwem, są naszą karą, za to jak żyłyśmy. Czasami słuszną, niekiedy nie. Osobom spoza problemu trudno jest nas zrozumieć, bo niektóre rzeczy trzeba samemu przeżyć – chociaż ja ostrzegam, żeby nie próbować!
        Problem, z którym się borykam od 15 lat, jest moją destrukcją. Każdego dnia z nią walczę. Bywa, że na chwilę wygrywam, ale przychodzi dzień, że upadam i już nie chcę się podnosić. Bo po co?Skoro schemat się powtarza. Czego bym nie zrobiła, jak bym nie walczyła i tak przegrywam.

        Debe

  3. Cześć Ilona.
    Twoja opowieść jest naprawdę przerażająca….. Bardzo Ci współczuję i wszystkim uzależnionym. Nigdy w życiu nie zażyłam żadnego narkotyku, bo z jakiegoś powodu WIEM, że narkotyki równają się śmierci. Pojęcia nie mam, skąd we mnie ta pewność, może faktycznie się reinkarnujemy i w jednym z żyć byłam narkomanką? Nie wiem……. Ale nigdy niczego nie wezmę nawet, żeby tylko spróbować.

    Nie wiem w sumie, czy jesteś jeszcze za kratkami? Nie ma nigdzie daty wpisu, ani żadnej informacji o tym, ile jeszcze Ci zostało. Chcę tylko zapytać, czy uważasz, że odetniesz się od heroiny po wyjściu?

    Trzymaj się

  4. “czuję się winna, lecz również czuję się niezrozumiana przez nasz polski wymiar sprawiedliwości.” Nie rozumiem o co Ci chodzi? Mieli Cię uniewinnić i rozgrzeszyć, bo jesteś narkomanką? Była wina, jest kara – tyle…

  5. Ilona,

    świetnie piszesz, historia poruszająca. Twoje doświadczenia powinny być obowiązkową lekturą dla młodzieży, żeby uświadomić im, jak nietrudno pokręcić sobie ścieżkę życiową…. Jak łatwo uzależnić się…. Jak trudno zerwać z tym, o ile to możliwe. No i ostatecznie, jak nie dorwie kogoś śmierć, ile potem trzeba cierpieć “na trzeźwo”.

  6. Ilona to ja Eliza. Już nie wiedziałam jak się z Tobą skontaktować aż przypadkiem znalazłam blog. Odezwij się do mnie.

  7. Tekst czytałam już 2 raz. Poruszył mnie niczym “Pamiętnik Narkomanki” Barbary Rosiek. Chcę czytać Ciebie więcej.
    A poza tym życzę Ci wszystkiego co najlepsze, wyjścia z tego wszystkiego i wjazd z impetem w nowe, lepsze życie.
    Trzymam kciuki za Ciebie!
    I proszę Cię pisz, bo robisz to idealnie.

Skomentuj ~Paulina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *