,,Chciałabym
mieć twarz, której nikt nie rozpoznaje, człowieka, który nigdy się nie urodził,
którego nie ma w żadnych rejestrach, którego nikt nie zna, nikt nie kojarzy.
Człowieka, którego nikt nie żegna, ani nie wita, którego wszyscy mijają; ’’
Czy to by pomogło zminimalizować ból, którego jest się sprawcą?
Czy brak mojego oddechu dałby komuś możliwość krzyku, szansy ucieczki,
uchylenia się?
Czy fakt niewitania sprawiłby, że przeze mnie nie pożegna się młodej
dziewczyny?
Czy nierozpoznawalność uciszy sumienie?
Ucisk? Żal?
Czy mijając mnie bez spojrzeń zaciśniesz dłoń w pięść?
Im bardziej odwracam się od ,,bólu’’, tym więcej się dociskam.
Demony przeszłości nie są stworami znikąd, jestem matką tych cieni
smutku.
Żadna moja łza nie ukoi, nie wypełni zmarszczki zaciśniętych ust, nie
otworzy dławiących gardeł.
Nie podniesie głów, które spuściła rozpacz i wstyd.
Nie mam jak oddać siebie za nią.
Nie zawrócę.
Nie przywrócę.
Moje przepraszam kuli się pod biedą, chorobą, głodem.
Proszenie o uwierzenie przecina brzytwa pogardy.
Cichnę pod – żałuję.
,,Czasami
chciałbym mieć taką twarz codziennie inną, aby codziennie wszystko zaczynało
się od nowa.’’
Uchylone drzwi sumienia wpuszczają światło, codziennie jest inny
dzień, ale inna twarz już nie zmieni jednego.
Marzenie, byś mnie nie rozpoznał, przestało być lekiem na przetrwanie,
przeżycie.
Czy słusznie mnie wyeliminowano?
Za długo wiszę.
Otwórz zapadnię bądź mnie ,,zdejmij’’
– to uczynek czy nowa twarz?
,,To
byłby najlepszy kamuflaż. Nie znać i nie być obok nikogo, być zupełnie
transparentnym.’’
Cyt. z książki Jakuba Żulczyka ,,Ślepnąc od świateł’’
Pełnoletnia
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Kochani Blogerzy – Czytelnicy naszego bloga, zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie naszej akcji na rzecz 9 – miesięcznej Hani. My, blogerki, dajemy od siebie uszyte pomysłowo – kolorowe poduszki do przytulenia, na prezent, do ozdoby, pasujące do każdego wystroju pokoju oraz plecaki, również pięknie dobrane kolorami. Aby je zdobyć wystarczy włączyć się do licytacji – 10 zł dla Was to nic – zestaw w McDonaldzie, a dla Hani szansa na lepsze życie – zdrowe życie. Nigdy nas nie zawodzicie, wspomagacie nasze akcje, liczymy na Was i teraz. Na szczęście, każdy może być szczęśliwy. Bo szczęście to decyzja – więc prosimy o promyk szczęścia dla Hani i jej bliskich.
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Przecież ona dosięga każdego! Nierealnym jest,
by ominęła kogokolwiek. Wszyscy jesteśmy jej łącznikiem, przedłużeniem, ofiarą
i „ojcem”. Rodzi się z niskich pobudek, z nudów, zazdrości, zemsty, słabego
charakteru. Ta, o której się dowiemy – zapewne dzięki drugiej osobie, nawet jak
poboli, zatka, wyciśnie łzy czy wywoła parsknięcie, to pozwala na zadziałanie,
ustosunkowanie się, olanie, bądź zareagowanie. Wszyscy świetnie zdajemy sobie z
tego sprawę, że w świecie jest jeszcze masa „info” na nasz temat, która dotrze
do nas maksymalnie zdeformowana i przyprawiona.
Ludzie
od zawsze gadali, mało z kim można porozmawiać, a gadać z każdym. Choć zawsze
miało to miejsce, to jakoś mało kiedy w identyczny sposób „podawali” dalej
zasłyszane historie.
Zakład
karny w Grudziądzu był kiedyś zakonem. Do tej pory wewnątrz jest kościół w
którym odprawiane były msze. Na terenie jest również DMiDZ (Dom Matki i
Dziecka), tzw. „ żłobek”. Dzieci się tam rodzą i są chrzczone w kościele
podczas normalnej mszy (tak było za mojej „kadencji”). Dwie takie msze
pamiętam, ale ktoś w inny sposób to zarejestrował. Po kilku latach dowiedziałam
się, że dziecko, które urodziłam zostało mi zabrane do adopcji z racji dużego
wyroku… a ja nawet nie wiem, czy mogę mieć dzieci.
Pamiętam
też jak kiedyś mnie straszyli, że gdy pojadę na karny, to muszę uważać, bo na
łaźni dochodzi do gwałtów. Nie za bardzo mieścił mi się głowie gwałt kobiety
przez kobietę, ale jakoś wtedy słowa miały budować lęk. Cały pawilon podzielony
był na dwie części, po środku dyżurka i telefony. Mnie skierowano w lewą
stronę, do końca korytarza. Do ostatniej celi. Łaźnia była po prawej stronie,
na drugim końcu tego pawilonu. Dziś bym zwyczajnie zapytała „co tam się
dzieje”, albo choćby „przypaliła Franka”, że przez kraty zbyt dobrze nie widzę.
Jakoś chciałabym zażartować z tamtego lęku, który odczuwałam, ale nie
odzwierciedliłoby to siły przekazu. Patrząc na koniec tego pawilonu widziałam
stojące dziewczyny pod tą łaźnią i nie docierała do mnie kolejka po krzywdę? A
tam pod oknem, przy tych drzwiach była popielniczka! One wyszły zapalić!
Osobiście
dotknęło mnie kilka krzywdzących słów, byłam też świadkiem, do czego
doprowadzają nieprawdziwe informacje, ile relacji niszczy, zabija plotka. Nie
wszystkie pamiętam, ale chyba gorsze jest, ile razy powiedziałam sama do kogoś
o drugim nieprawdę. Dlaczego bardziej człowiek pamięta „krzywdę” rzuconą w jego
stronę, a nie odnotowuje zadanych przez siebie razów? Gdyby dać możliwość
ranienia słowem na przysłowiowy zeszyt, ile by się wpisało? No właśnie, nie ma
przykrywki incognito, ale gdyby odwrócić propozycję, wpisanie nazwisk tych, co
nam zadali kuku…hm!…wiadomo, że płonęłoby.
Tysiące
ludzi może ukręcić tysiące wersji jednej historii. Przez lata nasłuchałam się
kto od kogo jest z rodziny, o romansach więziennych, bo tylko przecież romans
mógł zaradzić, żeby utrzymać się w pracy, o donoszeniu osadzonych, by ją
dostać, o tym, że w celi mam toster, własny materac, kino domowe (chyba celowe
to było zagranie). Ostatnio wyjeżdżałam już w transport na diagnostykę, a ja
tylko szłam z rzeczami z paczki. Moje zajęcia z psem z dogoterapii
potwierdziły, że jeszcze mam psa w celi, bo długo siedzę.
Każdy
człowiek ma za sobą niesmak niejednej krzywdzącej powiastki na swój temat,
każdy człowiek ileś razy bardziej świadomie jak nieświadomie (pozostawiam to do
indywidualnego przetrawienia) przyczynił się do bólu drugiej osoby i też każdy
człowiek ma swój próg wytrzymałości na takie gadanie. Nie uwierzę, że komuś tak
naprawdę jest to obojętne, że źle o nim mówią! Ja wiem, że istotne jest, kto
mówi, a nie co, ale prawda jest taka, że wystarczy gorsze samopoczucie, jakiś
smutek rodzinny i głupie gadanie obcych ludzi pchnie do tragedii.
A
wystarczyłoby, aby każda nasza pojedyncza łza z bólu nie wypowiedziała jednego
słowa dalej. Byśmy uwolnili się od niepotrzebnego śmietnika słów o innych i
przestali być echem.
PEŁNOLETNIA
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Kiedyś spróbowałam, co to są narkotyki. I od kiedy ich spróbowałam, ciężko było z nimi skończyć. Byłam bardzo młodziutka, wszyscy wokoło brali, więc ja też chciałam. Towarzystwo, zabawa, bezsenne noce. Bardzo mi się to wtedy podobało. W końcu doszło do tego, że spróbowałam smaku heroiny. Coś nowego – dobre samopoczucie. Na początku chciałam, później musiałam. Skądś trzeba było brać na to pieniądze. Tak zaczęły się kradzieże sklepowe. Myślałam: przecież okradając sklepy nikomu krzywdy nie wyrządzam. Ale tak naprawdę wyrządzałam krzywdę sobie i swoim bliskim. Mama wielokrotnie chciała mi pomóc. Ma dwie córki narkomanki i wiem, że wyrządziłyśmy jej ogromną krzywdę. Ból, kiedy widziała, jak obie chodzimy naćpane i kiedy odwiedzała nas w więzieniu. Moja siostra wyszła z wokandy i poszła do ośrodka. Ja opuściłam zakład karny i chwila moment – znowu ćpałam. Kiedy siostra skończyła ośrodek, przyjechała po mnie i mnie tam zawiozła. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, mimo że nie udało mi się. Byłam tam rok i bardzo dużo nauczyłam się o życiu, o sobie. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Nie było tam łatwo, ale każdy trud, jaki mnie tam spotkał, był dla mojego dobra. Wszystkie wylane łzy miały umocnić mnie, miałam stać się silniejsza. I właśnie tak się czułam, kiedy wróciłam do domu. Poszłam do pracy i cieszyłam się życiem na trzeźwo. Praca przynosiła mi satysfakcję. Mama, rodzina – wszyscy byli ze mnie dumni, w końcu! I wtedy spotkało mnie coś złego, z czym nie umiałam sobie poradzić. Sięgnęłam po heroinę. To było jedyne rozwiązanie, jakie widziałam w tamtej chwili. Ukoiła mój ból – na chwilę, bo później było już tylko to samo. Zarobki i ćpanie, aż znowu obudziłam się tutaj. Wiem dobrze, że to nie musiało się tak skończyć. Wcale nie musiałam szukać pocieszenia w narkotykach. Ale dla kogoś takiego jak ja, kto przećpał większość życia ciężko jest radzić sobie z problemami. Teraz myślę, że rok w ośrodku to dla mnie za mało. Jeszcze nie byłam gotowa na powrót. Ale nie tracę wiary. Przecież wyjdę stąd i będę miała szansę zacząć jeszcze raz – może tym razem się uda. Może wyjadę do siostry zagranicę i tam spróbuję. Siostra po ukończeniu ośrodka wyjechała i jest trzeźwa, dlatego wiem, że mi też może się udać. Wyjście z heroiny jest bardzo trudne, ale są ludzie, którym się to udało. I skoro innym się udało, to czemu mi ma się nie udać?
Są dni, kiedy po prostu nie widzę już sensu swego istnienia, szukam sposobu, aby ulżyć sobie, przychodzą okropne myśli do głowy, szukam ucieczki na zawsze…
I przychodzi chwila, ułamek sekundy, kiedy mówię „Boże, nie pozwól mi w tym stanie długo trwać” i zaczynam się modlić. Po pewnym czasie czuję ulgę, czuję lekkość ciała i duszy.
Nauczyłam się rozmawiać z Bogiem, mówić co czuję, płakać i prosić o łaski Boże.
Nie zawsze tak było.
Kiedy zmarła mi mama straciłam wiarę. Kiedy popełniłam przestępstwo znienawidziałam siebie i długi był proces odzyskiwania wiary w siebie, ludzi i Boga.
Dziwne jest to moje życie, jedno jest pewne, wszystko co mam – mam na własne życzenie. Nikogo nie obwiniam, choć mogłabym, ale staram się iść do przodu, żyć w zgodzie z Bogiem i widzę sens – głęboka wiara, że Bóg jest ze mną pomaga mi w codziennym życiu.
Swój post chcę zadedykować ludziom, którzy teraz zastanawiają się „co dalej będzie, co robić, jak żyć?”.
Proszę wierzyć, wierzyć, że wszystko się ułoży, ból mnie, rany się zagoją.
„Kara ma być bolesna” i jest, i boli. Na wolności byłam sobie panią. Sama sobie byłam szefem. Niezależna finansowo, szczęśliwa, choć samotnie wychowująca dziecko matka. Mogłam mieć wszystko, co chciałam i najczęściej to miałam…
Jako dziecko wiele krzywd, bólu i cierpienia zaznałam. Miałam przeświadczenie, że tyle przeżyłam, to nic już mnie złego nie spotka. Oh, jakże się myliłam. Jedna niewłaściwa osoba, fałyszywe złudzenia, a mój świat z prędkością światła zmienił się o 180 stopni. Nie wybielam się, nigdy nie próbowałam, wiem co zrobiłam, za co ponoszę karę. Straciłam to, co najcenniejsze: wolność przy kochanej córce, a to najgorsza kara, jaką przyszło mi ponieść w życiu. Myślę o ofiarach, o rodzinach ofiar, nie tylko tych moich, ale wszystkich. Choć i ja byłam ofiarą, to niczego nie zmienia. Boli mnie ich ból, jak i mój własny. Niczego nie zmienią poza sobą, by stać się lepszym człowiekiem, który gdy wróci do domu rodzinnego będzie normalny, zdrowy, bez lęków i obaw.
Ale by tak się stało, potrzebne jest nam zdrowe społeczństwo, bo nikt z nas po wyjściu nie chce się bać własnego cienia…. Każda z nas pragnie normalnego powrotu do wolności, która również nie jest łatwa.
Podsumowując, pobyt w więzieniu to codzienna walka z samym sobą o swoje jestestwo dziś i w przyszłości.