Już kilka miesięcy uczęszczam na te nasze zajęcia grupowe. Każde kolejne są dla mnie miłym zaskoczeniem. Odwiedzają nas bardzo ciekawi ludzie, których w moim normalnym życiu nie miałabym okazji spotkać i poznać. Oczywiście to zasługa pań, które prowadzą te nasze spotkania, walczą o nas, żeby poszerzyć nasze horyzonty i czegoś zarówno interesującego i nowego nauczyć. Pozwolę zauważyć, że w życiu są pasje i zainteresowania, umiejętności, których odkrycie pozwala na lepsze poznanie samego siebie. Każda z nas, która jest ambitna, stawia na rozwój, dlatego ja je bardzo doceniam i trud włożony w ich przygotowanie.
Za każdym razem, kiedy widzę uśmiechnięte twarze ludzi, którzy nas odwiedzają, widzę że wkładają serce w to, co z nami robią, a spędzanie z nami czasu, to dla nich przyjemność. Spodobała mi się lekcja kaligrafii – pisanie piórem jest piękne i chciałabym się tego nauczyć. Teraz wiem, że lubię pisać wiersze i tak wyrażać swoje uczucia, dzielić się nimi z innymi, jest tego zresztą sporo.
A
każde nowe zajęcia to kolejne spotkanie z wnętrzem samej siebie.
Dziękuję.
Pozdrawia,
Burza
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Świeżo skończyły się wakacje. Jestem w ZK i również je miałam. W czerwcu skończyłam 3. semestr liceum dla dorosłych w Grudziądzu. To jedyna szkoła w więzieniu dla kobiet. Jeśli chcesz się uczyć za kratkami, to musisz przyjechać właśnie tu do Grudziądza.
Spełniam swoje pragnienia, które pojawiło się już parę lat temu, a możliwość realizacji mam dopiero teraz. Od niedawna szkoła w Grudziądzu ma liceum. Zrobię sobie maturę. Chcę być grafikiem i tworzyć gry komputerowe. To połączenie wszystkiego, co lubię, rysunek, komputery i gry komputerowe. Matura to furtka do spełnienia tego marzenia. Opowiem trochę o mojej szkole. Istnieje ona od ponad 60 lat. Wcześniej była tu Zasadnicza Szkoła dla Dorosłych, jednak po zmianach w edukacji została przekształcona w Centrum Kształcenia Ustawicznego. Jakie zawody można tu uzyskać? Pieczenie ciast, gotowanie, szycie to znaczy: cukiernik, kucharz i krawiec. Można również ukończyć szkołę podstawową lub liceum ogólnokształcące, do którego uczęszczam ja. Nauczyciele są kochani i choć książek mało, to jakoś ta nauka idzie.
Ciekawi jesteście jak moja szkoła wygląda podczas pandemii? – jest wszystko to, co świetnie znacie, czyli reżim sanitarny, maseczki i dezynfekcja. Zero jedzenia i picia w szkole, a do toalet podczas przerwy tylko po 3 osoby. Miałyśmy też nauczanie zdalne. Z jednym wyjątkiem – odbywało się to bez komputerów. Jak to możliwe zapytacie? Otóż możliwe. Dostawałyśmy karty pracy, które po uzupełnieniu oddawałyśmy do oceny. Teraz, już po wakacjach, mam nadzieję, że wróci wszystko do normy, bo większość jest po szczepieniu i maseczki znikną, usta znów będzie można malować ? ? kanapeczkę zjeść.
Jednak historia, jaką chciałam opowiedzieć, to nie historia szkoły, ale zderzenie z własnymi uprzedzeniami, które w tej szkole mi się przydarzyło. Uważam się za osobę bardzo otwartą, na bieżąco staram się wyzbywać wszystkich uprzedzeń, jeśli takie zauważę. Okazało się jednak, że w środku mnie zupełnie niezależnie od mojej woli podziały istnieją. W pierwszym semestrze mojej klasy podjęła współpracę z naszą szkołą, Nauczycielka od historii i wosu. Po paru pierwszych lekcjach i tematach ogólnie uważanych za trudne – polityka, religia, aborcja, stwierdziłam, nie wysiedzę na jej lekcjach, bo ma tak odmienne poglądy polityczne. No i wychodziłam z lekcji wzburzona i z wypiekami na twarzy i szyi i nie wiem, gdzie jeszcze… Po paru miesiącach i przeprowadzonych rozmowach Nauczycielka okazała się nie tak ograniczona a ja nie tak otwarta, jak myślałam na początku. Im więcej czasu mijało, tym bardziej doceniałam jej zaangażowanie, przekonywałam się jakim serdecznym człowiekiem jest. Teraz niekorzystne przezwisko, które Nauczycielce kiedyś nadałam, jest słowem rozpływającym się w nieistnieniu, a materializuje się stwierdzeniem „człowiek o odmiennych poglądach”.
Dziś cieszę się , że to właśnie ta Nauczycielka mnie uczy, bo robi to ciekawie i z pasją i cieszę się, że mogłam poznać ją wraz z jej światopoglądem. Nie zgadzamy się w wielu kwestiach, ale się lubimy. Oprócz wiedzy, dostałam możliwość konfrontacji ze sobą. Było burzliwie, porywająco i na pewno interesująco, a fajna znajomość zostanie, mam nadzieję.
Żałuję tylko, że nie mam więcej takich miejsc dla kobiet w innych więzieniach, a zawody nie są bardziej dostosowane do rynku pracy. Może kiedyś?
Monika
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Jeden tydzień, siedem dni, różnych od siebie. Może to są minimalne
różnice, wymyślone odgórnie, ale też własny pomysł pomaga je jeszcze bardziej
urozmaicić. Lata też pewne rzeczy zmieniają, choćby starania się o pracę.
Kiedyś pracowała garstka dziewczyn i to była forma nagrody.
Skoro to piszę, to też
codziennie wstaję:) , niby światło zapalają o godz. 6:00 ( czyt. pobudka), ale
ja parę minut jeszcze potrzebuję. Bardzo lubię siedzieć w celi z dziewczynami,
które „polegują” na maksa, bo wtedy mam chwilę dla siebie. Poranki nie zawsze
są takie same, ponieważ jednego dnia zwyczajnie potrzebuje posiedzieć w ciszy,
przy kawie, przypominam sobie sen – jeśli jakiś miałam, zamyślam się nad nim, a
niekiedy kawę popijam nad książką bo nie doczytałam np. wczoraj rozdziału i
ciekawi mnie co dalej. Jedno jest zawsze to samo – rozciąganie, kawa, poranna higiena i codziennie robię makijaż.
Dbam o siebie, staram się nie „straszyć”. Po apelu czeka się już na śniadanie i
później jest zależne od tego, co było dane, co załatwione, z jakiej propozycji
skorzystane (jak by to nie zabrzmiało ha!ha!). Czyli te, które pracują, wychodzą do pracy. Jeśli
jest akurat organizowany na terenie A.Ś kurs – to też rano. Spacer co drugi
dzień jest chwilę po ósmej. W poniedziałki chodzimy do magazynu po paczki lub
dokonać wymiany odzieży (raz w m- cu). We wtorki dodatkowo nasz oddział ma
boisko, w czwartki i niedziele kąpiel na łaźni. W tych ustalonych ramach
oddziały podzielone na cele, one w zależności od metrażu na ilość łóżek, a ile
łóżek, tyle ludzi:)… Ile ludzi, tyle charakterów… ale najważniejsze to mieć w
życiu swoje cele:). Społeczność więzienna też się dzieli na tych, którzy chcą
coś ze sobą robić i na tych z ulubionym tekstem „tyle to ja pod klapą
przeleżę”. Indywidualne podejście i tyle.
Ja korzystam ze wszystkiego, co powyżej wymieniłam, ale dla mnie to
mało. Wiele lat przebywałam na tzw. zamku – prawdą jest, że od kilku dopiero
miesięcy jestem na półotworku.
Na zamku wyszukujesz zajęć, by nie zwariować. To w więzieniu pokazano
mi, jak się wyszywa, szyje na maszynie (chociaż w domu mama szyła), robi
bransoletki, tworzy na laptopie gazetkę. Tutaj „zapoznałam” się z jogą, obecnie
w środy chodzę na Zumbę – początek był fatalny:), poznaję świetnych ludzi,
którzy przyjmują zaproszenie na zajęcia „Piszę, więc jestem” organizowane przez
Fundację Dom Kultury (pozdrawiam każdą cudowną osobę, która mnie pamięta!, a jeśli
nawet nie, to dzięki, że wpadliście). Po tylu latach mogłam przytulić psa
dzięki Fundacji Tatar i Pies, która z
zaufaniem powierzyła swoich czworonożnych podopiecznych w nasze ręce. Super
wspominam warsztaty „You Can Free Us”. W piątki Warszawska Misja Ochotnicza
wspomaga w duchowym rozwoju osadzonych, Michael Murphy z córkami wykonuje tu
kawał dobrej roboty. To są rzeczy, z których ja korzystam, ale bywają jeszcze
inne spotkania religijne, koncerty – te akurat najrzadziej.
Według mnie najwięcej robi dla nas Fundacja Dom Kultury w połączeniu z
wychowawcami K.O.
O ile mogę iść na jakieś zajęcia, to po prostu idę (nie! nie pójdę na
kurs kucharza, bo nie lubię gotować :).
W moim tygodniu jest zawsze czas na książkę i jakoś ostatnio mam
szczęście do Mroza i Bednarka, lubię ćwiczyć, więc jakieś małe zmęczonko
stosuję, codziennie oczywiście dzwonię do bliskich. Najlepsze momenty to
właśnie telefon i widzenia, a najgorsze to zmiana celi lub wymiana
współosadzonych. Cel nie lubię zmieniać,
bo jestem niepaląca, zawsze mnie czeka szorowanie i doprowadzanie
wszystkiego po swojemu. Przez tyle lat nie zostałam pobita i niestety nie
próbowano nawet mnie zgwałcić :).
Prawda jest taka, że to w latach 90′ dochodziło do agresji z obydwu
stron, to był straszny okres, który jest już za nami. Spróbujmy go zamknąć w
szufladzie z napisem „ co cię nie zabiło, to cię wzmocni”.
Wolę myśleć, że we wtorki i czwartki mam zajęcia, że trzy razy pójdę na
widzenie, że moi Rodzice żyją, że poznaję fajnych ludzi, że może i do mnie
kiedyś uśmiechnie się szczęście. Jak każdy potrzebuję wsparcia, zrozumienia i
……….książek! Nie macie jakiś na zbyciu? Jeśli tak to skontaktujcie się z
Fundacją Dom Kultury!
Dzięki. Pozdrawiam.
Pełnoletnia
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Uchylmy na chwilę dni do politycznej przyszłości. Za nimi, powiedzmy w 2219 roku, w miejsce parlamentu mamy elektroniczny system centralny, bazujący na sztucznej inteligencji. Współczesny obywatel, zmęczony polityką może marzyć o systemie, w którym jednostki rządzące są pozbawione skłonności korupcyjnych, obiektywne, bazują na faktach i statystycznej analizie danych. Taki system maszyn rządzących, mógłby być wyposażony w inne zalety, to jest ciągłość pracy, tempo wdrażania nowego prawa, logiczność decyzji, płynność procesu oraz być może dla niektórych kluczowy niski koszt utrzymania władzy. By móc funkcjonować, algorytmy sztucznej inteligencji wymagają pokarmu w postaci dużych, reprezentatywnych dla problemu zbiorów danych. Przykładowo by nauczyć komputer podejmowania decyzji, czy i kiedy wyprać spodnie, potrzebujemy wielotysięcznego zbioru wierszy, zawierającego zmienne, opisujące kryteria na bazie których ludzie podejmują takie decyzje. Mogą nimi być na przykład ilość dni noszenia spodni, fakt wystąpienia planu, ich ilość, zapach spodni, kolor czy ilość innych elementów odzieży obecnych w koszu na brudną bieliznę. Taki wiersz musi także zawierać informację o tym, jaka była decyzja człowieka: prać, nie prać. Czy jesteśmy jako obywatele w stanie stale karmić system, wytwarzając adekwatne dane.?
Rozwój cywilizacji, kultury i ludzka kreatywność w omijaniu prawa to twory dynamiczne do tego stopnia, że tempo procesu legislacji mogłoby być zbyt niskie, co tworzyłoby z kolei okresy wolnej amerykanki. Spowalniałaby je konieczność zbudowania zbioru danych zasilającego system. Byłby on bowiem jedynie lustrem zbioru historycznych decyzji ogółu obywateli. Tylko po co rozwiązywać problem wielokrotnie już rozwiązany?
Czy system centralny,
oparty na sztucznej inteligencji miałby w związku z charakterystyką systemów
tej klasy zastosowanie dla władzy ustawodawczej? Skoro z natury jest on
niekreatywnym, bezdusznym mechanizmem stanowiącym tylko odzwierciedlenie
uprzednich decyzji, być może jest dla niego miejsce we władzach wykonawczej i
sądowniczej? Możemy wyobrazić sobie, że w ramach władzy ustawodawczej prawo
może być tworzone za pomocą elektronicznych narzędzi referendalnych, gdzie przy
założeniu osiągnięcia założonego quorum obywatele decydują o konkretnych
zapisach prawnych. W przypadku zastosowania centralnego systemu elektronicznego
zarządzania dla władzy wykonawczej takie elementy organizacyjne, jak
dysponowanie budżetem, wydawanie niskopoziomowych decyzji administracyjnych,
czy przyznawanie dotacji mogłoby odbywać się z automatu. Ludziom można byłoby
pozostawić takie aspekty władzy jak podejmowanie decyzji eksperckich, budowanie
innowacyjnych rozwiązań, rozwiązywanie nietypowych problemów. Wdrożenie takich
rozwiązań dla władzy sądowniczej mogłoby odciążyć system w zakresie tempa
podejmowania prostych decyzji w sprawach wpisujących się w zdefiniowane
schematy. Warunkiem poprawności działania takiego sytemu jest wdrożenie
precyzyjnych algorytmów decyzyjnych dla poszczególnych przypadków, z
wyznaczonymi progami linearnymi lub dyskretnymi dla każdej z broni decyzyjnych.
W każdym z tych przypadków zbudowanie sytemu wymagać będzie wkładu w postaci
danych z historii podejmowania decyzji przez ludzi. Od jakości decyzji, zależeć
będzie przyszłość takiego systemu. Kiedy już powstanie, a obserwując tematy,
możemy być pewni, że to kwestia czasu, zostaniemy zdani na łaskę wypadkowej
naszych własnych decyzji.
Każdy dzień zaczyna się tak samo Godzina 6.15 zaświecone światło w celi, to znak, że czas wstawać. Otwieram oczy i co? Znów widzę sufit a na nim jarzeniówka, która cholernie razi w oczy. No i co? Trzeba się podnieść, aby się ogarnąć do apelu. Przecież on nie poczeka. Szybka kawa, papieros i stoimy po jednej stronie celi, czekają kiedy drzwi (klapa) się otworzą, wejdzie oddziałowa lub oddziałowy po to, żeby sprawdzić, czy przypadkiem w nocy nie przepiłowałyśmy krat i czy żadna z nas nie dała dyla. Następnie oczekujemy na śniadanie z nadzieją, że dostaniemy coś fajnego.Od rana oczywiście włączony telewizor, który po kilku godzinach mam ochotę wystawić za drzwi. Ileż można patrzeć na stałe punkty programu osadzonych ze mną dziewczyn. Jak nie sąd rodzinny, to karny, potem „Malanowski”, „Policjanci i policjantki”, „W 11”, „Dlaczego ja”. Czasem intensywnie myślę o tym, zadając sobie pytanie: czy one nie mają swoich problemów?.
W ciągu dnia staram się odpocząć od tego intelektualnego
bagna w TV. Zbyt dużego pola popisu w tym miejscu nie mam. Zostaje książka,
krzyżówki, list do mojego ukochanego i dzieci. Jestem tu rok i w najgorszym
wypadku drugie tyle przede mną.
Mam taki uraz do zielonego (zielone łóżka, szafki, talerze,
sztućce, stojak na buty, wieszak), że na wolności ten kolor będę omijała
szerokim łukiem.
Obiad planowo mamy o godzinie 13.00. Jednak ostatnio z
przyczyn mi nieznanych są straszne opóźnienia.
Kolacja o 17.00. Drugi apel o 19.00.
Każdy dzień jest prawie taki sam. I tak mija tydzień,
miesiąc, rok.
Smutne i monotonne życie.
Takie zajęcia, jak „Piszę, więc jestem” (blog eWKratke), dla
mnie osobiście są wielką przyjemnością. Choć na chwilę mogę wyjść z celi i
oderwać się myślami od tego, co mam 24 godziny na dobę.
Tu docenia się wolność, to wszystko, co jest po drugiej
stronie murów.
Do swojego wyroku podchodzę, jak do zadania. Jest wina – jest
kara. Trzeba odpokutować. Zamknąć ten rozdział życia i wrócić do domu – do
ukochanego i dzieci.
A więc jadę. Od miesiąca na to czekam. Jadę na zabieg do
innego zakładu. Spakowałam się i myślę, czy zmieszczę się w kilogramach.
Zastanawiam się nad tym, bo w transport można wziąć ze sobą jedną torbę rzeczy nieprzekraczającą
30 kg. Niby dużo, ale wcale tak nie jest. Ciuchy, książki, przybory do pisania,
szampon, proszek i kilogram za kilogramem leci. Mam parę zużytych rzeczy, które
wyrzucę w magazynie (schodzone buty, szklaną miskę, której nie mogę już mieć).
Dobra, torba spakowana. Na szczęście ktoś mi ją podwiezie
wózkiem do samochodu.
W magazynie spotykam dziewczyny, które będą jechać ze mną.
Oprócz mnie, jeszcze cztery. Jedną znam, więc będzie z kim pogadać. To dobrze,
bo czekają nas trzy godziny jazdy. Co najmniej!
Nic nie piłam, żeby czasami siku mi się nie zachciało i hops
do samochodu. A nie, jeszcze trzeba zapakować bagaże. Dwie torby ważą chyba z
tonę. W rzeczywistości nie przekroczyłam 30 kg. Czym torba cięższa, tym niżej
ją wpychamy. Cieszę się w duchu, że nie wszystkie tyle ważą. Na szczęście
to nie jest najcieplejszy dzień w roku, ale i tak jesteśmy zgrzane.
Teraz pozostaje zapakować siebie i ruszamy w drogę!
U wszystkich widać podekscytowanie. Jedne się cieszą, inne
boją, bo nie wiedzą, co je czeka. Ja jestem ciekawa, ale tylko dlatego, że już
tam kiedyś byłam, więc wiem, czego się spodziewać.
Ruszamy. Oglądamy widoki podglądając przez małe okienko i
wymieniamy się informacjami, co w nowym zakładzie wolno, jak można dzwonić
i tym podobne. Tematy kończą się po około godzinie i resztą drogi spędzamy w
milczeniu, przerywając ciszę od czasu do czasu jakimś drobiazgiem.
Wyjechałyśmy o 9.15, jest 13.20 i jesteśmy na miejscu.
Wysiadamy z samochodu, wyciągamy torby.
I tu nie jest już tak słodko – nikt nam toreb nie podwiezie na wózku. Więc
ciągniemy te bagaże po ziemi. Niestety magazyn jest na piętrze, więc wciągam tę
swoją tonę po dwa schodki. Na górze czuję, że moje płuca są w gardle i
brakuje mi powietrza. Wyglądam jak ryba wyciągnięta z wody i myślę sobie, że
tak właśnie muszą się czuć alpiniści, gdy dostaną się na szczyt góry.
Siadam na ławce w poczekalni i na tym koniec transportu.
Pozostaje tylko czekanie.
Przeżyłam majowe wybory do Parlamentu Europejskiego w
Areszcie. Dzięki ciszy i skupieniu więcej czasu mogłam poświęcić na śledzenie w
prasie i w telewizji wydarzeń politycznych. Byłam uważniejsza…. No i jestem
bardzo dumna z nas – kobiet (choć moja rola była żadna, poza ogólnie mówiąc
postawą emancypantki z krwi i kości, urodzonej feministki – ale „zdrowej”,
przyjaznej mężczyznom). Stwierdzam – było nas rekordowo dużo! Aż 47% spośród wszystkich
zarejestrowanych kandydatów w wyborach stanowiły kobiety. To procentowy rekord.
Coraz więcej kobiet nie tylko głosuje, ale decyduje się na
działalność polityczną. Z wyborów na
wybory rośnie liczba kandydatek ubiegających się o mandat.
W więzieniu solidarność kobieca jest silniejsza niż w
rzeczywistości. Tzn. w relacjach więziennych oczywiście nie…, nie o tym tu
mowa.
Kobiety z zasady są pilne, w więzieniu uważnie śledzą wydarzenia polityczne i chętnie się angażują w wybory. Na wolności żyją w większym zamęcie, w biegu…. Chętnie wspierają inne kobity walczące o urząd prezydenta lub burmistrza.
A kobiet jest coraz więcj i ten trend jest zauważalny i z
pewnością będzie trwały.
Kobiety w odosobnieniach wspierają inne „walczące siostry”
bardzo chętnie – choć ciągle trudno im się dostać na miejsce 1 na listach….
Aresztowane i skazane chcą głosować, są merytorycznie
przygotowane, wiedzą na kogo i dlaczego… Są bardzo wymagające i krytyczne,
często zupełnie inaczej niż na wolności.
Nie zmienia to faktu, że jest z „Kobietami” ogólnie mówiąc
„lepiej”, to ciągle nam trudno i tym wybieranym i wybierającym.
Co do wybieranych – to może najlepszy, choć nie wiem, czy
idealnym rozwiązaniem – instrumentem zwiększającym udział kobiet w polityce –
jest nie tylko parytet, ale nap. „suwak” – czyli naprzemienne umieszczenie
kobiet i mężczyzn, co dodatkowo powinno być połączone z analizą szans danego
komitetu na mandaty w poszczególnych okręgach. A co do wybierających –
powinniśmy mieć wszystkie swobodne prawa wyboru – także w więzieniu, bo
przecież w tym miejscu nasz los w dużo większym stopniu niż na wolności
spoczywa na barkach rządzących, tj. wybieranych, a w dużo jednak mniejszym
stopniu ten więzienny byt zależy od nas samych…
Pozdrawiam, jedna z wybierających w Areszcie – Pozytywna
Ty Też możesz pomóc! Zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia.
Działamy w więzieniach od 2011 r. Docieramy ze sztuką i kulturą tam, gdzie nikt nie chce być. Wierzymy, że sztuka nie ocenia.
Prowadzimy zajęcia artystyczne i kulturalne z osadzonymi w Areszcie Śledczym Warszawa Grochów. Namawiamy artystów do wspólnych działań, prowadzimy warsztaty i spotkania. Często nasze działania są jedynymi, które przywracają kawałek normalności osadzonym.
Jednym z wyjątkowych na skalę Polski projektów jest blog eWkratke.pl
Tworzą go kobiety odbywające karę więzienia w Areszcie Śledczym Warszawie Grochowie. Bez dostępu do Internetu, przede wszystkim dzięki mrówczej pracy oddanych wolontariuszy, już czwarty rok możecie czytać ich posty i prowadzić z nimi dialog.
Dwa razy w tygodniu prowadzimy dla blogerek zajęcia, takie okna na świat, okna na wolność. Prowadzą je specjaliści z różnych dziedzin, hobbyści, pasjonaci. Opowiadają o swoich fascynacjach, pracy, problemach. A potem dziewczyny piszą posty, które publikujemy na eWKratke.
Nasze działania to konkretne koszty:
23 zł to koszt biletu, który pozwala nam dojechać do aresztu.
53 zł to koszt materiałów plastycznych i piśmienniczych na jedne zajęcia.
100 zł to koszt jednych zajęć artystycznych prowadzonych przez edukatora.
Dlatego potrzebujemy wsparcia Darczyńców takich jak TY!
Na podstawie art. 40§1
kk Sąd orzekł wobec mnie pozbawienie praw publicznych na okres 10 lat. Jeśli
czytacie moje wpisy to dobrze Wam wiadomo, że jestem w więzieniu znacznie
dłużej i zwyczajnie nie mogę brać udziału w głosowaniu. Nie mam zamiaru tu
wylewać wiadra łez nad niemożliwością postawienia przy kimś X, ale tak na
zdrowy rozum- jak Wy to pojmujecie? Zgodnie z art. 43§2 kk pozbawienie praw publicznych w
sprawie obowiązuje od dnia uprawomocnienia się wyroku. Jednak zgodnie z art. 43§2b kk „okres, na który orzeczono
pozbawienie praw publicznych za dane przestępstwo nie biegnie w czasie
odbywania kary pozbawienia wolności za to przestępstwo.” Wiem, że mój głos by
niczego nie zmienił, ale też dlaczego ma być mniej ważny? Kiedy to 10 lat ma
mieć swój kres? W końcu biegnie czy nie biegnie? …jakiś Forest Gump II…Nie przypominam sobie
bym kiedykolwiek piastowała jakieś wyższe stanowisko, nie dostałam żadnego
orderu…., bo medale, które przywiozłam kiedyś z turnieju koszykówki się raczej
nie liczą? No to, po co taka dodatkowa kara dla szaraka? Także mało wiem o
samym głosowaniu, jedynie widzę, że dziewczyny chodzą, ale też nie jest to
jakaś ogromna grupa.
Nie chodzi mi o to, by zaprzestać karaniu – nie!
tylko, żeby to miało sens, żeby nie było eliminacją. Niedługo trzeba będzie
utworzyć oddziały geriatryczne dla więźniów.
1) AMNESTIA BANKOWA: HASŁO – Moment zapłacenia to moment wykreślenia
W celu zdynamizowania gospodarki należy wprowadzić
program dla osób znajdujących się na tzw. „bębnach”, które monitorują
zadłużenia i zobowiązania obywateli. O ile łatwo zapłacić swój dług i usunąć
„obciążający” wpis np. z KRD lub BIG, o tyle gorzej sytuacja przedstawia się z
BIK lub BRNK (MIG), gdzie wpis, dotyczący naszej nierzetelności widnieje przez
okres 5 i 10 lat.
Wpisy takie powodują niemożność zaciągnięcia kredytu,
nawet w sytuacji, kiedy posiadamy stałą pracę na czas nieokreślony lub chcemy
zabezpieczyć taki kredyt ruchomością lub nieruchomością. AMNESTIA polegałaby na
całkowitym usunięciu dyskwalifikujących nas wpisów. Otworzyłoby to nam
możliwości związane z kredytowaniem np.: zakupu własnego mieszkania lub domu.
Spowodowałoby „bum” na rynku obrotu nieruchomościami. Wzrosłaby również podaż
na środki transportu, wzmogłoby znacznie zakupy ruchomości – sprzedaż ratalna,
umożliwiłoby tworzenie własnych przedsiębiorstw – dynamika w sektorze
prywatnym.
SAME ZALETY
KRD – krajowy rejestr długów
BIG – bank informacji gospodarczej
BIK – bank informacji kredytowej
BRNK – baza nierzetelnych klientów bankowych.
2) PRYWATNE WIĘZIENIA – TAK!!! HASŁO – ŻYJĘ ZA SWOJE!!!
Wszyscy „uczciwi” narzekają na to: ile przeciętny
Kowalski dokłada na osadzonego. Jest to nieprawda – pod warunkiem, że pieniądze
przeznaczone na więziennictwo w całości trafiałyby na odpowiedni cel i
właściwie byłyby wydawane. Wystarczy godzina lub dwie serfowania w Internecie i
przekonamy się, ile pieniędzy z funduszów: Skarbu Państwa, Unijnego, Postpenitencjarnego
powinno wpłynąć na jednego więźnia. Przy niedużym wysiłku wprowadzenie
odpowiednich Bonusów: wiele przedsiębiorstw, korporacji i instytucji
zatrudniłoby osadzonego. Wystarczyłoby oddzielić koszty związane z utrzymaniem
Służby Więziennej i tych, które dotyczą utrzymania osadzonych. Skarb Państwa
(czyli podatnicy) niech pokryją koszty utrzymania administracji, która
koordynowałaby działalność więzienia na równi z właścicielem. Natomiast Fundusz
Unijny i Postpenitencjarny niech pokrywa koszty związane z utrzymaniem obiektu,
osadzonych i inwestycji dotyczących budowania obiektów, gdzie tworzone byłyby
nowe miejsca pracy dla skazanych oraz budynków socjalnych, np.: mieszkań dla
byłych osadzonych – i to jest dział prywatny.
Myślę, że znaleźliby się również prywatni inwestorzy
zainteresowani tym projektem, stworzyłoby to sytuację, gdzie osadzenia
zarabialiby na swoje utrzymanie i nie tylko na to!!!
Poprawiłoby to również świadomość społeczeństwa, że ci
„źli” nie są „pasożytami” wykradającymi pieniądze z prywatnych kieszeni.
3) WNIOSKI SENIORA HASŁO – DŁUGOWIECZNOŚĆ TO ZDROWIE A ZDROWIE TO SZCZĘŚCIE, A SZCZĘŚCIE
TO GODNE ŻYCIE
Senior – osoba częstokroć samotna, licząca na opiekę
Państwa, borykająca się ze starością i problemami dnia powszedniego.
Jak to osiągnąć?
Jest wiele obiektów na terenie Polski po byłych
ośrodkach wypoczynkowych – jeszcze z okresu PRL – u, które stoją nie
zagospodarowane i są bezużyteczne. Mogą one być bazą dla stworzenia Wiosek
Seniora. Stwórzmy na próbę 3 miejsca, gdzie mieszkałyby małżeństwa seniorów
(razem) lub osoby samotne w domach modułowych (oczywiście ekologicznych,
energooszczędnych i bezpiecznych) z niedużymi ogródkami. Wypoczynek, rekreacja
i poczucie posiadanie własnego miejsca to tylko nieliczne zalety tego przedsięwzięcia.
W projekcie: w domku seniorów, byłby salon z niedużym aneksem kuchennym,
sypialnia i łazienka, ale istniałaby również stołówka z zapleczem kuchennym,
która dodatkowo zajęłaby się cateringiem i wytwarzaniem żywności. Aspekt
samofinansowania się, a nawet zarabiania przez te obiekty to dodatkowy plus.
Przychodnia dla seniorów, innowacyjna, bo miałaby w swojej ofercie, usługi
(geriatryczne) medyczne, profilaktyczne, a nawet związane z chirurgią
plastyczną, z której korzystaliby odpłatnie klienci zewnętrzni. Wycieczki i
atrakcje organizowane przez „wioski” byłyby również w ofercie sprzedaży: opłaty
za uczestnictwo w kwotach konkurencyjnych. Spa dla seniora? Dlaczego nie… ?
Wioski pracowałyby w sieci. Tworzyłyby wspólny fundusz asekuracyjny (inwestowany).
Korzystałyby ze wspólnej np.: pralni, biblioteki, hurtowych zakupów i usług
itp. Pracowałyby w silnej grupie, która wspomagałaby się wzajemnie.
4) PFRON – HASŁO – NIEPEŁNOSPRAWNY PEŁNOSPRAWNYM CZŁONKIEM SPOŁECZEŃSTWA
Pamiętamy afery, które dotyczyły „przekrętów”
związanych z wykorzystaniem funduszów z PFRONU, a co za tym idzie
niepełnosprawnych. Zakłady Pracy Chronionej, Spółdzielnie Inwalidów, Agencje
Aktywacji Zawodowej Osób Niepełnosprawnych i inne twory prowadziły do
patologii, nadużyć i tak naprawdę nie robiły nic dobrego dla osób
niepełnosprawnych. Osoby z niepełnosprawnością traktowane były jak „martwe”
dusze, na których można zarobić. Wszystkie instytucje nie dawały
zainteresowanym poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji czy satysfakcji z wykonywanej
pracy. Nie generalizuję, ale wiem, że najlepszym sposobem na wypracowanie
uczciwej i dającej się monitorować metody jest stworzenie posady: Opiekuna Osób
Niepełnosprawnych. Człowiek, pracujący na takim stanowisku musiałby zaangażować
się w życie podopiecznego i kontrolowałby sytuację rodzinną, finansową, ale i
zawodową. Współpracowałby z Fundacjami, Stowarzyszeniami, organizowałby pomoc
cywilno – prawną i przede wszystkim dbałby o to, żeby niepełnosprawny prowadził
życie na jakie zasługuje. Pensja opiekuna pokrywana byłaby z PFRON-u.
Ciekawostki???
Czy wiecie, że osoby niedosłyszące lub głuche „czują”
muzykę?
Czy wiecie, że osoby na wózkach marzą o tym, żeby iść
na dyskotekę?
Czy wiecie, że nie ma miejsc, gdzie niepełnosprawni
mogliby napić się drinka i poszaleć we własnym gronie?
UWAGA!!! Jest nisza na rynku, która obejmuje obiekty
komercyjne związane z rozrywką dla niepełnosprawnych. Najpilniejsze Centrum
Doradztwa Ślubnego, Centrum Położnictwa, Dyskoteka, Spa, Basen…
Warto pomyśleć czy niepełnosprawni nie są traktowani
jak zło konieczne. Niepełnosprawność nie zaraża, ale może spotkać każdego z
nas.