Wiersze
te są kierowane do mężczyzny, który
zawładnął moimi uczuciami. Pozwolę sobie jednak pozostawić jego
tożsamość we wspólnej
z nim tajemnicy…. Wystarczy, że otrzymał i przechowuje rękopisy.
Gdyby kiedykolwiek udało się mi je wydać, dopiero wówczas
umieszczę dedykację.
I
Przejście
Trudno
mi odnaleźć się w odmienności naszych światów
gdy w błękicie oczu przyprowadzasz do mnie wiosnę. Rozpędzonych
emocji nie potrafię zahamować poddaję więc serce fali
przyspieszenia. Uwięziona w sieci narzuconych konwenansów
duszę się w ramach cudzych zasad. Wymuszona powściągliwość
zamyka moje usta – niezważna na urwany szept… Gdybyś odpowiedział
na moje pytanie, mogłabym je sformułować przechodząc
bezszelestnie po krawędzi myśli i odważanie zatańczyć na linie
łączącej przepaść między nami. Zarzucisz mi melodię?
II
Efmeryda
Uważnym
spojrzeniem zaklinasz mnie w sobie,
zawstydzona
policzkuję niepokorne myśli te jeszcze nie wybrzmiałe.
Uwalniam
jedynie tańczące motyle by rozpyliły namiętność skrywaną na
skrzydłach.
Niedbałym
gestem dłoni strącasz je pod stopy i odchodzisz z moimi
pragnieniami na podeszwach butów.
A
ja klękam zbierając podeptane skrzydła i obmywam je łzami. Żal
mi, że tak krótko
żyją motyle…
III
Zamknięta
w klatce
zakazanych
uczuć
miotam
się nieustannie
Skrzydła
moje wciąż gotowe do lotu
pamiętają
smak wolności
Niecierpliwie
wyczekują
aż
uchylisz mi okno
do
swojej przestrzeni
Pozwól
sobie na tę spontaniczność
a
wzniosę nas ponad chmury
i
pokażę Ci swój Świat.
IV
Zanim
atrament wyschnie
na
papieru kartce
opowiem
Ci o mich uczuciach
i
zamknę je
w
jednym słowie:
Pragnę…
niech
dotyk Twój nauczy mnie
grzechu
wolności
wówczas
konturem
swych
ust
obrysuję Twoje
imię.
V
Zanurzenie
Spoglądam
w jasne błękitu kręgi twej toni, tak kuszącej.
Zanurzyć
się chcę w niej nareszcie – tęsknota niepomierna.
Łagodność
i czystość tafli wód
tych – pozornym spokojem, gdyż pod powierzchnią wyczuwam wirujące
zmysły.
Gotowa
do skoku, czekam na korzystny przypływ.
Lecz
jeśli ta głębia może być mi zgubną, zasłoną opuszczonych
powiek uchroń mnie przed zatonięciem,
wówczas
zawrócę
z trampoliny ryzyka z podniesionym czołem i uciszę sztorm serca
porzucając w odpływu fale stłumione pożądanie.
VI
Serce kontra umysł
W
szkarłatnym blasku konającego słońca pierwszą salwą wybucha
czerwieni feria. Rozżarzone refleksy purpury i bordo przenikające
serce toczące z umysłem swą prywatną wojnę wciąż zawiązując
i zrywając sojusze, negocjują do ostatniej chwili i tylko moje
ciało (spiskujący kolaborant) pragnie pojmane być przez Ciebie w
niewolę.
PIK
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Nie musi dosięgać nas kryzys, by stwierdzić, że praca jest potrzebna. Jak to kiedyś przesławna pani Jadzia powiedziała: „ludzie dla pieniędzy zrobią wszystko – nawet pójdą do pracy”.
Czy to z mojego okratowanego świata czy Waszego wolnościowego, po obu stronach dąży się do tego, by nie przepierdzieć życia. Szuka się zajęcia, a jeszcze jak można by za nie otrzymać „parę groszy”, staje się to milsze. Dużo lżej pracuje się za pieniądze, człowiek jest wydajniejszy, na pewno się bardziej przykłada, bo wie za co i ma w ogóle więcej chęci, by do pracy wychodzić. Lepsze jest samopoczucie, kiedy dzięki tym „paru groszom” pojawiają się choćby pozory niezależności.
W więzieniach większość prac jest społecznych, kodeks nakazuje taki rodzaj pracy wykonywać i osadzeni to robią. O ironio, najmniej podejmuję pracę „alimenciarze”, bo dostają wyroki w dniach i im się nie chce. A osadzony z większym wyrokiem najpierw szuka wyrwania się z celi, by czas o wiele szybciej leciał, a później próbuje się w niej utrzymać, by wyjść na tzw. „odpłatne”. Przeważnie jest jakiś określony czas pracy społecznej, następnie jest szansa na gotówkę.
Osadzonemu z pensji zabierane jest ponad 70% na przeróżne rzeczy: fundusz aktywizacji zawodowej, fundusz pomocy postpenitencjarnej, składki rentowe i emerytalne, 18% podatku, tzw. „kasa zależna” (4% ze średniej krajowej ujmowane jest z kwoty do dyspozycji osadzonego i odkładane na takie subkonto, z którego uzbieraną sumę otrzymuje się przy opuszczeniu zakładu karnego), oraz jeśli ktoś ma zadłużenie, to 40% na komornika. Kwota do dyspozycji osadzonych zatrudnionych w jednym miejscu pracy może być diametralnie różna. Co i tak nie zmienia faktu, że osadzeni chcą podejmować tę pracę, choćby dla spłacenia długów, zobowiązań, odłożyć na wyjście czy zarobić na dodatkowe środki higieniczne.
Praca jest traktowana jako forma nagrody i ogrom ludzi stara się o przywilej otrzymania jej.
Kiedy w poprzedniej jednostce byłam zatrudniona w magazynie odzieżowym, cieszył mnie kontakt z drugim człowiekiem. Codziennie przychodziło kilka osób, a to wymienić odzież, a to pobrać sprzęt RTV, odebrać paczkę, zdać nadstan zebrany podczas „kipiszu”. Fajna praca, ciężka, ale nieodpłatna. Cieszył fakt bycia poza celą, ale przebywając tyle lat w zakładzie, mając rodziców na emeryturze chce się mieć własne pieniądze i odkładać składki. Pieniądze zarobione własnoręcznie, bez niezręcznego proszenia. Więc kiedy pojawiła się szansa zmiany jednostki, w której mogłabym otrzymać zatrudnienie odpłatne, wahałam się tylko te kilka rozmów telefonicznych z bliskimi czy ewentualnie jak przywrócą widzenia, odwiedzą mnie na drugi (od tego) końcu Polski. Posprawdzali połączenia i zadecydowaliśmy, bym próbowała.
I tak po jakimś czasie + trzech dniach w podróży i spaniu w innym kryminale – przyjechałam tutaj szyć buty. A dokładnie skórzane elementy tworzące górę buta (bez podeszwy).
Jakieś dziesięć lat temu miałam do czynienia z maszyną przemysłową do szycia, stebnówką, na której uczyłam się szyć koszule flanelowe dla prywatnej firmy w Grudziądzu. Maszyna szybka, jednoigłowa – dawałam radę, więc pomyślałam, że teraz też szycie nie sprawi mi większego problemu. Po przejściu medycyny (pracy) zaprowadzono mnie schodami, długim korytarzem na inny oddział. Codzienne rozmowy z dziewczynami w celi czy na spacerze o tym, co będę robić, powodowały, że nie bałam się tam iść. Ich obrazowe opisy nawet mnie uspakajały.
Nowe miejsce pracy to kilka pomieszczeń przeznaczonych do konkretnych działań – w tych pomieszczeniach są odpowiednie maszyny. Na pierwszej hali (na której do tej pory szyję) głównie stoją maszyny dwuigłowe, starsze modele i nowe automaty, na drugiej przewaga jednoigłowych, ale jest też maszyna ustawiona jedynie na zygzak (która np. obszywa podszewkę w bucie) oraz ścieniarka, która elementy skórzane ścienia w zaznaczonych miejscach, by łatwiej było wszyć materiał. Wszystkie półprodukty można znaleźć przygotowane na wyznaczonym do tego regale, każdy może do niego podejść, są podpisane kredą (nr buta oraz model buta) i gotowe do wszywania. Kolejne pomieszczenie to tzw. „klej”, gdzie samo określenie naprowadza, że tam się wkleja np. gąbeczki, języki czy tył buta, przygotowane rzeczy podaje się z powrotem na odpowiednią halę do dziewczyny, która daną operację wykonuje. Jest jeszcze kontrola, która oprócz tego, że bardzo dokładnie ogląda całość, przypala wystające kawałki nitek, a także jeszcze specjalna maszyna, która laserem pokazuje punkt i robi dziurki do sznurówek. Gdybym miała w podpunktach przedstawić kolejność wykonania górnej części buta od początku, to wyglądałoby to tak:
Transport- przyjeżdża na magazyn wszystko, co potrzeba do uszycia buta
Wyznaczona do tego osadzona liczy wszystkie elementy
Ścieniarka – czyli osadzona przeszkolona do obsługi tej maszyny ścienia w odpowiednim miejscu na odpowiednią grubość skórzany element
Najstarsza kobieta czyli p. Bogusta rysuje takie jakby szlaczki na tej skórze, które wskazują, gdzie powinno iść szycie maszynowe
W zależności od modelu buta następuje wszycie lamówki lub odblasku
Doszycie kwadratów odblaskowych, które są dodatkowym elementem boku buta
Wszycie podszewki
Wklejenie gąbek
Sklejenie języka, który musi posiadać wszyte logo, następnie jest wypełniony gąbką w środku
Szycie na tym, tej właśnie osoby W
Wszycie tylnika w taki kołnierz, który jest tyłem buta
Powrót na klej i wklejenie usztywnienia w postaci wkładki z tworzywa przypominającego dyktę
Przyszwy – element, który osłania przód stopy sięgający do podbicia, łączony jest z tzw. kołnierzem
Powrót na klej, do tej przyszwy przyklejane są skrzydełka
Trzeci ścieg – element ozdoby
Wykon – czyli, doszycie języka do całości
Kontrola
Na początku ciężko mi szło, bo skóra to nie materiał, który można sobie jakoś pomocniczo napiąć, czy podciągnąć. Od początku trzeba dokładnie przykładać od „nacinka” do „nacinka” i szyć po wyznaczonych „znaczkach”. Przez pierwsze dwa tygodnie miałam skurcze dłoni tak mocni trzymałam materiał, by się nie przesuwał podczas przeszywania. Na skórze zostają ślady więc trzeba unikać tzw. prucia, bo kiepsko to wygląda. Do tego to wszystko się szyje na takim słupku, wysokość ok. 10 cm, co też na początku sprawiało mi trudności.
W życiu bym nie pomyślała, że tyle „zachodu” jest z uszyciem roboczego buta – którego ceny nawet nie znam. To co uszyte u nas, jedzie do innego zakładu karnego, by zostało uzupełnione o podeszwę i gotowe.
Pracujemy 7 godzin, dwie przerwy na posiłek, w tym przywożą z kuchni obiad. Jest stołówka, szatnia, warunki spoko. Czas leci i niedługo będę mogła zrobić zakupy za swoje. Po odtrąceniu – coś każdemu skapuje.
Pełnoletnia
P.S. Pozdrowienia dla mistrzyni odcinka P. Eli i mechanika P. Janusza.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
(po wprowadzeniu programu reform
„Nowoczesne więziennictwo”)
Szanowny Panie Prezydencie!
Zwracam się do Pana z bardzo wrażliwym
tematem.
Utrzymanie więzi rodzinnych jest najważniejszą rzeczą, która trzyma mnie przy życiu w Zakładzie Karnym.
Brak przepływu informacji – co się dzieje po drugiej stronie, u mojej córki, rodziców – jest najczulszym punktem, w który można uderzyć.
Co ma to na celu?
Jestem skazana, odizolowana, odsiaduję karę za popełnione czyny… Zatem czemu odbieracie mi ostatni powód, który trzyma mnie przy życiu? Czemu mają cierpieć nasze rodziny, które są niczemu winne?
Tym bezdusznym ruchem odbieracie matkę mojemu dziecku, odbieracie szansę na rozmowę, na którą każda z nas czeka z niecierpliwością każdego dnia…
Czy nie macie serca?
Pragnę również wspomnieć o braku rejonizacji, bowiem nie każdego stać na podróż przez całą Polskę – szczególnie w okresie podwyższonej inflacji.
Apeluję więc do Waszych serc i moralności – nie odbierajcie nam ostatniej nadziei, godności i naszych rodzin.
Bądźcie ludźmi!
Okażcie nam – skazanym – zrozumienie i
empatię.
My – skazani – też tęsknimy i
potrafimy kochać.
Z poważaniem,
Sara M.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Już kilka miesięcy uczęszczam na te nasze zajęcia grupowe. Każde kolejne są dla mnie miłym zaskoczeniem. Odwiedzają nas bardzo ciekawi ludzie, których w moim normalnym życiu nie miałabym okazji spotkać i poznać. Oczywiście to zasługa pań, które prowadzą te nasze spotkania, walczą o nas, żeby poszerzyć nasze horyzonty i czegoś zarówno interesującego i nowego nauczyć. Pozwolę zauważyć, że w życiu są pasje i zainteresowania, umiejętności, których odkrycie pozwala na lepsze poznanie samego siebie. Każda z nas, która jest ambitna, stawia na rozwój, dlatego ja je bardzo doceniam i trud włożony w ich przygotowanie.
Za każdym razem, kiedy widzę uśmiechnięte twarze ludzi, którzy nas odwiedzają, widzę że wkładają serce w to, co z nami robią, a spędzanie z nami czasu, to dla nich przyjemność. Spodobała mi się lekcja kaligrafii – pisanie piórem jest piękne i chciałabym się tego nauczyć. Teraz wiem, że lubię pisać wiersze i tak wyrażać swoje uczucia, dzielić się nimi z innymi, jest tego zresztą sporo.
A
każde nowe zajęcia to kolejne spotkanie z wnętrzem samej siebie.
Dziękuję.
Pozdrawia,
Burza
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Od dziecka bardzo lubiłam zieleń, ale przez to że urodziłam się w dużym mieście i mieszkałam w bloku, nie miałam tego szczęścia, żeby mieć ogródek przy domu. Ale za to, jakieś 10 minut od domu były działki, taki mały „raj działkowiczów”. Tam prawie codziennie mama zabierała mnie i brata na spacery. Były lata osiemdziesiąte, więc nie było tyle atrakcji dla dzieci co teraz. Rodzice co tydzień zabierali nas gdzieś za miasto, żebyśmy tylko nie siedzieli w tych blokowiskach. Jeździliśmy do lasów, nie były to ogrody, ale uwielbiałam tam jeździć. Pamiętam, że jak już się wybiegaliśmy z bratem, a energii mieliśmy bardzo dużo, to kładliśmy się na polanie i obserwowaliśmy chmury – oczywiście to też był powód do tego, abyśmy się sprzeczali. Patrzyliśmy na te obłoki i mówiliśmy, w jaki kształt się układają, on widział swoje obraz a ja swoje. Z mamą zawsze plotłam wianki, a z tatą zbierałam grzyby – tata uczył mnie, jakie grzyby się zbiera, a jakich nie można. Niestety do dnia dzisiejszego nie potrafię ich rozróżnić. I wolę je kupić niż zbierać, bo wtedy na pewno połowa by była trująca.
Zawsze lubiłam chodzić na spacery i ogólnie wszystkie parki w Warszawie mi się podobają, ale park w Powsinie jest po prostu cudowny. Ostatnio byłam tam z przyjaciółki dziećmi i… jak tam tylko weszłam to poczułam się jak bym była w zupełnie innym świecie. Jest tak pięknie, jak w bajce. Wchodząc tam, odpoczęłam tak, jak bym wyjechała gdzieś bardzo daleko. Można tam pochodzić po lesie, zbudować z dziećmi szałas, jak również poleżeć na leżakach i zapomnieć w jak zepsutym świecie musimy żyć.
Polecam
odwiedzenie tego Parku bo naprawdę watro.
Pozdrawiam,
Majki
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Ja zawsze marzyłam, żeby mieszkać w
domku i mieć swój ogródek … niestety mieszkam w bloku, ale to mi
nie przeszkodziło mieć prawie 80 kwiatów w mieszkaniu ?
Mam „fazę” na kwiaty i wiosną nawet na balkonie sadzę ?
Do jesieni mam piękny widok nawet na balkonie ?
Kiedy ktoś pierwszy raz przychodzi w gości, to jest zachwycony tą
pięknością ?
Niestety, teraz tego już nie mam i to nie tylko z tego powodu, że
jestem tutaj… Kiedy trafiłam do ZK, to kwiaty doglądała moja
mamula, wtedy i tak dużo kwiatów „zginęło”, ale powoli
„odżywało”. Jednak 24.02.2022r moja rodzina była zmuszona
wyjechać z Ukrainy przez wojnę i teraz po 200 dniach moja mamula
wróciła się do domku… Po tylu dniach, miesiącach mam „nową
pustynię” zamiast oazy ☹
Teraz powoli mamula doprowadzi nie tylko mieszkanie do porządku (na
razie mamy mieszkanie, bomby nie trafiły) a i chce „pustynię”
zamienić w oazę ?
Wiem, że to nie będzie łatwe, bo kwiaty potrzebują i uwagi, i
czasu i nawet rozmowy ?
Może to dziwnie brzmi, ale to prawda.
Ja na tą sytuacje patrzę jeszcze ciut
inaczej… Może tak powoli zacznie odbudowywać się i Ukraina? Z
pustyni i min powstanie jeszcze lepsza, piękniejsza, pełna koloru,
pejzażów oaza? Oby jak najszybciej ?
Pozdrawiam,
Ziuzia
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Jestem tu dwa lata, a to dopiero początek mojej „odsiadki”. Kiedy budzę się rano wiem, że to wymuszona pora wstawania, kiedy rozdają posiłki nie jest to to, na co mam ochotę, na czas rozmowy z bliskimi nie mam żadnego wpływu, a otocznie wybiera mi przełożony. Wymaganej jest tu posłuszeństwo przy wykonywaniu poleceń, zawsze się muszę kogoś słuchać, najgorsze jest to, kiedy muszę się rozebrać do kontroli osobistej, chociaż bardzo się wstydzę. Okropne uczucia tu to codzienność, często muszę przemilczeć – chociaż ktoś nie ma racji. Za drobne kradzieże mam bardzo duży wyrok, znów coś jest niesprawiedliwe, naprawdę nieadekwatny. Kiedy usłyszałam pytanie „Czy można się do więzienia przyzwyczaić”, wprost odpowiadam, że nie, przecież tu nie ma zwyczajności, dla mnie jest nią wolność.
Jestem tu i nauczyłam się tutaj sobie radzić, ale nie przyzwyczaję się nigdy do braku wolności.
Pozdrawiam,
Burza
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Witam. Mam na imię Kunegunda jest to moje trzecie imię przyjęte podczas bierzmowania między innymi w ZK. Pozwolę sobie opowiedzieć o tym, jak moja psychika przystosowała się do życia w więzieniu. Tak więc w wieku 21 lat trafiłam do ZK po raz pierwszy. Miało być tylko 8 miesięcy, nie spodziewałam się jednak trzech lat na pierwszy rzut. Początki zawsze są trudne, gdzie byśmy nie byli i czego byśmy nie robili, czy to nowa praca, urlop w hotelu innym niż obiecany, czy też nowe jeszcze nie wyremontowane mieszkanie… Tak samo jest tutaj. Zauważmy, jak nasza psychika uczy się każdego dnia nowych rozwiązań, że już po tygodniu jest to dla nas normalnym, że np. śpimy na materacu na podłodze, a nie w królewskim łóżku… Tutaj musi mi wystarczyć pojedyncze łóżko z trzema małymi rozsuwającymi się materacami, które musimy ułożyć tak, by było nam wygodnie, a prześcieradło trzymało je w kupie. Niby taki prosty przykład, ale tak jest ze wszystkim, do czego musimy się po prostu przyzwyczaić, czy to niedobre jedzeni, apele, liczenie, czy cokolwiek innego, jak kraty w oknach. Jestem teraz w ZK po raz drugi i kolejne 3 lata. Nie da się opisać, jak moje myślenie uległo zmianie od pierwszego razu. Teraz wieziona przez samochód policyjny nie myślałam o płaczu czy o tym, co zostawiam, ale tak jak bym nacisnęła drugi guziczek – „przetrwanie”: myślałam o tym, kto znajomy gdzie, kto na magazynie, z kim w celi, że jutro piątek, więc post: na obiad ryba. Dla zwykłego człowieka to coś niemożliwego, ale dla kogoś, kto przeżył już raz więzienie, nie jest trudnością przeżyć i drugi. Czy to nowa praca, czy nowy dom itd. tak samo i tutaj, tylko twarze się zmieniają, ale rytuał ten sam. A tęsknota? Zapewniam, że ją również można schować w sercu…
Pozdrawiam,
Kunegunda
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Kiedyś bez zastanowienia powiedziałabym, że najważniejsza w moim życiu jest rodzina, teraz mam poważne wątpliwości. Na pierwszy plan wybija się bowiem komfort mojego zdrowia psychicznego. Kiedy niespodziewanie pojawiło się coś, co zamknęło mi oczy, wszystkie inne rzeczy zeszły na drugi plan. Wszechobecny smutek spowodował dysfunkcję na wielu płaszczyznach mojego życia, powodował prawdziwy ból, zamykał mnie w sobie. Wtedy nikt i nic się nie liczyło. Moje priorytety się zdewaluowały, świat stał się szary a depresji zaczął towarzyszyć lęk i skłonności do irytacji. Mówi się, że smutek i mądrość pozostają w bliskim związku. Mam wrażenie, że jest to powtarzane do znudzenia zdanie. Teza, że ludzie smutni są mądrzejsi, jest blefem. Myślę, że to mądrzy są smutniejsi. Być może to cena jaką płaci się za mądrość, albo cena dzięki której dochodzi się do mądrości. Przynajmniej chciałabym w to wierzyć… . Nie chcę, aby smutek obezwładnił mnie i czynił niezdolną do życia.
Filarem mojego codziennego życia jest rodzina. Dbam o to, żeby jej nie stracić w pędzie życia. Robię wszystko, aby pamiętać, że małżeństwo to ogród – wymagający planowania, uprawy i pielęgnacji. Poważnym sprawdzianem dla rodziny jest mój pobyt w Zakładzie Karnym. Jednak pomimo tak trudnej sytuacji, mąż i siostra stali się moimi najlepszymi przyjaciółmi. Robimy wszystko, aby być wobec siebie szczerzy i otwarcie mówić o swoich przeżyciach i uczuciach. Dążymy do tego, żeby ten czas rozłąki był dla nas jak najmniej bolesny. Niestety czasami jest to niemożliwe, kiedy prym nad zdrowym rozsądkiem zdobywa ból i tęsknota. Na szczęście i z tym dajemy sobie radę.
Zawsze byli i są dla mnie ważni moi przyjaciele. Relacje i bliskość z nimi tworzyłam latami. Wspólnie sprawdziliśmy się w wielu sytuacjach, tych dobrych, ale przede wszystkim tych trudnych. Daliśmy radę pomimo różniących nas cech osobowości, zachowań i poglądów. Kiedyś przeczytałam cytat „przyjaciele są jak ciche anioły, które unoszą nas kiedy nasze skrzydła zapomniały latać”. Teraz utożsamiam się z tymi słowami. Teraz, kiedy mój świat się zawalił, a życie stało się pobojowiskiem.
Myśląc nad tym co jest jeszcze dla mnie ważne, dochodzę do wniosku, że jest tym mój rozwój osobisty. Zawsze dbałam o swoje wykształcenie i rozwój kariery zawodowej. Byłam dumna, kiedy osiągnęłam wysokie stanowisko, czułam się dowartościowana. Chciałabym, aby mój pobyt w więzieniu nie odebrał mi pewności siebie. Nie chciałabym zatracić tego wszystkiego, co budowałam latami. Marzę o tym, żeby móc się dalej realizować i dążyć do wytyczonego celu. Ponadto wszystko, ważne są moje pasje m.in. prowadzenie terapii zajęciowej. Kiedy czas mija mi niepostrzeżenie i staję się bardzo aktywna, mam poczucie wszechmocy, a mój mózg „kapie” dopaminą.
To wszystko co jest dla mnie ważne w życiu stało się przede wszystkim celem mojego działania. Stawiając sobie te cele jednocześnie wyznaczam sobie jakiś szczyt do zdobycia. Po tych wszystkich przeżyciach i doświadczeniach, mając nadzieję, że stojąc u stóp tej góry, będę wyposażona w wiedzę, mapę, górskie sprzęty, prowiant, wsparcie, a do tego jeszcze będę mogła liczyć na piękną pogodę.
Marzena
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Skromny apel Wiele lat temu Fundacja Dom Kultury wyciągnęła osadzone z cel… właściwie po to, by podać im rękę. Rękę, która wskazała lepszy kierunek i dodała otuchy na ramieniu, które uściskiem okazała równość. Angażowała ludzi z zewnątrz, by wnosili świat od którego osadzone były odcięte. Rozdawali ramię w ramię – kulturę, wiedzę, zainteresowania. Nie oczekując nic w zamian, zmieniali okratowane życie. To Fundacja Dom Kultury zaszczepiła w wielu osadzonych wiarę w siebie i mobilizowała do wyrażania siebie poprzez pisanie na bloga eWKratkę. Otworzyła nieśmiałych, stłumiła agresywnych, podbudowała przegranych. Weszła do więzienia po to, by uwolnić. Zmienić. Zaangażować. Nie potrzebowała na to dekad, tylko otwartych serc no i każdej, nawet tej drobnej kwoty, od Was. Wierzcie mi: WARTO. Dzięki.
Pełnoletnia
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.