Jestem w tunelu czasowym. W takiej czasoprzestrzeni, gdzie czas rządzi
się swoimi prawami. Mam budzik (legalnie, na talon), więc wiem, o czym mówię.
Czasami godzina, to mozolnie wleczone się czas. Czasami wstaję i już idę spać.
Najrzadziej biegnie normalnie… To samo dotyczy afer, aferek, plotek i
ploteczek. Mamy tu ponad 100 kobiet. Rzeczą niebywałą byłoby, gdyby afer nie
było. Jest ich tak wiele, no całe masy, że jedne idą w niepamięć po chwili, a o innych opowiada
się latami. Są też takie, które funkcjonują w sposób ciągły, tylko dotyczą co
chwilę innych osób.
Te krótkoterminowe, to plotka typu:
– Wiesz, że Ala
była u wychowawcy, później był u nas kipisz. Na pewno doniosła na nas i stąd to
przeszukanie.
Nieważne, że przeszukanie może
być w każdej celi i każdego dnia. Temat też dotyczy tzw. Przerzutek, czyli
przeniesienia z celi do celi lub testów na obecność narkotyków.
Drugi rodzaj, to już afery. Grubszy kaliber plotki. To musi być już
coś, a nie takie byle co:
– Wiesz, że Alina pobiła tę Józię po apelu? Podbiła jej oko i wybiła
sobie palec. Musieli ściągnąć dowódcę zmiany i otwierać klapę.
Poniekąd jest to zazwyczaj prawda, aczkolwiek ludziom odbija tu
czasami i krzyczą sobie tylko.
Ostatni gatunek, to:
– Wiesz, że Alinę mąż zostawił?
– Bożenka jest winna Wioli 6 tytoni?
– Pelaśka
jest teraz z Pauliną?
Są tematy, które omawiane są codziennie, i to są ploteczki. Zmienia
się tylko obsada. Ja również usłyszałam takie stwierdzenia na swój temat.
Mąż mnie zostawił już czerokrotnie… – hmm, tylko ja męża nie mam.
Winna byłam różne dobra współosadzonym. Dotyka mnie to, ale co mam zrobić… W
zakładzie karnym typu zamkniętego nie masz możliwości konfrontacji. Kto
powiedział komu i co – to sprawy nieodgadnione i owiane tajemnicą. Pociecha
jest taka, że większość afer i plotek funkcjonują chwilę i przelatują jak
motyle.
Florynka
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Koniec Mszy Św., wchodzi do kaplicy oddziałowa i mówi, że chce zabrać
mnie ,,w transport’’.
Ale gdzie, pani oddziałowa?
W odpowiedzi słyszę: ,,Nie wiem, chyba
badanie rtg’’. Ok, zbieram się szybciutko. Zaglądam jeszcze na chwilę do
zakrystii, aby wziąć karty świąteczne i różaniec – upatrzony przeze mnie
tydzień temu. Idę szybko w asyście SW na oddział, do celi, aby zaliczyć toaletę
i wziąć coś słodkiego na wszelki wypadek. Wodę (małą butelkę) niegazowaną
zazwyczaj mam przy sobie, bez względu na to czy idę na spacer, do kaplicy, czy
w inne miejsce, np. magazyn. Dostaję na
to dwie minuty od oddziałowej. Odpowiadam, że półtorej minuty za dużo ☺ Ale ona
rozumie to odwrotnie, odpowiada – ,,dobrze, ma pani półtorej minuty’’ ☺ Po
chwili prowadzi mnie do ,,sieczkarnika’’ przy magazynie, a tam jest już sześć
pań oczekujących na transport. Za kilkanaście minut zostaje doprowadzonych kolejnych
sześć osób. Czekamy na więziennego busa. Rozglądam się po osobach siedzących. I
co widzę? Wygląd tych pań nie zachęca mnie do podjęcia jakiejkolwiek rozmowy.
Mam wrażenie, że trafiły tu prosto z pustostanów lub z recydywy.
Zadaję sobie pytanie: gdzie ja jestem i co ja tu robię? Modlę się,
Boże, daj mi siły. I w tym momencie przychodzi mi myśl ,,nie wybrzydzaj i nie
podskakuj, Bóg je kocha takimi, jakie są’’. Uspokajam się.
Wsiadamy do busa. Ja wchodzę ostatnia. Wszystkie miejsca zajęte. W
ostatnim rzędzie, po prawej stronie jest jedno wolne. Mam wybór, mogę usiąść
obok pani, która wygląda, że jest w trakcie ciężkiej choroby lub dopiero co
wyszła z ,,pustostanu’’, lub usiąść sama na ostatniej tylnej pięcioosobowej
kanapie.
Wybieram miejsce koło ,,bezdomnej’’.
Po dłuższej chwili próbuję coś zagadnąć i jakoś nawiązać rozmowę. Nie
jest skora do rozmowy. Jadę w milczeniu i nagle doznaję olśnienia. Przecież ja
pasuję do nich wszystkich ,,jak ulał’’. One patrząc na mnie też mogą czuć się
nieswojo.
Wyglądam jak ,,bandytka’’.
Mam duże ciemne sińce wokół prawego oka, szwy (sześć) nad prawym
łukiem brwiowym po zabiegu i podniesioną prawą brew wyżej niż lewą, co jest
bardzo widoczne.
Zupełnie zapomniałam o swoim wyglądzie. I teraz dopiero zrozumiałam
rezerwę z jaką one mnie traktowały i podejrzliwie na mnie patrzyły ☺.
Żadna nie odezwała się do mnie nawet jednym słowem ☺.
Uspokoiłam się, byłam wśród swoich ☺.
Rozśmieszyły mnie nalepki w busie. Jedna z nich dotyczyła zakazu
palenia papierosów, a druga mówiła o obowiązku zapięcia pasów, tyle tylko, że
nie było pasów ☺.
Piratka
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Nie musimy robić nic szczególnego. Jeśli miłość jest szczera
i prawdziwa, przetrwa wszystko, nawet najgorsze sztormy.
♥♥♥
Małgosia:
Bez serduszek, kwiatuszków, pudrowego różu, serc krwistej
czerwieni i całego lukru, który zalewa mnie z zewsząd aż do zwymiotowania.
Wystarczy Ktoś, kto jest miły w dotyku, kto rozbawia się ze mną po seksie bez
skrępowania i z kim chcę rozmawiać lub nie do późna w nocy.
♥♥♥
Ona:
Nie wiem. Miłość to drogocenny dar, ale nieliczni mają
szczęście jej doświadczyć.
Miłość
Taka ja:
Szczere, piękne, niezbędne uczucie. Do życia, do istnienia,
do bycia… Często kłamstwo, obłuda i zdrada. Rozczarowanie. Był bliski myślami na zawsze i kiedyś. Teraz
jest już na nigdy. Teraz jest coś nowego. Postać, ktoś, uczucie: zauroczenie,
zaufanie, którego było brak wcześniej. Zaczyna się tęsknota (pozytywna),
początki szczerej i prawdziwej… Nowy początek szczęścia w nieszczęściu. Tylko
jedno słowo: kocham.
♥♥♥
Mała:
To uczucie we mnie płonie i przenigdy nie przestanie, na
zawsze w moim sercu jesteś i będziesz, tylko ty kochanie.
♥♥♥
Sabina:
Miłość bywa trudna i trudniejsza.
Dni, kiedy budzisz się otoczona miłością i tak jej nie
czujesz.
Dni, kiedy budzisz się bez miłości i też jej nie czujesz.
Samotność trudna i trudniejsza.
♥♥♥
O miłości
Spotykasz pewnego dnia kogoś, kto całkiem odmieni Twoje życie.
Odnowi Twoją wiarę w ludzi, we własne siły, poczucie wewnętrznej siły.
Wyciągnie Cię z tego bagna, w którym zatapiałaś się od dłuższego już
czasu.
I poprowadzi nową drogą.
Co ważniejsze – będzie szedł zaraz obok Ciebie.
Bo każde serce dla kogoś bije,
Bo każda łza przez kogoś płynie.
Życie nauczyło mnie jednego,
Zawsze trzeba szukać
Pozytywnych stron tego, co nas spotyka,
Pamiętając przy tym,
Że nic nie dzieje się bez przyczyny…
Chcę czuć, że jestem dla Ciebie
Najważniejsza, najpiękniejsza, najlepsza.
Że mnie kochasz jak nikogo innego.
Że jak trzeba, to pójdziesz dla mnie na wojnę.
Że mnie doceniasz, że jestem tą jedyną,
Dla której zrobiłbyś wszystko ♥
Mała
♥♥♥
O miłości
Miłość:
Jest jak
róża,
Czyli
piękna.
Lecz czasem
nie przetrwa, usycha i umiera.
♥♥♥
Co to znaczy Miłość:
To uczucie,
które bardzo dużo przetrwa,
lecz czasami szybko odchodzi i przemija.
BOŻENKA
♥♥♥
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Zapewne
każdy z Was miewał w życiu zakwasy? I to nie jeden raz – prawda?
Dla
jednego wystarczy dzień niećwiczenia, by bezruch na dłużej zawitał, a u kogoś
innego dopiero jakiś życiowy „dół” odbiera chęć do tego, co powodowało, że nie
łapało się zadyszki po lekkim truchcie.
Ja
swoje regularne ćwiczenia jakoś zawiesiłam z przejściem na „półotworek”. Na
początku bardziej wkręciła mnie ta możliwość przemieszczania się po celach (to
też ruch 😊),
swobodny dostęp do sprzętu na świetlicy, ale i tak nie było to codziennie. W
ciągu dnia do celi ktoś zawsze przychodzi, ktoś woła i nie ma jak się rozłożyć
z tą karimatą…a może ja po prostu chciałam wziąć „urlop od ćwiczeń”? Ale to
jakoś głupio brzmi…. Tak.
Przyszło
mi po tylu latach zmienić jednostkę i z tego miejsca chciałabym podkreślić, że
już kochani nie będę z Wami tak na bieżąco w komentarzach, ale postaram się
pozostać na łączach.
Podróż
wielogodzinna na twardym plastikowym siedzonku, przede wszystkim, zajęła się
moimi plecami, no i pośladkami. Legalnie miałam wrażenie, że co jakiś czas,
krzesełko prądem wali, takie uczucie mnie „pieściło”.
Cały
dobytek musiałam zmieścić w sentymentalnej, ruskiej torbie w kratę (od razu się
wraca myślami na stadion XX -lecia (wtedy zlikwidowali koronę tę i może
niedługo obecnie panującą), ale o wiele gorzej po takiej podróży te trzydzieści
kilo znieść po schodkach z łuku bagażowego. No, mi musieli pomagać! Gwieździste
niebo powodowało, że chciało się jak najszybciej zakończyć ten wieczór
legnięciem na łóżko, ale wiedziałam, chcieć a móc, to odległe bieguny.
Ramiona
sztywne, tyłek obity, włos zwichrzony, ale do przodu, a tu – schody! Jezu!
Czemu ja nie mam 5 lat, nie jest to Smyk, a schody cieszą? Chryste! Za co?
W
myślach karciłam się: „i bardzo Ci tak dobrze! Zaprzestałaś ćwiczeń, to teraz
sap!”
Jeśli
nie przechodzi się przez magazyn depozytowy, w którym trzeba wszystkie rzeczy
wpisać, to po takim przyjeździe na celę bierzesz tylko, co potrzebne np. do
wieczornej toalety. Łapałyśmy piżamy, klapki, jakąś herbatę, coś do zjedzenia.
Po kontroli poszłyśmy po mandżurek i – uwaga! Suprise! –MATERACE!!! Normalnie jak
zielone żołnierzyki stały w pionie, każda musiała wziąć dla siebie, z braku już
sił bardziej się nimi ciągnęło po tej podłodze jak Krzyś Kubusia Puchatka, ale
stało się.
Wydawałoby
się, że ten ostatni etap jakoś uspokoił wszystkie. Lekkie rozmowy się zaczęły,
pytania o podróż, z jakiej karty można dzwonić itp. Ciszę na zakładzie
najbardziej zagłuszyły te nasze szurające materace.
Po
minięciu kilku krat, skrętach w prawo bądź w lewo, ruszaniu przed siebie, pada
hasło:
– „ A
teraz schodami do góry!”
Serio?
Znowu? Do którego miejsca?
– „ Na
sama górę” – pada tekst, jakby odpowiadali na moją myśl.
I znowu
się karcę za te słabe ręce, podsapywanie, trzęsące nogi jak po… (😊 to już prywatne wspomnienia! 😊)
III piętro!!! Matko Boska!!!
Na III
piętrze mieszkał kiedyś Daniel. Fajny chłopak, ale do niego, to raczej
schodziłam, bo ja byłam z V-tego. Pamiętam, że gadałam z nim z łazienki, on w
swojej, ja w swojej, tak dobrze po pionie szło 😊. Poza tym w bloku mieliśmy windę,
a tu…
No cóż,
prawie wbiłam paznokcie w ten materac i szłam… a raczej wchodziłam. Zdobywałam
swoje K2 do snu.
Obudziłam
się sporo przed porannym apelem, a raczej obudził mnie ból ud – „Oho! Zakwasy!”
– pomyślałam. Później odezwały się z okolicy, gdzie zwykle ludzie biceps mają,
dołączył lekki ból krzyża i myśl „ musisz to wszystko z całą sobą zrzucić z
górnego łóżka”. Jak wyzwanie to wyzwanie!
Cały
dzień (czyli już kolejny) zaliczałam schody parę razy:
– do
magazynu po rzeczy, z magazynu z rzeczami
– do
wychowawcy, od wychowawcy
– na
łaźnię (która jest w piwnicy), z łaźni
Łydki
będę miała jak wróbel… – Agata Wróbel!
Następny
dzień – spacer i wypiska, na którą chodzi się do kantyny (no, bieganie oczami
po półkach wyrzuciło z mózgu ból… do czasu, kiedy dostrzegłam naproxen żel, no
kupiłam, jakby inaczej…)
Tutaj
schody prowadzą wszędzie.
Nogi
ćwiczysz – chcąc nie chcąc.
Ale
najlepsze zakwasy dopiero przede mną.
Żeby
tak tyci zobrazować to, co chcę opisać, pozwolę sobie zapytać Was – czy
pamiętacie skecz o Tofiku kabaretu „Ani Mru Mru”? Jak skakał – chyba z radości,
pod piłeczką ping-pongową?
To ja
byłam inna wersją tego Tofika, otóż dopadłam piłkę do kosza i mogłam sobie
porzucać. PO TYLU LATACH BYŁAM NA SALI GIMNASTYCZNEJ!!! Normalnej Sali! WOW!!
Nie
chcę nawet wiedzieć jak wyglądałam, nie interesuje mnie ewentualna chęć
zgłoszenia mnie do egzorcyzmów, ważne – że dorzuciłam „za trzy”, i za drugim
razem trafiłam! Że zapomniałam o schodach, o bólu, o tym miejscu, o wyroku, o
latach na karku. W godzinę byłam w tylu miejscach, co kiedyś z drużyną po
Polsce.
Próbowałam
tego wszystkiego, co mnie kiedyś nauczono, no nie wychodziło już tak jak
kiedyś, ale nie to się liczyło.
Ważna była ta chwila, ta godzina, ta piłka, ta
radość. Obudziłam się obolała, jak po jakiejś ustawce – i to przegranej, ale za
to jak spałam!!! Jak dziecko!!!
Dalej
odczuwam zakwasy, ale jutro zejdę na świetlicę i chociaż pojeżdżę na rowerku 😊 … na pewno zacznę znowu ćwiczyć.
Pozdrawiam
Wszystkich z Fundacji Dom Kultury, wolontariuszy, blogerki, Panią Ewę, Czytelników
i moich znajomych.
PEŁNOLETNIA
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Piszę do Ciebie tych parę linijek, żebyś wiedział, że do Ciebie piszę.
Jak ten list dostaniesz, to znaczy, że do Ciebie doszedł. Jak go nie
dostaniesz, to daj mi znać, wyślę jeszcze raz. Piszę do Ciebie wolno, bo wiem,
że nie umiesz szybko czytać. Niedawno tata przeczytał w jakiejś gazecie, że
najwięcej wypadków zdarza się kilometr od domu, więc przeprowadziliśmy się
kawałek dalej. Jest tu pralka, choć nie jestem pewna, czy się nie zepsuła.
Wczoraj wrzuciłam do niej pranie, nacisnęłam guzik i pranie zniknęło. Ale
przecież z tego powodu się nie powieszę. Pogoda nie jest najgorsza. W zeszłym
tygodniu padało tylko dwa razy. Za pierwszym razem padało trzy dni, a za drugim
cztery.
Co do tej kurtki, którą chciałeś, to wujek Piotr powiedział, że jak Ci
wyślę z guzikami, to będzie dużo kosztować, bo guziki są ciężkie. Dlatego
oberwałam guziki i włożyłam do kieszeni.
Tata dostał nową pracę, chodzi dumny jak paw, bo ma pod sobą jakieś
500 osób – wysiewa trawę na cmentarzu.
Twoja siostra, Julka, która wyszła wtedy za mąż, jest w ciąży. Nie
znamy jeszcze płci dziecka, więc nie powiem Ci czy jesteś wujkiem czy ciocią.
Jak to będzie dziewczynka, to Twoja siostra chce jej dać na imię po mnie, ale
to będzie dziwne mówić na swoją córkę ,,mama’’.
Gorzej jest z Twoim bratem, Jankiem. Zamknął samochód i zostawił
kluczyki w środku. Musiał iść do domu po drugi komplet, żeby nas wyciągnąć ze
środka.
Chciałabym Ci włożyć parę złotych, ale już zakleiłam kopertę.
Mała
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Kiedy miałam 15 lat, odwróciłam się od Boga, ponieważ długo patrzyłam, jak mój ukochany dziadziuś, osoba bardzo wierząca, umiera. Wtedy powiedziałam sobie, że Bóg nie może istnieć, skoro pozwala na to, aby osoba, która tak bardzo go kocha, umierała w takich męczarniach.
Przez długie lata żyłam w przekonaniu, że Bóg nie istnieje, nawet śmiałam się, że jestem głęboko niewierząca. Wiele lat później narozrabiałam, szukałam sensu i powodu tego wszystkiego. Zaczęłam medytować, zaglądać w głąb siebie. Kończyłam różnego rodzaju kursy rozwoju osobistego, głębsze techniki medytacji, i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to wszystko i tak prowadzi do jednego Boga.
Miałam koleżankę, która była bardzo wierząca i zaproponowała mi spowiedź życia. Byłam przerażona, a moje przerażenie sięgnęło zenitu, kiedy zobaczyłam rachunek sumienia, według którego należy się wyspowiadać. Pamiętam jak dzisiaj, kiedy do niej zadzwoniłam płacząc, że mam 80% grzechów z tej listy. Zaczęła mnie uspokajać, mówiąc, że wszyscy tak mają po tak długiej przerwie. Siadłam z rachunkiem sumienia w ręku i z pełną szczerością wypisałam wszystko punk po punkcie. Od najdrobniejszych rzeczy, przekroczenia prędkości, po najcięższe, powód skazania przez sąd.
Poszłam na spotkanie, nieprzypadkowe. Ksiądz został dla mnie wybrany i czekał na mnie. Siedliśmy w małej kapliczce, zaczęłam opowiadać, byłam bardzo zdenerwowana, ręce mi się trzęsły, a łzy same zaczęły płynąć. To było wspaniałe przeżycie. To nie była tylko spowiedź, to było spotkanie z przyjacielem, który słuchał, rozmawiał, pomagał i nie osądzał. Pamiętam, że na samym końcu uklękłam przed ołtarzem, a ksiądz położył rękę na mojej głowie i oddał mnie Bogu. Wstałam i poczułam jakby ktoś ściągnął ze mnie ogromny ciężar, poczułam się taka lekka, świat wyglądał na jaśniejszy. Dostałam oczywiście pokutę, która nie była zwykłą pokutą.
Miałam obejrzeć film o Jezusie, przeczytać książkę (wskazaną przez księdza), iść na mszą i przyjąć komunię świętą. Wszystko wypełniłam z ogromną satysfakcją i poczułam szczęście. Pamiętam tę pierwszą mszę z przyjęciem komunii. Po prostu byłam uczestnikiem, słuchałam każdego wypowiadanego słowa, każdego dźwięku organów. Potem przyjęłam komunię świętą. Długo klęczałam modląc się i dziękując za to, co się dokonało.
Dziewczyny, nie wiem czy jesteście wierzące czy nie, ale
może warto zrobić sobie prawdziwy rachunek sumienia. Ja polecam, bardzo dużo to
daje. Przede wszystkim spokój, zrozumienie i poczucie obecności kogoś, komu
bardzo zależy na Tobie.
Sabina
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Na łóżku siedzi po turecku drobna blondynka. Głowę ma pochyloną nad
książką. Koło niej piętrzy się pokaźny stosik różnorakich pozycji z naszej
biblioteki. Kalina jest namiętną czytelniczką, chociaż nie każda książka ją
wciąga. Dlatego zawsze musi mieć ich większą ilość, żeby wybrać te, które ją
zainteresują. Kiedy Kalina nie ma co czytać, jest prawdziwie niepocieszona, a
kiedy już trafi na szczególnie ciekawą dla niej lekturę, wpada w czytelniczy
trans. Wtedy jest obecna w celi wyłącznie ciałem i żeby się z nią skontaktować,
trzeba się trochę natrudzić (np. zawołać ją podniesionym głosem albo lekko
szturchnąć, bo inaczej nasze słowa do niej nie docierają).
Czytanie to sposób Kaliny na więzienne odosobnienie, ponieważ jest
osobą niezwykle energiczną. Gdy się za coś bierze, to robota pali jej się w
rękach, aż iskry lecą. Wcale nie przesadzam! Jej energia dosłownie rozsadza
ograniczoną celową przestrzeń, toteż podróże Kaliny do pozbawionego ograniczeń
świata literackiej wyobraźni stanowią swego rodzaju zawór bezpieczeństwa,
którym uchodzi nadmiar tej energii, nie mieszczący się w ciasnym światku
celi.
Kalina często się uśmiecha. Jej uśmiech zawsze sięga oczu i jest
zaraźliwy – nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy go zobaczysz. Czasem jednak
uśmiech Kaliny znika, a oczy smutnieją, z błękitnych robiąc się szare. Dzieje
się tak po szczególnie wzruszających rozmowach z rodziną, zwłaszcza z mamą.
Kalina pochodzi z dużej z i zżytej rodziny; na wolności czekają na nią, oprócz
mamy, synek, bracia, siostry, ciocie i wujkowie, a także mali siostrzeńcy.
Czeka też narzeczony. Kalina jest kochana przez bliskich i dlatego jej pobyt za
kratami stanowi dla nich bardzo traumatyczne doświadczenie, ale wierzą w nią i
w nowy początek – już razem.
Kalina nie należy do osób złych. Znalazła się w tym miejscu nie na
długo, bo na niecałe dwa lata, ale w jej przypadku to i tak za długo. Ot,
młodzieńcza naiwność, zauroczenie niewłaściwym chłopakiem i kłopoty z prawem
gotowe. Na szczęście te kłopoty to jedynie lekkomyślnie zaciągnięty kredyt.
Pomimo negatywnej strony wyroku Kaliny, mądrze wykorzystała ona ten
czas odosobnienia, przemyślała wiele spraw i doszła do wniosków, które w
przyszłości pomogą jej żyć rozsądniej. Pozbyła się też ciągot do szaleństw,
mogących zrujnować najlepszą egzystencję. Zrozumiała, że często to, co wydaje
się nam „fajne”, jest takie tylko na krótką metę, więc nie warto się łakomić.
Co jeszcze mogę powiedzieć o Kalinie? W celi jest dobrą towarzyszką,
można na nią liczyć w potrzebie, porozmawiać, pośmiać się. Zwiedziła trochę
miejsc poza Polską, podobnie jak jej krewni, toteż ma w zanadrzu wiele
ciekawych opowieści o ludziach i obyczajach. Dla mnie, zapalonej podróżniczki,
to bardzo interesujące posłuchać, jak ktoś inny postrzega niektóre zjawiska
zachodzące poza granicami naszego kraju.
Kalina w przyszłym roku będzie już wolnym człowiekiem. Osobiście życzę
jej, by ułożyła sobie szczęśliwie życie i by lekcja z pobytu tutaj ustrzegła ją
przed kolejnymi błędami. Mam nadzieję,że tak się stanie, bo moim zdaniem jest
ona jedną z tych osób, które zasługują na drugą szansę od społeczeństwa.
Zośka
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Moim zdaniem, skoro już znalazłam
się w tym miejscu i muszę tu spędzić dłuższy czas, uznałam, że muszę go
wykorzystać z jak największym zyskiem dla siebie. Życie jest zbyt piękne, by
bezproduktywnie je marnować, dlatego przede wszystkim należy pracować – czy to
w więzieniu czy na wolności, to jest niezmienny atrybut życia – bez pracy nie
ma kołaczy 😊.
Jednak, ponieważ nie samą pracą człowiek żyje, postanowiłam nie tracić czasu i
uzupełnić braki w edukacji. Na wolności nie miałabym na to czasu, bo dom, dzieci,
praca, codzienne obowiązki. Tu, zamiast siedzieć i „pierdzieć w stołek”, mogę
zrobić coś dla siebie. Jak postanowiłam, tak zrobiłam, i skończyłam jedną
szkołę i nauczyłam się zawodu, ale czułam niedosyt – podjęłam więc naukę w L.O.
Ukończyłam, podeszłam do matury – zdałam. Jestem kobieta energiczną, lubiącą
się uczyć, rozwijać, czerpać nowe informację i umiejętności, więc ponieważ nie
miałam możliwości uczenia się dalej, nic poza maturą – polskie jednostki
penitencjarne nie proponują kobietom nic więcej – ukończyłam kursy zawodowe.
Jako hobby wyszywam, szydełkuję i robię wiele manualnych prac… Jeżeli chodzi o
mnie, to lubię to robić, sprawia mi to przyjemność, tym większą, im bardziej
obdarowana osoba cieszy się z danego drobiazgu… Lubię innym sprawiać radość,
gdy choć na chwilę pojawia się uśmiech na ich twarzy, a oczy zabłysną, tym
bardziej cieszę się ja. To jest mój sposób na to miejsce i niemarnotrawienie w
nim czasu. Jednak każdy człowiek ma swoje potrzeby, zainteresowania, każdy lubi
co innego. Dla jednych przyjemnością będzie czytanie książek i rozwijanie przez
to się intelektualnie, dla innych rozwiązywanie krzyżówek, a jeszcze ktoś inny
będzie pisał czy malował obrazy…
Uważam że dla każdego będzie to indywidualny zakres zajęć,
który pozwoli nie zwariować w tym miejscu. Musimy też pamiętać że każdy
człowiek ma inne potrzeby. Ja postanowiłam uczyć się i pracować, brać udział w
różnych charytatywnych akcjach, pracować społecznie na rzecz innych, wspierać i
pomagać słabszym. To jest mój sposób na przetrwanie i wyciągnięcie z tego
miejsca i pobytu tu jak najwięcej dla siebie, nie zapominając o tym, że to, jak
wykorzystam ten czas tu, może mi pomóc, gdy powrócę do domu.
Z pozdrowieniami,
Diablica
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Jeden tydzień, siedem dni, różnych od siebie. Może to są minimalne
różnice, wymyślone odgórnie, ale też własny pomysł pomaga je jeszcze bardziej
urozmaicić. Lata też pewne rzeczy zmieniają, choćby starania się o pracę.
Kiedyś pracowała garstka dziewczyn i to była forma nagrody.
Skoro to piszę, to też
codziennie wstaję:) , niby światło zapalają o godz. 6:00 ( czyt. pobudka), ale
ja parę minut jeszcze potrzebuję. Bardzo lubię siedzieć w celi z dziewczynami,
które „polegują” na maksa, bo wtedy mam chwilę dla siebie. Poranki nie zawsze
są takie same, ponieważ jednego dnia zwyczajnie potrzebuje posiedzieć w ciszy,
przy kawie, przypominam sobie sen – jeśli jakiś miałam, zamyślam się nad nim, a
niekiedy kawę popijam nad książką bo nie doczytałam np. wczoraj rozdziału i
ciekawi mnie co dalej. Jedno jest zawsze to samo – rozciąganie, kawa, poranna higiena i codziennie robię makijaż.
Dbam o siebie, staram się nie „straszyć”. Po apelu czeka się już na śniadanie i
później jest zależne od tego, co było dane, co załatwione, z jakiej propozycji
skorzystane (jak by to nie zabrzmiało ha!ha!). Czyli te, które pracują, wychodzą do pracy. Jeśli
jest akurat organizowany na terenie A.Ś kurs – to też rano. Spacer co drugi
dzień jest chwilę po ósmej. W poniedziałki chodzimy do magazynu po paczki lub
dokonać wymiany odzieży (raz w m- cu). We wtorki dodatkowo nasz oddział ma
boisko, w czwartki i niedziele kąpiel na łaźni. W tych ustalonych ramach
oddziały podzielone na cele, one w zależności od metrażu na ilość łóżek, a ile
łóżek, tyle ludzi:)… Ile ludzi, tyle charakterów… ale najważniejsze to mieć w
życiu swoje cele:). Społeczność więzienna też się dzieli na tych, którzy chcą
coś ze sobą robić i na tych z ulubionym tekstem „tyle to ja pod klapą
przeleżę”. Indywidualne podejście i tyle.
Ja korzystam ze wszystkiego, co powyżej wymieniłam, ale dla mnie to
mało. Wiele lat przebywałam na tzw. zamku – prawdą jest, że od kilku dopiero
miesięcy jestem na półotworku.
Na zamku wyszukujesz zajęć, by nie zwariować. To w więzieniu pokazano
mi, jak się wyszywa, szyje na maszynie (chociaż w domu mama szyła), robi
bransoletki, tworzy na laptopie gazetkę. Tutaj „zapoznałam” się z jogą, obecnie
w środy chodzę na Zumbę – początek był fatalny:), poznaję świetnych ludzi,
którzy przyjmują zaproszenie na zajęcia „Piszę, więc jestem” organizowane przez
Fundację Dom Kultury (pozdrawiam każdą cudowną osobę, która mnie pamięta!, a jeśli
nawet nie, to dzięki, że wpadliście). Po tylu latach mogłam przytulić psa
dzięki Fundacji Tatar i Pies, która z
zaufaniem powierzyła swoich czworonożnych podopiecznych w nasze ręce. Super
wspominam warsztaty „You Can Free Us”. W piątki Warszawska Misja Ochotnicza
wspomaga w duchowym rozwoju osadzonych, Michael Murphy z córkami wykonuje tu
kawał dobrej roboty. To są rzeczy, z których ja korzystam, ale bywają jeszcze
inne spotkania religijne, koncerty – te akurat najrzadziej.
Według mnie najwięcej robi dla nas Fundacja Dom Kultury w połączeniu z
wychowawcami K.O.
O ile mogę iść na jakieś zajęcia, to po prostu idę (nie! nie pójdę na
kurs kucharza, bo nie lubię gotować :).
W moim tygodniu jest zawsze czas na książkę i jakoś ostatnio mam
szczęście do Mroza i Bednarka, lubię ćwiczyć, więc jakieś małe zmęczonko
stosuję, codziennie oczywiście dzwonię do bliskich. Najlepsze momenty to
właśnie telefon i widzenia, a najgorsze to zmiana celi lub wymiana
współosadzonych. Cel nie lubię zmieniać,
bo jestem niepaląca, zawsze mnie czeka szorowanie i doprowadzanie
wszystkiego po swojemu. Przez tyle lat nie zostałam pobita i niestety nie
próbowano nawet mnie zgwałcić :).
Prawda jest taka, że to w latach 90′ dochodziło do agresji z obydwu
stron, to był straszny okres, który jest już za nami. Spróbujmy go zamknąć w
szufladzie z napisem „ co cię nie zabiło, to cię wzmocni”.
Wolę myśleć, że we wtorki i czwartki mam zajęcia, że trzy razy pójdę na
widzenie, że moi Rodzice żyją, że poznaję fajnych ludzi, że może i do mnie
kiedyś uśmiechnie się szczęście. Jak każdy potrzebuję wsparcia, zrozumienia i
……….książek! Nie macie jakiś na zbyciu? Jeśli tak to skontaktujcie się z
Fundacją Dom Kultury!
Dzięki. Pozdrawiam.
Pełnoletnia
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Mam na imię
Monika, mam 39 lat. W ZK jestem od lipca 2020, w sumie do odbycia kary zostały
mi jeszcze 23 miesiące ☹.
Bardzo liczę na to, że będzie mi dane wyjść na wolność wcześniej. Jestem
blondynką średniego wzrostu z niebieskimi oczami.
Z natury
jestem pogodnym człowiekiem, znam swoją wartość. Mimo tego, że znalazłam się
tutaj, nie jestem złym człowiekiem. Jeden błąd, jedna nieprzemyślana decyzja i
jestem tu, gdzie jestem. Nie lubię mówić, pisać o sobie, ale może z czasem się
otworzę i opowiem coś więcej.
Przygotowania
No i stało
się, jestem w więzieniu. W miejscu, do którego nikt nie chce trafić. W 2019
roku zapadł prawomocny wyrok, z którym miałam rok, żeby się oswoić, przygotować
psychicznie na to, co mnie czeka. Miałam też czas na to, żeby dowiedzieć się
jak tu jest, co trzeba mieć ze sobą, żeby przetrwać „przejściówkę”, co wolno
zabrać z wolności, no i najważniejsze, pozamykać sprawy zawodowe i przygotować
rodzinę na czas mojej nieobecności.
Zaczęłam od
przeczytania książek dostępnych na rynku, które dotyczą polskich osadzonych. Z
nich dowiedziałam się, że osadzone to w większości normalne kobiety, które
próbują ułożyć sobie życie i wcale nie szukają awantur. Potem przyszedł czas na
internet i YouTube. Obejrzałam wszystkie filmy dotyczące więzień w Polsce,
jednak na temat więzień kobiecych nie ma za wiele materiału.
Z czasem
udało mi się poukładać sobie w głowie, że to nie koniec świata, że nie umieram,
że nikt mnie nie zabije, więc dam sobie radę. Buszując w internecie odkryłam
blog „W kratkę”, kopalnia wiedzy dla początkujących. Poczytałam cały, wszystkie
wpisy i komentarze. Przestałam się bać dziewczyn z więzienia, przynajmniej
tych, które pisały na blogu 😊
SENSYMILLA
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Accessibility
titleMark headings
zoom_outZoom out
zoom_inZoom in
brightness_highBright contrast
brightness_lowDark contrast
font_downloadMark links
Reset all optionscached
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. dowiedz się więcej.