Nie musimy robić nic szczególnego. Jeśli miłość jest szczera
i prawdziwa, przetrwa wszystko, nawet najgorsze sztormy.
♥♥♥
Małgosia:
Bez serduszek, kwiatuszków, pudrowego różu, serc krwistej
czerwieni i całego lukru, który zalewa mnie z zewsząd aż do zwymiotowania.
Wystarczy Ktoś, kto jest miły w dotyku, kto rozbawia się ze mną po seksie bez
skrępowania i z kim chcę rozmawiać lub nie do późna w nocy.
♥♥♥
Ona:
Nie wiem. Miłość to drogocenny dar, ale nieliczni mają
szczęście jej doświadczyć.
Miłość
Taka ja:
Szczere, piękne, niezbędne uczucie. Do życia, do istnienia,
do bycia… Często kłamstwo, obłuda i zdrada. Rozczarowanie. Był bliski myślami na zawsze i kiedyś. Teraz
jest już na nigdy. Teraz jest coś nowego. Postać, ktoś, uczucie: zauroczenie,
zaufanie, którego było brak wcześniej. Zaczyna się tęsknota (pozytywna),
początki szczerej i prawdziwej… Nowy początek szczęścia w nieszczęściu. Tylko
jedno słowo: kocham.
♥♥♥
Mała:
To uczucie we mnie płonie i przenigdy nie przestanie, na
zawsze w moim sercu jesteś i będziesz, tylko ty kochanie.
♥♥♥
Sabina:
Miłość bywa trudna i trudniejsza.
Dni, kiedy budzisz się otoczona miłością i tak jej nie
czujesz.
Dni, kiedy budzisz się bez miłości i też jej nie czujesz.
Samotność trudna i trudniejsza.
♥♥♥
O miłości
Spotykasz pewnego dnia kogoś, kto całkiem odmieni Twoje życie.
Odnowi Twoją wiarę w ludzi, we własne siły, poczucie wewnętrznej siły.
Wyciągnie Cię z tego bagna, w którym zatapiałaś się od dłuższego już
czasu.
I poprowadzi nową drogą.
Co ważniejsze – będzie szedł zaraz obok Ciebie.
Bo każde serce dla kogoś bije,
Bo każda łza przez kogoś płynie.
Życie nauczyło mnie jednego,
Zawsze trzeba szukać
Pozytywnych stron tego, co nas spotyka,
Pamiętając przy tym,
Że nic nie dzieje się bez przyczyny…
Chcę czuć, że jestem dla Ciebie
Najważniejsza, najpiękniejsza, najlepsza.
Że mnie kochasz jak nikogo innego.
Że jak trzeba, to pójdziesz dla mnie na wojnę.
Że mnie doceniasz, że jestem tą jedyną,
Dla której zrobiłbyś wszystko ♥
Mała
♥♥♥
O miłości
Miłość:
Jest jak
róża,
Czyli
piękna.
Lecz czasem
nie przetrwa, usycha i umiera.
♥♥♥
Co to znaczy Miłość:
To uczucie,
które bardzo dużo przetrwa,
lecz czasami szybko odchodzi i przemija.
BOŻENKA
♥♥♥
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Uchylmy na chwilę dni do politycznej przyszłości. Za nimi, powiedzmy w 2219 roku, w miejsce parlamentu mamy elektroniczny system centralny, bazujący na sztucznej inteligencji. Współczesny obywatel, zmęczony polityką może marzyć o systemie, w którym jednostki rządzące są pozbawione skłonności korupcyjnych, obiektywne, bazują na faktach i statystycznej analizie danych. Taki system maszyn rządzących, mógłby być wyposażony w inne zalety, to jest ciągłość pracy, tempo wdrażania nowego prawa, logiczność decyzji, płynność procesu oraz być może dla niektórych kluczowy niski koszt utrzymania władzy. By móc funkcjonować, algorytmy sztucznej inteligencji wymagają pokarmu w postaci dużych, reprezentatywnych dla problemu zbiorów danych. Przykładowo by nauczyć komputer podejmowania decyzji, czy i kiedy wyprać spodnie, potrzebujemy wielotysięcznego zbioru wierszy, zawierającego zmienne, opisujące kryteria na bazie których ludzie podejmują takie decyzje. Mogą nimi być na przykład ilość dni noszenia spodni, fakt wystąpienia planu, ich ilość, zapach spodni, kolor czy ilość innych elementów odzieży obecnych w koszu na brudną bieliznę. Taki wiersz musi także zawierać informację o tym, jaka była decyzja człowieka: prać, nie prać. Czy jesteśmy jako obywatele w stanie stale karmić system, wytwarzając adekwatne dane.?
Rozwój cywilizacji, kultury i ludzka kreatywność w omijaniu prawa to twory dynamiczne do tego stopnia, że tempo procesu legislacji mogłoby być zbyt niskie, co tworzyłoby z kolei okresy wolnej amerykanki. Spowalniałaby je konieczność zbudowania zbioru danych zasilającego system. Byłby on bowiem jedynie lustrem zbioru historycznych decyzji ogółu obywateli. Tylko po co rozwiązywać problem wielokrotnie już rozwiązany?
Czy system centralny,
oparty na sztucznej inteligencji miałby w związku z charakterystyką systemów
tej klasy zastosowanie dla władzy ustawodawczej? Skoro z natury jest on
niekreatywnym, bezdusznym mechanizmem stanowiącym tylko odzwierciedlenie
uprzednich decyzji, być może jest dla niego miejsce we władzach wykonawczej i
sądowniczej? Możemy wyobrazić sobie, że w ramach władzy ustawodawczej prawo
może być tworzone za pomocą elektronicznych narzędzi referendalnych, gdzie przy
założeniu osiągnięcia założonego quorum obywatele decydują o konkretnych
zapisach prawnych. W przypadku zastosowania centralnego systemu elektronicznego
zarządzania dla władzy wykonawczej takie elementy organizacyjne, jak
dysponowanie budżetem, wydawanie niskopoziomowych decyzji administracyjnych,
czy przyznawanie dotacji mogłoby odbywać się z automatu. Ludziom można byłoby
pozostawić takie aspekty władzy jak podejmowanie decyzji eksperckich, budowanie
innowacyjnych rozwiązań, rozwiązywanie nietypowych problemów. Wdrożenie takich
rozwiązań dla władzy sądowniczej mogłoby odciążyć system w zakresie tempa
podejmowania prostych decyzji w sprawach wpisujących się w zdefiniowane
schematy. Warunkiem poprawności działania takiego sytemu jest wdrożenie
precyzyjnych algorytmów decyzyjnych dla poszczególnych przypadków, z
wyznaczonymi progami linearnymi lub dyskretnymi dla każdej z broni decyzyjnych.
W każdym z tych przypadków zbudowanie sytemu wymagać będzie wkładu w postaci
danych z historii podejmowania decyzji przez ludzi. Od jakości decyzji, zależeć
będzie przyszłość takiego systemu. Kiedy już powstanie, a obserwując tematy,
możemy być pewni, że to kwestia czasu, zostaniemy zdani na łaskę wypadkowej
naszych własnych decyzji.
Każdy dzień zaczyna się tak samo Godzina 6.15 zaświecone światło w celi, to znak, że czas wstawać. Otwieram oczy i co? Znów widzę sufit a na nim jarzeniówka, która cholernie razi w oczy. No i co? Trzeba się podnieść, aby się ogarnąć do apelu. Przecież on nie poczeka. Szybka kawa, papieros i stoimy po jednej stronie celi, czekają kiedy drzwi (klapa) się otworzą, wejdzie oddziałowa lub oddziałowy po to, żeby sprawdzić, czy przypadkiem w nocy nie przepiłowałyśmy krat i czy żadna z nas nie dała dyla. Następnie oczekujemy na śniadanie z nadzieją, że dostaniemy coś fajnego.Od rana oczywiście włączony telewizor, który po kilku godzinach mam ochotę wystawić za drzwi. Ileż można patrzeć na stałe punkty programu osadzonych ze mną dziewczyn. Jak nie sąd rodzinny, to karny, potem „Malanowski”, „Policjanci i policjantki”, „W 11”, „Dlaczego ja”. Czasem intensywnie myślę o tym, zadając sobie pytanie: czy one nie mają swoich problemów?.
W ciągu dnia staram się odpocząć od tego intelektualnego
bagna w TV. Zbyt dużego pola popisu w tym miejscu nie mam. Zostaje książka,
krzyżówki, list do mojego ukochanego i dzieci. Jestem tu rok i w najgorszym
wypadku drugie tyle przede mną.
Mam taki uraz do zielonego (zielone łóżka, szafki, talerze,
sztućce, stojak na buty, wieszak), że na wolności ten kolor będę omijała
szerokim łukiem.
Obiad planowo mamy o godzinie 13.00. Jednak ostatnio z
przyczyn mi nieznanych są straszne opóźnienia.
Kolacja o 17.00. Drugi apel o 19.00.
Każdy dzień jest prawie taki sam. I tak mija tydzień,
miesiąc, rok.
Smutne i monotonne życie.
Takie zajęcia, jak „Piszę, więc jestem” (blog eWKratke), dla
mnie osobiście są wielką przyjemnością. Choć na chwilę mogę wyjść z celi i
oderwać się myślami od tego, co mam 24 godziny na dobę.
Tu docenia się wolność, to wszystko, co jest po drugiej
stronie murów.
Do swojego wyroku podchodzę, jak do zadania. Jest wina – jest
kara. Trzeba odpokutować. Zamknąć ten rozdział życia i wrócić do domu – do
ukochanego i dzieci.
A więc jadę. Od miesiąca na to czekam. Jadę na zabieg do
innego zakładu. Spakowałam się i myślę, czy zmieszczę się w kilogramach.
Zastanawiam się nad tym, bo w transport można wziąć ze sobą jedną torbę rzeczy nieprzekraczającą
30 kg. Niby dużo, ale wcale tak nie jest. Ciuchy, książki, przybory do pisania,
szampon, proszek i kilogram za kilogramem leci. Mam parę zużytych rzeczy, które
wyrzucę w magazynie (schodzone buty, szklaną miskę, której nie mogę już mieć).
Dobra, torba spakowana. Na szczęście ktoś mi ją podwiezie
wózkiem do samochodu.
W magazynie spotykam dziewczyny, które będą jechać ze mną.
Oprócz mnie, jeszcze cztery. Jedną znam, więc będzie z kim pogadać. To dobrze,
bo czekają nas trzy godziny jazdy. Co najmniej!
Nic nie piłam, żeby czasami siku mi się nie zachciało i hops
do samochodu. A nie, jeszcze trzeba zapakować bagaże. Dwie torby ważą chyba z
tonę. W rzeczywistości nie przekroczyłam 30 kg. Czym torba cięższa, tym niżej
ją wpychamy. Cieszę się w duchu, że nie wszystkie tyle ważą. Na szczęście
to nie jest najcieplejszy dzień w roku, ale i tak jesteśmy zgrzane.
Teraz pozostaje zapakować siebie i ruszamy w drogę!
U wszystkich widać podekscytowanie. Jedne się cieszą, inne
boją, bo nie wiedzą, co je czeka. Ja jestem ciekawa, ale tylko dlatego, że już
tam kiedyś byłam, więc wiem, czego się spodziewać.
Ruszamy. Oglądamy widoki podglądając przez małe okienko i
wymieniamy się informacjami, co w nowym zakładzie wolno, jak można dzwonić
i tym podobne. Tematy kończą się po około godzinie i resztą drogi spędzamy w
milczeniu, przerywając ciszę od czasu do czasu jakimś drobiazgiem.
Wyjechałyśmy o 9.15, jest 13.20 i jesteśmy na miejscu.
Wysiadamy z samochodu, wyciągamy torby.
I tu nie jest już tak słodko – nikt nam toreb nie podwiezie na wózku. Więc
ciągniemy te bagaże po ziemi. Niestety magazyn jest na piętrze, więc wciągam tę
swoją tonę po dwa schodki. Na górze czuję, że moje płuca są w gardle i
brakuje mi powietrza. Wyglądam jak ryba wyciągnięta z wody i myślę sobie, że
tak właśnie muszą się czuć alpiniści, gdy dostaną się na szczyt góry.
Siadam na ławce w poczekalni i na tym koniec transportu.
Pozostaje tylko czekanie.
Przeżyłam majowe wybory do Parlamentu Europejskiego w
Areszcie. Dzięki ciszy i skupieniu więcej czasu mogłam poświęcić na śledzenie w
prasie i w telewizji wydarzeń politycznych. Byłam uważniejsza…. No i jestem
bardzo dumna z nas – kobiet (choć moja rola była żadna, poza ogólnie mówiąc
postawą emancypantki z krwi i kości, urodzonej feministki – ale „zdrowej”,
przyjaznej mężczyznom). Stwierdzam – było nas rekordowo dużo! Aż 47% spośród wszystkich
zarejestrowanych kandydatów w wyborach stanowiły kobiety. To procentowy rekord.
Coraz więcej kobiet nie tylko głosuje, ale decyduje się na
działalność polityczną. Z wyborów na
wybory rośnie liczba kandydatek ubiegających się o mandat.
W więzieniu solidarność kobieca jest silniejsza niż w
rzeczywistości. Tzn. w relacjach więziennych oczywiście nie…, nie o tym tu
mowa.
Kobiety z zasady są pilne, w więzieniu uważnie śledzą wydarzenia polityczne i chętnie się angażują w wybory. Na wolności żyją w większym zamęcie, w biegu…. Chętnie wspierają inne kobity walczące o urząd prezydenta lub burmistrza.
A kobiet jest coraz więcj i ten trend jest zauważalny i z
pewnością będzie trwały.
Kobiety w odosobnieniach wspierają inne „walczące siostry”
bardzo chętnie – choć ciągle trudno im się dostać na miejsce 1 na listach….
Aresztowane i skazane chcą głosować, są merytorycznie
przygotowane, wiedzą na kogo i dlaczego… Są bardzo wymagające i krytyczne,
często zupełnie inaczej niż na wolności.
Nie zmienia to faktu, że jest z „Kobietami” ogólnie mówiąc
„lepiej”, to ciągle nam trudno i tym wybieranym i wybierającym.
Co do wybieranych – to może najlepszy, choć nie wiem, czy
idealnym rozwiązaniem – instrumentem zwiększającym udział kobiet w polityce –
jest nie tylko parytet, ale nap. „suwak” – czyli naprzemienne umieszczenie
kobiet i mężczyzn, co dodatkowo powinno być połączone z analizą szans danego
komitetu na mandaty w poszczególnych okręgach. A co do wybierających –
powinniśmy mieć wszystkie swobodne prawa wyboru – także w więzieniu, bo
przecież w tym miejscu nasz los w dużo większym stopniu niż na wolności
spoczywa na barkach rządzących, tj. wybieranych, a w dużo jednak mniejszym
stopniu ten więzienny byt zależy od nas samych…
Pozdrawiam, jedna z wybierających w Areszcie – Pozytywna
Ty Też możesz pomóc! Zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia.
Działamy w więzieniach od 2011 r. Docieramy ze sztuką i kulturą tam, gdzie nikt nie chce być. Wierzymy, że sztuka nie ocenia.
Prowadzimy zajęcia artystyczne i kulturalne z osadzonymi w Areszcie Śledczym Warszawa Grochów. Namawiamy artystów do wspólnych działań, prowadzimy warsztaty i spotkania. Często nasze działania są jedynymi, które przywracają kawałek normalności osadzonym.
Jednym z wyjątkowych na skalę Polski projektów jest blog eWkratke.pl
Tworzą go kobiety odbywające karę więzienia w Areszcie Śledczym Warszawie Grochowie. Bez dostępu do Internetu, przede wszystkim dzięki mrówczej pracy oddanych wolontariuszy, już czwarty rok możecie czytać ich posty i prowadzić z nimi dialog.
Dwa razy w tygodniu prowadzimy dla blogerek zajęcia, takie okna na świat, okna na wolność. Prowadzą je specjaliści z różnych dziedzin, hobbyści, pasjonaci. Opowiadają o swoich fascynacjach, pracy, problemach. A potem dziewczyny piszą posty, które publikujemy na eWKratke.
Nasze działania to konkretne koszty:
23 zł to koszt biletu, który pozwala nam dojechać do aresztu.
53 zł to koszt materiałów plastycznych i piśmienniczych na jedne zajęcia.
100 zł to koszt jednych zajęć artystycznych prowadzonych przez edukatora.
Dlatego potrzebujemy wsparcia Darczyńców takich jak TY!
Na podstawie art. 40§1
kk Sąd orzekł wobec mnie pozbawienie praw publicznych na okres 10 lat. Jeśli
czytacie moje wpisy to dobrze Wam wiadomo, że jestem w więzieniu znacznie
dłużej i zwyczajnie nie mogę brać udziału w głosowaniu. Nie mam zamiaru tu
wylewać wiadra łez nad niemożliwością postawienia przy kimś X, ale tak na
zdrowy rozum- jak Wy to pojmujecie? Zgodnie z art. 43§2 kk pozbawienie praw publicznych w
sprawie obowiązuje od dnia uprawomocnienia się wyroku. Jednak zgodnie z art. 43§2b kk „okres, na który orzeczono
pozbawienie praw publicznych za dane przestępstwo nie biegnie w czasie
odbywania kary pozbawienia wolności za to przestępstwo.” Wiem, że mój głos by
niczego nie zmienił, ale też dlaczego ma być mniej ważny? Kiedy to 10 lat ma
mieć swój kres? W końcu biegnie czy nie biegnie? …jakiś Forest Gump II…Nie przypominam sobie
bym kiedykolwiek piastowała jakieś wyższe stanowisko, nie dostałam żadnego
orderu…., bo medale, które przywiozłam kiedyś z turnieju koszykówki się raczej
nie liczą? No to, po co taka dodatkowa kara dla szaraka? Także mało wiem o
samym głosowaniu, jedynie widzę, że dziewczyny chodzą, ale też nie jest to
jakaś ogromna grupa.
Nie chodzi mi o to, by zaprzestać karaniu – nie!
tylko, żeby to miało sens, żeby nie było eliminacją. Niedługo trzeba będzie
utworzyć oddziały geriatryczne dla więźniów.
1) AMNESTIA BANKOWA: HASŁO – Moment zapłacenia to moment wykreślenia
W celu zdynamizowania gospodarki należy wprowadzić
program dla osób znajdujących się na tzw. „bębnach”, które monitorują
zadłużenia i zobowiązania obywateli. O ile łatwo zapłacić swój dług i usunąć
„obciążający” wpis np. z KRD lub BIG, o tyle gorzej sytuacja przedstawia się z
BIK lub BRNK (MIG), gdzie wpis, dotyczący naszej nierzetelności widnieje przez
okres 5 i 10 lat.
Wpisy takie powodują niemożność zaciągnięcia kredytu,
nawet w sytuacji, kiedy posiadamy stałą pracę na czas nieokreślony lub chcemy
zabezpieczyć taki kredyt ruchomością lub nieruchomością. AMNESTIA polegałaby na
całkowitym usunięciu dyskwalifikujących nas wpisów. Otworzyłoby to nam
możliwości związane z kredytowaniem np.: zakupu własnego mieszkania lub domu.
Spowodowałoby „bum” na rynku obrotu nieruchomościami. Wzrosłaby również podaż
na środki transportu, wzmogłoby znacznie zakupy ruchomości – sprzedaż ratalna,
umożliwiłoby tworzenie własnych przedsiębiorstw – dynamika w sektorze
prywatnym.
SAME ZALETY
KRD – krajowy rejestr długów
BIG – bank informacji gospodarczej
BIK – bank informacji kredytowej
BRNK – baza nierzetelnych klientów bankowych.
2) PRYWATNE WIĘZIENIA – TAK!!! HASŁO – ŻYJĘ ZA SWOJE!!!
Wszyscy „uczciwi” narzekają na to: ile przeciętny
Kowalski dokłada na osadzonego. Jest to nieprawda – pod warunkiem, że pieniądze
przeznaczone na więziennictwo w całości trafiałyby na odpowiedni cel i
właściwie byłyby wydawane. Wystarczy godzina lub dwie serfowania w Internecie i
przekonamy się, ile pieniędzy z funduszów: Skarbu Państwa, Unijnego, Postpenitencjarnego
powinno wpłynąć na jednego więźnia. Przy niedużym wysiłku wprowadzenie
odpowiednich Bonusów: wiele przedsiębiorstw, korporacji i instytucji
zatrudniłoby osadzonego. Wystarczyłoby oddzielić koszty związane z utrzymaniem
Służby Więziennej i tych, które dotyczą utrzymania osadzonych. Skarb Państwa
(czyli podatnicy) niech pokryją koszty utrzymania administracji, która
koordynowałaby działalność więzienia na równi z właścicielem. Natomiast Fundusz
Unijny i Postpenitencjarny niech pokrywa koszty związane z utrzymaniem obiektu,
osadzonych i inwestycji dotyczących budowania obiektów, gdzie tworzone byłyby
nowe miejsca pracy dla skazanych oraz budynków socjalnych, np.: mieszkań dla
byłych osadzonych – i to jest dział prywatny.
Myślę, że znaleźliby się również prywatni inwestorzy
zainteresowani tym projektem, stworzyłoby to sytuację, gdzie osadzenia
zarabialiby na swoje utrzymanie i nie tylko na to!!!
Poprawiłoby to również świadomość społeczeństwa, że ci
„źli” nie są „pasożytami” wykradającymi pieniądze z prywatnych kieszeni.
3) WNIOSKI SENIORA HASŁO – DŁUGOWIECZNOŚĆ TO ZDROWIE A ZDROWIE TO SZCZĘŚCIE, A SZCZĘŚCIE
TO GODNE ŻYCIE
Senior – osoba częstokroć samotna, licząca na opiekę
Państwa, borykająca się ze starością i problemami dnia powszedniego.
Jak to osiągnąć?
Jest wiele obiektów na terenie Polski po byłych
ośrodkach wypoczynkowych – jeszcze z okresu PRL – u, które stoją nie
zagospodarowane i są bezużyteczne. Mogą one być bazą dla stworzenia Wiosek
Seniora. Stwórzmy na próbę 3 miejsca, gdzie mieszkałyby małżeństwa seniorów
(razem) lub osoby samotne w domach modułowych (oczywiście ekologicznych,
energooszczędnych i bezpiecznych) z niedużymi ogródkami. Wypoczynek, rekreacja
i poczucie posiadanie własnego miejsca to tylko nieliczne zalety tego przedsięwzięcia.
W projekcie: w domku seniorów, byłby salon z niedużym aneksem kuchennym,
sypialnia i łazienka, ale istniałaby również stołówka z zapleczem kuchennym,
która dodatkowo zajęłaby się cateringiem i wytwarzaniem żywności. Aspekt
samofinansowania się, a nawet zarabiania przez te obiekty to dodatkowy plus.
Przychodnia dla seniorów, innowacyjna, bo miałaby w swojej ofercie, usługi
(geriatryczne) medyczne, profilaktyczne, a nawet związane z chirurgią
plastyczną, z której korzystaliby odpłatnie klienci zewnętrzni. Wycieczki i
atrakcje organizowane przez „wioski” byłyby również w ofercie sprzedaży: opłaty
za uczestnictwo w kwotach konkurencyjnych. Spa dla seniora? Dlaczego nie… ?
Wioski pracowałyby w sieci. Tworzyłyby wspólny fundusz asekuracyjny (inwestowany).
Korzystałyby ze wspólnej np.: pralni, biblioteki, hurtowych zakupów i usług
itp. Pracowałyby w silnej grupie, która wspomagałaby się wzajemnie.
4) PFRON – HASŁO – NIEPEŁNOSPRAWNY PEŁNOSPRAWNYM CZŁONKIEM SPOŁECZEŃSTWA
Pamiętamy afery, które dotyczyły „przekrętów”
związanych z wykorzystaniem funduszów z PFRONU, a co za tym idzie
niepełnosprawnych. Zakłady Pracy Chronionej, Spółdzielnie Inwalidów, Agencje
Aktywacji Zawodowej Osób Niepełnosprawnych i inne twory prowadziły do
patologii, nadużyć i tak naprawdę nie robiły nic dobrego dla osób
niepełnosprawnych. Osoby z niepełnosprawnością traktowane były jak „martwe”
dusze, na których można zarobić. Wszystkie instytucje nie dawały
zainteresowanym poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji czy satysfakcji z wykonywanej
pracy. Nie generalizuję, ale wiem, że najlepszym sposobem na wypracowanie
uczciwej i dającej się monitorować metody jest stworzenie posady: Opiekuna Osób
Niepełnosprawnych. Człowiek, pracujący na takim stanowisku musiałby zaangażować
się w życie podopiecznego i kontrolowałby sytuację rodzinną, finansową, ale i
zawodową. Współpracowałby z Fundacjami, Stowarzyszeniami, organizowałby pomoc
cywilno – prawną i przede wszystkim dbałby o to, żeby niepełnosprawny prowadził
życie na jakie zasługuje. Pensja opiekuna pokrywana byłaby z PFRON-u.
Ciekawostki???
Czy wiecie, że osoby niedosłyszące lub głuche „czują”
muzykę?
Czy wiecie, że osoby na wózkach marzą o tym, żeby iść
na dyskotekę?
Czy wiecie, że nie ma miejsc, gdzie niepełnosprawni
mogliby napić się drinka i poszaleć we własnym gronie?
UWAGA!!! Jest nisza na rynku, która obejmuje obiekty
komercyjne związane z rozrywką dla niepełnosprawnych. Najpilniejsze Centrum
Doradztwa Ślubnego, Centrum Położnictwa, Dyskoteka, Spa, Basen…
Warto pomyśleć czy niepełnosprawni nie są traktowani
jak zło konieczne. Niepełnosprawność nie zaraża, ale może spotkać każdego z
nas.
Ty Też możesz pomóc! Zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia.
Działamy w więzieniach od 2011 r. Docieramy ze sztuką i kulturą tam, gdzie nikt nie chce być. Wierzymy, że sztuka nie ocenia.
Prowadzimy zajęcia artystyczne i kulturalne z osadzonymi w Areszcie Śledczym Warszawa Grochów. Namawiamy artystów do wspólnych działań, prowadzimy warsztaty i spotkania. Często nasze działania są jedynymi, które przywracają kawałek normalności osadzonym.
Jednym z wyjątkowych na skalę Polski projektów jest blog eWkratke.pl
Tworzą go kobiety odbywające karę więzienia w Areszcie Śledczym Warszawie Grochowie. Bez dostępu do Internetu, przede wszystkim dzięki mrówczej pracy oddanych wolontariuszy, już czwarty rok możecie czytać ich posty i prowadzić z nimi dialog.
Dwa razy w tygodniu prowadzimy dla blogerek zajęcia, takie okna na świat, okna na wolność. Prowadzą je specjaliści z różnych dziedzin, hobbyści, pasjonaci. Opowiadają o swoich fascynacjach, pracy, problemach. A potem dziewczyny piszą posty, które publikujemy na eWKratke.
Nasze działania to konkretne koszty:
23 zł to koszt biletu, który pozwala nam dojechać do aresztu.
53 zł to koszt materiałów plastycznych i piśmienniczych na jedne zajęcia.
100 zł to koszt jednych zajęć artystycznych prowadzonych przez edukatora.
Dlatego potrzebujemy wsparcia Darczyńców takich jak TY!
W ramach zajęć blogowych uczymy
się pisać wywiady – dzięki nim, możecie poznać kilka z nas. Dzisiaj część
trzecia.
Kinga
Przeprowadzam wywiad ze współosadzoną. Poznałam ją niedawno i wydaje mi się być wesołą i miłą osóbką. Ma na imię Kinga. Jest ładną blondynką o niebieskich oczach. Jest urocza. Mimo swojej drobnej postury, potrafi wzbudzi zainteresowanie i ciekawość. Donośny głos pokazuje jej siłę przebicia i charakter.
Kiedy zapytałam się, czy godzi się na wywiad dobrowolnie, odpowiada:
– Nie, zapłacili mi za to.
Jest to dla mnie zaskoczenie. Chociaż w takim miejscu jest
to możliwe. Mimo to zaobserwowałam, że koleżanka czuje się komfortowo
rozmawiając ze mną. Nie zaprzeczyła temu, choć nie należy do najwylewniejszych.
Kinga w Zakładzie Karnym przebywa już dwa lata, przed nią
drugie tyle. Będzie więcej, bo jeszcze czeka na drugi wyrok. A jeszcze jest
jakiś łączny, więc nie można sprecyzować, kiedy ten upragniony koniec kary.
Co do planów na przyszłość, Kinga ich nie ma. Może nie chce
mieć. To zrozumiałe, gdy się nie wie, kiedy się wychodzi.
Dodała:
– Chcę wyjść za te mury. Wrócić do rodziny, a przede
wszystkim zaspokoić swoje pragnienia.
Możemy się tylko domyślać, co rozmówczyni miała na myśli.
Gdy zadałam jej pytanie, o przyjemne wspomnienie z
dzieciństwa, jej oczy zastygły w jednym punkcie. Chwila zastanowienia. Brak
odpowiedzi.
Kinga po krótkiej rozmowie o opuszczeniu tego miejsca nie
potrafiła powrócić do rozmowy.
Postanowiłam to uszanować i nie męczy c koleżanki już
pytaniami.
Przeprowadziłam wywiad z 24-letnią Kingą obecnie
przebywającą w ZK Warszawa Grochów.