Witam Cię, Kochany…

1-DSC_1150

Właśnie wróciłam z dalekiej podróży, jestem trochę zmęczona, napiję się tylko herbaty i opowiem Ci, jak było cudownie. Jestem,trochę się zrelaksowałam przy tej herbatce, choć powiem Ci, Najdroższy, że jeszcze do tej pory mam szum w uszach… Tak to fale odbijające się o brzeg. W uszach mam szum, w oczach tysiące światełek, a w ustach jeszcze smak wyśmienitych potraw, które mi tam serwowali. Hym? Coś pysznego – mam przepis na TRUF…? Nie! TRUFUU! Tak, właśnie tak to się wymawia, mieszanka, totalny mix owoców morza, coś pysznego, polecam Ci, Kochany. Bardzo żałuję, że nie byłeś tam ze mną, bawiłam się świetnie, ale to nie to samo, co bycie z Tobą. Byłam też na imprezie, można powiedzieć exclusive, coś naprawdę odjechanego i na najwyższym poziomie, u nas to normalnie pięć gwiazdek! Wiesz, Kochany, didżej, drinki, hinduskie tańce, herbata indyjska z prądem i taniec dżungli – wszystko pomieszane, jakby z innego świata. Ludzie oszczędni w ubraniu, tylko ja w tej sukience od Ciebie, wyglądałam jak grzeszna dziewczynka i ta czerwona szminka na ustach dopełniła całości, w sumie to wyglądałam bosko, tylko Ciebie bardzo mi brakowało. Wiesz, jeszcze do dzisiaj mi się odbija tymi kolorowymi napojami. A Ty wiesz, Kochany, jak na tej Ibizie zielono, coś pięknego, tyle zieleni – krajobraz jak z baśni i mój hamak, który wśród zieleni kołysał mnie do snu. Polecam też masaże – niezapomniane uczucie, a człowiek tak odprężony. Mówię Ci, Kochany, jak fryga ganiałam po brzegu morza. Sam widzisz, jak pięknie mi na tej Ibizie było, myślę, że wrócę tam, ale z Tobą.

Aneta B.

PS. Załatwiłam zniżkę, pakuj się, lecimy za tydzień na Ibizę.

Post, pościk, postunio…

1-DSC_0872

„Kara ma być bolesna” i jest, i boli. Na wolności byłam sobie panią. Sama sobie byłam szefem. Niezależna finansowo, szczęśliwa, choć samotnie wychowująca dziecko matka. Mogłam mieć wszystko, co chciałam i najczęściej to miałam…

Jako dziecko wiele krzywd, bólu i cierpienia zaznałam. Miałam przeświadczenie, że tyle przeżyłam, to nic już mnie złego nie spotka. Oh, jakże się myliłam. Jedna niewłaściwa osoba, fałyszywe złudzenia, a mój świat z prędkością światła zmienił się o 180 stopni. Nie wybielam się, nigdy nie próbowałam, wiem co zrobiłam, za co ponoszę karę. Straciłam to, co najcenniejsze: wolność przy kochanej córce, a to najgorsza kara, jaką przyszło mi ponieść w życiu. Myślę o ofiarach, o rodzinach ofiar, nie tylko tych moich, ale wszystkich. Choć i ja byłam ofiarą, to niczego nie zmienia. Boli mnie ich ból, jak i mój własny. Niczego nie zmienią poza sobą, by stać się lepszym człowiekiem, który gdy wróci do domu rodzinnego będzie normalny, zdrowy, bez lęków i obaw.

Ale by tak się stało, potrzebne jest nam zdrowe społeczństwo, bo nikt z nas po wyjściu nie chce się bać własnego cienia…. Każda z nas pragnie normalnego powrotu do wolności, która również nie jest łatwa.

Podsumowując, pobyt w więzieniu to codzienna walka z samym sobą o swoje jestestwo dziś i w przyszłości.

Iwona

Zazdrość

2-DSC_0042-001

Pogadajmy o zazdrości – odbywam wyrok. Bo na to zasłużyłam, ale czy to oznacza, że nie mogę czuć się kobietą?

Lubię dbać o siebie, podkreślać swoją urodę w różny sposób, np. poprzez makijaż -uważasz, że teraz to mnie poniosło, bo siedzę w Z.K???

Powiedz mi, co jest złego w tym, że mogę mieć w Z.K farbę do włosów, lakier do paznokci, że zrobię sobie odjechany makijaż, że mogę czuć się lepiej, zrobić coś dla siebie?

1-DSC_0153

Czasami korzystam też z fryzjera, bo laska robi super fryzury, świetnie strzyże – powiedz, czy zazdrościsz mi tego, że choć przez chwilę mogę przenieść się w świat, w którym Ty teraz jesteś, żyjesz?

My ludzie, jako społeczeństwo, z łatwością zazdrościmy innym, nie potrafiąc się cieszyć z tego, co mamy :(.

Naprawdę nie ma czego zazdrościć, nie ma też się co bulwersować, że dziewczyny w Z.K mogą mieć kosmetyki,  że wyglądają sexy.

Swoim wpisem chcę podkreślić, że ludzie, którzy nas czytają, oczywiście nie wszyscy, czasami płytko myślą.

A Ty, czy czegoś mi zazdrościsz, coś Cię boli, coś bulwersuje? NAPISZ.

Aneta B.

Więcej wiary w nas

2-DSC_0136-001

Mam skończoną podstawówkę i dwie klasy gimnazjum. W czasie, gdy byłam w zakładzie poprawczym, uczestniczyłam w warsztatach, mam skończone fryzjerstwo, krawiectwo, haft, dziewiarstwo, gastronomię, elektryka samochodowego, mechanika rowerowego, konserwatora oraz ogrodnika. Mam prawko od 17 roku życia. Na wszystko mam certyfikaty. Gdyby była tam dłużej, skończyłabym kurs informatyczny, masażysty i mechanikę samochodową. Podkreślam: nie skończyłam gimnazjum. I patrzą na mnie jak na nieuka, bo oni są po studiach. Na to też musiałam zapracować.

Łapię się każdej roboty i z każdej mam zarobek. Kasa szła na wszystko, ale również była odkładana na moją operację zmiany płci. Teraz te oszczędności idą na mnie, bo tu jestem. A za co? Za to, że jakiś obleśny, napompowany typek chciał zgwałcić moją dziewczynę i dostał po ryju. Nigdy nie płaciłam podatków, bo miałam to w d****, że ktoś tego potrzebuje. Lecz gdy teraz wyjdę, nie będę pracować na czarno, bo wiem, że moje odliczenie komuś może pomóc, mimo to, że jest tego niewiele!

Więc jeżeli tyle zarabiacie, to nawet nie odczuwacie, że jakiś cent poszedł na osadzoną czy osadzonego.

Nie mówię, że już nigdy nie będę dorabiać na boku, ale do legalnej roboty na 100% pójdę, bo chęci i potencjał mam. Tylko żeby nikt nie patrzył na mnie jak na kryminalistę. Bo każdemu może się zdarzyć!

Więcej wiary w nas, bo pomimo swoich problemów i uzależnień jesteśmy dobrymi ludźmi!

Kiedyś ktoś z Was będzie potrzebował pomocy, a może się zdarzyć, że tylko my będziemy w pobliżu – i co? Nie skorzysta z pomocy, bo byliśmy w więzieniu??

Pozdrawiam, =Batory= RPK

Mój pierwszy dzień w więzieniu

3-DSC_0054-001

Pierwszy raz do więzienia trafiłam 19 września 2008 r. Moje pierwsze aresztowanie było inne od następnych, miałam wiele obaw związanych z tym miejscem: strach, przerażenie – to uczucia,które towarzyszyły mi w w tej pierwszej drodze za mury. Na tamtą chwilę myślałam, że tego już nie wytrzymam.

Droga do więzienia wyglądała wtedy nieco inaczej niż następne. Policja zabrała mnie ze szpitala, w którym leżałam na zapalenie płuc. Lekarz co prawda nie wyraził zgody na zwykłe więzienie, tylko na szpital więzienny, ale i tak trafiłam do Aresztu przy ul. Rakowieckiej, co na tamten czas mnie bardzo dziwiło, gdyż Rakowiecka kojarzyła mi się z Aresztem, w którym odbywają karę mężczyźni. Nie miałam wtedy pojęcia, że jest tam oddział szpitalny, w którym przebywają też kobiety.

1-1-DSC_0456

Zabrali mi ubrania, a w zamian dali piżamkę w pasy (męską) oraz niebieski szlafroczek – piżama była o dużo za duża, a szlafrok, ponieważ jestem niska, był dla mnie aż do ziemi, wyglądałam niczym ofiary obozów koncentracyjnych. Jedyne co było u mnie widać to moje wielkie oczy, a w nich przerażenie. Tak „pięknie„ wystrojona zostałam ze swoim dobytkiem, dzięki któremu miałam mieć zapewniony byt na jakiś czas, w którego skład wchodziły dwa koce, poduszka, poszewka, prześcieradło, miska, talerz, kubek, sztućce oraz niezbędna higiena. Tak trafiłam do celi, w której były dwie osadzone, tak samo ubrane jak ja, więc trochę już mi się lepiej zrobiło, gdyż nie tylko ja wyglądałam jakbym z Oświęcimia uciekła. Jedna z nich wyglądała jeszcze gorzej, gdyż miała ogoloną głowę, ponieważ miała wszy. Tak rozpoczęłam odbywanie kary. Miałam 25 lat lecz wyglądałam jak dziecko i pani z ogoloną głową okazała się bardzo miłą kobietą, która traktowała mnie prawie jak swoją córkę. Tłumaczyła mi, że to nie koniec świata i że na pewno sobie poradzę w tym miejscu. Oprócz tego była bardzo pomocna, ponieważ byłam bardzo słaba, to wyręczała mnie w czynnościach. Nawet łóżko mi poprawiała, gdyż nie miałam siły.

Teraz wiem, jak ważne jest natrafić na taką bratnią duszę w tych pierwszych dniach koszmaru. Druga z pań nie była już tak miła. Ciągle krzyczała i była zazdrosna o to, że tak dobrze się dogadujemy z Marzeną, bo tak miała na imię kobieta, która tyle mi pomogła (niestety już nie żyje). Bardzo długo utrzymywałyśmy kontakt listowny, gdy nas przewieziono do innych jednostek.

Najgorszy okazał się problem z jedzeniem, gdyż nigdy nie lubiłam jeść jedzenia, które jest przygotowane przez ludzi, których nie znam i po prostu nie jadłam nic przez parę dni, lecz to nie było dobre dla mojego stanu zdrowia. Jeden z pracujących chłopaków przyniósł mi parę gorących kubków i stanowiło to moje źródło pożywienia. Dziś wiem, że te gorące kubki być może pomogły mi wrócić do zdrowia, bo do zjedzenia pierwszego posiłku przygotowanego w Areszcie zmusiłam się po około trzech tygodniach i był to chleb z masłem. Na chwilę obecną już nie mam z tym problemu, ale wtedy był to poważny problem.

Do więzienia trafiłam jeszcze dwa razy, lecz już nigdy tego tak nie przeżyłam jak tego pierwszego.

 Magda

Życie codzienne w ZK

2-DSC_0532

Ciepła woda

Trzy razy dziennie po 15 minut plus 2 dni w tygodniu dzień kąpieli – cały dzień od 8.00 do 19.00.

Posiłki

Trzy razy razy dziennie. Śniadanie: 2 bochenki chleba, masło,wędlina. Obiad: 2 dania ciepłe. Kolacja – chleb, kosteczka masła, wędlina lub dżem.

Pranie

W rękach.

Odzież i buty

Trzy góry i dwa doły. Buty – jedna para plus klapki. Wymiana obuwia w porach letnich i zimowych.

Widzenia z rodziną

Wyznaczone dwa razy w miesiącu, max 2 osoby dorosłe plus dziecko. Musisz być w odzieży skarbowej.

Telefon

Trzy razy w tygodniu po 10 minut każdy.

Telewizor, boom box, higiena z domu, nowe buty czy dres

Wymagane zgody dyrekcji.

Paczki z domu z żywnością

Raz na trzy miesiące po 5 kg, dozwolone produkty.

Sprzątamy cele codziennie, wycieramy kurze, myjemy okna, czytamy książki, gazety. Organizujemy czas możliwie pożytecznie. A mydło, które tu dostajemy cudnie dopiera białe skarpetki i likwiduje plamy :). Pasta do zębów z fluorem ma wiele zastosowań. Lenor z kantyny służy za odświeżacz powietrza, perfumy i do prania. Podpaskami Bella ekstra myje się okna, płytki, toaletę, wyciszacz do taboretów i wiele, wiele innych. Dajemy radę, szkoła przetrwania ok. Żyjemy, bywa ciężko, ale bywają też chwile tak radosne, że płacz ze śmiechu nieunikniony i tych chwil nikt mi nie zabierze.

 4-DSC_0463-001

Iwona

Człowieczeństwo

DSC_0660

Czym jest człowieczeństwo? Takie zadaję sobie pytanie. Co dokładnie określa człowieczeństwo? Człowieczeństwo, czyli co? Czy to cechy charakteru, czy uczucia? Postępowanie? Empatia? A może wszystko naraz? Jedna sytuacja, a raczej historia, jaką usłyszałam od mojej znajomej przychodzi mi do głowy, gdy myślę o człowieczeństwie.

Przyszła do więzienia w ciąży, dostała bardzo duży wyrok i stanęła przed pytaniem: „jakie będzie życie mojego dziecka? Co mu dam? Moją miłość? Czy to wystarczy? Czy zniszczę mu życie, kiedy zostawię je przy sobie? Kocham je, pragnę całą sobą, aby było ze mną, ale co je wtedy czeka? Trzy lata ze mną, a później tułanie się po ośrodkach, domach dziecka. Czekanie, aż mamusia wyjdzie z więzienia i się nim nareszcie zajmie. Chcę, żeby było moje!!! Ale już wiem, że to najgorsze, co mogę mu zrobić. Kocham je i muszę je oddać.  Gdy się rodzi, daję sobie tydzień – tydzień miłości do niej i jej do mnie. Poświęcam jej każdą chwilę. Kiedy krzywi się, od razu zaczynam do niej mówić, a ona uspokaja się. Chcę, żeby była szczęśliwa, spokojna, zadbana, kochana. Jest. Bardzo szybko ją adoptowano – nic dziwnego jest śliczna. Jestem nieszczęśliwa, ale spokojna.”

To jest dla mnie człowieczeństwo i nie zniszczy tego fakt, że nie zastanawiała się wcześniej, zanim tu trafiła, co z tym dzieckiem się stanie. Widzę, jak to wspomina. Widzę, co czuje. Wiem, ile ją to kosztowało. Czy oddanie dziecka jest człowieczeństwem? Jest. Okoliczności nie zmieniają ludzkich uczuć, a miejsce nie odbiera człowieczeństwa.

 Wydaje mi się, że wielu czytelników naszego bloga spodziewa się tego, że będzie czytać o tym, jak bardzo żałujemy tego, co zrobiłyśmy, będziemy się publicznie samobiczować. To by było nawet do przyjęcia, ale gdy okazuje się, że tak nie jest, że żartujemy, kłócimy się, że pragniemy przyziemnych rzeczy, ludzie się wkurzają. Dlaczego? Przecież jesteśmy tylko ludźmi, nie świętymi, nie męczennicami. Wina – kara – żal za czyn to bardzo osobista sprawa i nie powinna być opisywana po to, aby zadowolić czytającego. Poczucie winy – przebaczenie – to są emocje między pokrzywdzonym i krzywdzącym, a nie dla publicznego przytaknięcia. Nikt nie będzie o tym pisał dopóki sam nie zechce. A z reguły nikt nie chce. Ja też.

 Trzeba się zastanowić, jak głęboko każdy z nas ludzi jest w stanie wpuścić innych w swoje emocje. Wystawiając się na czyjąś krytykę, jedni głęboko, inni bardzo płytko – jednak każdy decyduje sam. Dlatego pozwólcie nam decydować o tym, co chcemy pisać. Jeśli się komuś spodoba, fajnie. Jeśli nie, trudno. Jednak nie nastawiajcie się z góry, o czym powinniśmy pisać, żeby było do zniesienia to, że w ogóle można nam mówi

Ja powiedziałam wcześniej, jesteśmy ludźmi, którzy mają emocje, uczucia, swoje przyziemne sprawy. Żartujemy, tańczymy i płaczemy, doświadczamy miłości, tęsknoty, zdrady, rozpaczy, jak wszyscy, bo okoliczności ani miejsce nie zmieniają człowieka w nieczłowieka. Tak jak ta matka, którą opisałam na początku i jej miłość – jest taka sama jak wiele matek na wolności. Tak i uczucia w nas są takie same jak wśród ludzi na wolności. Być może niektórym będzie się trudno z tym pogodzić, jednak ten fakt pozostanie niezmienny.

 Monika

 

Zamykam oczy i przenoszę się do domu…

 1-fot. J. Pacek

Okno przyozdobione świąteczne, by choć odrobinę zakryć to, co jest za szarą zimną i brzydką kratą w plamy rdzy, a za kratą biała blinda – widok za oknem żaden… Przez prawie trzy lata marzę o tym, by za oknem ujrzeć drzewa, błękitne niebo czy nawet zachmurzone, wszystko mi jedno, bo wszystko inne inne wydaje się bardziej kolorowe niż widok nicości. Zamykam oczy i przenoszę się do domu, gdzie panuje spokój. Piję kawę w kuchni, wyglądam przez okno i widzę ukochany las, pagórek, po którym biegają sarenki – tak blisko domu, że mogłabym je karmić wyciągając rękę. Ten zapach nowości, ta cisza spokojna i tak wspaniale brzmiąca… Pamiętam każdy zakątek mojej oazy szczęścia. Daleko do niej mam, chwilami tak daleko, że frustracja jest bliska niczym łza w oku gdy serce pęka.

Więzienie to miejsce pozbawione wszystkiego: sprawiedliwości, uczciwości, pomocy, godności. To boli, tak cholernie boli… Jaka ja wrócę do swojej córki, do domu, jaka? Zniszczona, upodlona, zbita niczym pies, bojąca się własnego cienia. Czy kogoś poza moimi bliskimi będzie obchodził mój los? Nie! Społeczeństwo albo zaakceptuje mnie taką, albo będzie linczować, nie bacząc – ba! – nawet nie licząc się z prawdą. Tak naprawdę mam daleko w poważaniu, co myślą inni ludzie, bo my nie jesteśmy sensacją, chcemy normalnie żyć, bez bycia na językach. Czy nas interesuje dupa czy konto sąsiada? Czy taka wiedza jest mi potrzebna? Czy to mi coś da? Nie. Od tego nie poczuję się lepiej, za to dla ludzi, od których będę stronić, pożywką będę ja, sensacja, wymyślony strach, wymyślone obrzydzenie. To jest to, czym ludzie lubią się karmić wzajemnie…

To jest okropne, to przeświadczenie, że tak prawdopodobnie będzie. Powoduje, że wzrasta we mnie złość, na tyle silna, że uczynię wszystko, by nie urzeczywistniły się moje obawy czy choćby drobna część tego, co może być tu, za murami wolności, czy tam, gdzie będę wolna. To moje życie i będę o nie walczyć ze wszystkich sił….

Iwona