Wiara

5-DSC_0369

Są dni, kiedy po prostu nie widzę już sensu swego istnienia, szukam sposobu, aby ulżyć sobie, przychodzą okropne myśli do głowy, szukam ucieczki na zawsze…

I przychodzi chwila, ułamek sekundy, kiedy mówię „Boże, nie pozwól mi w tym stanie długo trwać” i zaczynam się modlić. Po pewnym czasie czuję ulgę, czuję lekkość ciała i duszy.

Nauczyłam się rozmawiać z Bogiem, mówić co czuję, płakać i prosić o łaski Boże.

Nie zawsze tak było.

Kiedy zmarła mi mama straciłam wiarę. Kiedy popełniłam przestępstwo znienawidziałam siebie i długi był proces odzyskiwania wiary w siebie, ludzi i Boga.

Dziwne jest to moje życie, jedno jest pewne, wszystko co mam – mam na własne życzenie. Nikogo nie obwiniam, choć mogłabym, ale staram się iść do przodu, żyć w zgodzie z Bogiem i widzę sens – głęboka wiara, że Bóg jest ze mną pomaga mi w codziennym życiu.

Swój post chcę zadedykować ludziom, którzy teraz zastanawiają się „co dalej będzie, co robić, jak żyć?”.

Proszę wierzyć, wierzyć, że wszystko się ułoży, ból mnie, rany się zagoją.

Wiara uskrzydla, uczy latać.

Pozdrawiam.

Aneta

Czego boję się po opuszczeniu ZK…

1-DSC_0757

Po wyjściu z tego miejsca nie tyle boję się, co raczej mam obawy co do zaczęcia życia od nowa. Zastanawiam się, czy dam sobie radę ze wszystkim. Przede wszystkim, czy dam radę odejść od towarzystwa z przeszłości, które nie wpływało na mnie pozytywnie. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, to dalej wolałam nosić różowe okulary, bo tak było lepiej, a nawet ciekawiej… Teraz już nie mam różowych okularów, bo życie w ZK dało mi dużo do myślenia. Dlatego też obawiam się społeczeństwa na wolności, które będzie mnie otaczać – życie, od którego trudno uciec, a na bezludnej wyspie sam człowiek nie da rady egzystować. Mam swoje cele, do których będę dążyć, lecz wiem, że nie będzie łątwo. Dlatego też z góry zakładam, że dma sobie radę i przeskoczę obawy, nie musząc już zakładać różowych okularów. Dojrzali ludzie gromadzą dowiadczenia, które pozwalają przeżyć. Wiem, że chcę zmienić swój świat na lepsze i dlatego zacznę od „własnego ogródka”. A jeżeli coś mi się nie uda, będę to traktować jak szlif, który jubiler robi na diamencie, aby powstał z niego brylant. Te szlify nie zniszczą, one uczynią mnie (i każdego człowieka, który będzie chciał dążyć do celu) mądrzejszą i silniejszą. Zrozumiałam swoje doświadczenia i te dobre, i te złe, dzięki wysiłkowi. Nie jestem aż tak mądra, może tylko jest trochę więcej we mnie mocy – jak w dobrym winie.

Pozdrawiam 🙂

Lucy

Wybory

1-wybory

Wybory – powoli się zbliżają. Kandydaci wystawieni i co? Na kogo zagłosować? Chciałabym oddać głos na kogoś, kto zrobił już coś dobrego w trakcie swojej kariery politycznej. I ma plany no to, żeby Polska była lepszym krajem. Czy partia ma dla mnie znaczenie? Chyba tak, ale nie chciałabym oddawać swojego głosu biorąc tylko pod uwagę to, żeby nie wygrała partia, z której ideologią się nie zgadzam. Uświadomiłam sobie, że nie wiem nic konkretnego na temat przyszłych planów ani planowanych osiągnięć kandydatów. Oglądam wiadomości i widzę na razie jak jedni drugich obarczają winą za niepowodzenia i nieprzemyślane decyzje. Zamiast konkretnych planów słyszę tylko dobre chęci polityków. Mając tylko to – jak mam zadecydować kogo wybrać? Czemu nie ma podsumowań i rozliczeń tego, co robią konkretnie politycy i tego, czego nie robią? A może są, a ja o tym nie wiem? Chciałabym wiedzieć to wszystko o ludziach, których wybieram, po to by prowadzili mój kraj do większego rozwoju, lepszego bytu. Ale jak to zrobić? Jak przesiać sieczkę, którą oglądam w TV i odnaleźć konkrety? Jak mam wybrać? Chcę zagłosować, ale na kogo? Jak być świadomym wyborcą?

Monika

 

Mój pierwszy dzień wolności

2-DSC_0749-001

Jest piękny słoneczny dzień 14 czerwca 2011 roku. To dziś opuszczam zakład karny w Lublińcu. Euforia we mnie jest nie do opisania, choć wybieram się do miejsca, w którym w pewnym stopniu też będę miała ograniczoną wolność. Ale tym razem to jest mój wybór, to ja decyduję. Przemierzam szybkim krokiem Lubliniec. Po drodze wchodzę do sklepu. Jakie to miłe uczucie – pierwszy raz od dwóch lat mogę sama zrobić zakupy. Kupuję paczkę ulubionych papierosów, colę i batonika, choć na jedzenie w ogóle nie mam ochoty, bo żołądek ściska mi radość i trochę przerażenie. Po wyjściu ze sklepu biegnę na dworzec, gdyż zaraz ma być mój pociąg. Kiedy docieram na stację, zaczyna się pierwsza walka samej z sobą. Stoję na peronie, z jednej strony wjeżdża pociąg do Warszawy, a z drugiej pociąg do Krakowa, gdzie mam się udać w celu kontynuowania terapii narkotykowej. Mam w głowie wojnę – wracać sobie do Warszawy, czy pojechać do Krakowa. Wybieram Kraków. Siedząc w pociągu całą drogę patrzę przez okno podziwiając widoki. Cieszy mnie nawet to, jak pięknie wyglądają drzewa, bo w więzieniu miałam widok tylko na pleksę. Później co prawda nie było już pleksy, ale w zamian był mur z czerwonej cegły. Dlatego widoki zza okna pociągu są czymś wspaniałym. Do Krakowa dotarłam przed 22.00. Zadzwoniłam z dworca do ośrodka, by mi objaśnili, jak mam dojechać. Okazało się, że ośrodek jest na drugim końcu Krakowa, więc wsiadam w tramwaj i jadę. Wydaje mi się, że ludzie wiedzą, skąd wyszłam. Czuję, że wszyscy się na mnie patrzą, lecz to tylko moja wyobraźnia. Gdy dojechałam do mojego przystanku, nie bardzo wiedziałam, dokąd mam iść. Jak już niby wiedziałam, w którą stronę mam się kierować, to się zgubiłam i wylądowałam gdzieś w lesie. Była noc, a ja szłam z ciężką torbą, nie widziałam ani żywej duszy, ani żadnego domu, w którym mogłabym się dowiedzieć, jak mam iść dalej. Po jakimś czasie ukazała się przed moimi oczami chatka i jakaś pani stała przy płocie. Podeszłam, żeby się zapytać, gdzie mieści się ośrodek. Pani mi odpowiedziała, że trzeba iść ze 30 minut w drugą stronę po prostu. Późno w nocy dotarłam do tego miejsca. Pierwsze, co zrobiłam, to poszłam wziąć prysznic. Wreszcie mogłam się kąpać tyle, ile miałam ochotę. Tej nocy nie mogłam zasnąć. Łóżko było jakieś bardzo miękkie i emocje, które mi towarzyszyły, nie dały zmrużyć oka. Trochę chaotyczny był ten pierwszy dzień wolności, lecz nigdy go nie zapomnę.

Magda

Więzienne miłostki

1-1-DSC_0087-001

Dziwi mnie to, że ludzie – praktycznie nie znając się – podejmują pochopne decyzje i zawierają związki małżeńskie.

W miłość od pierwszego wejrzenia nie wierzę, uważam to za nietrwałe zauroczenie i potrzebę chwili. Tylko nie bardzo rozumiem, po co??? Czy chodzi o widzenia wewnętrzne, a może o pomoc finansową, a może jeszcze o ogólne zainteresowanie, potrzebę dowartościowania się? Osobiście nie wyobrażam sobie związać się facetem, którego tak naprawdę nie znam. Pisanie listów nie odzwierciedla charakteru drugiego człowieka… Kartka przyjmie wszystko :-).

Możliwe, że niektórym wyda się dziwne moje zdanie na ten temat, ale po prostu staram się myśleć realnie.

Kaczi

Za czym tęsknię…

1-1-DSC_0769

Odpowiedź prosta i banalna. Za wszystkim tym, czego tu nie ma. Za zapachami, kolorami, dźwiękami, na które Wy nie zwracacie uwagi albo i macie ich dosyć. Za zwykła codziennością i gwarem zatłoczonych ulic. Tęsknię za kolejkami w supermarketach, przepełnionymi autobusami, wkurzeniem, które mi towarzyszy, gdy rozpędzony samochód wjeżdża w kałużę, a ja stoję na chodniku w jasnych spodniach. Brakuje mi widoku kolorowych billbordów i zgiełku świateł w moim mieście. Tęsknię za zapachem świeżych bułeczek, gdy przechodzę koło piekarni, za zapachem ziemi po deszczu. Nawet tęsknię za wdepnięciem w psią kupę, mimo że wpadłam po uszy w g…. :).  Są to rzeczy tak przyziemne dla niektórych, mogą się wydawać niedorzeczne, ale dla mnie w obecnym momencie nieosiągalne….

 Miśka 30

Kara w karze

1-5-DSC_0535

Dziwny tytuł? No a jak inaczej nazwać to, co mnie tutaj spotkało? Jestem matką. Parę tygodni temu kobieta skazana za zabójstwo kilkorga swoich dzieci została przydzielona do celi mieszkalnej, w której przebywałam. Rozpacz! Złość, frustracja, ogromny żal o niemoc…. Dlaczego? Kto o tym zadecydował? Walka samej z sobą, by najzwyczajniej nie zrobić jej krzywdy. Nikt mnie nie przygotował na tą sytuację. Zostałam sama z narastającym żalem, gniewem, złością. Sam fakt, że musiałam dzielić z tą kobietą prawie wszystko w celi zamkniętej 24 godziny na dobę, jest dodatkową karą, karą, która okazała się być próbą, szkołą dla mnie samej. I dziś zadaję sobie pytanie, kim jestem? Kim byłam? Kim się stałam? Gdzie podział się uśmiech w kąciku ust? Czy uważam, że mam prawo do podejmowania decyzji? Do pochylania się nad tym, co mi w duszy gra? Czy to, że jestem matką, daje mi przyzwolenie i prawo do łamania przykazania miłości? Pan Jezus nas nie ocenia, kocha pomad wszystko… Uczy każdego dnia wybaczenia, zrozumienia i miłości do bliźniego… Temat zabójstwa dzieci jest bardzo delikatny, kruchy, bulwersujący… Dlatego odważyłam się na wpis na ten temat.

Pozdrawiam serdecznie – szczególnie wszystkie matki i kobiety, które nie doświadczyły bycia matką…

Mysza.

Od redakcji bloga: Mysza jest osadzoną z zakładu penitencjarnego w Białymstoku, gościnnie pisze na naszym blogu.

Nowe miejsce – stara ja

Bez nazwy 1

Białystok – Areszt Śledczy – właściwie niczym nie różni się od Warszawy, a jednak po dogłębnej analizie „inne” jest tu wszystko. Wyprawka na stracie jest niemalże taka sama jak wszędzie – zielone mydło, podpaski, pasta do zębów, papier toaletowy, szampon do włosów i szczoteczka do zębów. Zawsze to coś, kiedy się jest „pustym” :). ale to co dzieje się później nie ma chyba w żadnym zakładzie. Każda z osadzonych dostaje krótką piżamkę, ledwo zasłaniającą pupę, gdyż nie można mieć w posiadaniu swojej, chyba że lekarz wyrazi zgodę. Nie można mieć pensety ani lusterka. W łazience, czyli w tzw. kąciku sanitarnym jest lusterko z pleksy i w nim możemy się przeglądać. Cele są nawet w dobrym stanie, podłoga drewniana, tzw. parkiet, cela 4-osobowa, łazienka w kafelkach do połowy ściany, drzwi suwane – na pierwszy rzut oka naprawdę robi wrażenie.  Tak właśnie to tutaj funkcjonuje. Więc: nowe miejsce – stara ja – nie dam się zwariować, sprowokować, będę pracować nad sobą, wyciszę się poprzez marzenia, rozmowę z Bogiem, a inni ludzie nie są w stanie zburzyć mojego spokoju i nie są w stanie mnie zmienić. Mam ogromne poczucie świadomości, dlaczego znalazłam się w zakładzie karnym, ale to nie znaczy, że dam się zahukać i pozbawić własnego zdania.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Aneta B.

Za czym tęsknię

1-DSC_0005

Nie będę pisała, czego brakuje mi w tym miejscu, bo to zbędne, przyziemne sprawy. Bardziej tęsknię za pewnymi bodźcami i odczuciami, takimi jak wkurzanie się na codzienne drobne przeszkody życiowe, które tak naprawdę nie mają większego znaczenia, jednak widzę to dopiero teraz. Tęsknię za ludźmi i nie tylko bliskimi mi, za każdym kto mijał mnie niezauważalnie na ulicy, za każdym z kim codziennie jechałam autobusem. Uwielbiałam obserwować niezadowolone twarze, patrząc myślałam sobie „gdybyście tylko wiedzieli, że można znaleźć się odizolowanym od tych codziennych zajęć, które teraz wydają się takie monotonne, a jednak można się z nich cieszyć”. Tęsknię za zapachem spalin. Zapachem polewy czekoladowej, który unosił się nad ranem z fabryki Wedla, a któego będąc na wolności tak nie znosiłam. Najbardziej tęsknię za moimi pieskami, za ich ciepłem, mokrym językiem, który czułam rano na twarzy, kiedy chciały wyjść na spacer, za ich głosem i bezwarunkową miłością, którą mnie darzą.

Jednym zdaniem, tęsknię za każdym zwyczajnym dniem po tamtej stronie.

Poli