Są dni, kiedy po prostu nie widzę już sensu swego istnienia, szukam sposobu, aby ulżyć sobie, przychodzą okropne myśli do głowy, szukam ucieczki na zawsze…
I przychodzi chwila, ułamek sekundy, kiedy mówię „Boże, nie pozwól mi w tym stanie długo trwać” i zaczynam się modlić. Po pewnym czasie czuję ulgę, czuję lekkość ciała i duszy.
Nauczyłam się rozmawiać z Bogiem, mówić co czuję, płakać i prosić o łaski Boże.
Nie zawsze tak było.
Kiedy zmarła mi mama straciłam wiarę. Kiedy popełniłam przestępstwo znienawidziałam siebie i długi był proces odzyskiwania wiary w siebie, ludzi i Boga.
Dziwne jest to moje życie, jedno jest pewne, wszystko co mam – mam na własne życzenie. Nikogo nie obwiniam, choć mogłabym, ale staram się iść do przodu, żyć w zgodzie z Bogiem i widzę sens – głęboka wiara, że Bóg jest ze mną pomaga mi w codziennym życiu.
Swój post chcę zadedykować ludziom, którzy teraz zastanawiają się „co dalej będzie, co robić, jak żyć?”.
Proszę wierzyć, wierzyć, że wszystko się ułoży, ból mnie, rany się zagoją.
Wiara uskrzydla, uczy latać.
Pozdrawiam.
Aneta