Wiecie – kiedyś nie lubiłam świąt – żadnych.
Ten nerwowy klimat, który zaczynał się uaktywniać kilka dni przed świętami, mama krzątająca się z prędkością pocisku po kuchni, tony jedzenia rzecz jasna nie do przejedzenia, sprzątanie, prasowanie itp.
Nie twierdzę, że to było złe, lecz ja dziś widzę to troszkę inaczej. Pomijając porządki i gotowanie, skupiam się na moim największym skarbie – na moim synku – chcę, żeby wiedział, dlaczego akurat dzisiaj obchodzimy takie święta, co one oznaczają.
Razem malujemy jajeczka, pieczemy ciasteczka, idziemy do kościoła ze święconką, całą trójką. Grzegorz chowa czekoladowe jajka, które Szymonek musi znaleźć w zabawie ciepło, zimno, żeby dostać prezent na króliczka, po czym wracamy do domu i w ciepłej, pełnej miłości atmosferze spędzamy Święta razem – bo to jest najważniejsze – rodzina, miłość, tradycja, wiara.
Jednak na razie Święta spędzam w Z. K., bez rodziny, lecz z rodziną w sercu.
Tu też są święta – trochę inne, lecz są. Tu też są ludzie, dla których warto je obchodzić, z którymi warto je celebrować.
Życie pisze różne scenariusze, ważne, by przejść przez nie wszystkie dzielnie.
Życzę Wam smacznych i szczęśliwych Świąt.
Ilona
od kiedy skazane maja internet
Szanowny Panie, serdecznie dziękujemy za zainteresowanie naszym blogiem. W celu rozwiania Pana wątpliwości na temat internetu w więzieniu polecamy lekturę naszej podstrony pt. Regulamin.
Pozdrawiamy,
Biuro.
Doczytałem że nie lubiłaś świat żadnych polskich.Jedynie swięta na pewno chanuka i diprin iprin coś koło tego.
U mnie Święta były bardzo skromne. Gotowanie na zasadzie „zastaw się a postaw się” Polacy mają we krwi… Tylko po co? 30- 40% z tego trafi do kosza, chyba że faktycznie ma się dużą rodzinę. Trzymajcie się wiosennie miłe Panie!
A ja jestem ciekawa, co serwowano Wam w ZK na Swieta?