Ty i ja

Ty i ja

Całkiem sobie obce

A jednak podobne

Lecz każda z inną przeszłością

Z odrębnym początkiem

Jak dwa różne światy

Zmuszona przez okrutny czas

Na jednej orbicie życia trwać…

Ty i ja

zalęknionym wzrokiem

Patrzymy sobie w oczy

Jedna drugiej spijają z ust

Gorzkie łzy prawdy

I nagle spłoszone

Drgnięciem własnych serc

Chowamy się za powiekami strachu

Ocierając się o ból…

Ty i ja

Obydwie zhańbione

Wydrwione za własną człowieczość

Chylimy przed Bogiem

Czoła pełne wstydu

Gorliwie modląc się

O kolejny normalny dzień…

Ty i ja

Rezygnując z marzeń

Chowając do kieszeni wstyd

Robimy co do nas należy

Nie zważając, że życie

Swoje nam dołoży:

Próbujemy stworzyć naszym dzieciom

Lepszą przyszłość

Lecz tylko nasz grzech

Jest ich dziedzictwem…

Ty i ja

Więźniarki….

Autorka wiersza: Marita

Wschód – Zachód

Polska nie jest wielkim krajem. Podróżowałam po niej często. Na wolności na wiele rzeczy nie zwraca się uwagi, jednak po tej stronie zupełnie inaczej postrzegamy świat. Rzeczywistość jest trochę inna, ma inne odcienie.

Chcę napisać o ludziach, których spotkałam w Grudziądzu w czasie mojego trzymiesięcznego pobytu w ZK nr 1.

Poprzednim razem byłam tam w 2003 r. Trzynaście lat temu byłam gówniarą i mało jeszcze o życiu wiedziałam. Chwaliłam sobie Grudziądz, dlatego pełna optymizmu jechałam i tym razem. Okazało się, że moje wspomnienia były zakłamane – „bilbordy kłamią”.

Większość, stanowcza większość towarzystwa, które tam spotkałam, pochodziła z zachodniej części Polski, a dokładnie z województwa zachodniopomorskiego. Pełna pozytywnej energii i pozytywnego nastawienia do życia, które uważam za wielki dar, przybyłam do Grudziądza. Co tam zastałam?

Masę młodych dziewczyn, bez wyrazu twarzy. Niechęć do wszystkiego aż od nich raziła. Pomyślałam, że coś złego musiało się tu wydarzyć. Nastroje panowały jak po II wojnie światowej i tylko problemy, po których panował ten nastrój były błahe, bez jakiegokolwiek znaczenia. Ile lat żyję, nie widziałam tak smutnych ludzi. Jakby byli zarażeni wirusem niechęci.

Postawiłam sobie nowy cel: zmienić nastawienie tych ludzi. Byłam pełna zapału, jednak poległam. Za dużo nienawiści, smutku i paranoi. Tak mnie przytłumiła ta atmosfera, że strach pojawił się we mnie, strach, że stanę się taka, jak oni…

W samą porę pojawił się transport, który zabrał mnie z powrotem do stolicy. Uśmiech nie znikał mi z twarzy przez całą drogę. Dojechałam i znowu poczułam tę radość z otaczających mnie ludzi. Dziękuję Dziewczynom za te uśmiechy i radość życia. Dajecie mi siłę i chcę również Wam ją dawać.

Zastanawiam się, dlaczego 300 kilometrów robi tak wielką różnicę w mentalności ludzi? Nie znam odpowiedzi, ale znam odpowiedź, gdzie chcę pozostać, w trakcie odbywania kary i po wyjściu – w Warszawie, pięknej i chaotycznej Warszawie, za którą przelali krew Powstańcy w 1944 roku.

Jak wiele zmienia uśmiech.

Poli

Nasze wymarzone wakacje, czyli sezon ogórkowy w pełni

Moje wymarzone wakacje to wakacje z dziećmi, obojętnie, w jakim miejscu, w Polsce albo zagranicą, oby na wolności.

Rybcia

  ♦

Chciałybyśmy spędzić wakacje nad morzem, w gronie rodzinnym, minimum dwa tygodnie. Oczywiście nad naszym polskim morzem.

Błękitne miękkie fale na fioletowym tle, a małe białe kraby chodziłyby bokiem.

Permanentny zachód słońca, kolory wyraziste – odcienie i nasycenie.

Wszystko dla nas fajne.

Palma przy palmie (to już zagranica 🙂 i my – chillautowe wakacje, stan ducha.

Thx.

Ilona i Batory

 ♦

 

Moje wymarzone wakacje w tym miejscu to po prostu wizja w mojej fantazji. Chcę przenieść się do „carskich ogrodów”, gdzie są róże, jeziorko, a w nim pływające łabędzie – raj na ziemi.

Wala

 ♦

 

A ja chciałabym (już kiedyś o tym pisałam) cygańskim wozem pojeździć po całej Europie.

Małgosia

  ♦

Chciałabym pojechać w trasę i zwiedzić zamki w naszej Polsce, bo czytałam ostatnio, że mamy ich wiele i są bardzo interesujące. Zwiedzać je z plecakiem na plecach i spać w namiocie.

Monika

  ♦

Góry, morze, plaża, słońce – ciepły klimat, w egzotycznym kraju. I ja wraz z przyjaciółmi opalająca się na plaży, bawiąca się wieczorami – tego teraz pragnę.

Sarna

  ♦

Moje ulubione miejsce na wakacje to las, łono natury z dala od zgiełku, ludzi. Zupełnie odcięta od świata. Nocne ogniska. Tylko ja, mój ukochany i przyroda. Od wielu lat tak spędzam wolny czas. Jest super – polecam.

Dada

 

 

Moja strata, moje straty

Moją największą startą jest to, że pozwoliłam sobie odebrać dziecko.

A najgorsze w tym jest to, że ja przez wiele lat obwiniałam za to innych – w sobie nigdy winy nie szukałam.

„Przecież ja jestem dobrą matką” – tłumaczyłam sobie.

Bardzo dużo czasu minęło zanim uświadomiłam sobie, że to ja zawaliłam. Dziś Bogu dziękuję, że udało się tak, że moja Kati została w rodzinie. Wkrótce kończy 15 lat.

Nadejdzie dzień, że będę musiała z nią stanąć twarz w twarz i rozliczyć się z błędów, które popełniłam i możliwe, że mi wybaczy. Tylko jest jeden problem – ja nigdy nie wybaczę sobie. Nie potrafię zapomnieć tych straconych lat, najpiękniejszych, kiedy mogłam ją usypiać, przytulać, czytać jej ulubione bajki. Czasu cofnąć się nie da.

Słuchałam innych matek, które miały podobne problemy, jak mówiły o utracie swoich pociech i o tym, że po latach zostało im wybaczone. Są takie zadowolone, że dzieci im wybaczyły. A co z ich sumieniem? – pytam. Przecież to nie napis, zmazać gumką się nie da.

Może niektórzy tak uważają, że to wystarczy. Jest po sprawie, zamykamy ten rozdział.

Dla mnie nigdy tak nie będzie.

Do końca życia będzie mnie prześladować myśl, że mogłam zrobić więcej, aby ją przy sobie utrzymać. Nie ma sytuacji bez wyjścia, jak się chce. Wariant jakiś zawsze jest. Szkoda, że tak późno to dostrzegłam.

Uważam też, że poszłam trochę na łatwiznę. Wiedziałam, że Kati zostanie w rodzinie, nie zazna głodu, domu dziecka. Nikt jej nie skrzywdzi, tak jak mnie. Tylko nie wzięłam pod uwagę, że w danym momencie to ja ją bardzo krzywdzę swoją nieobecnością.

Jestem twarda. Życie dało mi w kość. Mimo wszystko po upadku podnoszę się i staram iść dalej, ale myśl o tym, że utraciłam Małą, sprawia, że jestem takim małym kamyczkiem pośród skał, które ciągle stają się większe i cięższe. Szkoda, że nie mamy mocy cofania czasu, naprawy tego, co źle zrobiliśmy.

Dada

Słowo tworzy dzieło

Nie wiem, jak długo pochylam się nad tą kartką papieru leżącą przede mną, która prowokacyjnie wysuwa ku mnie swoje niezapisane oblicze. Wpatrywałam się w nią a ona wyczekująco raziła moje oczy bielą pustego spojrzenia.

Mózg mi się wyżymał, nieuporządkowane myśli przeskakiwały w głowie jak nuty po pięciolinii, a oczy zaczęły boleć tak, że miałam wrażenie, że za moment wypadną z oczodołów i poturlają się po podłodze.

Jak niby w kilku zdaniach naszkicować swój portret? Bez upiększania i wygładzania a równocześnie nie stwarzając własnej karykatury? Jak ubrać myśli w słowa i zamknięte we mnie uczucia, aby przedstawić swój obraz bez zbędnych sugestii i narzuconej perspektywy?

Napiszę tylko, że jestem introwertyczką, zagubioną w zakamarkach wewnętrznych pragnień i towarzyszącym im emocji.

Jestem duszą potępioną przez samokrytykę, którą noszę w sobie. Jestem małym dzieckiem pragnącym mojej miłości i akceptacji, której wciąż mu odmawiam. Jestem w końcu osobą poszukującą prawdy o sobie, o życiu i wciąż, wciąż walczącą o zachowanie harmonii pomiędzy sercem a umysłem, gdzie jedno szepce „tak”, a drugie krzyczy „nie”.

Im bardziej i dłużej się tak ze sobą szarpię, tym mocniej uświadamiam sobie, że tylko oddalam się od zamierzonego celu.

Jest takie zdanie, które zapożyczyłam od jednego z wielkich tego świata i z którym staram się utożsamiać:

„ Niebo gwiaździste nade mną a prawo moralne we mnie” (Immanuel Kant).

Resztę mam nadzieję powiedzą Wam moje literackie wypociny, które prezentuję z pewną dozą nieśmiałości, aczkolwiek bez fałszywej skromności.

Marita

♦♦♦

Autoprotret

Jestem jak ćma

Błądzę wśród ciemności losu

Rozbijając się o ściany doświadczeń

Światła pragnę!

Światła!

Lecę do niego trzepocząc skrzydłami

i ginę w płomieniu

marzeń i ścian.

♦♦♦

Oto ja

Oto ja

Ratuję ćmę gasząc światło

A sama ginę w ciemnościach,

bo wszystk, co mam, to niepweność

zamkniętą w sercu

Oto ja

Skulona w ciemnym kącie

Z papierosem w ręku

Szepcząca do siebie miłosne wyznania

Kraty zasłaniające świat

Miłość, która się spóźnia

Wieczna samotność

Oto ja

Teraz już mnie znasz

♦♦♦

Zabawka

Zamotana wewnętrznie

Zaplątana własnymi myślami

Szamoczę się z sercem,

które chce wyskoczyć i wtulić się

w Twoje zamknięte egoizmem ramiona.

Oczy szukają Twojego spojrzenia,

które chowasz pod powiekami strachu.

Znieczulony na miłość

bawisz się mną.

Dajesz zasmakować tego, co najlepsze,

by po chwili odebrać.

Wdzierasz się w moje myśli,

zmieniasz je i napełniasz sobą.

Kradniesz resztki prywatności

i odchodzisz

ze wszystkim, co moje,

dając w zamian dziką samotność.

Teraz jestem pusta….

i pełna w Tobie.

♦♦♦

Depresja

Swoje, własne, spieprzone życie

można przełknąć z garścią prochów

i wpaść w ramiona

kosmatej ciemności.

I nagle

w długim jak rurka kroplówki

szpitalnym korytarzu

przechadza się niedoszły samobójca

a w jego głowie śpiewają ptaszki

wesołych myśli.

♦♦♦

Pisklę

Moja psychika spuchła

od ilości złych doświadczeń.

Ramiona zbyt drobne,

by udźwignąć ciężar własnych porażek.

Wciąż za mało mam lat,

by zrozumieć sens istnienia życia.

Jestem jak pisklę za wcześnie

wyrzucone z gniazda.

Nie umiem latać, bo brutalnie

oderwano mnie od marzeń.

A noc mnie oszukała

– sny się nie spełniają.

„Gdzie jesteś, Mamo? – Zobacz!

Drżę z zimna, bo brakuje mi Twych skrzydeł!!”

Lecz nie mam odwagi, by wtulić głowę

w Twe ramiona…

Zmaltretowane serce

traci zdolność odczuwania.

Niedojrzałą duszę

wyprzedził czas.

Spadam w dół

wyobraźnią kierując się w nicość

niespełnionych pragnień…