Wolność – wiele znaczeń albo bez znaczenia?

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Wolność dla człowieka jest jak powietrze. Musi je mieć, by żyć. Tak jesteśmy skonstruowani. Ale jednocześnie jesteśmy też tak skonstruowani, że musimy wyznaczyć jakieś ramy tej pierwotnej potrzebie. Gdzie leżą granice wolności, nadal tego nie wiem.

Chciałabym umieć przeżywać piękno danej chwili w zgodzie na jej nietrwałość, bo często nie potrafimy się porozumieć. Bo nam się nie chce, nie interesujemy się drugim człowiekiem. Wolność, to nie tylko wykrzyczenie słowa ,,NIE’’. To też możliwość powiedzenia ,,TAK’’.

Są takie miejsca, gdzie śni się więcej niż zazwyczaj, i dzieje się więcej niż na co dzień po tamtej stronie. Czy wolność może sprawić, że zamiast się kłócić albo unikać rozmowy, zdołamy się zrozumieć? Zaufanie? Szacunek? Poszukuję okoliczności łagodzących i nic z tego nie wynika. Czasami zaufanie zastępuje zrozumienie. Zmienić tok myślenia? Ale po co? Bo czy możemy czuć, że nasze życie jest dobre, skoro opiera się na tak niepewnych podstawach?

Los każdego dnia może przynieść nam bolesne doświadczenia. Mimo to, ja nadal wierzę, że nasze życie, nawet tu, może być do zaakceptowania, i autentycznie, prawdziwie trzeba ruszyć z miejsca, uwolnić się od lęków i nawyków. Uczynić swoje życie lepsze. Nigdy nie jest za późno, by zaakceptować siebie, zmiany, które przynosi los, niezależnie od miejsca, w którym się znajdujemy.

Prawda jest taka, że nikt nie wie, do czego jest stworzony, dopóki nie napotka w życiu wyzwań, które go odmienią. Myślę, że nie można do końca wierzyć w to, co ludzie mówią. Zawsze podają racjonalny powód swoich poczynań, ale będzie to tylko alibi, gwarancja spokojnego sumienia. Nie można też wstydzić się naturalnych potrzeb, np. emocji, miłości, złości i błędów.

Tylko zwierzęta zaskakują nas zdolnościami i zachowaniem, których na próżno szukać u ludzi.

Jednak niełatwo się żyje, nieustannie czując się winnym. Czy istnieje jakieś dobre rozwiązanie? Może przyznanie się do winy, bez wykrętów, bo nikt z nas nie wie, ile jeszcze dokładnie mamy czasu. Lata czy miesiące? Wolimy myśleć, że długo, ale jak będzie, tego nie wie nikt.

H.S.



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



Jak inni nas odbierają

Instruktorka fitness Marta Brus prowadzi ćwiczenia z osadzonymi, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Jak odbierają nas, osadzone kobiety, inni po tamtej, lepszej stronie muru. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie na głębsze przemyślenia przyjdzie czas, gdy opuszczę to miejsce. Przebywając tu mam kontakt z moją cudowną rodziną, która mnie wspiera z całych sił. Daje miłość, wiarę i nadzieję. To bardzo wiele. Nie wszystkie kobiety osadzone mają tyle szczęścia. Tak naprawdę to oprócz bliskich jedyne osoby z „wolności”, z jakimi mam kontakt, to pracownicy służby więziennej oraz osoby, które odwiedzają nas w areszcie i prowadzą zajęcia. Służba więzienna, co oczywiste, musi trzymać dystans. Nasze relacje są czysto „służbowe”. Myślę, że to odpowiednie słowo. Osoby, które przychodzą z zajęciami, nie oceniają nas. Są przyjaźni i traktują nas normalnie. Czasem odnoszę wrażenie, że ten czas, który z nami spędzają, traktują jako misję. Więzienie to nie jest miejsce, które odwiedza się z przyjemnością. W tym momencie czapki z głów dla tych wszystkich, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli nas odwiedzają. Gdy rozmawiam z nimi, momentami mam wrażenie, że choć na chwilę mogę złapać oddech, łyk świeżego powietrza.

Gdy już opuszczę areszt, co inni o mnie pomyślą? Nie wiem. Wiem jednak, że jakoś szczególnie mnie to nie interesuje. Ci, którzy byli przy mnie przed aresztowaniem- pozostali. W tej kwestii nic się nie zmieniło.

Zdaję sobie sprawę, że na temat więźniów zwykle społeczeństwo nie ma dobrego zdania. A szczególnie o kobietach. Bo kobiecie nie przystoi, aby znalazła się w takim miejscu. Idąc za następnym stereotypem myślenia- matce również. Ale, tak szczerze mówiąc, nikt nie zna naszych historii. A niektóre z nas (tak zresztą jak ja), nie mają ochoty ich opowiadać, jak by nie było, obcym ludziom. Naszej sytuacji to nie zmieni. Można byłoby to potraktować jako formę terapii, aby wylać to wszystko na papier. Ale czy warto dzielić się z obcymi?

Obawa (być może) przed hejtem i falą krytyki, jaka na nas spadnie, podpowiada STOP. KROPKA.

Blondi



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



Chce Ci pokazać jedno miejsce…

Fot. Zuzanna Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Wiele lat minęło od chwili, gdy byłam tam ostatni raz, ale gdy tylko będzie mi dane pojadę tam znów.

Często jeździłam na Mazury, las, woda, żagle i ja…uwielbiam obcować z naturą, uwielbiam ten błogi spokój i stan, że nic nie muszę – wszystko mogę 😊. Z dala od ludzi, mały domek tuż przy lesie, kuchnia w której paliło się drewnem, klimat trochę jak ze starego kina 😊. Drewniany domek, w którym wszystko było wykończone drewnem, okiennice – które otwierało się z zewnątrz z wyciętymi wzorami ozdobnymi, z zewnątrz wyglądał jak leśniczówka taka – malutki, ale było tyle ciepła w nim. Kuchnia pełna staromodnych drewnianych szafek, z drewnianym stołem i krzesłami… pokój w którym wizawi drzwi znajdował się kominek, po lewej stronie stało drewniane łóżko, na którym spokojnie mogły spać 4 osoby, szafa, sekretarzyk, komoda z dużym ozdobnym lustrem i stół z krzesłami – stary drewniany z fikuśnie rzeźbionymi nogami… warunki na dzisiejsze czasy spartańskie, ale uwielbiałam tam jeździć. Do brzegu jeziora miałam może pół kilometra, a może trochę więcej, jednak nie odczuwałam tej odległości… stojąc pod domkiem widziałam jak tafla wody w jeziorze błyszczy się w słońcu, zachęcając by do niej wejść… kąpiele w jeziorze, gdy tylko tego zapragnęłam, ognisko, które rozpalałam, by usmażyć sobie kiełbaski czy ziemniaki… Widok jak z obrazka, mam to miejsce w swej pamięci wyryty na zawsze, ten widok, ten zapach, który jest niepowtarzalny, ten spokój i harmonia, która tam panowała… Było to miejsce, które kochałam i uwielbiałam do niego wracać. Dziś nie wiem czy jeszcze istnieje, gdyż upłynęło wiele, wiele lat od chwili gdy byłam tam ostatni raz… Jedno jest pewne, chciałabym móc znaleźć się tam jeszcze raz, chociaż raz…

Z pozdrowieniami

Diablica



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



Jeszcze 150 prześcieradeł

W więziennej pralni, fot. Małgorzata Brus

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Między nami stoi jeszcze 150 prześcieradeł, które muszą wyschnąć na rurze grzewczej po praniu. Po dwa, raz na dwa tygodnie pranie z mozołem w niedużym wiaderku. Tylko jedno mieści się w nim na raz. Kiedy bawię się we Franię, liczę zawsze ile jeszcze. Dziś mi wyszło 150. Rura grzewcza wisi pod sufitem, wzdłuż ściany z oknem. Może być karniszem, na którym latem wisi zasłona z prześcieradła w upalny dzień, by przynieść chłód, lub suszarka w zimę. Liczę pilnie godziny potrzebne, by doprowadzić do sucha kawał bawełnianej połaci, o wymiarze metr na 170 cm. Wyciskanie z niego wody, to zajęcie bardzo retro, ale pomaga docenić maminy trud, kiedy do obsługi mojego niemowlęcego ciała potrzebowała sterty tetrowych pieluch, czystych i pranych dzień w dzień. Brudny róż mokrej połaci z minuty na minutę ustępuje pudrowo-indyjskiemu odcieniowi. Jakby broniąc się przed promieniami rurzego ciepła. Jasny odcień wypiera go milimetr po milimetrze, zbliżając mój czas powrotu do ciebie o minutę, 10 minut, kwadrans, godzinę. Teatr wilgoci. Wypieranie tego co było do stanu pożądanego. By przyśpieszyć wygrana przesuwam prześcieradło po kilka centymetrów w ta i tamta stronę. Bo kiedy za kilka godzin suchość wygra z wilgocią, będzie nas dzielić tylko 148 prześcieradeł.

Papryka RZ.



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”