Koniec Mszy Św., wchodzi do kaplicy oddziałowa i mówi, że chce zabrać mnie ,,w transport’’.
Ale gdzie, pani oddziałowa?
W odpowiedzi słyszę: ,,Nie wiem, chyba badanie rtg’’. Ok, zbieram się szybciutko. Zaglądam jeszcze na chwilę do zakrystii, aby wziąć karty świąteczne i różaniec – upatrzony przeze mnie tydzień temu. Idę szybko w asyście SW na oddział, do celi, aby zaliczyć toaletę i wziąć coś słodkiego na wszelki wypadek. Wodę (małą butelkę) niegazowaną zazwyczaj mam przy sobie, bez względu na to czy idę na spacer, do kaplicy, czy w inne miejsce, np. magazyn. Dostaję na to dwie minuty od oddziałowej. Odpowiadam, że półtorej minuty za dużo ☺ Ale ona rozumie to odwrotnie, odpowiada – ,,dobrze, ma pani półtorej minuty’’ ☺ Po chwili prowadzi mnie do ,,sieczkarnika’’ przy magazynie, a tam jest już sześć pań oczekujących na transport. Za kilkanaście minut zostaje doprowadzonych kolejnych sześć osób. Czekamy na więziennego busa. Rozglądam się po osobach siedzących. I co widzę? Wygląd tych pań nie zachęca mnie do podjęcia jakiejkolwiek rozmowy. Mam wrażenie, że trafiły tu prosto z pustostanów lub z recydywy.
Zadaję sobie pytanie: gdzie ja jestem i co ja tu robię? Modlę się, Boże, daj mi siły. I w tym momencie przychodzi mi myśl ,,nie wybrzydzaj i nie podskakuj, Bóg je kocha takimi, jakie są’’. Uspokajam się.
Wsiadamy do busa. Ja wchodzę ostatnia. Wszystkie miejsca zajęte. W ostatnim rzędzie, po prawej stronie jest jedno wolne. Mam wybór, mogę usiąść obok pani, która wygląda, że jest w trakcie ciężkiej choroby lub dopiero co wyszła z ,,pustostanu’’, lub usiąść sama na ostatniej tylnej pięcioosobowej kanapie.
Wybieram miejsce koło ,,bezdomnej’’.
Po dłuższej chwili próbuję coś zagadnąć i jakoś nawiązać rozmowę. Nie jest skora do rozmowy. Jadę w milczeniu i nagle doznaję olśnienia. Przecież ja pasuję do nich wszystkich ,,jak ulał’’. One patrząc na mnie też mogą czuć się nieswojo.
Wyglądam jak ,,bandytka’’.
Mam duże ciemne sińce wokół prawego oka, szwy (sześć) nad prawym łukiem brwiowym po zabiegu i podniesioną prawą brew wyżej niż lewą, co jest bardzo widoczne.
Zupełnie zapomniałam o swoim wyglądzie. I teraz dopiero zrozumiałam rezerwę z jaką one mnie traktowały i podejrzliwie na mnie patrzyły ☺.
Żadna nie odezwała się do mnie nawet jednym słowem ☺.
Uspokoiłam się, byłam wśród swoich ☺.
Rozśmieszyły mnie nalepki w busie. Jedna z nich dotyczyła zakazu palenia papierosów, a druga mówiła o obowiązku zapięcia pasów, tyle tylko, że nie było pasów ☺.
Piratka
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.