Od dziecka bardzo lubiłam zieleń, ale przez to że urodziłam się w dużym mieście i mieszkałam w bloku, nie miałam tego szczęścia, żeby mieć ogródek przy domu. Ale za to, jakieś 10 minut od domu były działki, taki mały „raj działkowiczów”. Tam prawie codziennie mama zabierała mnie i brata na spacery. Były lata osiemdziesiąte, więc nie było tyle atrakcji dla dzieci co teraz. Rodzice co tydzień zabierali nas gdzieś za miasto, żebyśmy tylko nie siedzieli w tych blokowiskach. Jeździliśmy do lasów, nie były to ogrody, ale uwielbiałam tam jeździć. Pamiętam, że jak już się wybiegaliśmy z bratem, a energii mieliśmy bardzo dużo, to kładliśmy się na polanie i obserwowaliśmy chmury – oczywiście to też był powód do tego, abyśmy się sprzeczali. Patrzyliśmy na te obłoki i mówiliśmy, w jaki kształt się układają, on widział swoje obraz a ja swoje. Z mamą zawsze plotłam wianki, a z tatą zbierałam grzyby – tata uczył mnie, jakie grzyby się zbiera, a jakich nie można. Niestety do dnia dzisiejszego nie potrafię ich rozróżnić. I wolę je kupić niż zbierać, bo wtedy na pewno połowa by była trująca.
Zawsze lubiłam chodzić na spacery i ogólnie wszystkie parki w Warszawie mi się podobają, ale park w Powsinie jest po prostu cudowny. Ostatnio byłam tam z przyjaciółki dziećmi i… jak tam tylko weszłam to poczułam się jak bym była w zupełnie innym świecie. Jest tak pięknie, jak w bajce. Wchodząc tam, odpoczęłam tak, jak bym wyjechała gdzieś bardzo daleko. Można tam pochodzić po lesie, zbudować z dziećmi szałas, jak również poleżeć na leżakach i zapomnieć w jak zepsutym świecie musimy żyć.
Polecam odwiedzenie tego Parku bo naprawdę watro.
Pozdrawiam,
Majki
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.