American Dream vs. więzienie

Więzienny transport, fot. Małgorzata Brus

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Czas spędzony w więzieniu jest wprost proporcjonalny do ilości moich wspomnień z bardzo barwnego życia, które wiodłam. Coraz częściej dopada mnie jednak ogromny smutek, że tak bardzo można zniszczyć sobie życie.

Ostatnio mam taki czas, że można oszaleć i myślę sobie, że Pan Bóg to paskudny dziad siedzący na chmurce, ale szybko karcę się w myślach, bo to kiedyś przecież minie. Jednak trudno wyglądać lepszych dni, skoro wszystko idzie źle, a człowiek człowiekowi zgotuje największe piekło.

Chciałam opowiedzieć o amerykańskim halloween, ale o tym next time. Najpierw trochę o tym, jak cenna jest wolność i o tym, jak życie przystosowywało mnie do więzienia od małego :).

Kiedy byłam małym bąbelkiem, moi Rodzice szukali swojego miejsca dość intensywnie, a jako że Tata miał podróże we krwi, był marynarzem i podróżował po świecie, kiedy ludzie jeszcze nie mieli paszportów w domach i wcale nie zamierzał z tego rezygnować, kiedy na świat przyszliśmy My – jego dzieci, dlatego było tylko kwestią czasu, aż zafunduje nam jakąś rewolucję w życiu. Lata dziewięćdziesiąte były trudne, mieszkaliśmy w malutkim mieszkaniu najpierw w Sopocie, później w Gdyni, a właściwie to na plaży, bo Mama ciągnęła nas tam bez względu na pogodę. Ale ustrój polityczny się zmienił, łatwiej było wyjechać i Tatę korciło by wyjechać, bo ciężko mu było żyć w takiej stagnacji, więc zorganizował nam wyprowadzkę do Ameryki. Rodzice ogarnęli naszą gromadkę błyskawicznie, ale patrząc z perspektywy czasu – cała ta podróż była niczym więzienny, etapowy transport do innej jednostki na drugim końcu Polski. Spakowaliśmy się błyskawicznie (tutaj na spakowanie się do transportu mamy 30min), wsiedliśmy do pociągu do Niemiec, a z Niemiec jakieś miliony lat świetlnych jechaliśmy do Francji. Nie wiem jakim cudem, ale resztkami sił dotarliśmy na lotnisko niedaleko Paryża. Rodzice wspominają tą podróż jako prawdziwą gehennę, ale więzienne, etapowe transporty też są gehenną, z tą małą różnicą, że podróżując przez Europę mieliśmy perspektywę zobaczenia znanej tylko z filmów Ameryki, a podróżując przez Polskę więziennym konwojem, możemy marzyć ewentualnie o tym, że nie będzie gorzej niż było, ale nauczona doświadczeniem wiem, że zawsze może być gorzej. Kiedy wylądowaliśmy w Baltimore i dotknęliśmy amerykańskiej ziemi, mój brat puścił na mnie pawia. Pamiętam to jak dziś. Wyłam w niebogłosy, bo miałam taką piękną bluzę z Myszką Miki kupioną we Francji, a mój brat jak zwykle coś mi popsuł. To ja miałam chorobę lokomocyjną, a on wymiotował, a mieliśmy przed sobą jeszcze długą podróż do Oklahomy. Mama jakoś wykąpała mnie w umywalce, a kolejne dni pamiętam kiepsko, bo jechaliśmy i jechaliśmy, płacząc i krzycząc na zmianę, kiedy Tata mówił, że kolejną noc spędzimy w drodze. Piszę o tym, bo jadąc w transporcie do innej jednostki miałam deja vu. Mając postój na parkingu policyjnym w Piotrkowie Trybunalskim jedna z dziewczyn, która całą drogę biadoliła nad swoim losem, wychodząc zwymiotowała na mnie!!! Kąpałam się w zlewie policyjnej toalety – warunki w 2023 r były gorsze niż na lotnisku Baltimore w 1997. Reszty drogi też nie pamiętam.

Pamiętam natomiast rok 1997 w Oklahomie, kiedy w końcu dotarliśmy do celu. Wszystko było po prostu gigantyczne. Płatki Corn Flakes były wielkości mojej walizki, a butelkę mleka mój 9-o letni wówczas brat ledwo niósł – była wielkości kanistra z benzyną. Mieliśmy wynajęty piękny dom, swoje pokoje (a w Gdyni było ciasno niczym w celi) i uśmiechniętych Rodziców, bo chyba nie wierzyli, że dotrzemy w całości.

Myślę, że moi Rodzice właśnie tak wyobrażali sobie swój ,,American Dream”. Ja jeszcze wtedy nie wiedziałam że kiedyś będę marzyła, aby przez tydzień podróżować na inny kontynent i byłam za mała, żeby wiedzieć, że prawdziwa wolność wiele daje i jeszcze więcej wymaga. Wtedy nie wiedziałam jeszcze nic.

Zupełnie tak samo, jak w październiku 2020 r. po przekroczeniu bramy Aresztu Śledczego w Warszawie – Grochowie, nie wiedziałam co mnie czeka. Życie w Ameryce dawało nadzieję na dobre życie. Pamiętam jak Tata mówił (był wielkim idealistą), żebyśmy chłonęli wszystko co nas spotyka, bo Ameryka jest wolna i demokratyczna (mimo że nie wiedziałam, czym jest demokracja). Rodzice od zawsze wrzucali nas ma głęboką wodę, zapisali nas do amerykańskiej szkoły – to drobny szczegół, że nic nie rozumieliśmy (zupełnie jak w więzieniu – na początku też nie rozumiałam, co się do mnie mówi – PETKA, ERKA, KIPISZ, ETC. – to był jakiś kosmos) – ale oglądając zdjęcia z tamtego czasu – nigdy nie byliśmy szczęśliwsi.

Wspomniana szkoła nauczyła mnie mówić od nowa. Nauczono mnie, że język tworzy rzeczywistość – może stygmatyzować i wykluczać, a to, jak nazwiemy ludzi będzie miało wpływ na to, jak będziemy z nimi rozmawiać. Nauczono mnie też, że małe, drobne sukcesy budują poczucie własnej wartości, wiarę w swoje możliwości – bo Ameryka chwali. Życie w atmosferze większej swobody, otwarcia się kulturowego, rozluźnienia normatywnego i binarnego – ukształtowało mnie.

A gdy jestem w więzieniu ludzie mnie nie akceptują, na siłę chcą mnie zmienić, a ja jestem dorosłą ukształtowaną osobą, a nie nastolatką w ośrodku wychowawczym. Próbuje się nas socjalizować w taki sposób, że mamy pełnić określone role, być strażniczkami określonego rodzaju relacji, wzrastać w oczekiwaniach ułożonych przez niewiadoma kogo i normatywną kulturę – a ja jestem nonkonformistką do potęgi, społeczna presja na mnie nie działa, a czasami wręcz mnie rozbawia, przez co notorycznie mam tu problemy. Wszystkie decyzje, jakie podejmuję, są wypracowane na podstawie moich własnych zasad, uczuć i przekonań. Wyniosłam z domu wolność myślenia, dlatego nie można mi czegoś narzucić dopóki jest to niezgodne z moim odbiorem danej sprawy. Przez to ciągle dostaję po d***e, a ja nie jestem skostniała czy zamknięta na poglądy – te przecież się zmieniają, ale nikt tego nie rozumie.

Więzienne życie w zmiennej grupie jest trudne, ale mnie uczono tego od dziecka, chyba już wtedy los wiedział, że przyjdzie mi żyć w więzieniu :). W amerykańskiej szkole uczy się nawet maluchy, że w życiu nic nie jest dane raz na zawsze – nawet koleżanki i koledzy w szkolnej ławce. Amerykanie migrują przez całe życie, wielokrotnie zmieniają domy, a co za tym idzie – dzieci szkołę. Dlatego aby ułatwić przystosowanie się do zmian – co roku miesza się roczniki, aby w ostatniej klasie znać wszystkich, a w razie przeprowadzki – nie mieć problemów z aklimatyzacją. Czy to nie przypomina więzienia? 🙂 Miesza się osadzonych co chwilę, bo to się pokłócą o kredkę, klapka czy widelec i zna się wszystkich – niestety :).

Ale na tym kończą się podobieństwa do amerykańskiej otwartości :).

Ostatnio zewsząd słyszymy o wolności, dlatego myślę, że warto pomyśleć – czym jest wolność dla Was? Zdefiniujcie ją. Piszcie, czego synonimem jest dla Was wolność. Może to kraj, miejsce, jakaś osoba czy po prostu stan ducha? Amerykanie składając sobie życzenia mówią : CELEBRATE LIFE, czyli świętuj życie.

I ja Wam tego życzę, choć marzę tylko o tym, żeby życie tutaj minęło… i minie 🙂

Kerasu


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 05_znak_uproszczony_kolor_biale_tlo-1-1024x288.png

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Tablica-na-bloga-1024x683.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjnty-bloga-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł przelewem na konto Fundacji: BNP Paribas Bank Polska S.A. 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001



2 thoughts on “American Dream vs. więzienie

  1. Dla mnie wolność jest czymś, co jest wewnątrz człowieka. Wierzę, że w każdej sytuacji mamy wybór, trzeba tylko to zauważyć. Wolność wiąże się też z odpowiedzialnością i sprawczością.

  2. Bardzo fajnie napisany tekst.
    Szkoda że z USA trafiłaś do więzienia w Polsce. Mam nadzieję że nie jest to wyrok za głowę i szybko wyjdziesz żeby powrócić do swojego american dream.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *