Kochani Czytelnicy. Jak zawsze pozdrawiam serdecznie.
Wracając do Was i do tego “przybytku ROZPACZY” może opiszę Wam ten powrót…
Nie jest to przyjemny dla mnie temat, ponieważ nie jestem dumna z tego, że tu jestem… Moja głupota jest nie do “przepalenia” … Ale powiem Wam, jak to wyglądało z mojej strony…
Chęć zarobku “szybkiego”, jak czasem bywa, głupota wzięła górę… Bo mogę remont zrobić na szybko, bo mogę pomóc finansowo mamie i synowi, mogę zadbać o siebie… Częściowo tak było, ale ten “proceder”, na szczęście długo nie trwał i szybko mnie złapali! Czemu na szczęście? Dlatego, że gdyby dłużej się to ciągnęło, to pewnie miałabym lata świetlne do odsiadki, a nie 4 lata i to nie koniec – niestety, wiadomo, że te dłuższe wyroki robią MAYDAY z głowy i przewijają się różne myśli…
Ale to nie ważne.
W momencie, gdy wjeżdżasz na teren aresztu, wchodzisz do pomieszczenia przy magazynie, ten zapach, który czujesz kolejny raz… Nienawidzę tego zapachu, dźwięku uderzenia krat oraz klapy… (drzwi od celi – przypis redakcji).
Po raz kolejny droga z kostką (podstawowe wyposażenie, m.in. naczycznia sztućce, koc itp.) do pawilonu, widok baraków, o którym jeszcze chwilę temu tak bardzo próbowałam zapomnieć tak bardzo…
Korytarz oddziału, ten sam tylko piętro niżej, kolory ścian, powieszone telefoniczne budki (żółte) po lewej stronie, świetlica, ambulatorium…
To wszystko już było… Nienawidzę tego widoku, ale przecież nie zamknę oczu. Nowe zasady, ukrócone telefony i kajdanki za każdym razem przy poruszaniu się po pawilonie i terenie…
Przecież nie było mnie przez chwilę, a tu takie zmiany… Nie mogę przyzwyczaić się do tego, choć ludzie mówią, że podobno można! Nierealne…
Kolejny raz wchodzę na celę, poznaję nowe osoby, ale częściej już jest tak, że znam dziewczyny, które tu są… Wiadomo że pytają, co się dzieje na wolności, pytają np. o wspólnych znajomych i jakieś inne wspólne sprawy…
W momencie, gdy światło zgasło, leżałam już przygotowana do snu, gdy wszyscy zamilkli, pogrążeni snem, moje myśli krążyły po głowie…
Widok krat, tych samych pomimo innego numeru celi… Takiego samego okna, widoku “pleksy” – podświetlanej latarniami. Ten sam widok, który będzie mnie “raczył” przez kolejnych kilka lat! Myśli, które się przewijały jak film na ekranie w kinie, obrazy, które odchodzą i wracają, moja tęsknota tworzy obrazy moich bliskich, domu, domu mojej mamy i syna, jedno przez drugie, bądź inne również, tak bardzo bliskie… Powodujące smutek, żal, rezygnację, utratę wiary w w samą siebie, że pozwoliłam z głupoty na znalezienie się znowu w tym miejscu…
Z chęci szybkiego zarobku…
Wszyscy, każda z nas osadzonych, pewnie inaczej to odczuwa, tak jak kobiety, które pierwszy raz są tu odbywające karę więzienia… Dla wszystkich ich odczucia są zupełnie inne, wszystko jest dla nich “nowe”, ciekawe choć nie w sensie, że jest tu fajnie, tylko w kwestii spostrzeżeń. Dla mnie, jako recydywy, jest to jak “deja vu”, ale realne!
Teraz najważniejsze dla mnie jest to, aby po raz kolejny zmierzyć się z rzeczywistością i wyrokiem, ale tym razem o dłuższym czasie, który będę miała tutaj spędzić…
Nadal nie mogę się pogodzić z wyrokiem ani z tym, że dopuściłam do niego… Jak również z innymi rzeczami, które kłębią mi się w głowie!
Iść do przodu i wyciągnąć jak najwięcej z tej odsiadki, ile tylko mogę… Nie patrzeć za siebie, tylko przed! Wykorzystać ten czas, tak bardzo jak się da – KONSTRUKTYWNIE! Wiem jedno, że nie zamierzam tutaj wracać i muszę zmienić swoje życie, przewracając swój “świat” do góry nogami…
Czytelnicy, dziękuje, że jesteście i poświęcacie czas na czytanie tekstów naszych oraz ogólnie za zainteresowanie i wspieranie nas. To by było na tyle w tym temacie.
Piszcie, czy tekst Wam się podobał i co o tym myślicie. Pozdrawiam gorąco! Z “dolnego pokładu” – Taka Ja –
P.S. Bardzo gorące pozdrowienia dla redakcji oraz Fundacji Dom Kultury. Przepraszam, że nie mogę być z Wami, ale jak widać jestem całym serduchem, buziole!
Taka Ja
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł przelewem na konto Fundacji: BNP Paribas Bank Polska S.A. 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001
Szkoda mi Pani synka i mamy
Powodzenia w zmianach