Restauracja Grochowska Olszynka

Dania wegetariańskie we wtorek 9 czerwca serwuje się!

45-DSC_0572

Jak by tu opisać wrażenia? Zacznę od najprostszego: chleb w porządku, kostka masła, to znaczy jedna dziesiąta kostki margaryny roślinnej. No i serek na moim białym talerzu. Dwie łyżki zajmują jedną ósmą talerza.

Obiad: Zupa owocowa z makaronem, ziemniaki w sosie musztardowym, kapusta zasmażana.

No i jest piękna zupka owocowa! Jak smakuje? Nie za bardzo chcę próbować, ale zrobię to… Hm… Tak jak myślałam. Makaron w więzieniu jest zawsze tak mięciutki, że rozpływa się na języku. Jest lekko słodkawy. Ale skończę z tą zupą, bo kusi mnie drugie danie.

Są moje ulubione jajka w sosie musztardowym i dzisiaj nawet ten sos ładnie pachnie.

Wrażenia wzrokowe: ziemniaczki, biały sos widać, że z jakimiś przyprawami.

No i najlepsze – kapusta zasmażana! Ludzie, wygląda na młodą!!! Dobra, jestem głodna, biorę mój zielony plastikowy widelec i do dzieła. Sos pycha, kapusta też bardzo dobra. Szybko wsuwam, nie wiem kiedy znów będę zadowolona z obiadu. Trzeba się nacieszyć chwilą. I nawet ziemniaczki nie przeszkadzały.

Kolacja: Pół chleba, kostka masła, porcja białego sera, porcja dżemu.

No i po obiedzie wracamy do rzeczywistości. Porcja białego sera to nasza standardowa łyżka suchego białego sera. Dobra, próbuję.

No i kulka dżemu, gęsta, ciemnobordowa. Próbuję, nie wiem co to za smak, po prostu słodki.

PS. Jak jedzenie mi nie smakuje, biorę się sama za gotowanie. Oglądam Gordona Ramsaya, to mam jakąś wprawę. Biorę chleb, smaruję serkiem topionym, robię szkolną kanapkę i wkładam ją w folię aluminiową albo gazetę. Włączam żelazko i prasuję mojego tosta… Pychota!

Monika .

https://www.facebook.com/ewkratke

Jeden dzień w więzieniu

Jeden dzień w więzieniu…

6.15 – pobudka ( włączają prąd i światło), która mnie średnio dotyczy. Naciągam koc na głowę i śpię jeszcze jakieś 45 minut, dopóki apel nie wyciągnie mnie z niby łóżka.

7.00 – apel (czytaj – liczenie owiec albo baranów, jak kto woli) szybko przychodzi i szybko odchodzi.

7.00 – 10.00 – picie kawy, mycie, granie w gry.

10.00 – 13.00 – wykorzystuję na czytanie książek albo naukę, jeśli akurat mam na to ochotę, czasem piszę listy do bliskich i dalekich.

Około 13.00 – 14.00 – obiad, który albo się zjada, albo zmywa się po nim „naczynia”.

14.00 – 17.00 – człowieku! (możesz czytać, pisać, dłubać w nosie, patrzeć w sufit, drapać się po pośladkach (czytaj: po dupie…), spać. Czyli robisz, co chcesz, choć niewiele robić możesz.

17.00 – kolacja (patrz wyżej – obiad).

18.00 – 19.00 – „Szybcy i wściekli” (szkoda, że nie z Vinem Dieselem), czyli wyścig o to, kto szybciej się umyje.

19.00 – 23.00 – można pooglądać to, co serwuje telewizja, czytać albo pluć i łapać, albo zorganizować zawody wyławiania gluta z wody.

22.00 – światło off.

23.00 – koniec życia, the end.

Małgosia

https://www.facebook.com/ewkratke