Dania wegetariańskie we wtorek 9 czerwca serwuje się!
Jak by tu opisać wrażenia? Zacznę od najprostszego: chleb w porządku, kostka masła, to znaczy jedna dziesiąta kostki margaryny roślinnej. No i serek na moim białym talerzu. Dwie łyżki zajmują jedną ósmą talerza.
Obiad: Zupa owocowa z makaronem, ziemniaki w sosie musztardowym, kapusta zasmażana.
No i jest piękna zupka owocowa! Jak smakuje? Nie za bardzo chcę próbować, ale zrobię to… Hm… Tak jak myślałam. Makaron w więzieniu jest zawsze tak mięciutki, że rozpływa się na języku. Jest lekko słodkawy. Ale skończę z tą zupą, bo kusi mnie drugie danie.
Są moje ulubione jajka w sosie musztardowym i dzisiaj nawet ten sos ładnie pachnie.
Wrażenia wzrokowe: ziemniaczki, biały sos widać, że z jakimiś przyprawami.
No i najlepsze – kapusta zasmażana! Ludzie, wygląda na młodą!!! Dobra, jestem głodna, biorę mój zielony plastikowy widelec i do dzieła. Sos pycha, kapusta też bardzo dobra. Szybko wsuwam, nie wiem kiedy znów będę zadowolona z obiadu. Trzeba się nacieszyć chwilą. I nawet ziemniaczki nie przeszkadzały.
Kolacja: Pół chleba, kostka masła, porcja białego sera, porcja dżemu.
No i po obiedzie wracamy do rzeczywistości. Porcja białego sera to nasza standardowa łyżka suchego białego sera. Dobra, próbuję.
No i kulka dżemu, gęsta, ciemnobordowa. Próbuję, nie wiem co to za smak, po prostu słodki.
PS. Jak jedzenie mi nie smakuje, biorę się sama za gotowanie. Oglądam Gordona Ramsaya, to mam jakąś wprawę. Biorę chleb, smaruję serkiem topionym, robię szkolną kanapkę i wkładam ją w folię aluminiową albo gazetę. Włączam żelazko i prasuję mojego tosta… Pychota!
Monika .
Muszę spróbować tosta.
Poczekaj jak spróbujesz naszej kiełbasy z ogniska
Czy same Panie sobie gotują, czy jest kuchnia, pytam się bo nie mam takiego na szczęście doświadczenia. Czy w więzieniu jest sklep, w którym można sobie coś kupić?
Pozdrawiam Panią
Gosia
Kuchenka jest, ale znajduje się w niej tylko pralka (oczywiście my nie możemy z niej korzystać) i zlew. Ogólnie kuchenka znajduje się na „prostej” (korytarzu) i jest dostępna tylko dla kalifaktorek (dziewczyn, które rozwożą posiłki). My siedzimy na zamku (czyli mamy pozamykane cele). Z tego, co się orientuję, to dziewczyny z półotworka (czyli że w dzień mają otwarte cele) mają więcej możliwości, mają kuchnię, gdzie mogą korzystać z kuchenki (dwa palniki), więc raz na jakiś czas coś sobie ugotują.
Hmm, sklep jest, a nazywa się to kantyna, ale nie chodzimy do niej same. Tym dziewczynom, co mają jakieś pieniążki na swoim koncie, trzy razy w miesiącu przynoszą tak zwane „paski”, na których są wydrukowane dane i dostępne środki. Spis artykułów dostępnych w kantynie jest na osobnej kartce, my wybieramy sobie, co potrzebujemy, spisujemy razem z cenami i razem z tym „paskiem” oddajemy oddziałowej. I teraz najlepsze – na zakupy czekamy kilka dni: 3-7, a więc nie jest tak kolorowo jak by się wydawało.
Spis artykułów spożywczych i chemicznych mieści się na dwóch kartkach A4. Tak więc kantynę możemy trochę porównać do sklepów, jakie były za czasów komuny.
Pozdrawiam cię bardzo gorąco
Justka
Pani Gosiu, nie mamy kuchni, na której mogłybyśmy gotować, a szkoda, musimy korzystać z kuchni zbiorowej.
Dzięki temu blogowi może się Pani dowiedzieć, czego tylko chce, nie doświadczając osobiście. To tak, jakby zajrzała Pani do nas przez okienko Miło mieć gościa!!!
Mamy sklep. Jest to kantyna, tam możemy robić zakupy, ale robimy to nie wychodząc z celi, to trochę tak jak zakupy w Internecie – składasz zamówienie i zamówienie dostajesz pod drzwi. My dostajemy taki pasek z sumą pieniędzy, jakie posiadamy (jeśli posiadamy). Dostajemy spis rzeczy dostępnych w kantynie, na odwrocie tego paska spisujemy, co chcemy otrzymać z dostępnej oferty i czekamy parę dni na realizację. Oczywiście czekamy z niecierpliwością w trakcie tych dni. Najczęstsze pytanie, jakie u nas pada brzmi: Jak myslisz, będzie dziś wypiska?
No, kurczę, kuchnię mamy, ale gotować tam nie możemy. Dokładniej to ujmując – w kuchni gotują skazane kobiety, ale jest ich konkretna grupa zatrudnionych i to one gotują dla całego zakładu. W obrębie oddziału, gdzie jesteśmy, kuchni niestety nie ma, i dlatego „kombinujemy”. Byłoby fajnie, gdybyśmy miały dostęp do kuchenki, bo czasami naprawdę chce się głupiego usmażonego chleba w miejsce najlepszej tu wędliny, ale z drugiej strony … gdyby były kuchenki – nie byłoby pomysłów na „żelazkowego” tosta czy naleśnika albo na spaghetti z chińskiej zupki czy sernik na zimno bez lodówki. Chętka na coś innego do zjedzenia sprawia, że nasza wyobraźnia podsuwa coraz to nowsze i bardziej dziwaczne rozwiązania. Dla osób, które o tym czytają, brzmi to śmiesznie albo niewiarygodnie, ale prawda jest taka, że kiedy zaczynamy realizować nasze pomysły, to zazwyczaj rżymy ze śmiechu same z siebie Wiem, że Monisia opisze, co było, gdy zachciało nam się kiełbasy z ogniska, więc nie będę jej dublowała, ale wierzcie mi – wyszła nam kuchenka mikrofalowa, bo tempo pieczenia kiełbasy było kosmiczne i naprawdę zupełnie nieistotne było to, że po zjedzeniu tejże kiełbaski wyglądałyśmy, jakbyśmy wyszły ze zmiany w kopalni węgla , ważne, że było śmiesznie i w sumie smacznie
Małgosia
Odpowiadając na to pytanie, chcę poinformować, że owszem, TAK, mamy sklepik na terenie ZK zwany kantyną. Niestety, nie mamy fizycznej możliwości zrobić same zakupów i cieszyć się przyjemnością wyboru czy obejrzenia danego produktu. Nawet podczas widzeń tylko rodziny mogą skorzystać ze sklepu ZK, my nie.
Nasze osobiste robienie zakupów wygląda następująco. Trzy razy w miesiącu dostarczane są nam tzw. „wypiski” w postaci pasków z daną kwotą do dyspozycji (ważne: do 300 zł). Dostajemy wraz z paskami rozpiskę asortymentu z wagą i ceną. Na odwrocie wypisujemy listę zakupów, które w ciągu pięciu dni roboczych są nam dostarczane pod celę. Oczywiście wspomnieć muszę, że jest mnóstwo osób niemających żadnej pomocy finansowej i środków na zakupy w kantynie.
Ela
Hej, Małgosiu, co do sylwetki masz rację jestem chuda jak patyk, no, gdyby spadł mi jeszcze ten brzuszek Szkoda, że piersi tak mi nie rosną jak on Może trzeba tosty odstawić?
Monika
Witam, czy można Wasze gotowanie jakoś sfotografować? A może narysować? A może spróbować?
Prosimy o dalsze przepisy, postaramy się je wykorzystać.
Fotobar
PS. a ile się po tym choruje?
Ze względu na interesującą formę, odpowiedź dla Fotobar znajduje się na stronie głównej i potraktowana została przez redakcję bloga jako oddzielny post.
Zapraszamy na stronę główną.
Redakcja.
Do wszystkich Pań, czy jest możliwość przyniesienia Paniom dodatkowej porcji przyjemnego mydła, szamponów, ręczników? Wiem, że tego brak ale pewnie przepisy nie pozwalają na takie bzdurki. Niemniej jednak, fajnie byłoby w sobotę po kąpieli mieć poczucie innego relaksu.
Mamy prawo do jednaj paczki higienicznej w miesiącu. Niestety oprócz mydła nie może się w niej znajdować nic więcej z Pani listy. Nie możemy mieć swoich mięciutkich ręczników, mamy – jak my to nazywamy – dwa firmowe, jeden do głowy, drugi do reszty, ale mam swój sposób na relaks. Robię sobie kawę i wrzucam tam co się da (czyli co aktualnie posiadam): kawałek czekolady, jakąś piankę, cukier waniliowy lub cynamon. Lub wersja bez kofeiny: robię kisiel i wrzucam co się da, serek owocowy, jakieś rozdrobnione owoce lub cokolwiek, co lubię.
Dziękuję, że jest Pani taka miła
Monika
Brzmi smakowicie, szczególnie ten tost zrobiony żelazkiem! A tak na poważnie, przydałoby się trochę poczytać o Paniach codziennym życiu, jak wygląda. Mucha
hej Dziewczyny:) serdecznie Was pozdrawiam. co do tematu jedzenia to widzę go tak: odbywacie karę pozbawienia wolności a nie inne dodatkowe kary. z tego co opowiadacie żywienie jest dodatkową uciążliwością na którą przecież według litery prawa nie zostałyście skazane. nie rozmawiamy o roszczeniu sobie prawa do homara, kawioru i trufli ale o godnym traktowaniu drugiej osoby. żeby nikt nie był głodny lub upokorzony formą podanej żywności. nie wierzę w resocjalizację jeśli tak będą traktowane osoby odbywające karę pozbawienia wolności. to nie jest modelowanie prawidłowych postaw. to jest nakręcanie spirali przemocy. kontynuacja prymitywnego prawa”oko za oko, ząb za ząb”. niekończąca się historia przemocy.
Ja zobaczyłam jakie dziewczyny maja tam pomysly na rozne „dania” 🙂 np. z chinskiej zupki robi sie spaghetti 🙂
wymyslaja rozne 'ciasta’ np.sernik na zimno i blok 🙂 nie majac lodowki, piekarnika itp 🙂 a jest naprawde smaczne
Pozdrawiam i Mocno Was caluje 🙂 Tala 🙂 BUZIOLE
Bardzo pomysłowe, poproszę o więcej takich pomysłów. I życzę wytrwałości. Piszcie niech ludzie wiedzą.
To dość zabawne, kiedy leżałam na patologii ciąży w łódzkim szpitalu, menu było niemal identyczne. Tylko chleba mniej dawali, no i młodej kapusty nie było zimą. A dodatki do chleba były tak dobierane, że zawsze na jedną z 3 kromek czegoś brakowało, np. były 2 plasterki wędliny i pół ogórka kiszonego. Tak więc 2 kanapki z pseudoszynka i jedna z samym ogórkiem. Jak widać kobiety w zagrożonej ciąży i osoby w więzieniu mają podobne standardy… Tak o to dba się w Polsce o wzrost populacji…
Ps. Dla mnie to było jedno z najgorszych dań, więc zamiast próbować i skończyć z głową w wc, chodziłam głodna do równie pysznej kolacji.