Dożywocie

Widok z więzienngo okna, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Na różnych etapach mojego „życia”, karę dożywotniego pozbawienia wolności, w zależności od mojego stanu psychicznego, porównywałam do sytuacji bądź wyobrażeń. Raz to była dla mnie kara śmierci, innym razem próba pokonania toru przeszkód na wózku inwalidzkim, a nawet przykucia zdrowego ciała do szpitalnego łóżka z widokiem przez balkonowe okna na ruch życia na zewnątrz. W lepszych chwilach znajduję w sobie nadzieję, wierzę w Boga i to moje dożywocie porównuję do powolnego oswojenia się ze śmiertelną chorobą – taki HCV penitencjarny. Może nie zaraża, ale na pewno odstrasza i nie wiadomo jak go leczyć. Jest to „choroba”, na którą coraz więcej ludzi „choruje” z iluzyjnym wyleczeniem po 25 latach.
Płaszcz dożywocia podszyty jest lękiem o wszystko. Lękiem, który w czasie całej „walki”, o przetrwanie uwiera jak źle dopasowana poszewka. Płaszcz, który osłania nagie ciało, a jego kolor stygmatyzuje cię.
Człowiek z dożywociem nabywa się jakieś dwubiegunowości – takie śpiewanie zwykłego „sto lat” przy kopaniu grobów – bo czeka na widzenia i głupieje. Cieszy się, że za chwilę zobaczy bliskich, że przyjadą, przytulą, po prostu będą z tobą co oznacza, że nie odtrącą ciebie, próbują cię wspierać, nie wstydzą się ciebie, ale jednocześnie ty zamartwiasz się, czy podczas ich podróży wszystko będzie dobrze, czy nic im się nie stanie, czy dojadą szczęśliwie. W końcu masz to widzenie, płaczesz ze szczęścia, ozdabiając tę chwilę słowami otuchy. A potem nagle ostatni pocałunek i serca radosne dają miejsce zmartwieniu: czy zbytnio nie będę przeżywać tego spotkania i czy moi bliscy wrócą do domu bezpiecznie… I tak w kółko.
Czekasz na telefon, idziesz, nie dodzwaniasz się – masakra.
Tysiąc sposobów na zniszczenie dnia… (Przemilczę, ile kilogramów nerwów dorzuca niepotrzebnie wyobraźnia)…
Wyczytujesz w Kodeksie, że po pewnym czasie możesz się o coś ubiegać: (o przegrupowanie, przepustkę, wokandę – na wszystko jest liczba odbytej już kary), więc idziesz i słyszysz: „Ale pani ma dożywocie”.
Każdy zapis, którego się chwyta dożywotka, by nie tracić nadziei jest tak naprawdę suchym zapisem.
To nie ukończona szkoła czy zrobiony kurs powinny stanowić o możliwości powrotu do społeczeństwa, tylko waga przełożonej miłości bliskich i wiary w osobę skazanej na dożywocie. To ludzie po tamtej stronie i ich siła czekania jest wyznacznikiem pracy osadzonego. Wiara ludzi z zewnątrz podbudowuje każdego więźnia. Człowiek chce wyjść do TAMTYCH ludzi, a nie pozostawać w TYM w czym tkwi.
Kolega z celi pomoże ukończyć szkołę i papier jest, ale czy kolega pomoże wykonywać pracę za murem? – oto jest pytanie. Czy taki kolega pomoże wysławiać się, szanować, kochać? To przecież bliscy, którzy trwają przy osadzonym przez lata wiedzą najlepiej jak ciężko jest, ile bólu, zmęczenia, napięcia, wycieńczenia kosztuje, by dotrwać do pierwszej możliwej szansy na powrót do nich. Po całej tej drodze umierają osoby, samemu zwyczajnie można się rozchorować. Więźniowie wychodzą i ponownie wracają, opowiadając o świecie – ich świecie. Rozpadają się związki. Dorastają dzieci.
Większość ukaranych dostaje szansę i połowa z nich ją zmarnuje, a osoba z dożywociem stoi w miejscu i nie może nic zrobić. Boli najbardziej to, że sam wyrok zamyka drzwi i nie ma pomysłu na takich ludzi, więc resocjalizujesz się sam, by udowodnić, że nie jesteś zwierzęciem, że nie trzeba się ciebie bać, że masz w sobie wartość, potrzebę życia i taką samą chęć do uśmiechu jak wszyscy. Że tęsknisz, rozmyślasz i że bez powodu cię ludzie kochają. 
Czynnikiem do pozytywnej prognozy kryminologiczno-społecznej powinno być np: posiadanie przez osadzonego na dożywocie stałego miejsca zamieszkania, istnienie osoby w gronie najbliższych skazanego, która finansowo zapewni właściwy pobyt w ramach udzielonego warunkowego, brak konfliktów między skazanym a jego rodziną, udokumentowane potwierdzenie o stałych i serdecznych wzajemnych kontaktach, stwierdzony u skazanego brak uzależnień bądź przebyte leczenie odwykowe, brak zaburzeń osobowości, pozytywna ocena wykonywania przez skazanego zadań wynikających z indywidualnego programu oddziaływań. Taki program powinien być wyraźnie określony – kryteria, które musi spełnić w celu uzyskania p.w.zwol.
Gdyby człowiek wiedział co musi zrobić, a administracja się z tego nie wycofywała, byłoby lżej, a tak?
Zmiany wychowawców, psychologów, dyrektorów powodują ciągłe „poznawanie osadzonego od nowa”, a tak naprawdę to najwygodniejsze „odraczanie” rozmów o przyszłości dożywotki.
Skazany na dożywocie kompletnie nie jest prowadzony, oczekuje się od niego braku problemów i trzeba wyczuć co ten problem może przynieść…
Nie wiem jak to wszystko bym przetrwała bez ludzi motywujących i kochających mnie – bezwarunkowo.

Pełnoletnia


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 05_znak_uproszczony_kolor_biale_tlo-1-1024x288.png

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Tablica-na-bloga-1024x683.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjnty-bloga-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *