Gdy wróciłem do świata żywych po długiej izolacji nie miałem zbyt wiele, trochę oszczędności, zawartość torby sportowej i wielka chęć życia. Zaczynając od zera, chciałem wpierw ukończyć liceum, zostało mi jeszcze pół roku.
Zawsze kończę to, co zaczynam a wykształcenie i podniesienie własnych kwalifikacji ma wyższy cel na przyszłe życie. Nie wiedziałem ze Pan Bóg przygotował dla mnie niespodziankę – dla wszystkich nas je ma, tylko nie zawsze z nich korzystamy.
Pierwszy dzień w szkole jako wolny człowiek! Ekscytujące, ale i zarazem zaskakujące, gdyż przyjeżdżając do szkoły rano, a nie chciałem się spóźnić więc przyjechałem trochę wcześniej, byłem nieświadomy tego, iż szkoła będzie jeszcze zamknięta. Obok mnie pocałować klamkę stanęła Ona – niższa ode mnie, szczupła, bardzo zgrabna, o ślicznych oczach i wciąż się uśmiechała. Otworzyła nam woźna jako pierwszym przyjezdnym z innego miasta do szkoły dla dorosłych. Zaproponowałem wspólne oczekiwanie na ławce korytarza, rozmowa, jeżeli tak ją można nazwać, wyszła sama z siebie z uwagi na sytuację, ale to tak naprawdę Ona wciąż mówiła. Ja byłem wiernym słuchaczem, nie spuszczając wzroku z jej buzi i dodając od czasu coś od siebie. Do dziś dzień gdy to wspomina rozmawiając w towarzystwie, mówi “Czułam, że mogę ci zaufać i się zwierzyć”. Nie zastanawiając się zaproponowałem swoją pomoc i podałem swój numer telefonu. Nie wiem co mógłbym jej ofiarować, prócz siebie. Poczułem się też bardzo dotknięty tym, co tę kobietę spotkało. Ją też, prócz poczucia zaufania, w trakcie rozmowy ujęło to, że nie skłamałem, gdy zapytała, czy byłem w więzieniu. Nie zaprzeczyłem, odpowiedziałem “Tak “. Powiedziała, że “widać to po mnie, ponieważ jestem blady, łysy i mam sportową sylwetkę”. Wewnątrz siebie poczułem wstyd, piętno lat izolacji, wypisz, wymaluj.
Do końca naszego pierwszego spotkania pozostałem na korytarzowej ławce z moją nową koleżanką ze szkoły, samotnej mamy dwójki małych dzieci (Natala miała wtedy 3 lata, a Igor 3 miesiące), nad która znęcał się były partner. Kiedy opuszczała mnie na pierwszą lekcje odprowadziłem Ją wzrokiem przez cały korytarz, na końcu którego, nim zniknęła za zakrętem, pożegnała mnie swoim uśmiechem.
I tak do dziś dzień pozostało. 14 lat wspólnego życia i 13 lat małżeństwa moja żona jest dla mnie “Chodzącym Uśmiechem”, “Moim Kwiatuszkiem” i wszystkim co mam – całym moim światem. I jej i dzieciom dałem miłość i bezpieczeństwo, wszystko, na co było mnie stać. Niestety znów tu jestem. Głupiec, który wystawia na próbę to, co najważniejsze, wszystko co ma – bo czym bym był bez miłości.
Mariusz
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.