Tak, dożywotniego pozbawienia wolności, bo taki mam właśnie pomysł. Przestępstwo to przestępstwo, a kara być musi, więc po co się rozdrabniać? Nie ma kary śmierci, dlatego jestem aż tak łaskawa… Nie dziękujcie! Tego typu metoda wyeliminuje przestępczość, jeśli nie w całości, to w dużym stopniu…
Jedni powiedzą, że niesprawiedliwie byłoby skazać kogoś za kradzież batonika i kogoś za zabójstwo na taką samą karę i do tego tak wysoką. Ale nikt nie mówił mi, że mam być sprawiedliwa, bo niby i dlaczego. Każdego mogłabym mierzyć tą samą miarką, bo to metoda wygodna i dość w naszym świecie popularna. Przy tym taka kontrowersja sama w sobie stałaby się popularna – a nawet jeśli nie do końca, to przynajmniej zrobiłoby się o tym głośno, a przecież czasy takie, że mało istotne jest, czy coś ma sens, czy nie. Jeśli głośno, to zazwyczaj dobrze i wielu przyklaśnie, nawet gdy bezmyślnie.
Nie o to jednak chodzi, a serca trochę jeszcze mam (nawet jeśli według niektórych wołowego .
Moja metoda w rzeczywistości nie polegałaby na trzymaniu w więzieniach ludzi w nieskończoność, bo to wbrew pozorom bez sensu. Mam na myśli to, aby kara była efektywna, a nie efektowna i tylko pozornie różnica polega na zmianie literowej . Na myślenie w więzieniu każdy ma czas: jedni mają go więcej, inni mniej, ale rzecz w tym, żeby w głowie doszło do przewartościowania. Uważam, że człowiek, który musiałby (np. za kradzież) odsiedzieć dwa lata, ale ze świadomością, że ma na plecach dożywocie, po wyjściu nie wyciągnąłby ręki po cudzą własność. Te przykładowe dwa lata myślenia i przeświadczenia, że nigdy nie wyjdzie, w jego głowie zrobiłyby takie przemeblowanie, jakiego on sam by się nie spodziewał.
Może moja nowoczesna metoda przypadnie komuś do gustu – patent oddam lekką ręką . A reszta świata niech się cieszy, że nie jestem sędzią
Małgosia