„A może będę stolarzem…”

3-DSC_0376

Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że tapicerowanie może być tak szaleńczo zabawne :). Dlaczego nigdy wcześniej? A bo dotychczas ze stolarką miałam tyle wspólnego, ile było robienia karmnika z tatą na balkonie jakieś sto lat temu (+/- 100 😉 ).

Okazało się, że drewniana skrzynka po owocach + kawałek gąbki + zszywacz + kawałek materiału + papier ścierny + przyjaciółki + ja = takie siedzisko, że „Ikea” wysiada ;).

Żarty żartami, ale autentycznie dało się na zrobionym przez nas pufie siedzieć. Oczywiście jeszcze trzeba coś zeszlifować, pojechać bejcą, ale to już kosmetyczne sprawy. Kiedy patrzyłam na gotowe meble, ładnie obleczone materiałem, to w życiu nie pomyślałam, że byłabym w stanie coś w tym stylu zrobić.

Okazało się, że pod okiem fachowców, którzy wytłumaczą i pokażą, da się zrobić coś, o czym nie miało się zielonego pojęcia. Przychodzą do nas dwie cierpliwe dziewczyny i pod ich okiem próbujemy coś tworzyć, a to puf ze skrzynki po owocach, a to półka na książki (dla tych którzy mają dostęp do innych rzeczy – to pod butelki z winem 😉 ).

Lubię robić coś nowego, mam przy tym ubaw po „pachy”, a przy okazji odkrywam, że moje wyobrażenia o pewnych sprawach nijak się mają do rzeczywistości i tym sposobem życie często mnie zaskakuje, co jest fajne. Szkoda, że celi nie można umeblować tymi przedmiotami co robimy, ale może zostaną one na świetlicy, to przyjemnie kiedy coś zrobionego własnoręcznie może być używane przez innych, a może jakiś inny pomysł na te przedmioty da się znaleźć… zobaczymy.

Małgosia