Wielkanoc

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Czas zmartwychwstania – piękny czas rodzinny, pamiętam, gdy w sobotę mama szykowała koszyczek pełen przysmaków, domowych pisanek farbowanych cebulą, a potem szłam z rodzeństwem do kościoła. Pamiętam też inne obrazy świąt w domu. Tu będę spędzać 10. Wielkanoc. Czy będzie inna – NIE – bo tu każdy dzień jest taki sam. Dzisiaj tj. 11. 04. chodził u nas na oddziale Ksiądz. Kto chciał, mógł „poświęcić pokarm” –  nasza chwała i na skromnym białym talerzyku położyłam chleb, masło prawdziwe z kantyny, kabanosa, jaja, sól, pieprz, pisankę. Ksiądz, gdy to zobaczył uśmiechnął się i powiedział: bogata cela. My po prostu chciałyśmy poczuć się choć trochę jak w domu. Łza się zakręciła, ale niestety nie mamy na to wpływu. Z Wielkanocą łącza się tradycje malowania jaj, pieczenia mazurków, święcenia palm. My tu tego nie doświadczamy ale sercem jesteśmy z domem. Tu skromnie siadamy przy stole – gotujemy na kuchence barszcz biały, pieczemy skromne ciasta, tak aby mieć namiastkę domu i pełen stół sytości.                                                                      

EVELINE


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





Tęsknię…

Fot. ppor. Ewa Smolińska
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Tęsknię za świętami pachnącymi tradycją, spędzanymi w moim małym, rodzinnym miasteczku, gdzie wszyscy się znają, pomagają, chociaż poplotkować też lubią. Tęsknię za wspólnymi wiosennymi porządkami z moim rodzeństwem pod dyrygenturą mamy, chociaż wszyscy mamy swoje rodziny.

Tęsknię za przedświąteczną gorączką przygotowań, malowaniem pisanek z dziećmi i siostrzeńcami, dekorowaniem babek i mazurków gdy część słodkich ozdób znika w roześmianych buziach.

Tęsknię za wspólną wędrówką ze święconką do kościoła, zgubioną serwetką z koszyczka i słonym cukrowym barankiem.

Tęsknię za budzikiem wzywającym na mszę w świąteczny, niedzielny poranek.

Tęsknię za piskiem dzieciaków toczących bitwę wodną i za groźnymi minami dorosłych w mokrych piżmach w wielkanocny poniedziałek.

Tęsknię, czekam i myślę czy będzie tak znowu.

Alicja


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





SCHODAMI W GÓRĘ, SCHODAMI W DÓŁ…

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Zapewne każdy z Was miewał w życiu zakwasy? I to nie jeden raz – prawda?

Dla jednego wystarczy dzień niećwiczenia, by bezruch na dłużej zawitał, a u kogoś innego dopiero jakiś życiowy „dół” odbiera chęć do tego, co powodowało, że nie łapało się zadyszki po lekkim truchcie.

Ja swoje regularne ćwiczenia jakoś zawiesiłam z przejściem na „półotworek”. Na początku bardziej wkręciła mnie ta możliwość przemieszczania się po celach (to też ruch 😊), swobodny dostęp do sprzętu na świetlicy, ale i tak nie było to codziennie. W ciągu dnia do celi ktoś zawsze przychodzi, ktoś woła i nie ma jak się rozłożyć z tą karimatą…a może ja po prostu chciałam wziąć „urlop od ćwiczeń”? Ale to jakoś głupio brzmi…. Tak.

Przyszło mi po tylu latach zmienić jednostkę i z tego miejsca chciałabym podkreślić, że już kochani nie będę z Wami tak na bieżąco w komentarzach, ale postaram się pozostać na łączach.

Podróż wielogodzinna na twardym plastikowym siedzonku, przede wszystkim, zajęła się moimi plecami, no i pośladkami. Legalnie miałam wrażenie, że co jakiś czas, krzesełko prądem wali, takie uczucie mnie „pieściło”.

Cały dobytek musiałam zmieścić w sentymentalnej, ruskiej torbie w kratę (od razu się wraca myślami na stadion XX -lecia (wtedy zlikwidowali koronę tę i może niedługo obecnie panującą), ale o wiele gorzej po takiej podróży te trzydzieści kilo znieść po schodkach z łuku bagażowego. No, mi musieli pomagać! Gwieździste niebo powodowało, że chciało się jak najszybciej zakończyć ten wieczór legnięciem na łóżko, ale wiedziałam, chcieć a móc, to odległe bieguny.

Ramiona sztywne, tyłek obity, włos zwichrzony, ale do przodu, a tu – schody! Jezu! Czemu ja nie mam 5 lat, nie jest to Smyk, a schody cieszą? Chryste! Za co?

W myślach karciłam się: „i bardzo Ci tak dobrze! Zaprzestałaś ćwiczeń, to teraz sap!”

Jeśli nie przechodzi się przez magazyn depozytowy, w którym trzeba wszystkie rzeczy wpisać, to po takim przyjeździe na celę bierzesz tylko, co potrzebne np. do wieczornej toalety. Łapałyśmy piżamy, klapki, jakąś herbatę, coś do zjedzenia. Po kontroli poszłyśmy po mandżurek i – uwaga! Suprise! –MATERACE!!! Normalnie jak zielone żołnierzyki stały w pionie, każda musiała wziąć dla siebie, z braku już sił bardziej się nimi ciągnęło po tej podłodze jak Krzyś Kubusia Puchatka, ale stało się.

Wydawałoby się, że ten ostatni etap jakoś uspokoił wszystkie. Lekkie rozmowy się zaczęły, pytania o podróż, z jakiej karty można dzwonić itp. Ciszę na zakładzie najbardziej zagłuszyły te nasze szurające materace.

Po minięciu kilku krat, skrętach w prawo bądź w lewo, ruszaniu przed siebie, pada hasło:

– „ A teraz schodami do góry!”

Serio? Znowu? Do którego miejsca?

– „ Na sama górę” – pada tekst, jakby odpowiadali na moją myśl.

I znowu się karcę za te słabe ręce, podsapywanie, trzęsące nogi jak po… (😊 to już prywatne wspomnienia! 😊)

III piętro!!! Matko Boska!!!

Na III piętrze mieszkał kiedyś Daniel. Fajny chłopak, ale do niego, to raczej schodziłam, bo ja byłam z V-tego. Pamiętam, że gadałam z nim z łazienki, on w swojej, ja w swojej, tak dobrze po pionie szło 😊. Poza tym w bloku mieliśmy windę, a tu…

No cóż, prawie wbiłam paznokcie w ten materac i szłam… a raczej wchodziłam. Zdobywałam swoje K2 do snu.

Obudziłam się sporo przed porannym apelem, a raczej obudził mnie ból ud – „Oho! Zakwasy!” – pomyślałam. Później odezwały się z okolicy, gdzie zwykle ludzie biceps mają, dołączył lekki ból krzyża i myśl „ musisz to wszystko z całą sobą zrzucić z górnego łóżka”. Jak wyzwanie to wyzwanie!

Cały dzień (czyli już kolejny) zaliczałam schody parę razy:

– do magazynu po rzeczy, z magazynu z rzeczami

– do wychowawcy, od wychowawcy

– na łaźnię (która jest w piwnicy), z łaźni

Łydki będę miała jak wróbel… – Agata Wróbel!

Następny dzień – spacer i wypiska, na którą chodzi się do kantyny (no, bieganie oczami po półkach wyrzuciło z mózgu ból… do czasu, kiedy dostrzegłam naproxen żel, no kupiłam, jakby inaczej…)

Tutaj schody prowadzą wszędzie.

Nogi ćwiczysz – chcąc nie chcąc.

Ale najlepsze zakwasy dopiero przede mną.

Żeby tak tyci zobrazować to, co chcę opisać, pozwolę sobie zapytać Was – czy pamiętacie skecz o Tofiku kabaretu „Ani Mru Mru”? Jak skakał – chyba z radości, pod piłeczką ping-pongową?

To ja byłam inna wersją tego Tofika, otóż dopadłam piłkę do kosza i mogłam sobie porzucać. PO TYLU LATACH BYŁAM NA SALI GIMNASTYCZNEJ!!! Normalnej Sali! WOW!!

Nie chcę nawet wiedzieć jak wyglądałam, nie interesuje mnie ewentualna chęć zgłoszenia mnie do egzorcyzmów, ważne – że dorzuciłam „za trzy”, i za drugim razem trafiłam! Że zapomniałam o schodach, o bólu, o tym miejscu, o wyroku, o latach na karku. W godzinę byłam w tylu miejscach, co kiedyś z drużyną po Polsce.

Próbowałam tego wszystkiego, co mnie kiedyś nauczono, no nie wychodziło już tak jak kiedyś, ale nie to się liczyło.

Ważna  była ta chwila, ta godzina, ta piłka, ta radość. Obudziłam się obolała, jak po jakiejś ustawce – i to przegranej, ale za to jak spałam!!! Jak dziecko!!!

Dalej odczuwam zakwasy, ale jutro zejdę na świetlicę i chociaż pojeżdżę na rowerku 😊 … na pewno zacznę znowu ćwiczyć.

Pozdrawiam Wszystkich z Fundacji Dom Kultury, wolontariuszy, blogerki, Panią Ewę, Czytelników i moich znajomych.

PEŁNOLETNIA

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Rachunek sumienia

W celi, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Kiedy miałam 15 lat, odwróciłam się od Boga, ponieważ długo patrzyłam, jak mój ukochany dziadziuś, osoba bardzo wierząca, umiera. Wtedy powiedziałam sobie, że Bóg nie może istnieć, skoro pozwala na to, aby osoba, która tak bardzo go kocha, umierała w takich męczarniach.

Przez długie lata żyłam w przekonaniu, że Bóg nie istnieje, nawet śmiałam się, że jestem głęboko niewierząca. Wiele lat później narozrabiałam, szukałam sensu i powodu tego wszystkiego. Zaczęłam medytować, zaglądać w głąb siebie. Kończyłam różnego rodzaju kursy rozwoju osobistego, głębsze techniki medytacji,  i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to wszystko i tak prowadzi do jednego Boga.

Miałam koleżankę, która była bardzo wierząca i zaproponowała mi spowiedź życia. Byłam przerażona, a moje przerażenie sięgnęło zenitu, kiedy zobaczyłam rachunek sumienia, według którego należy się wyspowiadać. Pamiętam jak dzisiaj, kiedy do niej zadzwoniłam płacząc, że mam 80% grzechów z tej listy. Zaczęła mnie uspokajać, mówiąc, że wszyscy tak mają po tak długiej przerwie. Siadłam z rachunkiem sumienia w ręku i z pełną szczerością wypisałam wszystko punk po punkcie. Od najdrobniejszych rzeczy, przekroczenia prędkości, po najcięższe, powód skazania przez sąd.

Poszłam na spotkanie, nieprzypadkowe. Ksiądz został dla mnie wybrany i czekał na mnie. Siedliśmy w małej kapliczce, zaczęłam opowiadać, byłam bardzo zdenerwowana, ręce mi się trzęsły, a łzy same zaczęły płynąć. To było wspaniałe przeżycie. To nie była tylko spowiedź, to było spotkanie z przyjacielem, który słuchał, rozmawiał, pomagał i nie osądzał. Pamiętam, że na samym końcu uklękłam przed ołtarzem, a ksiądz położył rękę na mojej głowie i oddał mnie Bogu. Wstałam i poczułam jakby ktoś ściągnął ze mnie ogromny ciężar, poczułam się taka lekka, świat wyglądał na jaśniejszy. Dostałam oczywiście pokutę, która nie była zwykłą pokutą.

Miałam obejrzeć film o Jezusie, przeczytać książkę (wskazaną przez księdza), iść na mszą i przyjąć komunię świętą. Wszystko wypełniłam z ogromną satysfakcją i poczułam szczęście. Pamiętam tę pierwszą mszę z przyjęciem komunii. Po prostu byłam uczestnikiem, słuchałam każdego wypowiadanego słowa, każdego dźwięku organów. Potem przyjęłam komunię świętą. Długo klęczałam modląc się i dziękując za to, co się dokonało.

Dziewczyny, nie wiem czy jesteście wierzące czy nie, ale może warto zrobić sobie prawdziwy rachunek sumienia. Ja polecam, bardzo dużo to daje. Przede wszystkim spokój, zrozumienie i poczucie obecności kogoś, komu bardzo zależy na Tobie.

Sabina

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Uśmiech zza krat

Wersja okładki W Kratkę nr IV

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Na łóżku siedzi po turecku drobna blondynka. Głowę ma pochyloną nad książką. Koło niej piętrzy się pokaźny stosik różnorakich pozycji z naszej biblioteki. Kalina jest namiętną czytelniczką, chociaż nie każda książka ją wciąga. Dlatego zawsze musi mieć ich większą ilość, żeby wybrać te, które ją zainteresują. Kiedy Kalina nie ma co czytać, jest prawdziwie niepocieszona, a kiedy już trafi na szczególnie ciekawą dla niej lekturę, wpada w czytelniczy trans. Wtedy jest obecna w celi wyłącznie ciałem i żeby się z nią skontaktować, trzeba się trochę natrudzić (np. zawołać ją podniesionym głosem albo lekko szturchnąć, bo inaczej nasze słowa do niej nie docierają).

Czytanie to sposób Kaliny na więzienne odosobnienie, ponieważ jest osobą niezwykle energiczną. Gdy się za coś bierze, to robota pali jej się w rękach, aż iskry lecą. Wcale nie przesadzam! Jej energia dosłownie rozsadza ograniczoną celową przestrzeń, toteż podróże Kaliny do pozbawionego ograniczeń świata literackiej wyobraźni stanowią swego rodzaju zawór bezpieczeństwa, którym uchodzi nadmiar tej energii, nie mieszczący się w ciasnym światku celi. 

Kalina często się uśmiecha. Jej uśmiech zawsze sięga oczu i jest zaraźliwy – nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy go zobaczysz. Czasem jednak uśmiech Kaliny znika, a oczy smutnieją, z błękitnych robiąc się szare. Dzieje się tak po szczególnie wzruszających rozmowach z rodziną, zwłaszcza z mamą. Kalina pochodzi z dużej z i zżytej rodziny; na wolności czekają na nią, oprócz mamy, synek, bracia, siostry, ciocie i wujkowie, a także mali siostrzeńcy. Czeka też narzeczony. Kalina jest kochana przez bliskich i dlatego jej pobyt za kratami stanowi dla nich bardzo traumatyczne doświadczenie, ale wierzą w nią i w nowy początek – już razem.

Kalina nie należy do osób złych. Znalazła się w tym miejscu nie na długo, bo na niecałe dwa lata, ale w jej przypadku to i tak za długo. Ot, młodzieńcza naiwność, zauroczenie niewłaściwym chłopakiem i kłopoty z prawem gotowe. Na szczęście te kłopoty to jedynie lekkomyślnie zaciągnięty kredyt.

Pomimo negatywnej strony wyroku Kaliny, mądrze wykorzystała ona ten czas odosobnienia, przemyślała wiele spraw i doszła do wniosków, które w przyszłości pomogą jej żyć rozsądniej. Pozbyła się też ciągot do szaleństw, mogących zrujnować najlepszą egzystencję. Zrozumiała, że często to, co wydaje się nam „fajne”, jest takie tylko na krótką metę, więc nie warto się łakomić.

Co jeszcze mogę powiedzieć o Kalinie? W celi jest dobrą towarzyszką, można na nią liczyć w potrzebie, porozmawiać, pośmiać się. Zwiedziła trochę miejsc poza Polską, podobnie jak jej krewni, toteż ma w zanadrzu wiele ciekawych opowieści o ludziach i obyczajach. Dla mnie, zapalonej podróżniczki, to bardzo interesujące posłuchać, jak ktoś inny postrzega niektóre zjawiska zachodzące poza granicami naszego kraju.

Kalina w przyszłym roku będzie już wolnym człowiekiem. Osobiście życzę jej, by ułożyła sobie szczęśliwie życie i by lekcja z pobytu tutaj ustrzegła ją przed kolejnymi błędami. Mam nadzieję,że tak się stanie, bo moim zdaniem jest ona jedną z tych osób, które zasługują na drugą szansę od społeczeństwa.

Zośka

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Gry i zabawy w celi

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Tak z biegu to trudno sobie wyobrazić, że w więziennej celi można się bawić. Hasło GRY I ZABAWY… ŚWIETLICOWE kojarzy się bardziej z wyjazdem kolonijnym, a nie z pobytem tutaj. Różnice są zasadnicze, a główna jest taka, że tu człowiek musi zorganizować sobie zajęcie czy rozrywkę we własnym zakresie, co nie jest takie proste. Niby nie po to trafiamy do więzienia, żeby się ,,bawić’’, ale też nie po to, aby zanudzić się na śmierć – takiej kary na szczęście nie ma w kodeksie, choć czasem niejedna osoba jest bliska jej wykonania. Prędzej niż później i bez względu na długość wyroku, każdy skazany leży i ma myśli typu ,,ależ się nudzę’’.

Można, po pierwsze, czytać książki, o ile ktoś lubi. W sumie to nawet ci, którzy w życiu nie czytali prawie wcale – tu sięgną po coś do czytania. To chyba najlepszy ,,zabijacz czasu’’ z ogólnodostępnych w więzieniu. Osobiście, uwielbiam czytać, ale nawet miłość do książek w pewnym momencie staje się rutyną, a wtedy na myśl o sięgnięciu po kolejną pozycję przyprawia o mdłości.

Można, po drugie,  rozwiązywać krzyżówki, bo to według niektórych rozwija lub poprawia pamięć. Nie dla tych, którzy chcą o czymś zapomnieć. Ja po panoramiczne sięgam sporadycznie, tak w ostateczności, bo hasła wpisuję z automatu, więc średnio mnie to bawi. Ale żeby zająć choć kawałek dnia, też dobre.

Można, po trzecie, grać w karty, z czego dosyć często korzystam. Lubię remika, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto potrafi w to grać, albo szybko się nauczy. Rzadziej trafiam na kogoś, kto gra w kanastę, ale bywa. Jeszcze ani razu nie spotkałam osoby, która grałaby w brydża i bardzo tego żałuję.

Można, po czwarte, grać w scrabble. I to jest świetny czasoumilacz. Kiedyś tą grą wręcz ,,molestowałam’’ swą przyjaciółkę i codziennie potrafiłyśmy pół dnia przesiedzieć nad planszą. W końcu miała dość i mnie, i tej gry, więc grałam sama ze sobą, co było też fajne, ale już nie tak zabawne. Przy okazji – Pełnoletnia – dziękuję Ci za ten czas przy różnych wersjach scrabble. Można, po piąte, uczyć się języków obcych. Czy się lubi czy nie to zawsze coś, a nuż przyda się kiedyś w przyszłości.

Można, po szóste, rozmawiać z innymi współosadzonymi, o ile ma się takie towarzystwo, że jest o czym pogadać, bo bywa z tym różnie i czasami człowiek staje się niemową, a żałuje, że słyszy.

Można, po siódme, dostać totalnej głupawki i śmiać się do rozpuku, aż boli brzuch i całą szczena, a powodu do tej radości żadnego konkretnego nie ma.

Można, po ósme, wymyślać co tylko się da i co komu przyjdzie do głowy – na małej przestrzeni wychodzą z tego czasem jaja.

Można, po dziewiąte – i to będzie obecnie mój ulubiony punkt – grać na konsoli. Stara jestem, ale jeszcze z tego nie wyrosłam i tak mi się jakoś zdaje, że będę siedziała przed ekranem z kontrolerem w rękach nawet gdy zbliżę się do setki. W domu nie mogłabym sobie pozwolić na to, żeby spędzić tyle czasu przy grze, poza tym miałabym tam ciekawsze i  zdecydowanie przyjemniejsze rzeczy do zrobienia, ale tu… no cóż – nie ma takiej siły, która odkleiłaby mnie od konsoli. Nie mogę się rozpisywać na ten temat, bo dłuuugo bym nie skończyła.

Można, po dziesiąte, haftować (nie, nie po imprezie), robić na szydełku, drutach i w ogóle zająć sobie czas takimi manualnymi duperelstwami.  Czasochłonne, przyjemne i potrafi przynieść efekt w postaci czyjegoś uśmiechu, gdy ktoś taki dostanie robótkę w formie prezentu.

Najistotniejsze jest to, aby cokolwiek tu robić i na tyle rzadko, na ile to możliwe, mieć tę myśl, że nudzi mi się.

Pozdrawiam, Małgosia

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Nie jestem wszyscy i nie mam na imię każdy

Prace osadzonych w Areszcie Śledczym Warszawie Grochowie
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Tego często brakuje w warunkach izolacji. Gdy ktoś trafia do Zakładu Karnego z wyrokiem, dołącza do wszystkich winnych i jest traktowany jak każdy więzień. Pomimo tego że tak bardzo się różnimy i dzięki temu ten świat nie jest nudny, przekraczając bramę aresztu, która bardzo szybko się za Tobą zamyka, bywa że na długie lata, dostajesz metkę kolejnej osadzonej.

Nigdy nie chciałam być w żaden sposób faworyzowana, bo to nie o to zupełnie chodzi. Ale czasem brakuje indywidualnego podejścia do człowieka. Człowieka jako człowieka, nie osadzonego. Kolejnego, jednego z wielu.

W areszcie fakt, że trzeba się trzymać z dala od negatywnych ludzi. Oni mają zawsze na problem gotowe rozwiązanie.

Ja bym chciała, żeby kiedyś społeczeństwo zrozumiało, że za murami, kratami i blindami znajdują się również wartościowe osoby. Osoby wrażliwe, z pasją, z prawdziwym apetytem na życie. Artykuł, za który ktoś otrzymuje wyrok, nie powinien przysłaniać opinii o osobie. Dziewczyny pracują na to, żeby usłyszeć coś dobrego i miłego o sobie. Niestety, nie jest to częste. Fajnie by było, żeby dziewczyny były doceniane za to co dobre choćby dobrym słowem. Tego tam brakuje.

Dziewczyny bądźcie dzielne. Tego Wam życzę. Choćby nie wiem co się działo, idźcie do przodu. Nie poddawajcie się. Jest wiele osób, które Wam dobrze życzą.

„A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,

Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,

Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,

I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza,

I gołąb i żmija, i piołun i miód,

I anioł i demon, i upiór i cud,

I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna,

Początek i koniec – kobieta, aha!”

Julian Tuwim

Z pozdrowieniami Blondi

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Przepustki, przerwy w karze, warunkowe zwolnienia

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Wielu ludzi zastanawia się, po co przez Sądy czy Zakłady Karne w ogóle udzielają je skazanym. Z jakiej racji jakiś gangster, złodziej, morderca, oszust…, chodzi po ulicach wśród normalnych ludzi, skoro w tym czasie powinni siedzieć w więzieniu. Wszystkie te środki czemuś służą, postaram się wytłumaczyć to w miarę sensownie.

♦♦♦

Przepustka wersja kodeksowa: skazanemu wyróżniającemu się dobrym zachowaniem w czasie odbywania kary mogą być przyznawane nagrody. Nagroda może być również przyznana skazanemu w celu zachęcenia go do poprawy zachowania. Jedną z form nagrody jest zezwolenie na widzenie bez nadzoru poza obiektem Zakładu Karnego na okres nieprzekraczający 30 godzin jednorazowo oraz zezwolenie na opuszczenie ZK bez dozoru na okres nieprzekraczający 14 dni.

A teraz moja wersja

Dla mnie przepustka to furtka do świata, którego już nawet dobrze nie pamiętam (jestem tu od 2000 r.). W tym czasie hitem były pierwsze telefony komórkowe na kartę 😊.

Przepustka to odbudowa relacji z rodziną, bo na razie jestem tylko córką i siostrą od wielu lat w więzieniu, nie w domu, nie na wspólnym obchodzeniu świąt, nie przy wspólnych rodzinnych problemach i wielkich wydarzeniach.

Przepustka to też przyzwyczajenie się do ulic pełnych anonimowych ludzi, środków transportu a nawet kupowania biletów (bo słyszałam, że robi się to teraz za pomocą urządzeń a nie kiosków), sklepów, płatności bezgotówkowych i spacerów przed siebie a nie w kółko.

Przepustka to ponowna nauka życia – rozmowy w urzędach, załatwianie spraw, których nie robiłam od wielu lat.

♦♦♦

Przerwa w karze – wersja kodeksowa: sąd penitencjarny może udzielić przerwy w karze, jeżeli przemawiają za tym ważne względy rodzinne lub osobiste.

Moja wersja

Przerwa w karze to są dzieci, które psychicznie sobie nie radzą z sytuacją w której zostały postawione i tylko ten rodzic, który tak nagle zniknął z niewiadomego powodu może to wykorzystać.

Przerwa w karze to możliwość załatwienia spotkania z pozostawionym zwierzątkiem, czy mieszkaniem, za które rośnie zadłużenie. To również załatwienie opieki dla osób, które tego potrzebują, gdy mnie nie będzie.

♦♦♦

Warunkowe przedterminowe zwolnienie – wersja kodeksowa: sąd może warunkowo zwolnić skazanego z odbycia reszty kary, tylko wówczas gdy jego postawa, właściwości i warunki osobiste, okoliczności popełnienia przestępstwa oraz zachowanie po jego popełnieniu i w czasie odbywania kary uzasadniają przekonanie, że skazany po zwolnieniu będzie stosował się do orzeczonego środka karnego lub zabezpieczającego i przestrzegał porządku prawnego w szczególności nie popełni ponownie przestępstwa.

Moja wersja

To dla mnie szansa na nowy początek, który jest szybszy niż koniec kary. Kiedy jestem gotowa do odbudowy życia jakie mi pozostało (a wiek jest przeszkodą np. do pracy), kiedy wykluczenie społeczne, technologiczne jest mniejsze niż będzie gdy kara się skończy. Każdy dzień poza ZK to zysk, zwłaszcza dla tych, którzy karę otrzymaną mają podyktowaną nie tylko sprawiedliwością a także np. opinia publiczną (takie wyroki zawsze są wyższe) lub dla tych, którzy w ogóle nie powinni ich mieć a mają. Z nami są takie przypadki.

♦♦♦

Niestety wiele osób skazanych nie korzysta z wymienionych przeze mnie środków. Czy to dobrze? Moim zdaniem nie. To wszystko powinno być aktywne, w końcu z jakiegoś powodu ktoś mądry to wszystko wymyślił, a z jakiego? Każdy z tych środków ma pomóc skazanemu w powrocie do społeczeństwa.

Odbycie kary czyli odsiadka od deski do deski nie zawsze przynosi ze sobą coś dobrego.

Gdy kara się kończy i stajesz za bramą bez przygotowania (bo siedzenie wieloletnie upośledza w człowieku pewne zachowania), z zadłużonym mieszkaniem lub eksmisją, bez pracy z dziećmi w domu dziecka i wieloma innymi problemami nawarstwionymi tak bardzo, że wydają się nie do pokonania, możesz zrezygnować zanim podniesiesz stopę, by dać pierwszy krok.

Przepustki, przerwy w karze i warunkowe zwolnienia są po to by góry zamieniać w pagórki, żeby lepiej było ponownie wystartować.

MONIKA

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Warszawa moje miasto

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Choć dziś nie mogę Cię oglądać, to wiem, że jestem w głębi Twego serca.

Jak Cię widzę i postrzegam? Hm….

Może zacznę, iż stałaś mi się bardzo bliska, przyjęłaś mnie jak matka do swego serca.

Przyjechałam do Ciebie, tak naprawdę, to chyba znikąd, gdyż moje życie opierało się na ciągłej podróży. Zagubionemu ciężko jest znaleźć swe miejsce na ziemi, tak jak i mnie było.

Dziś uważam że dałaś mi swe serce, bym mogła w nim zamieszkać na stałe. Wiesz, minęło już 15 lat, kawał czasu za nami, razem.

Przez te lata wiele się zmieniło w naszym życiu, w podzięce napiszę jaka jesteś, jak ja Cię widzę i postrzegam.

Dla mnie stałaś się sercem, w którym mieszkam, jestem.

Jesteś miastem różnych ludzi, tych biednych, klasy średniej, no i tych bogato wyniosłych.

Piękne w Tobie jest to, że i tak dla Ciebie wszyscy są równi, bo z takim sercem, jak Twoje, nie można pozostawić nikogo obojętnie. Właśnie za to Cię podziwiam.

Jesteś piękna, kolorowa i wyniosła, ze swoją starą historią, której nie da się nie zauważyć docierając do zakamarków Twego poranionego kiedyś serca. Jesteś silna, dałaś radę przetrwać mimo wszystkich trudów jakich doświadczyłaś, dlatego uważam że warto brać z Ciebie przykład, jak i uczyć się cierpliwości.

Udowodniłaś, że nie ma rzeczy niemożliwych, zniszczyli Cię, a Ty i tak powstałaś.

Warszawo trwaj.

Cukiereczek

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Manipulacja, a może gra?

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Powiązani pajęczyną zależności pociągamy przez niewidzialne sznureczki i jesteśmy przez innych pociągani.

Kusimy i jesteśmy kuszeni. W rodzinie, szkole, zakładzie pracy i Zakładzie Karnym. Parada forteli i manipulacji trwa. Nawet w relacji z ukochaną osobą nie potrafimy zrezygnować ze sztuczek, wciąż szlifujemy sztukę wpływania, stroimy fochy, kokietujemy seksem, robimy kocie oczka, igramy uczuciami. Jak? Po co? Jakim kosztem?

Manipulacja, to talia kart, w której wszyscy oszukują. Jedni, by wygrać, inni, by nie przegrać. Większość z nas wierzy, że miłość jest przeciwieństwem manipulacji, bezpiecznym schronieniem przed gierkami ludzi. Uważam, że to tylko złudzenie, bo nie ma skuteczniejszej metody niż manipulowanie innymi ludźmi. Tu mamy pole do popisu, granie na uczuciach, przyjaźni. Im bliższa osoba, tym łatwiej grać. Poruszamy kimś, jak marionetką. Po czasie nić zmienia się w ,,smycz’’, na której trzymamy drugą osobę. Wystarczy zrobić minę aniołka, podarować jakiś prezent i uśmiechając się czule, a już budzą się w nas emocje. Zastanawiam się czy to też manipulacja? Być może, choć niekoniecznie. Na pewno manipulacja zaczyna się wtedy, gdy robi się to celowo, skłania drugą osobę do czegoś, czego prawdopodobnie nigdy nie zrobiłybyśmy spontanicznie, same z siebie. Nie jesteśmy świadome, że wodzi się nas za sznurki. Każdy potrafi manipulować. Robimy kocie oczka, które zniewalają, przytulamy się i tak naprawdę czegoś oczekujemy lub stawiamy sprawę jasno, z przekorą udając łagodne, miłe, jak pluszowe misie. Gdy to nie przynosi efektu, to wywołujemy kłótnię, wywierając presję, że źle się czujemy. Gdy to też nie działam, to automatycznie obniża się poczucie wartości, ale to też gra. Im niższe poczucie własnej wartości, tym więcej manipulacji.

Zastanawiam się jaka jest przyczyna, że każdy z nas ma w sobie chęć manipulacji drugą osobą? Trudno odpowiedzieć? Widocznie jest potrzeba, ale czy potrzebna?

H.S.

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl