Gry i zabawy w celi

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Tak z biegu to trudno sobie wyobrazić, że w więziennej celi można się bawić. Hasło GRY I ZABAWY… ŚWIETLICOWE kojarzy się bardziej z wyjazdem kolonijnym, a nie z pobytem tutaj. Różnice są zasadnicze, a główna jest taka, że tu człowiek musi zorganizować sobie zajęcie czy rozrywkę we własnym zakresie, co nie jest takie proste. Niby nie po to trafiamy do więzienia, żeby się ,,bawić’’, ale też nie po to, aby zanudzić się na śmierć – takiej kary na szczęście nie ma w kodeksie, choć czasem niejedna osoba jest bliska jej wykonania. Prędzej niż później i bez względu na długość wyroku, każdy skazany leży i ma myśli typu ,,ależ się nudzę’’.

Można, po pierwsze, czytać książki, o ile ktoś lubi. W sumie to nawet ci, którzy w życiu nie czytali prawie wcale – tu sięgną po coś do czytania. To chyba najlepszy ,,zabijacz czasu’’ z ogólnodostępnych w więzieniu. Osobiście, uwielbiam czytać, ale nawet miłość do książek w pewnym momencie staje się rutyną, a wtedy na myśl o sięgnięciu po kolejną pozycję przyprawia o mdłości.

Można, po drugie,  rozwiązywać krzyżówki, bo to według niektórych rozwija lub poprawia pamięć. Nie dla tych, którzy chcą o czymś zapomnieć. Ja po panoramiczne sięgam sporadycznie, tak w ostateczności, bo hasła wpisuję z automatu, więc średnio mnie to bawi. Ale żeby zająć choć kawałek dnia, też dobre.

Można, po trzecie, grać w karty, z czego dosyć często korzystam. Lubię remika, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto potrafi w to grać, albo szybko się nauczy. Rzadziej trafiam na kogoś, kto gra w kanastę, ale bywa. Jeszcze ani razu nie spotkałam osoby, która grałaby w brydża i bardzo tego żałuję.

Można, po czwarte, grać w scrabble. I to jest świetny czasoumilacz. Kiedyś tą grą wręcz ,,molestowałam’’ swą przyjaciółkę i codziennie potrafiłyśmy pół dnia przesiedzieć nad planszą. W końcu miała dość i mnie, i tej gry, więc grałam sama ze sobą, co było też fajne, ale już nie tak zabawne. Przy okazji – Pełnoletnia – dziękuję Ci za ten czas przy różnych wersjach scrabble. Można, po piąte, uczyć się języków obcych. Czy się lubi czy nie to zawsze coś, a nuż przyda się kiedyś w przyszłości.

Można, po szóste, rozmawiać z innymi współosadzonymi, o ile ma się takie towarzystwo, że jest o czym pogadać, bo bywa z tym różnie i czasami człowiek staje się niemową, a żałuje, że słyszy.

Można, po siódme, dostać totalnej głupawki i śmiać się do rozpuku, aż boli brzuch i całą szczena, a powodu do tej radości żadnego konkretnego nie ma.

Można, po ósme, wymyślać co tylko się da i co komu przyjdzie do głowy – na małej przestrzeni wychodzą z tego czasem jaja.

Można, po dziewiąte – i to będzie obecnie mój ulubiony punkt – grać na konsoli. Stara jestem, ale jeszcze z tego nie wyrosłam i tak mi się jakoś zdaje, że będę siedziała przed ekranem z kontrolerem w rękach nawet gdy zbliżę się do setki. W domu nie mogłabym sobie pozwolić na to, żeby spędzić tyle czasu przy grze, poza tym miałabym tam ciekawsze i  zdecydowanie przyjemniejsze rzeczy do zrobienia, ale tu… no cóż – nie ma takiej siły, która odkleiłaby mnie od konsoli. Nie mogę się rozpisywać na ten temat, bo dłuuugo bym nie skończyła.

Można, po dziesiąte, haftować (nie, nie po imprezie), robić na szydełku, drutach i w ogóle zająć sobie czas takimi manualnymi duperelstwami.  Czasochłonne, przyjemne i potrafi przynieść efekt w postaci czyjegoś uśmiechu, gdy ktoś taki dostanie robótkę w formie prezentu.

Najistotniejsze jest to, aby cokolwiek tu robić i na tyle rzadko, na ile to możliwe, mieć tę myśl, że nudzi mi się.

Pozdrawiam, Małgosia

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

„Moda” w więzieniu

Moda w więzieniu – nie jest to moda przez duże M, ale „moda” pisana w cudzysłowie. Uzależniona najczęściej od tego, co otrzymamy od znajomych czy rodziny z zewnątrz – i to ograniczoną ilość. Biorąc pod uwagę fakt (szczególnie na początku naszego pobytu za kratami), że ci, którzy pozostali po tamtej stronie muru są w szoku i często nie wiedzą, jak się tutaj egzystuje. Odzież nie jest trafiona.

Ale jesteśmy kobietami. Bez względu na to, gdzie przebywamy, zawsze chcemy wyglądać dobrze, modnie i świetnie czuć się w danym ubraniu czy makijażu. Więc co możemy zrobić? Oczywiście w miarę możliwości i potrzeb uruchomić igłę, nitkę, mydełko, druty i swoje (bądź koleżanki) zdolności i umiejętności krawiecko-rękodzielnicze, twórczą wyobraźnię i poddać to, co mamy, przeróbkom. Często wystarczą podstawowe przeróbki krawieckie typu: zwęzić, poszerzyć, podłożyć, przesunąć, zmienić guziki.

Największą bolączką tutejszego miejsca jest to, że możemy posiadać tylko trzy „góry” i najczęściej jest to zestaw: bluza lub sweter i dwie bluzki. Problem robi się, gdy trzeba uprać bluzę i schnie ona od półtora do dwóch dni (nie ma pralek i wirówek – ręczne wykręcanie jest mniej skuteczne). Co wówczas? Lipa, jak zrobi się zimno, podobny problem, gdy jest upał i musimy zużyć dwie bluzki, bo najzwyczajniej spociłyśmy się i trudno, aby po umyciu założyć ten sam ciuch. W takich sytuacjach marzy się nie o pełnej szafie, ale po prostu o dodatkowej bluzce czy bluzie.

Ale nie poddajemy się, bo w końcu kobiety zawsze lubiły być na topie. Robimy sobie same bransoletki, splatając je w osobne węzły z kolorowych nici, różnych sznurków i koralików (towar deficytowy). Zresztą ręcznie robiona biżuteria to hit ostatnich sezonów. Na szydełku wykonujemy różnego rodzaju naszyjniki i bransoletki. Uwierzcie mi, niektóre są prawdziwymi dziełami w wersji mini. Niestety, nie mam możliwości załączenia zdjęcia.

Jeśli ktoś tylko posiada materiał – włóczkę – to i sweterek czy tunikę udzierga na drutach lub szydełku. Inspiracje i wiadomości, co w modzie piszczy, czerpiemy z prasy i telewizji. Ja ostatnio zrobiłam na szydełku czarny sweter wzorem siatkowym, a na dole są przyszyte szydełkowe motywy kwiatowe w różnych kolorach i lekko w stylu góralskim – w nawiązaniu do aktualnych trendów kwiatowych i etno. Również zrobiłam na szydełku torebkę dla córki, która ponoć robi furorę wśród jej koleżanek na uczelni.

Czasami drobny detal w postaci np. małego hafciku czy naszytych różnokolorowych guzików na zwykłą czarną tunikę dzianinową (np. na ramionach i wzdłuż dekoltu) zmienia przeciętny ciuch w jedyny i niepowtarzalny.

Tak więc trochę inwencji twórczej i umiejętności, a możemy nawet w tym miejscu stworzyć coś niebanalnego. Do tego trochę makijażu i już mamy poprawione samopoczucie.

Mańka (Magda)

Moda więzienna? Jest, i owszem. Tak jak zwykle to bywa, ludzie również tu kierują się hasłem: „jak Cię widzą, tak Cię piszą”. I niestety Twój status społeczny wzrasta wraz z kosztownym strojem. Niestety, rzadko docenia się człowieka za to, co sobą reprezentuje: kulturę osobistą, życzliwość, szczerość. Natomiast drogi firmowy ubiór przysparza Ci sprzymierzeńców, pochlebców lub pseudoprzyjaciół. Bo w więzieniu jak masz dużo, to coś znaczysz. Dlatego prawie każda z osób chce wyróżnić się czymś kosztownym i firmowym. Rewia mody, pełen „look” – fryzura, makijaż, ubiór są obowiązkowe przy każdym wyjściu z celi, nawet tym kilkuminutowym! Niestety, niektóre wyglądają kiczowato, uważając, że im więcej, tym lepiej. Dodam, że są zobowiązane założyć paskudny mundurek, który przykrywa ich „piękny” strój, ale nadal widać paznokcie, fryzurę i makijaż :). I nie krytykuję tu nikogo, że dba o siebie, że chce pokazać, że wszystkiego, co ludzkie, mu nie odebrano. Raczej chcę zwrócić uwagę na kwestię tych osób, które są biedniejsze, skromniejsze. Przecież one nadal są ludźmi – a często bardziej wartościowymi niż ci, co dużo mają. A jednak przez brak super-ciuchów są spychane na niższy pułap społeczności – nawet więziennej. Niestety, system im nie pomaga, bo nie mając pracy, nie mogą sobie kupić nawet herbaty, więc koło się zamyka. Przykre.

Daga

Moda Kamczatkowska 🙂

Dla mnie jest tu jedna moda – moda na najlepszy, najładniej skrojony mundurek, czyli ubranie służbowe, w którym musimy poruszać się wychodząc z celi. Jest to bardzo uciążliwe dla mnie, bo nieraz wychodzę tylko na pięć minut do telefonu i muszę przywdziewać swój mundur, inaczej nie wyjdę z celi. Oczywiście zawsze staram się mieć jakieś fajne dodatki do tego ubioru, np. kolorowe buciki, bluzeczka pod spodem też musi być kolorowa, bo nasze „firmówki” są dość smutne i ponure, tak więc kolorowe dodatki są wskazane :).

Magda