Wiersze Pik cz. 1

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Wiersze te są kierowane do mężczyzny, który zawładnął moimi uczuciami. Pozwolę sobie jednak pozostawić jego tożsamość we wspólnej z nim tajemnicy…. Wystarczy, że otrzymał i przechowuje rękopisy. Gdyby kiedykolwiek udało się mi je wydać, dopiero wówczas umieszczę dedykację.

I

Przejście

Trudno mi odnaleźć się w odmienności naszych światów gdy w błękicie oczu przyprowadzasz do mnie wiosnę. Rozpędzonych emocji nie potrafię zahamować poddaję więc serce fali przyspieszenia. Uwięziona w sieci narzuconych konwenansów duszę się w ramach cudzych zasad. Wymuszona powściągliwość zamyka moje usta – niezważna na urwany szept… Gdybyś odpowiedział na moje pytanie, mogłabym je sformułować przechodząc bezszelestnie po krawędzi myśli i odważanie zatańczyć na linie łączącej przepaść między nami. Zarzucisz mi melodię?

II

Efmeryda

Uważnym spojrzeniem zaklinasz mnie w sobie,

zawstydzona policzkuję niepokorne myśli te jeszcze nie wybrzmiałe.

Uwalniam jedynie tańczące motyle by rozpyliły namiętność skrywaną na skrzydłach.

Niedbałym gestem dłoni strącasz je pod stopy i odchodzisz z moimi pragnieniami na podeszwach butów.

A ja klękam zbierając podeptane skrzydła i obmywam je łzami. Żal mi, że tak krótko żyją motyle…

III

Zamknięta w klatce

zakazanych uczuć

miotam się nieustannie

Skrzydła moje wciąż gotowe do lotu

pamiętają smak wolności

Niecierpliwie wyczekują

aż uchylisz mi okno

do swojej przestrzeni

Pozwól sobie na tę spontaniczność

a wzniosę nas ponad chmury

i pokażę Ci swój Świat.

IV

Zanim atrament wyschnie

na papieru kartce

opowiem Ci o mich uczuciach

i zamknę je

w jednym słowie:

Pragnę…

niech dotyk Twój nauczy mnie

grzechu wolności

wówczas konturem

swych ust

obrysuję Twoje imię.

V

Zanurzenie

Spoglądam w jasne błękitu kręgi twej toni, tak kuszącej.

Zanurzyć się chcę w niej nareszcie – tęsknota niepomierna.

Łagodność i czystość tafli wód tych – pozornym spokojem, gdyż pod powierzchnią wyczuwam wirujące zmysły.

Gotowa do skoku, czekam na korzystny przypływ.

Lecz jeśli ta głębia może być mi zgubną, zasłoną opuszczonych powiek uchroń mnie przed zatonięciem,

wówczas zawrócę z trampoliny ryzyka z podniesionym czołem i uciszę sztorm serca porzucając w odpływu fale stłumione pożądanie.

VI

Serce kontra umysł

W szkarłatnym blasku konającego słońca pierwszą salwą wybucha czerwieni feria. Rozżarzone refleksy purpury i bordo przenikające serce toczące z umysłem swą prywatną wojnę wciąż zawiązując i zrywając sojusze, negocjują do ostatniej chwili i tylko moje ciało (spiskujący kolaborant) pragnie pojmane być przez Ciebie w niewolę.

PIK


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg


Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Szycie butów

Praca w więziennej pralni, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Nie musi dosięgać nas kryzys, by stwierdzić, że praca jest potrzebna. Jak to kiedyś przesławna pani Jadzia powiedziała: „ludzie dla pieniędzy zrobią wszystko – nawet pójdą do pracy”. 

Czy to z mojego okratowanego świata czy Waszego wolnościowego, po obu stronach dąży się do tego, by nie przepierdzieć życia. Szuka się zajęcia, a jeszcze jak można by za nie otrzymać „parę groszy”, staje się to milsze. Dużo lżej pracuje się za pieniądze, człowiek jest wydajniejszy, na pewno się bardziej przykłada, bo wie za co i ma w ogóle więcej chęci, by do pracy wychodzić. Lepsze jest samopoczucie, kiedy dzięki tym „paru groszom” pojawiają się choćby pozory niezależności. 

W więzieniach większość prac jest społecznych, kodeks nakazuje taki rodzaj pracy wykonywać i osadzeni to robią. O ironio, najmniej podejmuję pracę „alimenciarze”, bo dostają wyroki w dniach i im się nie chce. A osadzony z większym wyrokiem najpierw szuka wyrwania się z celi, by czas o wiele szybciej leciał, a później próbuje się w niej utrzymać, by wyjść na tzw. „odpłatne”. Przeważnie jest jakiś określony czas pracy społecznej, następnie jest szansa na gotówkę.

Osadzonemu z pensji zabierane jest ponad 70% na przeróżne rzeczy: fundusz aktywizacji zawodowej, fundusz pomocy postpenitencjarnej, składki rentowe i emerytalne, 18% podatku, tzw. „kasa zależna” (4% ze średniej krajowej ujmowane jest z kwoty do dyspozycji osadzonego i odkładane na takie subkonto, z którego uzbieraną sumę otrzymuje się przy opuszczeniu zakładu karnego), oraz jeśli ktoś ma zadłużenie, to 40% na komornika. Kwota do dyspozycji osadzonych zatrudnionych w jednym miejscu pracy może być diametralnie różna. Co i tak nie zmienia faktu, że osadzeni chcą podejmować tę pracę, choćby dla spłacenia długów, zobowiązań, odłożyć na wyjście czy zarobić na dodatkowe środki higieniczne. 

Praca jest traktowana jako forma nagrody i ogrom ludzi stara się o przywilej otrzymania jej.

Kiedy w poprzedniej jednostce byłam zatrudniona w magazynie odzieżowym, cieszył mnie kontakt z drugim człowiekiem. Codziennie przychodziło kilka osób, a to wymienić odzież, a to pobrać sprzęt RTV, odebrać paczkę, zdać nadstan zebrany podczas „kipiszu”. Fajna praca, ciężka, ale nieodpłatna. Cieszył fakt bycia poza celą, ale przebywając tyle lat w zakładzie, mając rodziców na emeryturze chce się mieć własne pieniądze i odkładać składki. Pieniądze zarobione własnoręcznie, bez niezręcznego proszenia. Więc kiedy pojawiła się szansa zmiany jednostki, w której mogłabym otrzymać zatrudnienie odpłatne, wahałam się tylko te kilka rozmów telefonicznych z bliskimi czy ewentualnie jak przywrócą widzenia, odwiedzą mnie na drugi (od tego) końcu Polski. Posprawdzali połączenia i zadecydowaliśmy, bym próbowała.

I tak po jakimś czasie + trzech dniach w podróży i spaniu w innym kryminale – przyjechałam tutaj szyć buty. A dokładnie skórzane elementy tworzące górę buta (bez podeszwy). 

Jakieś dziesięć lat temu miałam do czynienia z maszyną przemysłową do szycia, stebnówką, na której uczyłam się szyć koszule flanelowe dla prywatnej firmy w Grudziądzu. Maszyna szybka, jednoigłowa – dawałam radę, więc pomyślałam, że teraz też szycie nie sprawi mi większego problemu. Po przejściu medycyny (pracy) zaprowadzono mnie schodami, długim korytarzem na inny oddział. Codzienne rozmowy z dziewczynami w celi czy na spacerze o tym, co będę robić, powodowały, że nie bałam się tam iść. Ich obrazowe opisy nawet mnie uspakajały.

Nowe miejsce pracy to kilka pomieszczeń przeznaczonych do konkretnych działań – w tych pomieszczeniach są odpowiednie maszyny. Na pierwszej hali (na której do tej pory szyję) głównie stoją maszyny dwuigłowe, starsze modele i nowe automaty, na drugiej przewaga jednoigłowych, ale jest też maszyna ustawiona jedynie na zygzak (która np. obszywa podszewkę w bucie) oraz ścieniarka, która elementy skórzane ścienia w zaznaczonych miejscach, by łatwiej było wszyć materiał. Wszystkie półprodukty  można znaleźć przygotowane na wyznaczonym do tego regale, każdy może do niego podejść, są podpisane kredą (nr buta oraz model buta) i gotowe do wszywania. Kolejne pomieszczenie to tzw. „klej”, gdzie samo określenie naprowadza, że tam się wkleja np. gąbeczki, języki czy tył buta, przygotowane rzeczy podaje się z powrotem na odpowiednią halę do dziewczyny, która daną operację wykonuje. Jest jeszcze kontrola, która oprócz tego, że bardzo dokładnie ogląda całość, przypala wystające kawałki nitek, a także jeszcze specjalna maszyna, która laserem pokazuje punkt i robi dziurki do sznurówek. Gdybym miała w podpunktach przedstawić kolejność wykonania górnej części buta od początku, to wyglądałoby to tak: 

  1. Transport- przyjeżdża na magazyn wszystko, co potrzeba do uszycia buta 
  2. Wyznaczona do tego osadzona liczy wszystkie elementy 
  3. Ścieniarka – czyli osadzona przeszkolona do obsługi tej maszyny ścienia w odpowiednim miejscu na odpowiednią grubość skórzany element
  4. Najstarsza kobieta czyli p. Bogusta rysuje takie jakby szlaczki na tej skórze, które wskazują, gdzie powinno iść szycie maszynowe
  5. W zależności od modelu buta następuje wszycie lamówki lub odblasku 
  6. Doszycie kwadratów odblaskowych, które są dodatkowym elementem boku buta
  7. Wszycie podszewki 
  8. Wklejenie gąbek 
  9. Sklejenie języka, który musi posiadać wszyte logo, następnie jest wypełniony gąbką w środku
  10. Szycie na tym, tej właśnie osoby W
  11. Wszycie tylnika w taki kołnierz, który jest tyłem buta
  12. Powrót na klej i wklejenie usztywnienia w postaci wkładki z tworzywa przypominającego dyktę 
  13. Przyszwy – element, który osłania przód stopy sięgający do podbicia, łączony jest z tzw. kołnierzem 
  14. Powrót na klej, do tej przyszwy przyklejane są skrzydełka 
  15. Trzeci ścieg – element ozdoby 
  16. Wykon – czyli, doszycie języka do całości 
  17. Kontrola 

Na początku ciężko mi szło, bo skóra to nie materiał, który można sobie jakoś pomocniczo napiąć, czy podciągnąć. Od początku trzeba dokładnie przykładać od „nacinka” do „nacinka” i szyć po wyznaczonych „znaczkach”. Przez pierwsze dwa tygodnie miałam skurcze dłoni tak mocni trzymałam materiał, by się nie przesuwał podczas przeszywania. Na skórze zostają ślady więc trzeba unikać tzw. prucia, bo kiepsko to wygląda. Do tego to wszystko się szyje na takim słupku, wysokość ok. 10 cm, co też na początku sprawiało mi trudności. 

W życiu bym nie pomyślała, że tyle „zachodu” jest z uszyciem roboczego buta – którego ceny nawet nie znam. To co uszyte u nas, jedzie do innego zakładu karnego, by zostało uzupełnione o podeszwę i gotowe. 

Pracujemy 7 godzin, dwie przerwy na posiłek, w tym przywożą z kuchni obiad. Jest stołówka, szatnia, warunki spoko. Czas leci i niedługo będę mogła zrobić zakupy za swoje. Po  odtrąceniu – coś każdemu skapuje. 

Pełnoletnia 

P.S. Pozdrowienia dla mistrzyni odcinka P. Eli i mechanika P. Janusza. 


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





Rodzice osób odbywających karę więzienia….

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Rodzice osób odbywających karę więzienia….
Mam tylko mamę. Jest staruszką, schorowaną, w tym roku kończy 90 lat. Zanim trafiłam tutaj, opiekowałyśmy się Nią na zmianę z siostrami. Mama nie wie, gdzie jestem, cierpi na demencję. Pierwotna wersja mojego zniknięcia była taka, że wyjechałam w pogoni za pieniądzem (zawsze dużo pracowałam). Niestety, ja się tu „zasiedziałam”, choroba mamy postępowała. Teraz prawie mnie już nie pamięta. Z relacji siostry wiem, że owszem czasem wspomina moje imię, ale nie kojarzy kim jestem 🙁 Może to szczęście w nieszczęściu?
Moje siostry są wspaniałe. Chociaż temat posta jest nieco inny, ja napiszę o nich, bo należy Im się medal. Są ze mną od pierwszego dnia pobytu w Z. K., pomimo że mają mnóstwo własnych problemów, własne rodziny. Wspierają mnie na wszystkich płaszczyznach życia, zawsze są po mojej stronie. Pomimo wszystko nie wykluczyły mnie ze swojego życia. Na wysokości zadania stanęła moja średnia siostra (ja jestem najmłodsza), nie spodziewałam się, że poradzi sobie tak dobrze z sytuacją, której nie przewidziała pewnie nawet w snach… Jestem dumna, że Ją mam.. 🙂
Kocham Cię Siostro <3
Mam też dorosłych siostrzeńców, to nie jest powód do dumy mieć ciotkę w więzieniu. A jednak regularnie mnie odwiedzają tutaj, ustalając sobie kolejność odwiedzin, bo każdy chce się ze mną zobaczyć. Nawet trudno jest mi to wyrazić słowami, ile to dla mnie znaczy. Bez nich byłoby mi o wiele trudniej przetrwać tutaj. Odliczam czas od telefonu do telefonu; od listu do listu; od widzenia do widzenia. Relacjonują mi, co się dzieje w ich życiu, o problemach, radościach. Na szczęście zdrowie dopisuje wszystkim i to jest najważniejsze.
Mam nadzieję, że będę miała czas i możliwość aby Im się odwdzięczyć za wszystko. Chociaż wiem, że wcale tego nie oczekują.
Moja rodzina jest wspaniała, możecie mi zazdrościć 🙂 Czy musiałam trafić tutaj, aby to dostrzec i docenić???
Alicja


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





My to miejsce przetrwaliśmy wspólnie

Kolaż osadzonych z Grochowa, pt. Miłość, fot. M. Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Witajcie Kochani Czytelnicy. W tym wpisie chciałabym poruszyć bardzo ważny wątek. Temat rodziny, która zostaje nagle rozbita przez osadzenie jej członka w areszcie.

Chciałabym również podziękować wszystkim rodzinom, które mimo wszystko trwają przy osobach osadzonych. Na blogu często można przeczytać o prozie życia w Zakładzie Karnym  i tęsknotach czy marzeniach.  Rzadko jednak można szukać informacji o tym, jak sobie radzą z tym Rodzice,  Mężowie czy Dzieci,  które pozostają na wolności.  Dodam, że wcale nie jest im łatwiej.

Przebywając w warunkach izolacji olbrzymim szczęściem jest mieć kogoś kto czeka. I tu myślę, że trzeba wspomnieć,  że spora grupa osadzonych nie ma nikogo takiego. Że po wyjściu z Zakładu Karnego muszą mierzyć się choćby z tym, że nie mają do czego i do kogo wracać.

W Areszcie spędziłam dwa lata. Miałam pełne wsparcie Rodziny i Przyjaciół, za co jestem niesamowicie wdzięczna i w tym miejscu im za to pięknie dziękuję. 

Mój A został na dwa lata z moimi obowiązkami.  Czy było mu łatwo? Na pewno nie! Ale ani razu nie usłyszałam od niego słowa skargi. Mieliśmy wspólne problemy, plany i marzenia. To nas oboje trzymało. A może trzymała nas miłość, która wcale nie jest przereklamowana. 

Nie zawsze przez 5 minut rozmowy telefonicznej mogłam usłyszeć same dobre informacje. Przeżywałam podwójnie każdy choćby najmniejszy problem. Dlaczego podwójnie? Bo nic nie mogłam zrobić i pomóc.   A moja Rodzina dzielnie radziła sobie ze wszystkim sama. A stał się głową rodziny na pełny etat. Praca, dom, dzieci, pranie, sprzątanie, gotowanie stały się jego rutyną. Czy nie miał chwil zwątpienia? Myślę, że na pewno miał, choć nigdy mi o tym nie powiedział. 

My to miejsce przetrwaliśmy wspólnie. Dostawaliśmy od siebie wsparcie i miłość.

Jednak takich historii jak moja jest garstka. Na porządku dziennym zdarzają się rozstania przez telefon, czy po prostu numer chłopaka czy męża nagle staje się nieaktywny. Nie wszyscy tą presję czasu, miejsca wytrzymują.  Samotność to chyba coś najgorszego co może spotkać osobę przebywająca w izolacji.

Wam dziewczyny życzę samych życzliwych ludzi wokół,  dużo siły, zdrowia i cierpliwości.

A na koniec wklejam kilka złotych myśli o Rodzinie.

Rodzina to silnik umożliwiający podbój świata, a zarazem bunkier, w którym można się schronić. Rodzina nie jest tylko czymś ważnym. Ona jest wszystkim. Rodzina jest w życiu oparciem, czymś co chroni, co daje siłę.

Może każda normalna rodzina musi mieć taki bezpiecznik normalności, kogoś, kto weźmie na siebie te wszystkie kawałki szaleństwa, jakie nosimy w sobie”.

– Olga Tokarczuk

W rodzinie nie ma „moje” czy „twoje”. Jest „nasze”.

Blondi


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg


Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Rodzice osób skazanych

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Nie każdy ma to szczęście, że rodzice zostają przy dziecku aresztowanym. Wielokrotnie widziałam łzy dziewczyn, których matki mówiły: „tłumaczyłam, prosiłam – teraz radź sobie sama”. Zapewne za tym słowami kryje się troska i zwątpienie. Nie znamy prawdziwych – w sensie całego życia – historii osób pozostawionych. Mogło do takich słów doprowadzić wiele cierpień w domu, wiele prób ratowania. 90% dziewczyn, z którymi przyszło mi dzielić jedną celę, miała pomoc choćby od jednego rodzica. Choć wiele niefajnych słów pada przy stoliku na więziennej widzeniówce, to i tak miłość rodzica jest bezwarunkowa.

Spora grupa ludzi mi bliskich niejednokrotnie zaznała przeze mnie wstydu i bólu. Rodzice po moim aresztowaniu, jeszcze zanim się przeprowadzili, jakiś czas pochylali głowy przed sąsiadami, później wspierali mnie podczas procesu, a ludzie ze stowarzyszenia „Przeciwko zbrodni” ich wyzywali. Obwiniali ich, że tak mnie wychowali, że są rodzicami bestii. Mama się ukrywała za filarem, ojciec osłaniał mnie ciałem. Są po rozwodzie, a w tamtym czasie byli razem przy mnie. Cierpieli i cierpią za mnie, wiele rzeczy nie rozumieją, starzejąc się, czekają na mnie mimo wszystko.

Trwanie przy dziecku w więzieniu nie jest łatwą drogą – dla obu stron. Rodzice wspierają mnie w każdy dostępny sposób: paczki, wpłaty pieniężne, widzenia, telefony. Rodzic wie, że dziecko nie mówi wszystkiego, więc dusi w sobie lęk, czy oby nie dzieje mu się krzywda, zwłaszcza fizyczna.

Książki czy paradokumenty mała prawdy o kryminale ukazują. Jaką bym osadzoną nie zapytała, czego się bała wchodząc do więzienia, to przeważnie słyszałam: „że mnie pobiją”. „No ale za co” – pytam. „No nie wiem” słyszę. I rodzice też mają obawy – bo się czegoś naoglądają. Odczuwają niejednokrotnie poczucie winy za taki stan, że może coś przeoczyli, może za mało czasu poświęcali, może na za dużo pozwalali. Nie zawsze wszystko zostaje wyjaśnione, bo obie strony wolą milczeć. I tylko przeprosić.

Mnie więzienie zbliżyło do rodziców i nie wyobrażam sobie życia bez nich.

Pełnoletnia


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





Mój list w butelce

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Mój list w butelce

Drogi znalazco! Nie wiem ile czasu upłynęło, jak długo mój list błądził w przestworzach. 

Dziś analizuję swoje życie, zestawiam co było w nim dobrego, co złego, co mogłam zmienić, czemu mogłam zapobiec… Ja czasu nie cofnę, muszę żyć ze swoimi błędami i słabościami. 

Lecz Ty, drogi czytelniku, masz jeszcze czas, może jesteś dobrym człowiekiem i nie musisz niczego zmieniać… A może nie jesteś dobry tak jak uważasz i jesteś trochę jak ja…

Wyobraź sobie, że życie polega na żonglowaniu pięcioma piłeczkami: praca, rodzina, zdrowie, przyjaźń, uczciwość. Utrzymujesz je w powietrzu, a przynajmniej się starasz. Tylko jedna z nich jest gumowa – jeśli upada, odbija się i wraca – to Twoja praca. Cztery pozostałe wykonane z kruchego materiału wymagają szczególnej dbałości o nie; nieumiejętne i nierozważne żonglowanie nimi może spowodować, że się obiją, wyszczerbią, porysują, roztrzaskają. Czasami można je wypolerować, wygładzić, rzadziej skleić, by odzyskały swój dawny kształt.

Każdy chciałby mieć wszystkie piłki normalne, czyste, kolorowe, bez defektów… Co zrobić, kiedy nie masz piłek lub dostępu do nich? Czy wtedy żyjesz? Czy tylko dryfujesz? Jesteś dla siebie? Jesteś dla innych? Pomyśl…

Alicja


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.






MOJA CODZIENNOŚĆ

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Jeden tydzień, siedem dni, różnych od siebie. Może to są minimalne różnice, wymyślone odgórnie, ale też własny pomysł pomaga je jeszcze bardziej urozmaicić. Lata też pewne rzeczy zmieniają, choćby starania się o pracę. Kiedyś pracowała garstka dziewczyn i to była forma nagrody.

 Skoro to piszę, to też codziennie wstaję:) , niby światło zapalają o godz. 6:00 ( czyt. pobudka), ale ja parę minut jeszcze potrzebuję. Bardzo lubię siedzieć w celi z dziewczynami, które „polegują” na maksa, bo wtedy mam chwilę dla siebie. Poranki nie zawsze są takie same, ponieważ jednego dnia zwyczajnie potrzebuje posiedzieć w ciszy, przy kawie, przypominam sobie sen – jeśli jakiś miałam, zamyślam się nad nim, a niekiedy kawę popijam nad książką bo nie doczytałam np. wczoraj rozdziału i ciekawi mnie co dalej. Jedno jest zawsze to samo – rozciąganie, kawa,  poranna higiena i codziennie robię makijaż. Dbam o siebie, staram się nie „straszyć”. Po apelu czeka się już na śniadanie i później jest zależne od tego, co było dane, co załatwione, z jakiej propozycji skorzystane (jak by to nie zabrzmiało ha!ha!). Czyli  te, które pracują, wychodzą do pracy. Jeśli jest akurat organizowany na terenie A.Ś kurs – to też rano. Spacer co drugi dzień jest chwilę po ósmej. W poniedziałki chodzimy do magazynu po paczki lub dokonać wymiany odzieży (raz w m- cu). We wtorki dodatkowo nasz oddział ma boisko, w czwartki i niedziele kąpiel na łaźni. W tych ustalonych ramach oddziały podzielone na cele, one w zależności od metrażu na ilość łóżek, a ile łóżek, tyle ludzi:)… Ile ludzi, tyle charakterów… ale najważniejsze to mieć w życiu swoje cele:). Społeczność więzienna też się dzieli na tych, którzy chcą coś ze sobą robić i na tych z ulubionym tekstem „tyle to ja pod klapą przeleżę”. Indywidualne podejście i tyle.

Ja korzystam ze wszystkiego, co powyżej wymieniłam, ale dla mnie to mało. Wiele lat przebywałam na tzw. zamku – prawdą jest, że od kilku dopiero miesięcy jestem na półotworku.

Na zamku wyszukujesz zajęć, by nie zwariować. To w więzieniu pokazano mi, jak się wyszywa, szyje na maszynie (chociaż w domu mama szyła), robi bransoletki, tworzy na laptopie gazetkę. Tutaj „zapoznałam” się z jogą, obecnie w środy chodzę na Zumbę – początek był fatalny:), poznaję świetnych ludzi, którzy przyjmują zaproszenie na zajęcia „Piszę, więc jestem” organizowane przez Fundację Dom Kultury (pozdrawiam każdą cudowną osobę, która mnie pamięta!, a jeśli nawet nie, to dzięki, że wpadliście). Po tylu latach mogłam przytulić psa dzięki  Fundacji Tatar i Pies, która z zaufaniem powierzyła swoich czworonożnych podopiecznych w nasze ręce. Super wspominam warsztaty „You Can Free Us”. W piątki Warszawska Misja Ochotnicza wspomaga w duchowym rozwoju osadzonych, Michael Murphy z córkami wykonuje tu kawał dobrej roboty. To są rzeczy, z których ja korzystam, ale bywają jeszcze inne spotkania religijne, koncerty – te akurat najrzadziej.

Według mnie najwięcej robi dla nas Fundacja Dom Kultury w połączeniu z wychowawcami K.O.

O ile mogę iść na jakieś zajęcia, to po prostu idę (nie! nie pójdę na kurs kucharza, bo nie lubię gotować :).

W moim tygodniu jest zawsze czas na książkę i jakoś ostatnio mam szczęście do Mroza i Bednarka, lubię ćwiczyć, więc jakieś małe zmęczonko stosuję, codziennie oczywiście dzwonię do bliskich. Najlepsze momenty to właśnie telefon i widzenia, a najgorsze to zmiana celi lub wymiana współosadzonych. Cel nie lubię zmieniać,  bo jestem niepaląca, zawsze mnie czeka szorowanie i doprowadzanie wszystkiego po swojemu. Przez tyle lat nie zostałam pobita i niestety nie próbowano nawet mnie zgwałcić :).

Prawda jest taka, że to w latach 90′ dochodziło do agresji z obydwu stron, to był straszny okres, który jest już za nami. Spróbujmy go zamknąć w szufladzie z napisem „ co cię nie zabiło, to cię wzmocni”.

Wolę myśleć, że we wtorki i czwartki mam zajęcia, że trzy razy pójdę na widzenie, że moi Rodzice żyją, że poznaję fajnych ludzi, że może i do mnie kiedyś uśmiechnie się szczęście. Jak każdy potrzebuję wsparcia, zrozumienia i ……….książek! Nie macie jakiś na zbyciu? Jeśli tak to skontaktujcie się z Fundacją Dom Kultury!

Dzięki. Pozdrawiam.

Pełnoletnia     

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Radiowęzeł

Fot. ppor. Ewa Smolińska
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Miejsce, do którego chcę was zabrać, jest miejscem, gdzie staram się spędzić jak najwięcej czasu. Miejsce, które pozwala mi odpoczywać psychicznie i w jakiś sposób zniwelować mój ból i tęsknotę za wolnością. Radiowęzeł- miejsce mojej pracy, ale powoli. Wychodzę z celi, a mieszkam na końcu peronki (czyli korytarza więziennego), idąc do pracy zabieram z tablicy jadłospis, by przeczytać go przez radio. Jest to robione dlatego, że nie wszyscy wychodzą ze swoich cel i nie wiedzą, co kuchnia serwuje w dniu dzisiejszym. Pierwsze drzwi i pomieszczenie są wychowawcy KO, i wtedy pojawia się pierwszy uśmiech w pracy. Od razu wiadomo, że w razie problemu, złego humoru można przyjść i porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, a nie osadzona z funkcjonariuszem. Spokojnie, nie będę tutaj cukrować wychowawcy, no chyba. Ale zawsze wchodząc do tego pokoju można liczyć na dobre słowo. I następne drzwi, białe i na dodatek z klamką. Takie zwyczajne drzwi, na które będąc na wolności człowiek nie zwróci uwagi, a tutaj, no cóż, w celi nie mam drzwi, lecz klapę bez klamek. Gdy otworzy się drzwi, widać różowy, taki pudrowy róż ścian oraz biały. Na jednej ścianie jest zrobione drzewo metodą decoupage’u z kwiatów. Gdy obrócisz się w prawo, zobaczysz ścianę, w której jest okno z widokiem na świat. Okno, w którym są kraty, lecz nie ma pleksy i widok nieba czy chociażby padającego deszczu jest namiastką wolności. Przecież wtedy można w wyobraźni się przenieść do balkonu i porannej kawy. Na całej długości tej ściany stoją 3 stoły i tworzą wspólny blat. Miejsce naszej pracy. Na nim stoją 3 komputery, teczki z przygotowanymi audycjami oraz nasze zapiski. Jak to w kobiecym świecie, nie może zabraknąć też dodatków. Na każdym biurku – bo tak nazywamy te stoły –  stoi słoiczek opleciony szarym sznurkiem z różowo-niebieskimi dodatkami, a w nim długopisy, zakreślacze itp. Oj, bobym zapomniała, na tych stołach mamy ceratę, srebrną  w kwiatki, jak przystało na kobiety. Po przyjściu do pracy pierwsze, co robimy, to zmiana radia według grafiku, który jest układany przez nas. I jak w każdej pracy, dzień trzeba zacząć od kawy w miłym towarzystwie. Ostatnio najlepszą kawę robi Doris, idealna ilość mleka i cukru. I gdy kawa się parzy, to do mikrofonu padają pierwsze słowa, czyli: „Dzień dobry, nasi słuchacze, dziś mamy….” Po przeczytaniu ogłoszeń oraz komunikatów, przechodzimy do jadłospisu. Po takim początku czas sobie chwilę porozmawiać o tym, jak minął nam dzień poprzedni i ogólnie. W międzyczasie widok za otwartym oknem cieszy, a do tego te śnieżnobiałe firanki z różowymi dodatkami dają poczucie kobiecości. Możliwość przebywania w takim naszym kobiecym pomieszczeniu daje nam bardzo dużo. Wszystko mamy ułożone tak, by było pod ręką. Na ścianach wiszą tablice korkowe, na których mamy rozpisane poszczególne miesiące, audycje czy nawet radia. Nie może też zabraknąć czegoś śmiesznego, co potrafi dać uśmiech na twarzy, tak jak płacząca panda obejmująca i pocieszająca płaczącego mężczyznę. Ostatnio, aby upiększyć nasz azyl, na ścianie powstał napis: „ Ciesz się małymi rzeczami; rób to, co cię uszczęśliwia; śmiej się tyle, ile oddychasz; kochaj tak długo, jak żyjesz; żyj tak, aby niczego nie żałować; tańcz, jakby nikt nie patrzył”. Same go zrobiłyśmy, literka po literce. Wspólne dzieło, jak przystało na zespół w pracy. Mamy rozdzielone prace, każda jest za coś odpowiedzialna. Jedna czyta, to druga pisze audycje, czy też składa gazetkę, która się ukazuje raz w miesiącu. Za biurkami, czyli naszymi plecami stoi szafa, już tylko jedna, ze sprzętem odpowiedzialnym za łączność, czyli by poszczególne oddziały nas słyszały. Szafa, która jest sercem tego miejsca, no może nie sercem, a nerkami, bo sercem jest konsola, która umożliwia włączenie radia czy też przemówienie do słuchaczy. I ten mikrofon z czerwonym kablem, który nazywany jest przez nas „władza do narodu”. Chociaż nie jest to duże pomieszczenie, to 4 osoby przy dobrych chęciach dałyby radę zatańczyć kankana. I został jeszcze jeden mebel, nasz regał, na którym jest hm… chyba wszystko. Na pewno znajdują się tam segregatory, ułożone tak, by każdy wiedział, co tam jest. Na innych półkach szkatułki z „potrzebnymi rzeczami”. Ale też miejsce na kawę i ciastko. Jest to takie pomieszczenie, gdzie możemy się poczuć trochę inaczej niż na celi. Mówi się, że więzienie powinno być straszne, by odstraszało przed ponownym przyjściem, ale ten pokój jest takim azylem, gdzie nie jesteśmy osadzoną, tylko człowiekiem. Jak dobrze jest tam usłyszeć od wychowawcy, czy wszystko dobrze, czy nie chcemy pogadać. Nigdy nie jesteśmy pozostawione same sobie. W tym pomieszczeniu także tworzymy teksty na bloga, a nasza koleżanka pisze książkę. Być może kiedyś znajdziemy ją na półce w księgarniach. I wiecie, co mi się wtedy przypomni? Właśnie ten kobiecy pokój, gdzie Zośka siedziała odcięta od świata. Radiowęzeł to nasz kobiecy świat.

Zołza

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

Jak inni nas odbierają

Instruktorka fitness Marta Brus prowadzi ćwiczenia z osadzonymi, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Jak odbierają nas, osadzone kobiety, inni po tamtej, lepszej stronie muru. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie na głębsze przemyślenia przyjdzie czas, gdy opuszczę to miejsce. Przebywając tu mam kontakt z moją cudowną rodziną, która mnie wspiera z całych sił. Daje miłość, wiarę i nadzieję. To bardzo wiele. Nie wszystkie kobiety osadzone mają tyle szczęścia. Tak naprawdę to oprócz bliskich jedyne osoby z „wolności”, z jakimi mam kontakt, to pracownicy służby więziennej oraz osoby, które odwiedzają nas w areszcie i prowadzą zajęcia. Służba więzienna, co oczywiste, musi trzymać dystans. Nasze relacje są czysto „służbowe”. Myślę, że to odpowiednie słowo. Osoby, które przychodzą z zajęciami, nie oceniają nas. Są przyjaźni i traktują nas normalnie. Czasem odnoszę wrażenie, że ten czas, który z nami spędzają, traktują jako misję. Więzienie to nie jest miejsce, które odwiedza się z przyjemnością. W tym momencie czapki z głów dla tych wszystkich, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli nas odwiedzają. Gdy rozmawiam z nimi, momentami mam wrażenie, że choć na chwilę mogę złapać oddech, łyk świeżego powietrza.

Gdy już opuszczę areszt, co inni o mnie pomyślą? Nie wiem. Wiem jednak, że jakoś szczególnie mnie to nie interesuje. Ci, którzy byli przy mnie przed aresztowaniem- pozostali. W tej kwestii nic się nie zmieniło.

Zdaję sobie sprawę, że na temat więźniów zwykle społeczeństwo nie ma dobrego zdania. A szczególnie o kobietach. Bo kobiecie nie przystoi, aby znalazła się w takim miejscu. Idąc za następnym stereotypem myślenia- matce również. Ale, tak szczerze mówiąc, nikt nie zna naszych historii. A niektóre z nas (tak zresztą jak ja), nie mają ochoty ich opowiadać, jak by nie było, obcym ludziom. Naszej sytuacji to nie zmieni. Można byłoby to potraktować jako formę terapii, aby wylać to wszystko na papier. Ale czy warto dzielić się z obcymi?

Obawa (być może) przed hejtem i falą krytyki, jaka na nas spadnie, podpowiada STOP. KROPKA.

Blondi



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



Jeszcze 150 prześcieradeł

W więziennej pralni, fot. Małgorzata Brus

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Między nami stoi jeszcze 150 prześcieradeł, które muszą wyschnąć na rurze grzewczej po praniu. Po dwa, raz na dwa tygodnie pranie z mozołem w niedużym wiaderku. Tylko jedno mieści się w nim na raz. Kiedy bawię się we Franię, liczę zawsze ile jeszcze. Dziś mi wyszło 150. Rura grzewcza wisi pod sufitem, wzdłuż ściany z oknem. Może być karniszem, na którym latem wisi zasłona z prześcieradła w upalny dzień, by przynieść chłód, lub suszarka w zimę. Liczę pilnie godziny potrzebne, by doprowadzić do sucha kawał bawełnianej połaci, o wymiarze metr na 170 cm. Wyciskanie z niego wody, to zajęcie bardzo retro, ale pomaga docenić maminy trud, kiedy do obsługi mojego niemowlęcego ciała potrzebowała sterty tetrowych pieluch, czystych i pranych dzień w dzień. Brudny róż mokrej połaci z minuty na minutę ustępuje pudrowo-indyjskiemu odcieniowi. Jakby broniąc się przed promieniami rurzego ciepła. Jasny odcień wypiera go milimetr po milimetrze, zbliżając mój czas powrotu do ciebie o minutę, 10 minut, kwadrans, godzinę. Teatr wilgoci. Wypieranie tego co było do stanu pożądanego. By przyśpieszyć wygrana przesuwam prześcieradło po kilka centymetrów w ta i tamta stronę. Bo kiedy za kilka godzin suchość wygra z wilgocią, będzie nas dzielić tylko 148 prześcieradeł.

Papryka RZ.



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”