Jak inni nas odbierają

Instruktorka fitness Marta Brus prowadzi ćwiczenia z osadzonymi, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Jak odbierają nas, osadzone kobiety, inni po tamtej, lepszej stronie muru. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie na głębsze przemyślenia przyjdzie czas, gdy opuszczę to miejsce. Przebywając tu mam kontakt z moją cudowną rodziną, która mnie wspiera z całych sił. Daje miłość, wiarę i nadzieję. To bardzo wiele. Nie wszystkie kobiety osadzone mają tyle szczęścia. Tak naprawdę to oprócz bliskich jedyne osoby z „wolności”, z jakimi mam kontakt, to pracownicy służby więziennej oraz osoby, które odwiedzają nas w areszcie i prowadzą zajęcia. Służba więzienna, co oczywiste, musi trzymać dystans. Nasze relacje są czysto „służbowe”. Myślę, że to odpowiednie słowo. Osoby, które przychodzą z zajęciami, nie oceniają nas. Są przyjaźni i traktują nas normalnie. Czasem odnoszę wrażenie, że ten czas, który z nami spędzają, traktują jako misję. Więzienie to nie jest miejsce, które odwiedza się z przyjemnością. W tym momencie czapki z głów dla tych wszystkich, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli nas odwiedzają. Gdy rozmawiam z nimi, momentami mam wrażenie, że choć na chwilę mogę złapać oddech, łyk świeżego powietrza.

Gdy już opuszczę areszt, co inni o mnie pomyślą? Nie wiem. Wiem jednak, że jakoś szczególnie mnie to nie interesuje. Ci, którzy byli przy mnie przed aresztowaniem- pozostali. W tej kwestii nic się nie zmieniło.

Zdaję sobie sprawę, że na temat więźniów zwykle społeczeństwo nie ma dobrego zdania. A szczególnie o kobietach. Bo kobiecie nie przystoi, aby znalazła się w takim miejscu. Idąc za następnym stereotypem myślenia- matce również. Ale, tak szczerze mówiąc, nikt nie zna naszych historii. A niektóre z nas (tak zresztą jak ja), nie mają ochoty ich opowiadać, jak by nie było, obcym ludziom. Naszej sytuacji to nie zmieni. Można byłoby to potraktować jako formę terapii, aby wylać to wszystko na papier. Ale czy warto dzielić się z obcymi?

Obawa (być może) przed hejtem i falą krytyki, jaka na nas spadnie, podpowiada STOP. KROPKA.

Blondi



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



10 thoughts on “Jak inni nas odbierają

  1. Blondi, każde społeczeństwo nie ma dobrego zdania o osadzonych. To nie jest cecha typowo polska lecz ogólnoświatowa.
    Zresztą, ludzie nie interesują się więźniami. Aha, zamknęli, skazali to niech siedzi jak najdłużej, widać zasłużył. Taka jest tendencja społeczna.
    I to nie jest tak, że tylko wy jesteście izolowane od nas. My też jesteśmy izolowani od was.
    Nie wiemy za co siedzicie, jak tam jest. Nie ma do was dostępu. Chciałem pomóc finansowo takiemu jednemu młodemu (18 l.), który ma bardzo wysoki wyrok. Sprawę znam z mediów, więc nie znam go osobiście. Sierota, który nie ma nic, goły i wesoły. Dowiedziałem się nazwiska i tyle. SW nic nie powie, tylko rodzinie, a on rodziny nie ma. I jak tu pomóc?
    Nigdy nie siedziałem i nie zgadzam się z tezą, że każdemu może się to zdarzyć. Dlaczego mnie się to nie zdarzyło, czy komukolwiek z rodziny, oraz kolegom i koleżankom?
    Jest w necie kilka filmików z waszego AŚ. Niektóre dziewczyny pokazały twarze. Złodziejki i narkomanki, które o tym mówią otwarcie i na zresocjalizowane to one nie wyglądały. Niektóre zaliczają ZK po raz kolejny. Więc jak społeczeństwo ma was odbierać przy takim przekazie?
    Nastawienie społeczeństwa jest proste – powinna być ks, chleb i woda, oraz kamieniołomy.
    Gdy jest jakaś głośna sprawa kryminalna to wystarczy poczytać komentarze. Połowa z nich żąda wykonania wyroku w biały dzień w środku miasta. W zasadzie SW to chroni niektórych osadzonych przed społeczeństwem.
    Ludzie mało wiedzą o ZK. Pojęcie w tej kwestii jest proste – nudzicie się tam, darmowe jedzenie z ich podatków, telewizor. I tyle społecznej wiedzy.
    Bo i skąd mają wiedzieć skoro jest zupełny brak przekazu.
    Np. ludzie nie wiedzą, że wiele osób skazanych chętnie by podjęło pracę.
    A na tym blogu szybciej się przeczyta o zapachu wiatru, wody, kolorowankach i prześcieradłach niż o ZK.
    Dlaczego żadna z was nie napisze za co jest wyrok i jaki, jak odbywacie karę, jak was zmienił ZK na lepsze lub na gorsze. Albo taki tekst – nienawidzę zielonego koloru. To by było prawdziwe.
    No, Pełnoletnia czasami napisze uczciwie o pobycie tam. A propo, wracając do tych filmików to w jednym z nich wypowiada się dziewczyna, która nie pokazuje twarzy. Tempr głosu pasuje mi do Pełnoletniej o ile nie zmienił się przez te lata.
    Niemniej ukazują się nieliczne książki, w których osoby, które przebywały tam opisują wiele rzeczy. Każdy kto przeczyta wie, że lepiej tam nie znaleźć się nawet na jeden dzień.

    pozdrawiam
    Tom

    1. Witaj Tom – nie mogłam sobie odpuścić, żeby do Ciebie nie napisać. Jestem skazana za 148, wyrok 13 lat – obecnie mija 9,5 roku odkąd jestem w ZK. 3 lata uczęszczałam na przepustki, a nawet skończyłam studia I stopnia. Miałam do czynienia z hejtem, gdy po ogłoszeniu wyroku ludzie mnie obsmarowali, nawet mnie nie znając. Zrobili to, bo nasze społeczeństwo lubi krytykować, oceniać innych. A kto dał im do tego prawo? My wiemy, co zrobiłyśmy. Do końca życia z tym będę żyła i tylko ja sama wiem, jak się czuję. Będąc w domu czy na uczelni spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami, wspierali mnie, pomagali. Ludzie się zmieniają, nie postrzegają nas tylko jako SKAZANYCH – są nas ciekawi – ale dlatego, że chcą wiedzieć, jak tu jest czy szukają sensacji. Ja osobiście z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to miejsce ukształtowało mnie. Doceniłam to, co mam: rodzina, chłopak. ZK to tylko jakiś etap mojego życia, do którego nie wrócę. A to, co straciłam – ja sama wiem. Piszemy o tym, co tu jest, on nas. Ja niczego nie ukrywam. Pisałam nie tak dawno artykuł o zaufaniu, w którym jest opisana moja historia. My nie robimy tego dla fanu, my robimy to dla siebie – bo niebawem te mury opuścimy i chcemy normalnie żyć. Ponadto, każdy czytelnik czyta to, co chce przeczytać.

      Dziękuję za szczerość i odwagę, Eveline

      1. Dzień dobry Eveline, 148 to nie żarty, więc nie możesz mieć pretensji do społeczeństwa, że to ocenia i krytykuje.
        Przestępstwo nie jest prywatną sprawą między przestępcą i ofiarą. To sprawa publiczna. Społeczna. Wskaźnik przestępczości jest jednym z mierników stanu społeczeństwa. Również więziennictwo jest jednym z filarów każdego państwa, dlatego jako społeczeństwo powinniśmy szanować pracę SW i ją odpowiednio wynagradzać.
        Natomiast jeżeli ktoś szuka w Tobie sensacji to niech lepiej pójdzie do kina na film sensacyjny.
        Polskie prawo chroni waszą prywatność. Nie podaje się nazwisk a na oczach są te idiotyczne opaski. W innych krajach jest inaczej.
        Masz rodzinę, chłopaka, studia, przepustki. Więc nie jest źle. Pewnie już możesz stawać na wokandę.
        Natomiast gdy już wyjdziesz to nie możesz być tak negatywnie nastawiona do społeczeństwa. Tylko i wyłącznie od Ciebie zależy czy znów nie będziesz hejtowana.
        Niestety nie udało mi się znaleźć artykułu o którym wspominasz.

        pozdrawiam Cię
        Tom

    2. … Coraz częściej ja sama źle się wypowiadam o osadzonych. Mam w sobie ogrom złości do własnej głupoty sprzed ,,nastu’’ lat; do siebie, że brałam udział w najgorszej rzeczy, jakiej może się dopuścić człowiek. Moje przyznanie się do winy, przyznanie się do tego, za co siedzę i jaki mam wyrok – nie zmniejszy rozpaczy tamtych ludzi, ani nie ułatwi mi odbywania kary. Skoro zostałam przez Ciebie ,,rozpoznana’’, to znaczy, że dużo o sobie napisałam, by naprowadzić zaciekawionych. Ukrywam swój wyrok, by nie psuć ,,atmosfery’’, ale byłe osadzone na różnych portalach, forach informują kim jestem.

      Najgorsze, czego tu doświadczyłam, to własne czarne myśli, które zniżają mnie do żalu, że gdybym to zrobiła sama, to może bym wiedziała, za co ten wyrok? Poznaję myśli osoby, którą nie byłam na wolności, zaczęłam obcować z inną ,,ja’’. Uważam, że Bóg mnie kocha i ma na mnie jeszcze jakiś plan, bo bez tej miłości nie szłoby przetrwać. Dowiedziałam się o sobie, że jestem silna psychicznie, że ma znaczenie dla mnie wygląd, że muszę nauczyć się być samotna. Więzienie nauczyło mnie zakładać, że ludzie na ogół mówią prawdę, ale wcześniej czy później i tak wypłynie z nich szambo; nie przywiązywać się do nich. Jak najrzadziej tęsknić, rozmawiać o przyjaźni i lojalności. Kryminał – to spojrzenie sobie w oczy, by po pierwsze: nie pogarszać sytuacji, po drugie: by coś uzyskać i po trzecie: coś na kogoś mieć – choć za donoszenie przepustki nie dają. Jestem też z tych skazanych, które popierają pracę i uważają, że ona pomaga. Przeszkadza mi brak czystości wokół siebie (już nie mówiąc – na sobie), drażni mnie wytykanie palcami i fakt, że mój wyrok odstrasza, a każdy inny za zabójstwo już nie. Wkurza mnie, że mężczyźni mogą mieć więcej. Rozumiem, że dziewczyny wolą pisać o zapachu wiatru (dobrze, że nie wiatrów), bo kiepsko jest przyznać się do błędów. Ostatnio dotarło do mnie, stojąc rano na baczność i czekając na apel, jak wszystko się dłuży. Kiedy już docierają do moich drzwi i przekręcają kilkanaście razy w zamku i nie mogą otworzyć – to mnie wkurza. Nie wiem dlaczego, ale zwyczajnie mnie wkurza. Albo jak wypiska jest trzy dni później. To są głupoty dla Was, jeśli palacz codziennie może kupić sobie paczkę szlug, to jak ma zrozumieć osadzonego palacza, który musi zrobić zakup na zapas, a wypiska się spóźnia? Zawsze będzie podsumowanie ,,a, niech siedzi i się wkurza’’. Kogo zainteresuje, że osoba skazana za zabójstwo pije kawę z Cremoną płacze w poduszkę, kiedy słyszy przez telefon, że jej mama ma miażdżycę? Żeby pomóc tamtemu chłopakowi niestety musiałbyś się dowiedzieć o imię jego ojca, ale skoro to medialna sprawa, to mogło gdzieś paść to imię. I można każdemu osadzonemu wpłacać pieniądze na wypiskę. Ale muszę się przyznać, że nie wiem jak z wolności dowiedzieć się, gdzie, w którym ZK przebywa dana osoba. Chyba dzwoniłabym po fundacjach, które współpracują z więzieniami i pytała czy ktoś taki jest ich ,,podopiecznym’’. Bo nam, wewnątrz, to łatwiej jest się dowiedzieć, bo ludzie tu utrzymują ze sobą kontakt. Szkoda, że nie wiem, o kim mowa, bo bym pomogła.

      A o jaki filmik chodzi?

      Pozdrawiam, Pełnoletnia

      1. Dzień dobry Pełnoletnia, na ten blog trafiłem kilka lat temu ale szybko zostałem zniechęcony banowaniem moich komentarzy. Takie prawo Admina. Raz na kilka miesięcy tu czasami zaglądam, dlatego nie wiem czy napisałaś o sobie za dużo.
        Nie posiadam kryształowej kuli ale jakoś powiązałem Twój nick plus jedno Twoje zdanie, ze sprawą, którą znam bardzo dobrze. Słowem przypadek.
        Piszesz o wyroku, dziś taki by nie zapadł. Ale wtedy ludzie byli bardzo zmęczeni przestępstwami. Była mafia, Pruszków, Wołomin, Mokotów. Ci co się nie wystrzelali wzajemnie, dziś wyzywają się w internecie (kiedyś najlepsi kumple) oraz gorliwe donoszą na innych do prokuratury. Tacy byli niby twardziele a boją się więzienia jak ognia. Tak wygląda przestępcza solidarność.
        Dobrze, że na Ciebie trafiłem bo Twoja sprawa długo nie dawała mi spokoju. Tamci dwaj mnie nie obchodzili ale Ty tak. Przez pewną drobną kwestię, powiedzmy kulinarną. To było tak irracjonalne, że mnie to dręczyło. A teraz już nie. Bo widzę, że jesteś normalna. Twój głos znam bo widziałem wizję lokalną z Twoim udziałem.
        Fakt, niektóre dziewczyny coś tam piszą w internecie o Tobie. Różne dziwne rzeczy. Nie wiem czy jesteś wesoła czy nie. Ważne co napisałaś o żalu, złości, głupocie. Mam dokładnie to samo. Spieprzyłem w życiu wszystko. I nie mogę sobie darować moich błędów. Prześladują mnie różne migawki z życia (nerwica?). Nic nie osiągnąłem, niczego nie potrafię. Jedyne co umiem to zarabiać pieniądze. I tyle. Ożeniłem się wiedząc, że to nie jest dziewczyna dla mnie. A potem beztrosko się rozwiodłem, zamiast zawalczyć o to małżeństwo skoro przysięgałem. Oprócz tego dziesiątki głupot i bezmyślnych decyzji.
        Jestem z Lublina i po tym wszystkim co zepsułem opuściłem miasto. Teraz mieszkam w puszczy na Roztoczu.
        Napisałaś o apelu, otwieraniu drzwi. Macie tam pewnie rozkład dnia.
        Też mam taki. Budzę się o 6, a o 8 moja ukraińska pomoc domowa przynosi mi śniadanie. Mimo, że mieszkamy pod jednym dachem zobaczymy się jeszcze tylko 2 razy. O 13 przyniesie zupę a o 15 drugie danie. W międzyczasie leżę na łóżku i zarabiam forsę przez telefon. Punkt 18.15 przybywa mój umyślny i jeżeli wybieram się pić to jedzie ze mną bo ktoś musi mnie odwieść. A jak nie to daję mu polecenia i jeżdżę po puszczy. I tak dzień w dzień. Ktoś powiedział – nie kraty tworzą więzienie. Z tym, że ja swojego nie chcę opuścić.
        Ostatnio zastanawiałem się jakie możesz mieć marzenie. I pomyślałem tak – wchodzisz do swojego mieszkania, do swojego pokoju, kładziesz się do swojego łóżka, w swojej pościeli i zasypiasz. Rano nie budzi Cię apel, i robisz najlepszą jajecznicę świata dla rodziców. Może to głupie ale jeżeli nie, to marzenia się spełniają.
        Będzie dobrze, musi być dobrze. Jak się nie uda za pierwszym razem, to za drugim, trzecim, aż się uda.
        Wracając do Twojego nicka „Pełnoletnia” może on też oznaczać „dorosła”. Ale kiedy ja stałem się dorosły? Bo na pewno nie wtedy gdy otrzymałem dowód osobisty, prawo jazdy, dyplom. Dorosłym stałem się gdy zrozumiałem, że we wszystkich tych wojnach, utarczkach, kłótniach jakie prowadziłem z ojcem, to jednak ojciec miał rację.
        Aha, sprawa tego chłopaka nieaktualna.

        pozdrawiam Cię o ile mi puszczą ten tekst, a jak nie puszczą to też pozdrawiam.
        Tom

        1. Możesz napisać list na papierze i korespondować z PEŁNOLETNIĄ !!! Adres ZK.GROCHÓW nic prostrzego….i cenzury nie ma jak list „poleconym puścisz”😁

        2. Dzień dobry, Tom. Przeważnie na pytania o marzenia odpowiadam – nie umrzeć w więzieniu – ale takie moje szczere, to po prostu ZDĄŻYĆ. Zdążyć odwdzięczyć się rodzicom, zanim zamkną oczy. Zdążyć pobyć z nimi, coś dla nich zrobić, przegadać wiele spraw, które zostały zamknięte w szafie z moim małolackim życiem. Zdążyć wysłuchać, zrobić coś dobrego, wesołego. Pomóc choć jednej osobie w więzieniu, zasmakować nieznanego, przeprosić znajomego. Pomodlić się, pochylić i … móc o tym komuś powiedzieć. Nie wiem, ile straciłam, i to w jakiś sposób pomaga trwać. Wiem też, że mogłabym już tam być i dać ,,świadectwo’’, że można żyć. Ja ,,swoje’’ więzienie już chciałabym opuścić, a co się stało, że Ty swojego nie chcesz? Rozumiem nie móc (wypadek?), ale dlaczego nie chcesz?… Zasmucają mnie takie rzeczy.

          Regulamin, to taki rozkład dnia; rano (7:00) i wieczorem (19:00) jest apel, na którym musimy stać (stanie w piżamie karane jest wnioskiem dyscyplinarnym). Przed ósmą rano śniadanie. Chwilę po zdarza się spacer (staram się chodzić codziennie na spacer). Przed 13- stą obiad (mi serwują dwa dania na raz ). Około 16:30 kolacja. W poniedziałek i czwartek łaźnia, w środy dodatkowo boisko (już dawno nie grałam w siatkówkę, ale siatka wisi, bardziej mnie zniechęca sposób grania innych i kopanie piłki, czego nie lubię). Z celi mogę wychodzić po wydanym śniadaniu i zamykają ją o 18:30 (z tego dobrodziejstwa korzystam dopiero drugi rok). Codziennie choć na chwilę dzwonię do mamy, do niej jako jedynej – codziennie. Jeśli mam chandrę i niechęć do rozmów to tylko leżę. Nie zarabiam w ogóle pieniędzy, w żaden sposób. Obecnie czytam ,,Aż do śmierci’’ Darii Górki, o kobietach, które były ofiarami przemocy domowej – i takie sobie. Przestałam ćwiczyć. Ostatnio spytałam dziewczyny, jak spędziłyby swój ostatni dzień, gdyby jutro był koniec świata. Lubię robić taką własną sondę. A co Tobie sprawia radość? Życzę dużo zdrowia i powodów do uśmiechu.

          Pozdrawiam, Pełnoletnia

          1. Cześć Pełnoletnia (szkoda, że nie mogę zwrócić się do Ciebie po imieniu, no, ale takie są zasady)

            Co mi sprawia radość? Temat rzeka, mogę tu wymienić szereg rzeczy np. jak Polska wygra mecz. 🙂
            Sprawia mi radość jak komuś się powodzi. To raczej wada niż zaleta. Mam w sobie za dużo empatii i
            prawie zupełny brak asertywności. Pozbawiony jestem zawiści a jak ktoś zaliczy poślizg to nie mam myśli
            typu – dobrze mu tak.
            Wbrew pozorom to wcale nie ułatwia życia, przeciwnie. Choć w mordę potrafię dać.
            Ale chyba największą radość sprawia mi Polska. Ja wiem, że brzmi to górnolotnie, pompatycznie, ale nie
            umiem tego napisać w sposób pospolity.
            Wiesz, w latach 90-tych będąc wtedy młodym chłopakiem mieszkałem dwa lata na Sycylii a konkretnie w
            Mesynie. Sycylia jest bajkowa i dlatego mnóstwo Polaków jeździ tam na wakacje. Ale wtedy Polaków nie
            było. Musiałem sobie jakoś radzić, nauczyłem się języka, poznałem ludzi, miasto. W zasadzie to była
            propozycja na całe życie. Jednak z biegiem czasu coś takiego głuchego we mnie narastało. To była po
            prostu tęsknota, i choć nie zamierzam rywalizować z Latarnikiem to myślę, że jestem chory na Polskę.
            Z bajecznego miejsca wróciłem do szarego i brudnego wtedy kraju, pełnego chaosu, bezrobocia i
            przestępczości. Teraz sytuacja się odwróciła, to oni do nas przyjeżdżają aby otworzyć kolejną pizzerię.
            Nie wiem jaką masz wiedzę o aktualnej Polsce ale to zupełnie inny kraj niż ten z lat 90-tych. Nie do
            poznania.
            Teraz widzę, że trochę przesadziłem w poprzednim wpisie. Tak naprawdę nie wszystko spieprzyłem. Po
            powrocie dokończyłem studia, poszedłem do pracy, a potem założyłem własną firmę. Jestem programistą
            komputerowym i wystarczy mi komputer, podłączenie do internetu i telefon aby prowadzić firmę.
            Natomiast podobnie jak Ty zrobiłem jedną złą rzecz, której skutek był katastrofalny i pociągnął za sobą
            jak lawina szereg innych złych rzeczy. Nie popełniłem przestępstwa, to fatalny wybór życiowy. Z tym, że
            u Ciebie to trwało jeden dzień a u mnie rok. W pewnym momencie wiedziałem, że źle robię i sam nie wiem
            czemu nie zawróciłem.
            Źle też napisałem jakobym zamknął się w więzieniu. Ja się po prostu odizolowałem od miasta, ludzi.
            Ponieważ nie znam pojęcia „nudzę się” to wszystko jest ok. Mieszkam wśród niesamowitej przyrody, puszcza mi wchodzi do domu, na podwórku lis wykopał sobie jamę i zimą kupuję sukinsynowi kury w sklepie, obok lisa zagnieździł mi się borsuk. Jest też łasiczka, o sarnach, kozłach, jeleniach i tym podobnych nie wspominam.
            Jakby tego było mało to w lipcu kocica podrzuciła mi małe kotki trzy i dała dyla. Musiałem codziennie kupować im karmę. Na szczęście dla dwóch znalazłem dom a trzeci jest nadal.
            Ostatnio wróciłem do książek z dzieciństwa. Lubię sobie zapalić i poczytać Niziurskiego, np „Księgę urwisów”.
            Nie wiem dlaczego ale mam takie przekonanie, że niebawem Cię wypuszczą abyś zdążyła oddać siebie za nią.

            trzym się, będzie dobrze
            Tomek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *