Wiersze Pik cz. 1

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Wiersze te są kierowane do mężczyzny, który zawładnął moimi uczuciami. Pozwolę sobie jednak pozostawić jego tożsamość we wspólnej z nim tajemnicy…. Wystarczy, że otrzymał i przechowuje rękopisy. Gdyby kiedykolwiek udało się mi je wydać, dopiero wówczas umieszczę dedykację.

I

Przejście

Trudno mi odnaleźć się w odmienności naszych światów gdy w błękicie oczu przyprowadzasz do mnie wiosnę. Rozpędzonych emocji nie potrafię zahamować poddaję więc serce fali przyspieszenia. Uwięziona w sieci narzuconych konwenansów duszę się w ramach cudzych zasad. Wymuszona powściągliwość zamyka moje usta – niezważna na urwany szept… Gdybyś odpowiedział na moje pytanie, mogłabym je sformułować przechodząc bezszelestnie po krawędzi myśli i odważanie zatańczyć na linie łączącej przepaść między nami. Zarzucisz mi melodię?

II

Efmeryda

Uważnym spojrzeniem zaklinasz mnie w sobie,

zawstydzona policzkuję niepokorne myśli te jeszcze nie wybrzmiałe.

Uwalniam jedynie tańczące motyle by rozpyliły namiętność skrywaną na skrzydłach.

Niedbałym gestem dłoni strącasz je pod stopy i odchodzisz z moimi pragnieniami na podeszwach butów.

A ja klękam zbierając podeptane skrzydła i obmywam je łzami. Żal mi, że tak krótko żyją motyle…

III

Zamknięta w klatce

zakazanych uczuć

miotam się nieustannie

Skrzydła moje wciąż gotowe do lotu

pamiętają smak wolności

Niecierpliwie wyczekują

aż uchylisz mi okno

do swojej przestrzeni

Pozwól sobie na tę spontaniczność

a wzniosę nas ponad chmury

i pokażę Ci swój Świat.

IV

Zanim atrament wyschnie

na papieru kartce

opowiem Ci o mich uczuciach

i zamknę je

w jednym słowie:

Pragnę…

niech dotyk Twój nauczy mnie

grzechu wolności

wówczas konturem

swych ust

obrysuję Twoje imię.

V

Zanurzenie

Spoglądam w jasne błękitu kręgi twej toni, tak kuszącej.

Zanurzyć się chcę w niej nareszcie – tęsknota niepomierna.

Łagodność i czystość tafli wód tych – pozornym spokojem, gdyż pod powierzchnią wyczuwam wirujące zmysły.

Gotowa do skoku, czekam na korzystny przypływ.

Lecz jeśli ta głębia może być mi zgubną, zasłoną opuszczonych powiek uchroń mnie przed zatonięciem,

wówczas zawrócę z trampoliny ryzyka z podniesionym czołem i uciszę sztorm serca porzucając w odpływu fale stłumione pożądanie.

VI

Serce kontra umysł

W szkarłatnym blasku konającego słońca pierwszą salwą wybucha czerwieni feria. Rozżarzone refleksy purpury i bordo przenikające serce toczące z umysłem swą prywatną wojnę wciąż zawiązując i zrywając sojusze, negocjują do ostatniej chwili i tylko moje ciało (spiskujący kolaborant) pragnie pojmane być przez Ciebie w niewolę.

PIK


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg


Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Szycie butów

Praca w więziennej pralni, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Nie musi dosięgać nas kryzys, by stwierdzić, że praca jest potrzebna. Jak to kiedyś przesławna pani Jadzia powiedziała: „ludzie dla pieniędzy zrobią wszystko – nawet pójdą do pracy”. 

Czy to z mojego okratowanego świata czy Waszego wolnościowego, po obu stronach dąży się do tego, by nie przepierdzieć życia. Szuka się zajęcia, a jeszcze jak można by za nie otrzymać „parę groszy”, staje się to milsze. Dużo lżej pracuje się za pieniądze, człowiek jest wydajniejszy, na pewno się bardziej przykłada, bo wie za co i ma w ogóle więcej chęci, by do pracy wychodzić. Lepsze jest samopoczucie, kiedy dzięki tym „paru groszom” pojawiają się choćby pozory niezależności. 

W więzieniach większość prac jest społecznych, kodeks nakazuje taki rodzaj pracy wykonywać i osadzeni to robią. O ironio, najmniej podejmuję pracę „alimenciarze”, bo dostają wyroki w dniach i im się nie chce. A osadzony z większym wyrokiem najpierw szuka wyrwania się z celi, by czas o wiele szybciej leciał, a później próbuje się w niej utrzymać, by wyjść na tzw. „odpłatne”. Przeważnie jest jakiś określony czas pracy społecznej, następnie jest szansa na gotówkę.

Osadzonemu z pensji zabierane jest ponad 70% na przeróżne rzeczy: fundusz aktywizacji zawodowej, fundusz pomocy postpenitencjarnej, składki rentowe i emerytalne, 18% podatku, tzw. „kasa zależna” (4% ze średniej krajowej ujmowane jest z kwoty do dyspozycji osadzonego i odkładane na takie subkonto, z którego uzbieraną sumę otrzymuje się przy opuszczeniu zakładu karnego), oraz jeśli ktoś ma zadłużenie, to 40% na komornika. Kwota do dyspozycji osadzonych zatrudnionych w jednym miejscu pracy może być diametralnie różna. Co i tak nie zmienia faktu, że osadzeni chcą podejmować tę pracę, choćby dla spłacenia długów, zobowiązań, odłożyć na wyjście czy zarobić na dodatkowe środki higieniczne. 

Praca jest traktowana jako forma nagrody i ogrom ludzi stara się o przywilej otrzymania jej.

Kiedy w poprzedniej jednostce byłam zatrudniona w magazynie odzieżowym, cieszył mnie kontakt z drugim człowiekiem. Codziennie przychodziło kilka osób, a to wymienić odzież, a to pobrać sprzęt RTV, odebrać paczkę, zdać nadstan zebrany podczas „kipiszu”. Fajna praca, ciężka, ale nieodpłatna. Cieszył fakt bycia poza celą, ale przebywając tyle lat w zakładzie, mając rodziców na emeryturze chce się mieć własne pieniądze i odkładać składki. Pieniądze zarobione własnoręcznie, bez niezręcznego proszenia. Więc kiedy pojawiła się szansa zmiany jednostki, w której mogłabym otrzymać zatrudnienie odpłatne, wahałam się tylko te kilka rozmów telefonicznych z bliskimi czy ewentualnie jak przywrócą widzenia, odwiedzą mnie na drugi (od tego) końcu Polski. Posprawdzali połączenia i zadecydowaliśmy, bym próbowała.

I tak po jakimś czasie + trzech dniach w podróży i spaniu w innym kryminale – przyjechałam tutaj szyć buty. A dokładnie skórzane elementy tworzące górę buta (bez podeszwy). 

Jakieś dziesięć lat temu miałam do czynienia z maszyną przemysłową do szycia, stebnówką, na której uczyłam się szyć koszule flanelowe dla prywatnej firmy w Grudziądzu. Maszyna szybka, jednoigłowa – dawałam radę, więc pomyślałam, że teraz też szycie nie sprawi mi większego problemu. Po przejściu medycyny (pracy) zaprowadzono mnie schodami, długim korytarzem na inny oddział. Codzienne rozmowy z dziewczynami w celi czy na spacerze o tym, co będę robić, powodowały, że nie bałam się tam iść. Ich obrazowe opisy nawet mnie uspakajały.

Nowe miejsce pracy to kilka pomieszczeń przeznaczonych do konkretnych działań – w tych pomieszczeniach są odpowiednie maszyny. Na pierwszej hali (na której do tej pory szyję) głównie stoją maszyny dwuigłowe, starsze modele i nowe automaty, na drugiej przewaga jednoigłowych, ale jest też maszyna ustawiona jedynie na zygzak (która np. obszywa podszewkę w bucie) oraz ścieniarka, która elementy skórzane ścienia w zaznaczonych miejscach, by łatwiej było wszyć materiał. Wszystkie półprodukty  można znaleźć przygotowane na wyznaczonym do tego regale, każdy może do niego podejść, są podpisane kredą (nr buta oraz model buta) i gotowe do wszywania. Kolejne pomieszczenie to tzw. „klej”, gdzie samo określenie naprowadza, że tam się wkleja np. gąbeczki, języki czy tył buta, przygotowane rzeczy podaje się z powrotem na odpowiednią halę do dziewczyny, która daną operację wykonuje. Jest jeszcze kontrola, która oprócz tego, że bardzo dokładnie ogląda całość, przypala wystające kawałki nitek, a także jeszcze specjalna maszyna, która laserem pokazuje punkt i robi dziurki do sznurówek. Gdybym miała w podpunktach przedstawić kolejność wykonania górnej części buta od początku, to wyglądałoby to tak: 

  1. Transport- przyjeżdża na magazyn wszystko, co potrzeba do uszycia buta 
  2. Wyznaczona do tego osadzona liczy wszystkie elementy 
  3. Ścieniarka – czyli osadzona przeszkolona do obsługi tej maszyny ścienia w odpowiednim miejscu na odpowiednią grubość skórzany element
  4. Najstarsza kobieta czyli p. Bogusta rysuje takie jakby szlaczki na tej skórze, które wskazują, gdzie powinno iść szycie maszynowe
  5. W zależności od modelu buta następuje wszycie lamówki lub odblasku 
  6. Doszycie kwadratów odblaskowych, które są dodatkowym elementem boku buta
  7. Wszycie podszewki 
  8. Wklejenie gąbek 
  9. Sklejenie języka, który musi posiadać wszyte logo, następnie jest wypełniony gąbką w środku
  10. Szycie na tym, tej właśnie osoby W
  11. Wszycie tylnika w taki kołnierz, który jest tyłem buta
  12. Powrót na klej i wklejenie usztywnienia w postaci wkładki z tworzywa przypominającego dyktę 
  13. Przyszwy – element, który osłania przód stopy sięgający do podbicia, łączony jest z tzw. kołnierzem 
  14. Powrót na klej, do tej przyszwy przyklejane są skrzydełka 
  15. Trzeci ścieg – element ozdoby 
  16. Wykon – czyli, doszycie języka do całości 
  17. Kontrola 

Na początku ciężko mi szło, bo skóra to nie materiał, który można sobie jakoś pomocniczo napiąć, czy podciągnąć. Od początku trzeba dokładnie przykładać od „nacinka” do „nacinka” i szyć po wyznaczonych „znaczkach”. Przez pierwsze dwa tygodnie miałam skurcze dłoni tak mocni trzymałam materiał, by się nie przesuwał podczas przeszywania. Na skórze zostają ślady więc trzeba unikać tzw. prucia, bo kiepsko to wygląda. Do tego to wszystko się szyje na takim słupku, wysokość ok. 10 cm, co też na początku sprawiało mi trudności. 

W życiu bym nie pomyślała, że tyle „zachodu” jest z uszyciem roboczego buta – którego ceny nawet nie znam. To co uszyte u nas, jedzie do innego zakładu karnego, by zostało uzupełnione o podeszwę i gotowe. 

Pracujemy 7 godzin, dwie przerwy na posiłek, w tym przywożą z kuchni obiad. Jest stołówka, szatnia, warunki spoko. Czas leci i niedługo będę mogła zrobić zakupy za swoje. Po  odtrąceniu – coś każdemu skapuje. 

Pełnoletnia 

P.S. Pozdrowienia dla mistrzyni odcinka P. Eli i mechanika P. Janusza. 


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





Twoją tarczą będę – Ja Matka

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury
Fot. Małgorzata Brus

(List do syna, gdy wchodzi w dorosłe życie)

Świat to niebezpieczne miejsce rządzące się swoimi prawami. Nie mieszkają w nim ani spokój, ani sprawiedliwość. Pewność i zaufanie nie raz zatracisz. Z głodu tu nie umrzesz, owoce życia napoją i nakarmią Cię smutkiem, żalem, zdradą, ale też szczęściem i miłością. Nie raz do Twoich drzwi zapuka bezsilność, będzie warować pod Twoim domem, nawet wtedy, gdy będziesz dzielić go ze szczerą miłością. Nie odejdzie, jeśli udasz, że jej nie słyszysz, żadne psy jej nie wystraszą, nastroszą tylko ogon, gdy poczują jej obecność.

Synu, to co piękne z zewnątrz, może gnić od środka. To co delikatne; może pokazać pazury. Serce będzie nieraz pękać. Ono jest jak pancerna szyba, na której smutek odciśnie się w postaci pajęczyny. Na tę sieć złapiesz emocje, wyssiesz z nich siłę.

Będziesz niezniszczalny, bo ja Twoją tarcza będę – Ja Matka. Nie obiecam, że Cię obronię, nie przyrzeknę, że nigdy nie zapłaczesz. Puszczę Cię wolno w świat, nie zamknę w złotej klatce, choć przyznam, że bardzo bym chciała.

Pozwolę Ci żyć, Synu Kochany, rozwijać skrzydła i szybować ponad ludzką zawiścią i zazdrością.

Z dumą będę patrzeć jak się rozwijasz i odrywasz od przyziemnych problemów. A ja będę czekać na Ciebie.

Nigdy zbyt mocno nie zasnę, nigdy nie zamknę drzwi. Nawet jeśli zechcesz wyrzucić klucz do mojego serca, ja o Tobie nie zapomnę. Kochać Cię nie przestanę.

Usłyszę, gdy na palcach przejdziesz pod moim oknem – wstanę, by Cię wysłuchać, obetrzeć Twoje łzy. Otulę Cie miłością, okryje przyjaźnią i spojrzę okiem Anioła Stróża. Dam Ci po łapach, jeśli będzie trzeba i pewnie zbyt często powiem „uważaj”, bo jestem Twoją matką, a Ty jesteś moim synem – będziesz nim na zawsze.

Ludzka dola to śmiertelna choroba, na którą nie ma lekarstwa, nie ma odtrutki dla żalu, nie ma szczepień przed smutkiem. Nie ma nic na pewno i nic całkiem naprawdę, prócz tego, jak kocha Cię matka, i kochać Cię będzie już zawsze.

Znam Cię – uczyłam się Ciebie na pamięć, chłonęłam wiedzę o Tobie i popełniałam błędy.

Chcę, żebyś wiedział, gdzie byłam. Chcę, żebyś znał o mnie prawdę. Chcę, żebyś wiedział, że nie byłam idealna – dlatego piszę ten list, który dostaniesz jak dorośniesz – dokładnie za 10 lat: będziesz miał wtedy 18 lat.

Piszę ten list, tu: w tej obskurnej celi, zamknięta w płaczących ścianach pachnących śmiertelnym smutkiem, lecz mająca nadzieję.

Synu, muszę Cie prosić o jedno –  żebyś nie bał się kochać i być kochanym, żebyś swej męskości szukał w ludzkich odruchach, w głowie i sercu.

Wyciągaj pomocną dłoń do ludzi, którzy żyją w dołku, gdzie korzeni się smutek. I pamiętaj Mój Synu – nic nie zerwie życiowej pępowiny. Nawet droga do innego świata nie pochłonie matczynej miłości – bo jesteś moim synem.

Markosia



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



WIĘZIENNA MODA

Haute couture w więzieniu , fot. Justyna Domasłowska Szulc
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Nie mam pewności czy „więzienna” moda w ogóle istnieje. Połączenie pionowych pasków białego z szarym, czy ktoś bardziej precyzyjny użyje określenia – z gołębim 😊, nazywane było jako trykocik z Wronek 😊, a dziś celebryci wręcz ukochali sobie marynareczki w paseczki, a nawet całe garniturki. Lata temu „pasiak” to ewidentnie był pierdziel, a obecnie – trend.

Podobnie ma się do tatuaży, prawda? Dziś wyróżnia ludzi, kiedyś stygmatyzował. Wtedy „dziara” to „garujący”, dziś „dzieło” to artysta… tak się pozmieniało!

Ale wrócę do tematu „mody”… w tym moim świecie określiłabym to jako powielanie, zgapienie, papugowanie i tego typu zachowanie.

Świetnie pamiętam „rewię mody” w zakładzie karnym, do którego pojechałam – wyjechałam ze śledczego, na którym miałam: bluzę, sweter, 3 podkoszulki, dwie pary spodni, dwie pary butów (sweterek był tylko na widzenia, trzymany w folii 😊 ). Po spisaniu moich rzeczy musiałam przejść przez plac i kiedy zobaczyłam ogromne koło spacerniaka i postacie poruszające się po nim nie za bardzo ogarniałam obrazek! Jak byłoby więcej kolorów to stwierdziłabym, że to największy kalejdoskop w jaki patrzę, ale poruszała się przewaga koloru białego i czarnego. A dokładniej, koronkowe body w tych kolorach! Matko Boska! Jakby niewinność pod rękę z żałoba szła, albo kiczowata podróba bella mafii 😊 Bardziej przypominało to wzór firany jaką mama przywoziła z Turcji (jeszcze były takie rajstopy ze szwem 😊 ). Więc taką „elegancję”, można było zakupić w lokalnym PEWEX-ie, czyli kantynie, a żeby strój był kompletny (bo przecież baby nie chodziły w samych bodach, brr..!!!- to już bym pomyślała, że jakiś portal się otworzył, tym bardziej, że tam też jest żłobek i dzieci w śpiochach), trzeba było już na własną rękę załatwić krótką spódniczkę, zwaną „gumką”. Widzicie już to??? No to ja jeszcze nie skończyłam. Chciałabym jeszcze obrazowo podkreślić, że to nie tylko młode i szczupłe, kobiety ubierały się tak. Niestety body to nie gorset, nie wszystko przytrzyma. Czarne nie wyszczupla, nie AŻ tak, a białe podkreślało oponki… w moją stronę szły larwy…

Z jednej strony były tak przerażające, a z drugiej też komiczne. Znając schemat powielania, jedna kupiła, inne chciały się z nią utożsamić i tak kręcił się „styl” spacerniaków. Chyba gorsze było to, że taka grupka „koleżanek” a’la xero, nie mówiła sobie prawdy, że naprawdę fatalnie wyglądają. Tak tylko na marginesie, usłyszałam kiedyś od przyjaciółki, że mając mnie za przyjaciela nie trzeba mieć lustra, piękny dla mnie komplement. Ale wracając do kiczu… rozumiem, że kiedyś były na fali szalone fryzury (styl Georga Michaela z Wham) czy pantofle z białej skóry i  żołędziami (Modern Talking) i nie jeden szanowany chłopaczyna obecnie odsiadujący wyrok podbijał taki „laczford” żabką, by się głośniej szło – to było wprowadzanie Zachodu pod blok! Ale nawet w tamtych czasach to co fe, chowało się jakoś. Brzuch z paska wybijał się tylko cinkciarzom spod Universamu 😊… i za wysokim murem- larwa!

Nigdy nie byłam modna, więc marny ze mnie znawca. Później dużo dziewczyn zaczęło nosić czapkę z daszkiem do wszystkiego. Był jeszcze moment podwijania jednej nogawki (nigdy nie znalazłam parkingu dla rowerów), jednak najgorszym obrazem, modą więzienną, będzie dla mnie wygolenie boku. Często powtarzam, że z kryminałem będzie mi się kojarzyło disco polo, ale chyba bardziej wygolony bok (lub dwa) i niejednokrotnie z burakowatym tribalem. Z kolei jak przyjechałam parę lat temu na „Kamczatkę” tez przeraził mnie wygląd dziewczyn. Wtedy obowiązkowe tu były mundurki, fatalny stan i obrzydliwy kolor – kawa z mlekiem?, beżowy? Green sahara? qpa niemowalaka? – chyba zależy w czym bądź, ile razy wyprany. No więc na różne sposoby te mundurki były „przyozdabiane” – tak jakby w qpę, powbijać zapałki i udawać że to jeż, no qpa to qpa!

Wszelkie naszyweczki, koroneczki przy mundurowej kieszonce bluzy nie umywały się do dołu (każde wyjście poza celę – kompletne umundurowanie!). Dziewczyny miały poobcinane spódnice maksymalnie krótko, by była szybka do założenia (to był raczej pasek materiału niż odzież). Zakładały ją na spodnie, w których chodziły po celi, widok szerokich dresów, obwiązanych ta spódnicą wokół bioder przymykał oczy jak kwaśna cytryna, ale ta sama spódnica na bojówkach? Ho! Ho!- to Kupisz siada! Dramat, obraz rozpaczy, aseksualności. Brakowało, żeby w te boczne kieszenie bidony poukładać, a gdzie tam bidony – termosy!!!

Pamiętam, że moim celem było załatwić sobie w jak najlepszym stanie mundurek, dopasować do swojej figury i zapracować na nagrodówkę „wychodzenie” we własnej odzieży na widzenie! Po roku się dopiero udało. Obecnie z magazynu pobiera się w bardzo dobrym stanie nawet małe mundurki (porusza się w nim dalej „zamek”, osadzone zatrudniane na terenie jednostki i oczywiście osoby, które na start nie mają własnej odzieży). W ilości posiadanych rzeczy mało też się teraz różni tymczasowo aresztowana od skazanej. Teraz też „śledczak” za zgodą organu może dzwonić do bliskich, ja na taki telefon czekałam dwa lata i nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo byłam załamana.

Dziś nie dostrzegam hitu w powielaniu, owszem zdarza się, że jak jakiejś wyjdzie ładnie rozjaśnione końcówki włosów- to jutro cała cela może podobnie wyglądać. Ciekawostką też jest, że kiedyś przeważały blondynki (ewentualnie nieudane „kurczaki” ratowały się fioletową płukanką) teraz więcej jest szatynek i brunetek. I dobrze, no nie bez powodu ktoś wymyślił pytanie: „Kim jest szatynka stojąca między dwiema blondynkami?”- odpowiedź brzmi: tłumaczem.

Także „moda więzienna”- to po prostu chwilowy „rzut” na coś.

Pełnoletnia



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



Moje wymarzone więzienie…

scan0141

 W moim wymarzonym więzieniu byłoby tak:

po pierwsze, cele byłyby najwięcej dwuosobowe. Można by było wybrać człowieka do odsiadki, takiego którego się lubi i z którym można się dogadać.

Po drugie, siedziałabym blisko mojego domu i rodziny. W każdym więzieniu byłaby szkoła i praca. Jeden wychowawca i jeden psycholog przypadałby na 10 skazanych, z którymi pracowaliby by bez zmian, po to żeby mogli się poznać i sobie zaufać. Mogłabym mieć swoje ciuchy i więcej niż jedną parę butów. W Moim wymarzonym więzieniu codziennie mogłabym dzwonić do domu, a pracownicy nie przeganialiby mnie po kilku minutach. Kąpałabym się codziennie i maiłabym pralkę, w której mogłabym robić pranie. Zawsze miałabym jakieś zajęcie. Nie martwiłabym się o podpaski i papier toaletowy. W moim wymarzonym więzieniu na pewno bym ładnie pachniała.

Tak, to byłoby fajne więzienie.

A czy Wy macie takie miejsca, w których musicie być, a chcielibyście by wyglądały inaczej?

Śmiało, każdy może sobie pomarzyć. Piszcie, co to byłoby za miejsce i jak by wyglądało idealnie.

Monika

PS. Zapominałam o kuchni. Moje więzienie miałoby kuchenkę do dyspozycji. I szybko by się z niego wychodziło 🙂

Monika