Jeszcze 150 prześcieradeł

W więziennej pralni, fot. Małgorzata Brus

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Między nami stoi jeszcze 150 prześcieradeł, które muszą wyschnąć na rurze grzewczej po praniu. Po dwa, raz na dwa tygodnie pranie z mozołem w niedużym wiaderku. Tylko jedno mieści się w nim na raz. Kiedy bawię się we Franię, liczę zawsze ile jeszcze. Dziś mi wyszło 150. Rura grzewcza wisi pod sufitem, wzdłuż ściany z oknem. Może być karniszem, na którym latem wisi zasłona z prześcieradła w upalny dzień, by przynieść chłód, lub suszarka w zimę. Liczę pilnie godziny potrzebne, by doprowadzić do sucha kawał bawełnianej połaci, o wymiarze metr na 170 cm. Wyciskanie z niego wody, to zajęcie bardzo retro, ale pomaga docenić maminy trud, kiedy do obsługi mojego niemowlęcego ciała potrzebowała sterty tetrowych pieluch, czystych i pranych dzień w dzień. Brudny róż mokrej połaci z minuty na minutę ustępuje pudrowo-indyjskiemu odcieniowi. Jakby broniąc się przed promieniami rurzego ciepła. Jasny odcień wypiera go milimetr po milimetrze, zbliżając mój czas powrotu do ciebie o minutę, 10 minut, kwadrans, godzinę. Teatr wilgoci. Wypieranie tego co było do stanu pożądanego. By przyśpieszyć wygrana przesuwam prześcieradło po kilka centymetrów w ta i tamta stronę. Bo kiedy za kilka godzin suchość wygra z wilgocią, będzie nas dzielić tylko 148 prześcieradeł.

Papryka RZ.



Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”



Najdziwniejsza osoba, którą spotkałam w więzieniu, część I

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

Warsztaty blogowe Leszka Wejcmana (Lekcjepisania.pl) zaowocowały kilkoma fajnymi postami, przedstawiającymi interesujące obserwacje. Tę galerię ciekawych postaci podzielimy na dwie części. Dzisiaj część pierwsza, a już za tydzień druga.

Wiele osób bardzo dziwnych spotkałam w tym więzieniu. Jest to dość specyficzne miejsce i trafiają tu różne postaci, jedne bardziej wyraziste, które mimowolnie zapadają w pamięć, inne mniej.

Jedną z dziwniejszych osób, która na dobre zapadła mi w pamięć, jest moja dobra koleżanka, obecnie przebywająca już na wolności. Karę wraz ze mną odbywała w Grudziądzu w 2013 roku. Na swój sposób była jedyna w swoim rodzaju. Moją uwagę przykuły jej natręctwa, borykała się z pewnego rodzaju uzależnieniem, ale nie takim powszechnym, z jakim spotykamy się w tym specyficznym miejscu którym jest zakład karny.

Kasię prześladowała nerwica natręctw w postaci prania wszystkiego, co wpadło jej w dłonie. Były to przeróżne rzeczy, od bielizny po stare szmaty do podłogi. Ktoś może pomyśleć, że tak na prawdę to nic wielkiego, przecież to normalne, że dba się o czystość i higienę, jednak ja uważam to za anormalną rzecz ze względu na to, że Kasia prała rzeczy, które chwilę wcześniej  zdążyła wyprać i powiesić do wyschnięcia. Bardzo było mi jej szkoda, bo tak naprawdę przeżywała męki, kostki u dłoni miała całe pościerane, a z naskórka sączyła się krew. Było mi bardzo ciężko patrzeć na krzywdę,  jaką Kasia wyrządza samej sobie. Tym bardziej było mi ciężko, iż bardzo zżyłyśmy się i każdego dnia próbowałam sugerować jej, by troszkę przystopowała i ograniczyła swój „nałóg”. Jednak nie potrafiłam dotrzeć do jej schorowanej głowy. Kasia męczyła się, każdej nocy płakała po cichu. Byłam w jej sprawie u pani psycholog, miałam nadzieje, że gdy specjalista zajmie się problemem Kasi, to rezultat będzie błyskawiczny. Myliłam się. Kasia nie potrafiła się otworzyć przed psychologiem. Wyczuwałam też delikatną pretensje jej w moim kierunku, ale nie chciałam drążyć tego tematu więcej, bo widziałam, jaki ból sprawia jej rozdrapywanie tego wszystkiego.

Mam do siebie wielki żal, że nie potrafiłam dotrzeć  do Kaśki i jej pomóc. Wiem, że ona tego nie oczekiwała ode mnie. Mimo wszystko, żal mam do siebie duży.

Anna  Gwiazdka

Najdziwniejszą osobą była Anetka, która przyjechała z innej jednostki – jedynie przenocować. Miała jechać dalej, bo była zakwalifikowana do terapii na tak zwaną „eskę”, ale my wtedy tego nie wiedziałyśmy. Anetka miała około 30 lat, ubrana była na sportowo, ale najdziwniejsze było to, że nie rozstawała się z białą skórzaną torebką, którą trzymała pod pachą. Ścieliła łóżko – torebka pod pachą, ręce w zlewie – torebka pod pachą, myk do łazienki – z torebką. Na początku Anetka mało mówiła, ale za to bardzo przykuwała naszą uwagę właśnie tą torebką. Koleżanka z celi zapytała w końcu: o co chodzi? Anetka w odpowiedzi bardzo na nas naskoczyła, żebyśmy się zaczęły interesować własnymi sprawami. Odpuściłyśmy rozmowę, bo wyczułyśmy, że coś jest z nią nie tak. Ale najlepsze było dopiero przed nami. Anetka odebrała  kolację, wyciągnęła rączkę po leki  do oddziałowej, a tu leków nie było. Zaczął się krzyk, walenie w drzwi, że nie będzie tu siedziała i cały czas naciskała włącznik światła do kącika sanitarnego – bo myślała, że to domofon. W końcu przyszedł dowódca i zdecydowanym głosem kazał jej się położyć spać i dać spokój. Anetka coś tam jeszcze do niego pyskowała (stojąc cały czas z torebką pod pachą), aż w końcu dowódca rzekł  „kładź się na koję, bo Ci dojdzie wyrok za zagłuszanie ciszy nocnej”. Ja się zdziwiłam – bo do ciszy nocnej jeszcze daleko, ale bardziej mnie zdziwił fakt, że to na Anetkę podziałało. Walnęła się na łóżko i nie odezwała się już do rana. Przed apelem dostała prowiant i pojechała się leczyć w Polskę… z torebką na ramieniu. Chcę nadmienić, że Anetka wjechała do celi po obiedzie, a dowódca uciszył ją przy apelu wieczornym.

Pełnoletnia

Tak dużo dziwnych osób i różnorodnych dziwolągów w tym miejscu się spotyka, że sama nie wiem, kto mógłby Was zaciekawić. Ale, ale.., taka jedna co mi w pamięć zapała najbardziej to… nazwijmy ją Balbinka. A dlaczego ją pamiętam najbardziej? Przezwisko adekwatne do wyglądu, dodajmy oczy nieskalane myśleniem i wypisz, wymaluj Balbina.

  Gramy z w/w koleżanką w warcaby- przegrała, to się uprzejmie pytam:

 – Rewanżyk ?

 I tu pada odpowiedź:

  – Ok….., a jak w to się gra?!!!

Albo przykład drugi. W naszym więziennym radiowęźle leciał Niemen „Sen o Warszawie”, a ona pędzi z kolejki (mało nóg nie pogubi)

Woła:

-Cicho, cicho HIMEN !!!

Sami widzicie, że życie tutaj różami usłane nie jest.

Bella

REGULAMIN – W ODPOWIEDZI NA MICHAŁ Z URSUSA, 17.07.2016 o 23:38

1-DSC_0239

Pytasz o codzienne życie w celi?! Opiszę Ci jeden dzień u mnie na celi. Podejrzewam, że na każdej celi (prócz rana – 7:00 i wieczora – 19:00) jest inaczej.

6:15 – Pobudka. Nas budzi telewizor (sam się włącza). Pani T od razu idzie na ranne posiedzenie do kąta (to WC – ma drzwi), jak otwieram oczy to już Pani I myje zęby, Pani E robi fajki i kawę, Pani M nadal śpi i zrywa się dopiero, jak otwiera się cela.

7:00 – Apel. Przy nim jest oddziałowa, która była na noc (kończy pracę). Oddziałowy, który sprawdza, czy stan osadzonych się zgadza, czasami to robi dowódca lub oddziałowa oraz oddziałowa, która przyszła na zmianę dzienną. Wchodzi, stuka młotkiem drewnianym, sprawdzając, czy nie są nadcięte kraty. ‘’Dzień dobry, dzień dobry’’ i powrót do łóżek.

7:30 – 8:00 – Podjeżdżają dziewczyny, które są korytarzowymi i podają nam porcję (śniadanie) przy tym mówiąc :
– „Ile chleba ?”
– „2”
– „Dzięki”.
– „Smacznego”.
– „Na spacer?”
– „Tak”.
– „Zaczyna się o 8:00, bądźcie gotowe”.

Cela się zamyka. Siadamy, dopijamy kawę, myjemy się.

8:00 – Spacer. Przez godzinę ktoś siedzi, ktoś chodzi dookoła siebie.

9:00 – Powrót ze spaceru, stoimy pod klapą (i tak jak przy każdym wyjściu z celi i powrocie do niej), bierzemy ręce na ścianę i szeroko nogi, najpierw sprawdzają tzw. pikaczem, a później rękoma od góry do dołu. Wchodzimy do celi i kto nie zdążył przed spacerem, myje się po nim.

9:00 do 13:00 – Czas wolny, różnie bywa, najczęściej czytamy książki przy muzyce, ktoś śpi, inny rysuje bądź pisze listy i w tym czasie idziemy również do telefonu (10 min).

13:00 – 14:00 – Obiad. Czasami oddziałowa rozdaje nam listy, otwieramy je przy niej by miała pewność, że nie ma w nich nielegalnych rzeczy, np. pieniądze, narkotyki, nagie zdjęcia.

14:00 – 15:00 – Odpoczynek po obiedzie.

15:00 -17:00 – Pranie. Nalewamy do misek wody (15l), wsypujemy proszek lub skrobiemy mydło, jeżeli proszku zabraknie i ręcznie jak za dawnych czasów, tylko tutaj brakuje tarki 🙂. Płukanie, wykręcanie i wieszanie. Mokre rzeczy najczęściej wieszamy na sznurku zamontowanym na kracie okna bądź pomiędzy łóżkami. Jak jest ciepło do rana wyschnie. W zimę jest gorzej bo jeden kaloryfer i trzeba się dzielić, ale kłótni o to nie ma.

17:05 – Kolacja.

18:00 – Włączamy ESKA.TV i zaczyna się Gorąca 20.

18:30 – Myjemy się, nalewamy wodę do misek i do kąta. Nie jest źle, jeżeli ktoś nie widzi problemu, tak jak ja. Najpierw myje się cały, później nabierając wodę do butelki oblewa się od góry nie patrząc na to, że woda wylatuje pod cele. Wtedy mówią do mnie – Shauer, wypływasz pod celę! (hahah). Po prysznicu ręcznym kolejne pranie, tym razem bielizny.

19:00 – Apel. Ten sam scenariusz co przy porannym apelu, tylko przy tym „Dobranoc”.

19:05 – Oglądamy nadal Gorącą 20 w oczekiwaniu na jakiś fajny kawałek. Jeżeli taki leci, zaczynam gwizdać do Izuś, by słuchała razem ze mną.

20:00 – Szukamy jakiegoś filmu, chyba że jest jakiś, który widziałyśmy w reklamie, to go oglądamy.

22:00 – Gaśnie światło i zaczyna się cisza nocna, włączam muzykę, palę ostatniego papierosa, robimy herbatkę na rano, zakrywam telewizor ręcznikiem. Wszyscy kładziemy się do „łóżka” i każda odpływa w swoją krainę marzeń.

23:00 – Robi się cisza: słychać pociągi, samochody, ujadanie psów i zasypiam.

Tak wygląda dzień u mnie w celi.
A co do pytania o wygodnym „łóżku”: są trzy duże materace. Jeżeli chodzi o mnie, lubię spać na twardym, więc mi to nie przeszkadza, ale większość osadzonych narzeka. Czasem materac nie jest dopasowany do metalowej konstrukcji „łóżka” i robią się szpary.

Mam nadzieję, że choć troszeczkę dowiedziałeś się co i jak na celi. Przy tym musisz też niestety użyć wyobraźni. Dziękujemy za wpis i kilka słów. Jeżeli interesuje Cię życie w kryminale, pozwolę sobie na to, by zachęcić Cię do posłuchania kilku piosenek, jeżeli nie zniechęci Cię to, że są w niej wulgaryzmy. Proponuję: Chada – Od apelu do apelu, Kali – Tu gdzie żyjemy i moją piosenkę, którą znajdziesz na youtube.pl z koncertu wraz z moimi przyjaciółkami : Audiostacja Falenica- Deszcz. Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam serdecznie.

-Batory-

Pranie

2-DSC_0370

Nasze pranie robimy tak: depczemy je nogami, jak nasze babcie kiedyś deptały kapustę do kiszenia.

Lubię robić to nasze pranie, bo to dla mnie jest świetna zabawa powiązana z pożytecznym. Ale jak już się dorwę, to klękajcie narody, frania wylewa :)… z celi robię „basen narodowy”. Ha, ha, ha. Dobrze, że to przebiciem nie grozi :). Jest to bardzo bezpieczne pranie, toteż podam jego przepis :).

Przepis na udane deptane pranie:

  1. Do głębokiej sporej miski wlewamy ciepłą, aczkolwiek nie gorącą wodę (aby nóżek nie poparzyć).
  2. Wsypujemy 1 nakrętkę proszku do prania i mieszamy do uzyskania piany.
  3. Wrzucamy wcześniej posegregowane rzeczy, nie mieszamy kolorowych z białymi, bo to grozi pofarbowaniem.
  4. Jeden raz w miesiącu dodajemy do prania jedną łyżeczkę sody oczyszczonej. To jest stary i sprawdzony babciny sposób odkażania i wybielania rzeczy.
  5. Kiedy wszystko jest już w misce gotowe, to podwijamy spodnie do kolan, jak na pijawki i powoli wchodzimy do miseczki. Zaczynamy maszerować, można w rytm muzyki :). Tą czynność wykonujemy przez 10-15 minut. To pranie działa szczególnie na grubsze rzeczy – brud nie ma szans…
  6. Po zakończeniu deptania dobrze wypłukujemy rzeczy kilkakrotnie pod bieżącą wodą.
  7. Ostatnie płukanie robimy w misce z płynem do płukania.
  8. Wyprane pranie rozwieszamy i czekamy do jego wyschnięcia.

1-DSC_0369

Dziękuję. Pozdrawiam wszystkich i życzę dużo uśmiechu. 🙂

PS. To jest dla Rudaxxx. Gosia obiecała napisać, więc ja to napisałam. Ale dla innych również. 🙂

ASIA

Moje wymarzone więzienie…

scan0141

 W moim wymarzonym więzieniu byłoby tak:

po pierwsze, cele byłyby najwięcej dwuosobowe. Można by było wybrać człowieka do odsiadki, takiego którego się lubi i z którym można się dogadać.

Po drugie, siedziałabym blisko mojego domu i rodziny. W każdym więzieniu byłaby szkoła i praca. Jeden wychowawca i jeden psycholog przypadałby na 10 skazanych, z którymi pracowaliby by bez zmian, po to żeby mogli się poznać i sobie zaufać. Mogłabym mieć swoje ciuchy i więcej niż jedną parę butów. W Moim wymarzonym więzieniu codziennie mogłabym dzwonić do domu, a pracownicy nie przeganialiby mnie po kilku minutach. Kąpałabym się codziennie i maiłabym pralkę, w której mogłabym robić pranie. Zawsze miałabym jakieś zajęcie. Nie martwiłabym się o podpaski i papier toaletowy. W moim wymarzonym więzieniu na pewno bym ładnie pachniała.

Tak, to byłoby fajne więzienie.

A czy Wy macie takie miejsca, w których musicie być, a chcielibyście by wyglądały inaczej?

Śmiało, każdy może sobie pomarzyć. Piszcie, co to byłoby za miejsce i jak by wyglądało idealnie.

Monika

PS. Zapominałam o kuchni. Moje więzienie miałoby kuchenkę do dyspozycji. I szybko by się z niego wychodziło 🙂

Monika