Kartki z kalendarza urlopowicza więziennego

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury


13 październik, środa


Od dzisiaj zaczyna mi się urlop… jak co roku mam problem gdzie wyjechać? Więc standardowo zostanę w więzieniu. W końcu na
wokandzie m.in. usłyszałam, że zasadą wyroku jest odbyć go w całości. Tragedia. Dzisiaj dostałam uzasadnienie wyroku. Zarzucono mi
np.: że nie przygotowałam się na wolność bo nie ukończyłam żadnego kursu, a w każdym komunikacie odnośnie naboru na kursy jest
warunek: „dla chętnych, którzy mają maksymalnie 2 lata do końca kary bądź 2 lata do nabycia praw do warunkowego zwolnienia”. Czyli
ja dwa lata temu, czyli jak była pandemia, czyli jak nikt nie wchodził z wolności.
Postanowiłam od dziś notować co się wydarzyło.

  • Byłam w magazynie i pożyczyłam książkę i dostałam serial „Ślepnąc od świateł”.
  • Ania znowu nie odebrała telefonu, przykre.
  • Dzwoniłam do mamy.
  • Pomimo urlopu wyszłam wydać obiad i kolację bo nie ma kalifaktorek.
  • Od jutra będę spisywać jadłospis.

14 października, czwartek

  • Różaniec.
  • Dzień łaźni. Na 12 prysznicy cztery mają gorącą wodę. Trzeba sobie radzić i łudzić się, że nie zachoruję. Łaźnia jest w piwnicy, muszę
    zejść dwa piętra schodami, ominąć drzwi, którymi prowadzone są spacery, a na samym dole poczekać aż woda ciepła zacznie lecieć.
    Czas operacyjny 7 min, zimna zlatuje ok. 1,5 minuty – cała moja kąpiel.
  • Telefon do Justyny. Muszę przyznać, że dzięki temu co mi powiedziała, a dokładnie jaką propozycję dostałam od Jacka Galińskiego
    sprawia, że ten urlop będzie jednak inny.
  • ???
  • Fasolowa była obrzydliwa! Jakby dolali oleju bo aż się rozwarstwiała.
  • Dostałam komentarze, a w nich tekst Zielonookiej „ona niestety nie może doświadczyć uczucia, bez którego inni nie potrafią żyć”.
  • Jadłospis dla kuchni w dniu 14.10.2021 dla normy żywienia P1
    Śniadanie: indyczanka, chleb, tłuszcz do smarowania pieczywa, herbata
    Obiad: fasolowa 0,5 litra, makaron z jajkiem
    Kolacja: parówka drobinetka, chleb, tłuszcz do smarowania pieczywa, herbata.
    Posiłki mogą zawierać alergeny.

15 października, piątek
Różaniec.

  • Śniło mi się dzisiaj, że pływam w basenie. Znowu. Jakieś małe dziecko (we śnie wiedziałam, że to dziewczynka) uśmiechnięte samo
    pływało. Wzięłam je i wsiadłam do helikoptera. Już z góry zauważyłam poddenerwowanego mężczyznę, kręcącego się przy
    samochodzie. Krzyknęłam, że mam jego dziecko. I wylądowaliśmy.
  • Wynurzyłam się dzisiaj na spacer, 13 stopni Celsjusza, dosyć ciepło. Kurtkę miałam, więc było dosyć miło. O ile może być dla kogoś
    innego miło na spacerniaku, gdzie trzy ściany są z blachy falistej i tylko jedna z siatki. Powierzchnia 6 kroków na 13 kroków. Po środku
    kawałek ziemi, w którą wbita jest ławka. Blacha w lato to jak konserwa, prawdziwa puszka. Ale kiedy uciekasz myślami to nic z tego co wkoło nie istnieje. Jesteś wolny i tyle. Myślałam o Celinie, z którą kiedyś siedziałam…
  • Napisałam oświadczenie, że wyrażam zgodę na rozmowę z dziennikarzem odnośnie książki o Lidce.
  • Dostałam list od Eweliny.
  • Skończyłam drugi sezon „Kruka” – no cholernie mocny serial. I dygałam, i płakałam. Fajna muzyka.
  • Kapuśniak dzisiaj był zjadliwy. Nie ma kalifaktorek – dwie na L4, jedna na schodach się potknęła, więc znowu poszłam wydawać.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: mielonka kanapkowa, chleb, tłuszcz do smarowania pieczywa, herbata
    Obiad: kapuśniak z kiszonej kapusty, makaron z twarogiem, surówka z kapusty czerwonej
    Kolacja: dżem wieloowocowy, chleb, tłuszcz do smarowania pieczywa, herbata.

16 października, sobota
Różaniec.

  • Dzisiaj rozmawiałam z Leną, muszę jej wysłać ten film o Tomku Komendzie
  • O 8:00 w TVP 2 w Pytaniu na Śniadanie był Marek Łogodziński. Dziś jest Dzień papieski, a Marek spotkał się z Janem Pawłem II w
    1988 r. I o tym mówił. Ale też pozdrowił mnie na antenie, bo miał na nadgarstkach bransoletki zielono-czarne, które robię dla Fundacji
    Sławek.
  • Obudziłam mamę. Dwa tygodnie chorowała, a teraz wróciła do pracy. Przemęczona, obolała, moja biedna.
  • Piszę artykuł.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: kurczak faszerowany
    Obiad: szczawiowa, pulpet drobiowy 1 szt., sos pieczarkowy, ziemniaki, surówka z kapusty białej
    Kolacja: kasza manna, powidła śliwkowe.

17 października, niedziela
Różaniec.

  • Oj dawno tak sobie z mamą nie porozmawiałam! Opowiedziałam jej swój sen. Śnił mi się duży pająk za szybą, w regale na naszym
    starym mieszkaniu na Gocławiu. Chodził między szkłem i był obrzydliwy.
  • Z obiadu wyjadłam makaron z rosołu. Później zrobiłam sobie zupkę chińską… z Radomia.
  • „Blizny mają dziwną moc przypominania nam, że przeszłość wydarzyła się naprawdę”.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: polędwiczanka drobiowa
    Obiad: rosół, hamburger drobiowy 2 szt., sos biały
    Kolacja: płatki owsiane na mleku, powidła śliwkowe.

18 października, poniedziałek
Różaniec.

  • Wypiska. Drugi raz (w tym roku) kupiłam winogrono! Pyszne!!! To winogrono to jak kiedyś świąteczny pomarańcz, powaga. Za to
    pierwszy raz trafiłam na babkę drożdżową.
  • Zadzwoniłam do Mariolci, kochana kupuje już kartki na Boże Narodzenie.
  • Pół dnia pisałam artykuł, tyłek mnie tak boli, że szok, ale chyba bardziej łokieć.
  • Dzisiaj wychowawczyni zapytała, co by nam się przydało na świetlicę! Zaczęłam skromnie, od kart do grania (bo dziewczyny często o
    nie pytają), Eurobiznes, nowe rakietki do ping-ponga, ale też stepy, albo guma do ćwiczeń. Stwierdziłam, że stepy to priorytet.
  • Iza dzisiaj ściany umyła fioletowym Lenorem, jak u starej baby w szafie. Lawenda powieszona z zapachem jesionki. Tak mnie gryzło w
    gardle, że musiałam umyć te ściany samą wodą z płynem.
  • Zaczęłam nowy serial „Osaczony”.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: mielonka kanapkowa,
    Obiad: jarzynowa, jajko gotowane 2 szt., sos chrzanowy, surówka z kapusty czerwonej, ziemniaki,
    Kolacja: parówka drobinetka, powidła śliwkowe.

19 października, wtorek
Różaniec.

  • Mama nie mogła porozmawiać bo była w pracy, ciocia też nie.
  • Dzwoniłam do taty, cały czas dba o te kociaki.
  • Dzwoniłam do Bożenki, kochana jest. Podziękowałam jej za pieniądze.
  • Dzisiaj Marzena zdziwiła się, że ma zerowe konto na telegrosiku. Nigdy nikomu nie pożyczała, ale przypomniała sobie, że kiedyś
    poprosiła jedną z celi, by szybko zadzwoniła do męża czy się zarejestrował. Szła do lekarza i podała jej notes z pinem i numerem
    telefonu. Dwa tygodnie później tamtą przerzucili piętro wyżej. Przelała całość na swoją kartę, a kiedy Marzena się domyśliła to
    skwitowała „przecież tam były grosze”. 136 zł – w sumie „grosze”. Ja też miałam taką sytuację, zniknęło mi 44 zł i od razu się
    zorientowałam, że to na celi, bo zostawiłam na stole notes. Przykre jest to, że dzieją się takie rzeczy w celi, gdzie ludzie rozmawiają o
    swoich życiach, częstują się, jedzą wspólnie posiłek. Jak przy telefonie człowiek się odwraca czy ktoś nie stoi i nie spisuje pinu, to w
    celi też lipa. Notes chyba trzeba nosić w staniku.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: polędwiczanka drobiowa,
    Obiad: ogórkowa, kasza jęczmienna, sos warzywny 200 g, ziemniaki,
    Kolacja: pasztet drobiowy.

20 października, środa
Różaniec.

  • Dzisiaj było sporo zamieszania na oddziale. Najpierw byłam na magazynie wymienić płyty, później w biegu leciałam na spacer – super
    ciepło. Nawet kaloryfery wyłączyli. Na oddziale zaczęły się przerzuty, przyszły nowe, następnie poszły na górę, te co do pracy na
    wolność też. Ja robię te telefony i wpisuję nazwiska i kto kiedy ma dzwonić, by był taki porządek płynny pod budkami. Tak ustaliłyśmy z
    dziewczynami, a i stała godzina jest dobra dla bliskich. Poza tym, zawsze można się zamienić czasem.
  • Zaczęłam oglądać „Ślepnąc od świateł”. Fajne! Najpierw przeczytałam książkę i napisałam posta.
  • Zadanie od Justyny – bieda w więzieniu.
  • Mamcia cały dzień w pracy.
  • Beata w ciągłym biegu.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: indyczanka,
    Obiad: szczawiowa, łazanki 400 g,
    Kolacja: mielonka kanapkowa.

21 października, czwartek
Różaniec. Spacer.

  • Dzień łaźni, ale była gorąca woda, aż tyłek poparzyłam. Duże akrobacje uciekać przed strumieniem wrzątku.
  • Dostałam odpowiedź od dyrektora odnośnie kursów, a dokładnie chodziło mi o przesłanki, które powinny spełniać osoby dożywotnio pozbawione wolności. I tu też 2 lata do końca kary lub 2 lata do wokandy.
  • Dzisiaj dostałam tragiczną informację, zginęła w wypadku Ania. Z 14 na 15 października w nocy dachowali, 5 osób w tym podobno
    dwie zginęły. 11 października wyszła na wolność, to się w głowie mojej nie mieści… dlaczego? Jak zwykle przedwcześnie. A w piątek
    rano rozpiął mi się łańcuszek i medalik spadł na podłogę.
  • Mama zmęczona, w pracy.
  • Robert nie odebrał.
  • Mariolcia – zajęte.
  • Wysłałam list do Małgosi i dostałam od niej.
  • Wysłałam do Marcina pismo o kursach.
  • Skończyłam „Ślepnąc od świateł”.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: twaróg,
    Obiad: grochowa 0,5 litra, pierogi ruskie 9 szt.,
    Kolacja: parówka drobinetka.

22 października, piątek
Różaniec. Spacer.

  • Akcja winda! Dzisiaj dziewczyna zgłosiła do pani dyrektor, że b. ciężko jest nam na drugie piętro wnosić bemary z jedzeniem. Tak, jak
    śniadanie jest do „zniesienia”, tak np. obiad dla pracy wolnościowej + kolacja dla dwóch pięter to kilka rund w tę i z powrotem po
    schodach. Winda zrobiona na początku roku, nie używana. Aż teraz nagle zaczęła jeździć! Dziewczyny, które są w tym zakładzie
    dłużej, stwierdziły, że pierwszy raz odkąd istnieje ten pawilon dla kobiet, jeździ winda.
  • Mama mi wysłała książkę Jacka Galińskiego.
  • Obejrzałam Alladyna.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: polędwiczanka drobiowa,

Obiad: barszcz biały, burger rybny 1 szt., kapusta kiszona, ziemniaki,
Kolacja: jajka gotowane 2 szt.

23 października, sobota
Różaniec.

  • Jolanta rządzi świetlicą. Babka 62 lata i cały czas ludzi namawia do gry w ping-ponga. Siedzi tam, czyta książkę, a jak ktoś wchodzi
    wyciąga piłeczkę na dłoni i mówi „zagramy?”. I często grałam. Daleko nam do Grubby, ale każdy ruch to zdrowie.
  • Dzwoniłam do Leny.
  • Napisałam krótki post o biedzie.
  • Dzisiaj dziewczyny kleiły flagi na Święto Niepodległości. Jedna odważnie robiła czerwono-białe. Ale machało się tak samo.
  • Wreszcie mama wyspana na wolnym dniu. To sobie nadrobiłyśmy cały tydzień. Moja kochana.
  • Jakoś ciężko mi idzie czytanie „Wołanie kukułki” Robert Galbraith, albo nie mogę się przez tę wiadomość o Ani skoncentrować, albo
    coś się ze mną dzieje.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: parówka drobinetka,
    Obiad: ryżowa, pulpet drobiowy 1 szt., sos pieczeniowy, surówka z ogórka kiszonego, ziemniaki,
    Kolacja: płatki owsiane na mleku, dżem truskawkowy.
    24 października, niedziela
    7:00 msza, później różaniec. Cały czas myślę o Ance.
  • Dzisiaj mi się śniło, że sprawdzałam coś w telefonie. Dotykowy telefon – marzenie. Cały czas coś w nim szukałam, przesuwałam tym
    palcem po ekranie, a później mówię do mamy, że tu wszystko jest czytelne! Zawołałam ja i pokazałam jak sobie zrobić zdjęcie.
    Nacisnęłam i pojawiła się twarz faceta z brodą (mało podobny do mnie 🙂 ), ale we śnie mnie to zaskoczyło. Następnie poprosiłam
    mamę, by tak zrobiła jak będziemy na skype. Niby na wolności z mamą, a podświadomość gdzieś. Przez telefon dzisiaj mamie
    powiedziałam o tym wypadku Ani i medaliku co mi spadł, podsumowała, że może dała jakiś znak?
  • Coraz więcej zakażeń, tylko patrzeć jak znowu tu zamkną cele i będę siedzieć jak w dziupli. Niby tak nie chodzę po tych celach, ale
    świadomość, że zawsze mogę w potrzebie, dużo daje.
  • W nocy zrzuciłam DVD, ucieka kolor z ekranu, ale jak poruszę to wraca. Trzeba będzie coś nowego ogarnąć.
  • Cotton ballsy taka ciekawostka na baterie, może by napisać na święta?
  • Ja nie jestem przygotowana, opowiedziała mi dziś M., jak jej znajomi jechali na szkolenie i koleżanka w stopniu kaprala na znak
    ostrzegawczy „uwaga niewidomi” zareagowała „a na ch..j takie ostrzeżenie skoro i tak nie widzą?”. Jechali rosomakiem.
  • W Faktach o 19-tej mówili o Beacie Pasik, że wyszła na wolność. Siedziałam z nią, bardzo fajna i spokojna dziewczyna. Już wtedy
    odczuwało się, że może być niewinna. Cieszę się, że wyszła i przykre, że tyle musiała odsiedzieć. Bądź szczęśliwa!
  • Jadłospis:
    Śniadanie: jajko gotowane 2 szt.,
    Obiad: pomidorowa z makaronem, kotlet mielony drobiowy 1 szt., sos pieczarkowy, buraczki, ziemniaki,
    Kolacja: pasztet drobiowy.

  • 25 października, poniedziałek

    Różaniec. Spacer.
  • To dzisiaj rano sobie oddziałowa krzyknęła: „śmieci idą” otwierając cele, by wypuścić dziewczyny do wyrzucenia śmieci. I co zrobisz…
  • Rano dostałam list od Andrzeja, niezmiernie denerwuje mnie to, że najwięcej pisze jak sam trafia do więzienia. Nie odpiszę.
  • Urzędówka przyniosła mi pismo z Galeny Sp. z.o.o, że moje zgłoszenie zostało rozpatrzone i zerwałam pin (nie był zabezpieczony) i
    napisałam reklamację. Dzisiaj dostałam pin z tamtej karty.
  • Do Marcina wpłynął termin apelacji.
  • List od Małgosi (a dzisiaj do niej wysłałam).
  • Od mamy książka J. Galińskiego „Kółko się pani urwało”. Od razu do niej zadzwoniłam, akurat kończył się „Elif”, a ona ten serial
    ogląda. Opowiedziałam mamie, że dzisiaj we śnie chciałam wódkę kupić, to się śmiała. Lubię jak mama się śmieje.
  • Dostałam „módlmy się w sprawach trudnych o beznadziejnych”. Akurat dla mnie.
  • Obejrzałam „Crisis”- fajny.
  • Marek do tej pory nie dosłał opinii o kursach dla mnie po wyjściu… Dlaczego ja tak mam?
  • Jadłospis:
    Śniadanie: serdelki z kurcząt,
    Obiad: krupnik, jajko sadzone 2 szt., kapusta kiszona, ziemniaki,
    Kolacja: mielonka kanapkowa drobiowa.

  • 26 października, wtorek
    Różaniec. Spacer.
  • Dzisiaj chłodno było na spacerze, dodatkowo mały deszczyk popadał, ale 30 min. pochodziłyśmy.
  • Łaźnia, znowu wrzątek, mało to przyjemne, ale kąpiel to kąpiel.
  • Dzwoniłam do taty o wymianę telewizora, bo mój nie ma DVB-T, a tutaj nie można dekoderów.
  • Muszę iść do okulisty.
  • Miałam dziś skype z mamą i bratową. Tęsknię za nimi cholernie!
  • Poprosiłam o rozmowę z panią dyrektor.
  • Jadłospis:
    Śniadanie: jajka gotowane 2 szt.
    Obiad: pieczarkowa z makaronem, sos warzywny 200g, ziemniaki.
    Kolacja: indyczanka,
  • Koniec urlopu.

Pełnoletnia

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

O czym marzę?

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Marzenia…. Niedawno uświadomiłam sobie, że prawie zapomniałam czym są…

Zaczęłam się zastanawiać, czy potrafię je w sobie uaktywnić, wizualizować i najważniejsze czy ich potrzebuję? Przez ostatnie lata wszystkie jakie miałem, umarły we mnie śmiercią naturalną. Bez szans na ich urzeczywistnienie. Zbyt duży rozdźwięk między nimi a codziennością, jaką sobie wykreowałam. Odczuwałam je jako coś nieosiągalnego dla mnie. Przestałam marzyć, ale wraz tą decyzją coś we mnie gasło. Coś nieuchwytnego, nieznanego. Stałam się istotą zgorzkniałą bez poczucia celu, bez zrozumienia siebie samej. Od kilku dni pozwoliłam sobie zaryzykować…. Pomarzyć…Och jak różnią się te obecne od tych dziecięcych! Tamte wydumane, wręcz kuriozalne. A te obecne nieśmiałe i jakby zawstydzone sobą, ostrożne. Ktoś mógłby je określić jako przeciętnie przyziemne. Dla mnie są jednak jak maleńki rozbłysk w duszy, ładujące baterie, zrezygnowanego serca. Moje marzenia, dziś to: uśmiech moich dzieci, czyjeś ciepłe dłonie splątane w uścisku z moimi, radość w oczach mamy, że odnalazłam właściwy azymut, brak samotnych śladów moich stóp na plaży o zachodzie życia….

PiK

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Dziecko we mnie

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Mam wrażenie, że po przekroczeniu ZK, dziecko we mnie umarło. Nie śmieje się, nie cieszę, jestem poważna i mało się uśmiecham, przynajmniej nie będę miała zmarszczek… Gasnę, a miałam taką radość z życia, której nie mogę odnaleźć tutaj. Może to przez brak dzieci, mojego partnera, rodziny? A może stałam się zgorzkniała i taka już zostanę? Często zastanawiam się, jaka będę po wyjściu, czy odzyskam tę radość, swoje „wewnętrzne dziecko”, czy będę taka bez życia? I oczywiście boję się czy jeszcze kiedyś będę się śmiać, ale też w głębi ducha liczę na to, że dzięki dzieciom, partnerowi i rodzinie, odzyskam to wszystko. Cały czas myślę nad wieloma rzeczami, bo tu mam nadmiar czasu na myślenie. Powinnam zacząć od siebie, odzyskać to wewnętrzne tu i teraz! Bo powinnam zacząć od siebie, nie liczyć na bliskich, którzy mnie wyciągną z tego stanu. Bo to nie dzięki nim mam wrócić do życia „starej ja”, tylko dzięki sobie samej! Bo wtedy będę wartościowa, nie będę głazem, który trzeba ciągnąć.

Jaka jest recepta na szczęście w więzieniu? I to nie takie z doskoku, od telefonu do telefonu, tylko takie codzienne małe szczęścia, bez przykrywania ich kocem smutku, tęsknoty i żalu…

Sabina

♦♦♦

We mnie, odkąd pamiętam, jest coś z dziecka. Da się to zauważyć w moim zachowaniu. Denerwuję się dosłownie jak małe dziecko, tupię nóżką, często również płaczę jak dziecko z byle błahego powodu.  Koleżanki z celi też to zauważają jak się zachowuję, gdy coś mi nie wychodzi.

Postawić mnie koło dziecka, to wielkiej różnicy by nikt nie zauważył. Każdy ma coś z dziecka.

Bożenka

♦♦♦

Dziecko we mnie jest często nieokrzesane, kapryśnie i nieprzewidywalne.

Dziecko we mnie jeszcze nie poznało prawdziwej miłości, a mimo to wierzy w nią i ufa jej bezgranicznie.

Dziecko we mnie czasami bierze górę i ma szalone pomysły, z których czasami nie wynika nic dobrego.

Dziecko we mnie uchyla się od odpowiedzialności i myśli, że można działać wiecznie bez konsekwencji.

Dziecko we mnie pozwala mi zapomnieć o bólu i krzywdzie, i daje innym pełen kredyt zaufania.

Dziecko we mnie z łatwością przebacza i daje kolejną szansę.

Dziecko we mnie nie chce i nie potrafi nikogo skrzywdzić.

Dziecko we mnie często się uśmiecha i lubi pomagać innym.

Dziecko we mnie, mimo tego że bierze często nade mną górę i często się kłócimy i nie umiemy się dogadać, to cieszę się, że jeszcze ode mnie nie uciekło i nadal mnie akceptuje.

Dziecko we mnie często jest nie do zniesienia, ale gdyby nie ono, nie przetrwałabym w tym trudnym do ogarnięcia i skomplikowanym świecie.

Kasia

♦♦♦

Gdy byłam mała, byłam blond kręconą dziewczynką, często z dziadkiem chodziłam za rękę w parku i lubiłam tam chodzić. Ten park był bardzo duży, stały tam wielkie szachy. Gdy przy nich stawałam, były większe ode mnie. Lubiłam spoglądać, gdy się przesuwały, fajnie to wyglądało. Oczywiście zaraz po turnieju wracałam z dziadkiem za rękę do domu, gdzie czekała na nas moja Mama z rodzeństwem i Tatą. Jedliśmy pyszny obiad, pokręciłam się chwilę po domu i uciekłam na podwórko, gdzie razem z rodzeństwem oraz znajomymi bawiliśmy się w chowanego, w policję i złodziei, w zbijanego, i takie tam. To naprawdę było fajne. Wiele bym dała, żeby moje dzieciństwo trwało po dziś dzień. Gdy wracałam do domu, to nigdy nie byłam czysta, wyglądałam jak mały kocmołuch. Byłam szczęśliwym dzieckiem, bo wiedziałam że żyję.

Co z dzieciństwa mi pozostało? Na pewno to, że nie przejdę obok starszej osoby nie pomagając jej. Jestem pomocna, miła, uczynna i kreatywna. Zawsze robiłam laurki dla Mamy i Babci, a z małego kocmołuszka pozostało mi naprawianie i grzebanie w smarach przy samochodach.

Mała

♦♦♦

Pomimo tego, że stara już jestem i że przyszło mi żyć w tym miejscu, to gdy się nad tym głębiej zastanawiam, dochodzę do wniosku, że dziecko we mnie jeszcze tkwi. Co raz rzadziej wyrywa się na zewnątrz, co raz częściej przegrywa z takim przytłaczającym realnym życiem, ale jeszcze odrobina go walczy o przetrwanie. Najczęściej dzieckiem czuję się, dzięki mamie, i obstawiam, że dopóki ta fantastyczna kobietka będzie żyła, to i dziecko we mnie żyć będzie. Często śmieję się w duchu, że pępowiny to mi jeszcze nie odcięli i mocno jest to widoczne, gdy przez krótkie chwile mam bezpośredni kontakt z matulą 😊. Ma szczęście, że wyrosłam bardzo, bo gdyby nie to, to pewnie ładowałabym się jej jeszcze na kolana 😉, a że obawiam się zgniecenia jej, to tego nie robię. No i nie wyrosłam z grania w gry… Osoby, które obserwują mnie z boku, śmieją się, że kiedy gram i wszystko idzie po mojej myśli, to cieszę się jak dziecko 😉. Mocno przerośnięte, ale jednak. Ci, którzy lubią grać, rozumieją, że bicie rekordów, to radocha nie do opowiedzenia 😊. Jeszcze jedna rzecz jest we mnie, która wskazuje, że to dziecko nadal we mnie tkwi – potrafię z różnych drobnych lub drobniejszych rzeczy, niespodzianek, ludzkich fajnych zachowań albo prezencików, cieszyć się niemiłosiernie mocno. Nowe doświadczenia, próbowanie czegoś pierwszy raz, szeroko otwierają mi się oczy i usta ze zdziwienia. Zachwycają mnie przeróżne zjawiska, i choć teraz już może nie do stanu braku oddechu, ale jednak…

Pozdrawiam, Małgosia

♦♦♦

Pamiętam „małą Anię”, wiecznie było jej pełno. Gadatliwa i w przeciwieństwie do rówieśników – kochała owoce, warzywa (szpinak z jajkiem, który babcia Halinka robiła, najsmaczniejszy był na świecie)… Zawsze broniła słabszych, nawet Jasiu, z którym chodziła do III klasy w podstawówce, był jej podopiecznym (pomimo tego, że był o 2 głowy wyższy i przy kości). Nauczyła go sznurować buty (choć nikt z dorosłych nie potrafił mu tego wytłumaczyć), wszyscy się śmiali z niego, bo był nieporadny, przy kości i nosił okulary… Pomagała mu w lekcjach, broniła go (czasem stawała przed bandą chłopców i przeganiała ich, gdzie pieprz rośnie 😊 )!!!

Trochę później jej Mama zawsze powtarzała: „ Jak jest jakaś sytuacja, tak jak w tych bajkach japońskich, że widać kłąb dymu, ręce latają po bokach i nogi – to oczywiście Twoja głowa wychyla się w samym środku”! Tak też często później bywało… Ale czy Ania miała 10, 12 czy 15 lat, a nawet 30, co roku, gdy nadchodziła końcówka wiosny czy początek lata, od najmłodszych lat zrywała kwiatki – tulipany, konwalie, żonkile, bez, irysy i róże, a później robiła i robi bukiety do tej pory dla Mamy – która jest i była NAJWAŻNIJESZA W JEJ SERDUSZKU (dopóki części jej serca nie zajął również SYNEK ). Pamiętam, że od najmłodszych lat potrafiła całować Mamę po stopach, zawsze mówiła i mówi przed odłożeniem słuchawki czy na końcu listu – ŻE JĄ KOCHA – nigdy nie wstydziła się tych uczuć i nie będzie się wstydzić. 😊

Kiedy była małolatą, jej koledzy śmiali się, gdy mówiła KOCHAM MAMCIĘ, TO NIE JEST ŻADNA „STARA”!! Zawsze! Kochała psiaki, każdego jednego zaczepiała na ulicy, aby choć pogłaskać przez chwilkę. Mama opowiadała jej anegdotkę o pewnym jamniku z osiedla, którego zawsze tuliła i  całowała mając dwa lata. Psiak tej miłości nie wytrzymał i w zimowe popołudnie taką dziurę wygryzł na pupie, że mama w  duchu dziękowała, że jej mała miała kombinezon na sobie i nic takiego się nie wydarzyło. A Ania? Ania następnego dnia na placyku psiakowi rączkę w pysk wsadzała, nie pamiętając poprzedniego dnia i dziury 😊.

Przyprowadzała „najbrzydsze” psiaki z całej dzielnicy, które były bezpańskie! To, co myślała, to mówiła, nie patrząc na konsekwencje, choć przeprosić też potrafiła 😊. Dużo osób unikało jej, nie przepadało za nią, ale tylko te osoby, które usłyszały, co czuje, co myśli… Ale ci, którzy znają ją od najmłodszych lat, wiedzą, że jest empatyczna, słowna, szczera do bólu ­ – czasem 😊… Ma specyficzne poczucie humoru, jest sumienna, życzliwa, uczuciowa… Te historyjki, które przypominają mi się, gdy byłam „małą Anią”, po części są to rzeczy, które są we mnie, wspomnienia z najmłodszych lat… A których się nie wyzbędę, pomimo tego, że jestem już po 30 – stce. Nadal zbieram bez, co roku zrywam na Dzień Mamy, albo tak po prostu, bo jadę do Niej i chcę jej sprawić przyjemność. Zawsze, bez względu czy to 30 lat temu, 15 czy 20 w przyszłość, to będzie, była i jest Mamunia, a nie Matka!! Co najwyżej Mamcia 😊. Tak jak wtedy, gdy broniłam słabszych, teraz będąc dorosłą kobietą, nie przejdę obok gdy komuś dzieje się niesłusznie krzywda, bo jest chory pod względem fizycznym, psychicznym czy innym, z którego poniżają taką osobę… Empatię daję osobom, które na to zasługują i jest ku temu powód 😊. Ale tak jak kiedyś, nie wstydzę się swoich uczuć! Bezpośrednia? No nic mi z młodzieńczych czy smykowych czasów w tym kierunku nie ubyło… Poczucie humoru? Nadal specyficzne, jak wtedy, gdy na 8 urodziny koleżanki, za którą aż tak bardzo nie przepadałam, a która przyniosła mi cukierki w prezencie, a ja zabrałam je i zamknęłam drzwi przed nosem… No dla mnie to był wtedy świetny żart, a koleżankę doprowadził do histerii..!

Na szczęście już takie „żarty” do głowy mi nie przychodzą, ale to małe dziecko we mnie nadal potrafi i potrafiło przeprosić. Może troszkę (odkąd pamiętam), to moja wojowniczość przykrywała i przykrywa moją stronę uczuciową, ale byłam, jestem i będę osobą wrażliwą. Tą moją wrażliwość znają nieliczni, otaczający mnie.

Taka Ja

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Trwam

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Poraz kolejny wypisuję kartkę… ile ich już było?

Poraz kolejny staram się tak dobrać życzenia, by jednocześnie odzwierciedlały moją miłość do Ciebie, i podziękowanie za życie.

Życie, które na pewno nie tak miało wyglądać.

Dla nikogo się takiego nie planuje.

Jak egoistycznie na dobranej kartce brzmi ,,dużo zdrowia, uśmiechu, nadziei’’.

Bez Ciebie nie byłoby mnie – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie byłoby w ogóle. Nie byłoby teraz.

Trwam, bo kocham Cię.

Trwam, bo kiedyś mi powiedziałaś, że zabraniasz mi zrobić głupstwo i Bóg mnie kocha, że da mi siły do życia, gdziekolwiek przyjdzie mi żyć.

Trwam, by po raz kolejny Cię nie zawieść. Zapewne po tamtej stronie wstyd tak samo by ciążył.

Trwam, byśmy obie dokarmiały się słowami otuchy i tej, tak bardzo potrzebnej nam obu, nadziei.

Trwam, bo nie wyobrażam sobie nie usłyszeć Twojego głosu przez telefon. Głosu który kiedyś uspokajał przy płaczu, teraz motywuje! Głosu, który opowiada mi o dzisiejszym świecie.

Trwam, by zobaczyć Ciebie na Skype.

Trwam, dzięki wspomnieniom.

Trwam, by dożyć.

Pamiętam, jak byłyśmy w Bułgarii. Byłam tak samo mała, jak dumna z tego, że mam dwuczęściowy kostium kąpielowy, który nie miał czego zasłaniać, ale dumy dodawał. W takim kostiumie inaczej się chodziło po plaży, inaczej zjeżdżało do morza. Nawet jakoś inaczej arbuzy smakowały. Słońce tak paliło, że na moich ciemnych lokach wypaliło jasne pasemka, z których musiałaś się tłumaczyć w mojej szkole przed wychowawczynią. Pamiętam też jak kwitło morze, a innym razem pływałam między meduzami. Jak pozwoliłaś nam płynąć kutrem i źle się to skończyło. Lekarze, po włożeniu mnie do basenu z octem, kazali się tylko już modlić. I robiłyśmy to razem. Ja przy gorączce, Ty przy łzach.

Myślisz, że tak bardzo wtedy chciałam żyć?

Nieraz się zastanawiam czy nie byłoby Ci łatwiej, gdybym wtedy umarła… Tylko dziecko podobno najtrudniej pochować…

Wiem, bo przyczyniłam się do tego.

Pamiętam, jak szyłaś dla mnie swetry i sukienki, jak pozwoliłaś mi chodzić w koronkowej spódnicy. Jak wieczorem uciekałyśmy z domu. Jak trolejbusem jechałyśmy do cioci do Piaseczna. Pamiętam, jak pozwoliłaś mi przyjmować klientów w zakładzie na Nowym Świecie, w którym innych przyuczałaś do zawodu.

I jak odszedł ojciec.

I jak stanowczo zadecydowałaś do jakiej szkoły mam pójść, chociaż tam nie chciałam. Dziś zapewne już byś tak nie naciskała na tamto liceum, w którym niepotrzebnie trójka uczniów się spotkała. Ostatnio mi się śniło, że byłaś ze mną w więzieniu. Wyglądałaś młodo, tak jak wtedy, gdy mnie aresztowali. Za paręl at będę miała tyle co Ty wtedy…

Leżałaś na górnym łóżku i bardzo mnie to zdenerwowało, że nikt nie ustąpił Ci dolnego. Chodziłam po celach i szukałam wolnych miejsc. Choć Ty palisz papierosy, chciałam być z Tobą w celi.

Właśnie cieszyłam się, że jesteś obok mnie, jednak rano, po przebudzeniu zagryzłam szczęki ze strachu, że ja nie zdążę do Ciebie. Że obie nas skazano na dożywocie – bez siebie.

Przepraszam Cię Kochana, że taki los nam zgotowałam, że jestem sprawcą dni,w których nie mogłaś się przyznać, że masz mnie, bo to rodziłoby kolejne pytania: a co robi?

Przepraszam, że kiedy potrzebowałaś wsparcia i fizycznej pomocy, ja byłam daleko, a kiedy ja czegoś potrzebowałam, to nawet mur Ciebie nie zatrzymywał.

Wybacz, że nie umiem Ci powiedzieć, kiedy będę, ale wiedz jedno – żaden wyrok nie skaże mnie na zapomnienie Ciebie i Twojej miłości.

Wiem, że mnie kochasz i ciągle jesteś. Jeśli tylko będę mogła, to przyjdę.

W Dniu Matki – I ❤

Pełnoletnia

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Noworoczne postanowienia Kici 83

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

W tym roku postanawiam, że…

Kochani, zbliża się Nowy Rok, a co za tym idzie?

Masa noworocznych postanowień 😉

Każdy z nas – Ty, mój Drogi Czytelniku również, myślał lub mówił, że od Nowego Roku postanawia n. rzucić palenie, uprawiać jakiś sport, spędzać więcej czasu z rodziną, być miłym dla otoczenia czy zmienić pracę.

Ile takich noworocznych postanowień udało się Wam, Kochani, zrealizować?

Mi osobiście żadnego :(.

Zawsze znalazłam sobie jakieś usprawiedliwienie, że coś lub ktoś mi to uniemożliwił, ehhh….

Jednak ostatnio uświadomiłam sobie, że po prostu źle się do tego wszystkiego zabierałam.

Lista moich corocznych postanowień była długa, ale ja sama nie miałam żadnego konkretnego planu ich realizacji.

Zatem co zrobić, by osiągną upragniony cel?

Przede wszystkim musi być on realny..

W moim przypadku, biorąc to, że obecnie jestem kobietą pozbawioną wolności i przebywam w zakładzie karny  :(, nierealnym celem byłoby dzisiaj postanowienie tego, że będę więcej czasu spędzać z najbliższymi mi osobami. Dlatego najpierw trzeba się zastanowić nad tym, czego tak naprawdę chcemy i jak ma wyglądać nasze życie. Koniecznie pod uwagę musimy wziąć to, że większość z nas ma tendencję do odkładania spraw na później – zwłaszcza tych, które nie przynoszą natychmiastowych efektów i wymagają od nas sporego wysiłku.

Pomyśl, Drogi Czytelniku, czy jesteś gotowy na podjęcie się długoterminowego działania. Jeśli jesteś przekonany o tym, że tak, potrzebny jest czas i cierpliwość (u mnie akurat z tą cierpliwością, to różnie bywa). Po dokładnej analizie musimy podzielić realizację naszego celu na etapy. To bardzo ważne, by w połowie drogi się nie zniechęcić. Za każde chociażby małe osiągnięcia wyznaczmy sobie nagrodę. To powinno nas motywować do dalszych działań.

Ja mam mocno ograniczone możliwości – z wiadomych względów, ale Ty, mój Czytelniku, masz wachlarz nagród, którymi możesz się obdarowywać, za każdy etap, który udało Ci się osiągnąć.

Ja podejmuję się wyzwania, jakim jest moje noworoczne postanowienie i działać będę metodą małych kroków. 🙂 Wierzę w to, że uda mi się zrealizować mój cel – mam ich kilka, ale nie wszystko naraz :). Jak to mówią: nie od razu Rzym wybudowano ;).

Z całego serca życzę Wam, Kochani, determinacji, cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do obranych celów.

I pamiętajcie, że nie tylko Nowy Rok jest  chwilą do stawania sobie nowych wyzwań. W każdym czasie możemy wyznaczać sobie cele i do nich dążyć! Nie zniechęcajmy się, gdy coś nam nie wyjdzie. Walczmy do końca, z pozytywny nastawieniem 🙂

Powodzenia, Kochani, niech moc będzie  Wami!

Kicia 83

PS. A może Ty, Drogi Czytelniku, masz jakąś receptę lub sprawdzony przepis na to, by udało się zrealizować noworoczne postanowienie? Może chciałbyś się tym podzielić? Chętnie wypróbuję :).

Pozdrawiam serdecznie, życząc wszystkiego dobrego!

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, wolności! życzy Fundacja Dom Kultury

Prezent na Święta

Warsztat tworzenia kartek świątecznych przez blogerki w więziennej świetlicy. Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

 

W ramach świątecznego prezentu mogłabym otrzymać długopis. Taki, który nigdy się nie wypisze. Do takiego długopisu chciałabym otrzymać kartkę. Taką, która nigdy się nie kończy. Lubię pisać. Dzięki takiemu prezentowi mogłabym stawiać litery, słowa, znaki, zdania, cały czas bez końca. Odręczne pisanie dzięki braku dostępu do komputera wpadło mi w nawyki i chyba jako taki pozostanie ze mną nawet, kiedy dostęp do komputera przestanie być luksusem. Litera to litery, słowo do słowa zdanie do zdania będę składać w opowieści, których jeszcze nie znam. W sensie, którego jeszcze nie pojmuję. Dzięki wiecznemu długopisowi i nieskończonej kartce uchwycę historię mojego wszechświata. Tylko, kto by chciał czytać? 

Skowronek

Gdybym mogła poprosić o jedną, jedyną rzecz to, co by to było? Hmmm nie, nie wolność, nie dodatkowy talon, nie możliwość dodatkowego widzenia. Możliwość by być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies :). Nie pamiętam, kto mądry to powiedział, ale zgadzam się z tym w zupełności. I nie ma Cię, gdy moje życie spada w dół. I nie ma Cię gdy wszystko łamię się w pół.

Bella                                                                      

Biorąc pod uwagę ten temat, mogę napisać coś z pogranicza fantastyki- cofnięcie czasu, niczym Dżamper, znaleźć się w innym czasie w innym miejscu i nie trafić tu. Jednak wypadałoby spojrzeć na to realnie prezent, jaki chciałabym otrzymać od losu.. Nie mam wygórowanych pragnień, więc prawdziwym szczęściem i radością dla mnie jest zdrowie i szczęście moich bliskich-mamy, dzieci, babci.. Jako mama pragnę by moje dzieci żyły w szczęściu, zdrowiu i by wszystko u nich układało się dobrze i tak jak tego pragną . I póki tak się dzieje nie wiem czy potrzeba mi czegokolwiek innego. Jedyne czego bym chciała to być z nimi i móc wspierać ich w każdym działaniu. Pragnę by los uchronił ich od zawodów życiowych, od rozczarowania… od błędów, które wywierają ogromny wpływ na resztę życia. Najlepszym prezentem od życia dla mnie jest powrót do rodziny….                                                                                

Diablica                                                                    

Przed świętami Bożego Narodzenia oraz rozpoczęciem Nowego Roku nadchodzi czas refleksji i zadumy czego bym chciała od losu? Hmm odpowiedź jest jedna,…aby najlepszy dzień starego roku, był najgorszym nadchodzącego. Prezentem doskonałym dla mnie będą cudowne dni spędzone z najbliższymi, nieplanowane wakacje, poranna kawa na huśtawce przy domu, spędzenie czasu aktywnie z dziećmi i buziak od męża na przywitanie i dobranoc itd. A na te święta które spędzę w Areszcie prezentem będzie przyjezdna atmosfera na celi i oczywiście pomoc przy robieniu Tiramissu, sernika czy śledzi z rodzynkami.

Blondi                                                                      

 Chyba największym prezentem od losu, który mogłabym dostać, to chyba większy „łut szczęścia”. Szczęścia, ponieważ uważam że ono omija mnie szerokim łukiem i nie pisze tu mając na uwadze to że jestem w więzieniu, bo to akurat traktuje jako szanse od losu, który uratował moje życie, a raczej zgliszcza, które mi pozostały. Mówiąc szczęście mam na myśli partnerów, których do tej pory miałam, szczęście wśród którym mogłam się rozwijać a nie trwać w tzw”pauzie” życia, spowodowanej brakiem możliwości wyboru drogi. Najgorsze jest to że nigdy nie ma dobrego momentu, zawsze jest zbyt wcześnie albo zbyt późno zawsze więc szczęście większa jej porcja byłaby dla mnie prezentem od losu największym i bycie dobrym miejscu i dobrym czasie.

No Name

Patrzonka

Taborety więzienne, fot. Małgorzata Brus


Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Moje pierwsze widzenie dwa dni po osadzeniu w A.Ś. Przyjechała mama z siostrą. Trudno było nam ze sobą rozmawiać, gdyż nie ukrywam, że ryczałyśmy. Było mi bardzo ciężko się z nimi rozstać po tej godzinie, która upłynęła w szybkim tempie. Mama robiła wyrzuty typu „A nie  mówiłam”, „po co z nim byłaś?” itp. Ciężko było tego słuchać, bo poniekąd miała rację. Ale cóż, czasu przecież się nie cofnie…

Chciałbym zobaczyć na widzeniu moje najdroższe skarby – dzieci oraz najukochańszą siostrzenicę – Nikolkę. Pragnę tego bardzo mocno, ale nie jest to fajne dla dzieci. Więc mimo tego, że strasznie tęsknię za nimi, nie chcę, aby mnie w tym miejscu odwiedzały.

Madlen

Jak dbam o siebie w więzieniu

Warsztat makijażu w więzieniu, fot. Justyna Domasłowska Szulc

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Na wolności każda kobieta od najmłodszych lat stara się być ładnie ubrana i w miarę swoich lat mieć makijaż. Myślenie, że za murami jest jakaś zmiana w naszym życiu, jest mylne: mamy więcej czasu i co prawda mniej możliwości, jesteśmy zadbane, z makijażem, choć warunki są trudne, mamy swoje zainteresowania, które odkrywamy od nowa.

Jak każda kobieta, lubię być zadbana. W takich warunkach, w jakich się znajdujemy, mamy na to sposoby.

  1. Przede wszystkim musimy zadbać o higienę osobistą i fizyczną.
  2. Środków zakupionych i dostępnych w kantynie używamy do poprawy naszego wyglądu.
  3. Robimy peelingi z kawy lub cukru po czym nakładamy dostępne kremy.
  4. Myjemy się jak możemy, układamy fryzurę.
  5. Najważniejsze jest myślenie pozytywne.

Beti

*

Na wszystko wpływa sytuacja materialna. Kosmetyki, które często oglądamy w reklamach, zazwyczaj dostępne są w kantynie więziennej, lecz „niedostępne” dla osób, które nie otrzymują pomocy z zewnątrz. Dbanie o siebie w tym miejscu to dość trudne wyzwanie, bo choć w zasięgu ręki mielibyśmy najlepsze kremy i balsamy, wpływa na nas stres i wszelkie inne zmartwienia, osoby palące w celi, jak i samo spożywanie przez nas nikotyny, etc. Uważam, że dbanie o siebie, to tak naprawdę dbanie o bliskich poza murami, bo gdy nie towarzyszy nam stres i mamy świadomość, że bliscy są zdrowi, sami się dzięki temu uśmiechamy i to nas czyni pięknym człowiekiem, po prostu.

Ewa

*

  • Staram się spożywać owoce i soki,
  • Używam kremu przeciwzmarszczkowego,
  • Przyjmuję prawie wszystkie dostępne witaminy w „kantynie”,
  • Ograniczam do minimum papierosy.

Ola

*

Zadbanie o siebie za murami uzależnione jest od kilku czynników. Po pierwsze – zależy od długości wyroku – czym jest on krótszy, tym jest to prostsze. Wszelkie uszczerbki na zdrowiu i wyglądzie zewnętrznym „zreperujemy” po wyjściu. Drugą sprawą jest sytuacja finansowa (w naszym wypadku – naszej rodziny). Osobiście „wybierając” się do więzienia zadbałam o zdrowe zęby, zrobiłam wszelkie badania – przy okazji wykryto u mnie chorobę serca i otrzymałam skierowanie na wszczepienie stymulatora serca. Niestety nie wyrobiłam się, a tu nie mogę liczyć na wsparcie „medyczne”. Jeśli chodzi o „kosmetologię” – nie mamy dużych możliwości. Kantyna nie oferuje nam dużego wyboru kosmetyków, a to, co jest, dla wielu jest zbyt drogie. Z wolności, niestety nie można ich otrzymywać. Z mojej perspektywy (rok i 2 miesiące pozbawienia wolności) nadrobię braki po wyjściu.

Rico

*

Dbam o siebie tak:

  • Mam lakier do paznokci od innej osadzonej.
  • Fusami od kawy robię raz na jakiś czas peeling.
  • Nakładam olej roślinny na całe ciało jak nie mam kremu, a nawet i czasem masło na buzie, aby skóra nie była sucha.
  • Olej również nakładam na końcówki włosów.
  • Kąpiel dwa razy w tygodniu pod prysznicem, a tak to w misce pod celą się myję każdego dnia.

Pati

*

  1. Higiena osobista – PODSTAWA
  2. Dieta – mimo tego miejsca – można!
  3. Spacery + gimnastyka
  4. Regularne (5 razy dziennie) spożywanie posiłków (nie podjadać pomiędzy, a pić wodę!)
  5. Picie, przynajmniej 2 litry dziennie wody
  6. Sen!

Ryba

Naciągnięte? Czyli spotkanie z dziennikarzami

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie FDK-SNO-300x117.jpg

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Spotkanie z dziennikarzem zawsze jest jakieś nerwowe. Człowiek się zastanawia nad każdym wypowiedzianym słowem (by nic nie zostało wykorzystane przeciwko tobie J), nad każdą udzieloną wypowiedzią.

Pamiętam jak powstały te warsztaty: „Piszę, więc jestem”, usłyszałam, że prowadzić ma je dziennikarz – przeszedł mnie chłód. Przecież oni piszą tylko to co jest ubrane w strach, szok, krew i łzy – pomyślałam. Zrobi z nas pewnie patologię, ćpunki, złodziejki, morderczynie – i tyle będzie z naszej współpracy. My się powściekamy – on zbierze tyle materiałów i coś skrobnie. Nasze życie – warte parę zdań… Nie zapisałam się.

Dochodziły do mnie różne informacje, wypowiedzi – przeważnie pozytywne, ciekawe spostrzeżenia, że TA czy TAMTA nawet fajnie pisze. Jednak mi najbardziej przypadło to, że on regularnie tu drepcze, że poświęca swój czas, przekazuje wskazówki, w łagodny sposób podpowiada co by inaczej napisał, nie krytykuje. „ZAWSZE zachęca do pisania!”, mówię o Leszku Wejcmanie i zajęciach z pisania.

Na ostatnie zajęcia Leszek przyprowadził swojego przyjaciela Marcina, który należy do Fundacji Rozwoju Kinematografii. Jest filmoznawcą, pracował w Playboyu i w ogóle powalił mnie jego fajny głos – chyba nawet mnie rozpraszał w słuchaniu J. Była też Ela Turlej, dziennikarka z 30-letnim stażem w mediach, autorka książki ostatnio wydanej – „Naciągnięte”, którą nam przyniosła. Odebrałam ją pozytywnie. Łapała z każdą z nas kontakt wzrokowy, gadała jak taka „swoja babka”, ale cały czas z tyłu głowy miałam info, że to dziennikarka, że o jednej z nas, być może, pisała.

Spotkanie spoko (w między czasie weszła do nas wycieczka z Czech): kobieta dziennikarz przyszła odwiedzić osadzone kobiety – jedna płeć, jeden mur, a jakby dwa światy. Często jest mi przykro, że tak „marnie” wyglądamy. Zwłaszcza że tematem tego spotkania była medycyna estetyczna. Manipulacja wkradnie się wszędzie. Kobiety gonią za wyglądem jak z szablonu (bo takie się zawsze przebiją!), a my choć będziemy się starać i dbać o siebie, to żaden skalpel, zastrzyk czy sprzęt nie zmieni faktu, że będziemy karane. Z tym musimy poradzić sobie same! Może nie resocjalizacja, a terapia by bardziej była wskazana? Tak czy siak, trzeba coś ze sobą robić.

Z zajęć wyniosłam nadzieję, że dziennikarstwo się zmieniło, że choć część tego środowiska przestaje być tzw. hienami. Bo teraz jest czas zajączkowania J, z okazji Świąt Wielkanocnych zdrowia i przepięknej pogody ducha. Spotkajcie się na śniadanku z rodziną i cieszcie się tą atmosferą. Bądźcie wspaniali i nie wchodźcie w szablony, stawiajcie na indywidualność!

Spokoju,

Pełnoletnia

Życzenia

Fot. Małgorzata Brus
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie FDK-SNO-300x117.jpg

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Wesołych i zdrowych Świąt Wielkanocnych życzą blogerki.