Czas zmartwychwstania – piękny czas rodzinny, pamiętam, gdy w sobotę mama szykowała koszyczek pełen przysmaków, domowych pisanek farbowanych cebulą, a potem szłam z rodzeństwem do kościoła. Pamiętam też inne obrazy świąt w domu. Tu będę spędzać 10. Wielkanoc. Czy będzie inna – NIE – bo tu każdy dzień jest taki sam. Dzisiaj tj. 11. 04. chodził u nas na oddziale Ksiądz. Kto chciał, mógł „poświęcić pokarm” – nasza chwała i na skromnym białym talerzyku położyłam chleb, masło prawdziwe z kantyny, kabanosa, jaja, sól, pieprz, pisankę. Ksiądz, gdy to zobaczył uśmiechnął się i powiedział: bogata cela. My po prostu chciałyśmy poczuć się choć trochę jak w domu. Łza się zakręciła, ale niestety nie mamy na to wpływu. Z Wielkanocą łącza się tradycje malowania jaj, pieczenia mazurków, święcenia palm. My tu tego nie doświadczamy ale sercem jesteśmy z domem. Tu skromnie siadamy przy stole – gotujemy na kuchence barszcz biały, pieczemy skromne ciasta, tak aby mieć namiastkę domu i pełen stół sytości.
EVELINE
Blog “eWKratke” jest dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Funduszu Promocji Kultury.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Tęsknię za świętami pachnącymi tradycją, spędzanymi w moim małym, rodzinnym miasteczku, gdzie wszyscy się znają, pomagają, chociaż poplotkować też lubią. Tęsknię za wspólnymi wiosennymi porządkami z moim rodzeństwem pod dyrygenturą mamy, chociaż wszyscy mamy swoje rodziny.
Tęsknię za przedświąteczną gorączką przygotowań, malowaniem pisanek z dziećmi i siostrzeńcami, dekorowaniem babek i mazurków gdy część słodkich ozdób znika w roześmianych buziach.
Tęsknię za wspólną wędrówką ze święconką do kościoła, zgubioną serwetką z koszyczka i słonym cukrowym barankiem.
Tęsknię za budzikiem wzywającym na mszę w świąteczny, niedzielny poranek.
Tęsknię za piskiem dzieciaków toczących bitwę wodną i za groźnymi minami dorosłych w mokrych piżmach w wielkanocny poniedziałek.
Tęsknię, czekam i myślę czy będzie tak znowu.
Alicja
Blog “eWKratke” jest dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Funduszu Promocji Kultury.
Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
– Pojawiłeś się „nagle”, ale już „nigdy” nigdzie nie odchodź…
– Wspieraj mnie swym silnym ramieniem. Stojąc twardo na Naszej Ziemi…
– Przecież wiesz, że jestem jeszcze dość krucha i nie mam na tyle siły, aby iść naprzód, z tą samą siłą – jaką masz w sobie Ty, a moje nogi mogą jeszcze czasem uginać się pod ciężarem bezradności i niemocy. Ale w walce z samą sobą.
– Trwaj przy mnie jak to robisz od samego początku, gdy pojawiłeś się w moim życiu…
– Oplatasz moje serce, umysł i ciało… Emocjami, które wyczuwam nawet będąc w oddali, o tysiące kilometrów od Ciebie.
– Wsłuchuj się w moje prawdziwe Ja… pomagając poznać „samą siebie”… Rozumiejąc dziwne stany emocjonalne – KTÓRYCH SAMA CZASEM NIE ROZUMIEM … i ciężko mi je „okiełznać” 🙂
– Trwaj przy mnie, moją przeszłość pochłania nicość, cząstka po cząstce… Prowadź w „PRZYSZŁOŚĆ”, o której marzymy Oboje , z którą pomimo przeszkód, nie do ominięcia, chcemy się zmierzyć…
– Pozwól mi poznawać bezkresne drogi Twoich uczuć, emocji i umysłu -po prostu Ciebie…
– Kochaj mnie, całym sercem, całą duszą, całym Sobą…Bezgranicznie, jak od dawna, już na zawsze…
– I pozwól kochać Cię, jeszcze bardziej niż to możliwe, ale bardziej – to już raczej się nie da !!!
– Pamiętaj! Że każdy dzień bez Ciebie powoduje pustkę w mym serduszku, tęsknotę… one są nie do zniesienia, niejednokrotnie…
– Każdy z tych dni rozłąki, każdy kolejny jeden! Zbliża mnie do Ciebie, niczym równym krokiem, już kolejnym krokiem… Coraz krótszej drogi do przebycia, której końcem będzie ta chwila… K
Kochany, już tak bardzo bym chciała być bezpieczna, Twymi silnymi ramionami okryta…
Pozdrawiam, do zobaczenia ♥ niebawem…
TAKAJA
Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
PRZYZWOITOŚĆ – Człowiek powinien być wierny sobie. To moje sumienie cicho dyskretnie ogłasza co jest.
Przez ostatnie lata bardzo się zmieniłam. Jak minęła trzydziestka zmieniła się mentalność. Przez edukację podniosła się moja samoświadomość, moje własne „JA” rozrosło się, ale nie tłamsi innych ludzi, tylko zaczyna z nimi współżyć.
Poznałam
różne mechanizmy rządzące tym światem. Też bardzo poszerzyło się moje
postrzeganie ludzi, bo wiem, czego mogę się spodziewać, dlaczego moje
zachowanie np. budzi w niektórych niechęć, a tamto budzi współczucie, czy
jakieś uczucie pozytywne, lubienie czy właśnie zaufanie.
Tą
gówniarę (siebie) z przeszłości to bym związała, zakneblowała i ją biła miesiąc
czasu, bo była straszna. Brakowało jej jakiegokolwiek wyznacznika moralności,
uważałam że jestem najmądrzejsza, chociaż nic nie wiedziałam. Byłam straszna.
Jakieś tam zero wrażliwości, nastawiona tylko i wyłącznie na „JA”. Nie byłam
nastawiona, żeby cokolwiek dać od siebie, tylko cały czas brać, brać, brać. No
i te wszystkie negatywne cechy nadal są we mnie. Są one stłamszone, ale nie
zabite i się odzywają co pewien czas.
Jestem
narkomanką. Wiem, że nie mogę ćpać. Jedna kreska i całe najgorsze zło, jakie we
mnie siedzi, wychodzi na wierzch. Wychodowane zło w człowieku nigdy nie
przestaje istnieć. Można je jedynie stłamsić. W każdym człowieku jest zło i
dobro. W zależności od tego, jaką mamy sytuację, to z nas wychodzi zło albo
dobro.
Różnice
społeczne i brak socjalizacji powoduje, że rodzą się złe uczynki. A każdy zły
uczynek, każdy, to jest jak kula śniegowa. Nie muszą to być złe uczynki, takie
bardzo spektakularne czy wielkie np. kradzież batonika, drugiego batonika,
później kradzieże czegoś tam, później spotyka się rówieśnika, uderza się go w
twarz, żeby mu zabrać buty i to jest taki efekt kuli śniegowej. To narasta,
narasta i w pewnym momencie rzeczywiście jesteśmy na równi, albo nawet w
niektórych wypadkach jesteśmy wyżej w tej drabinie społecznej niż zwykli
ludzie. Ja mówię tutaj o nas przestępcach. Boją się nas zwykli ludzie, mamy
więcej pieniędzy, więcej czasu, fajniejsze samochody. Wszystko jest elegancko,
tylko że każdy zły czyn zabija w środku nas człowieczeństwo i chruzgocze
blokady moralne. Ja jestem zdania, że z niektórymi blokadami moralnymi się
rodzimy. Chociażby rodzimy się z tym, żeby nie zabijać drugiego człowieka, bo
widzimy w drugim człowieku samego siebie. No ale te blokady są miażdżone,
chruzgotane i później można w bardzo łatwy sposób przekroczyć granicę, z której
już teoretycznie nie ma powrotu. To że nie mamy barier, nie czyni nas ludźmi
silnymi w pewnym sensie.
Oczywiście
że miałam poczucie, że źle robię, ale uznałam, że doznałam w dzieciństwie tyle
krzywd od społeczeństwa, że teraz ja mu się odpłacam.
Nie mam
hamulców. Nie mam. Podchodzę do wszystkiego zdroworozsądkowo. Hamulec, to jest
strach. Większości przypadków ja nie boję się kogoś zabić, nie boję się ukraść,
nie boję się komuś złamać ręki, nie boję się więzienia. Wielu rzeczy się nie
boję. Ale nie robię tego, bo wiem że to jest złe i nie chcę tego robić. Ale już
nie mam naturalnego hamulca, nie mam tego lęku który mnie hamuje. To jest tylko
i wyłącznie moja decyzja, że tego nie robię. Poza tym każdy człowiek posiada
jakiś stopień empatii, przyzwoitości. I całe zło, jakie kiedykolwiek
wyrządziłam ludziom, wraca do mnie i wiem, że poniszczyłam niektórym ludziom
życie. Zrobiłam straszne rzeczy. I źle mi z tym. I nie chcę się już więcej tak
czuć i nie chcę, żeby ludzie przeze mnie tak czuli, ponieważ dochodzi do mnie
ich ból.
W wieku
17 lat zaczęłam odczuwać pustkę w moim życiu, a w wieku 19 poznałam swojego
„niedoszłego” męża w którym się zakochałam bardzo. Ale niestety, nie byłam dość
rozwinięta emocjonalnie i zaprzepaściłam ten związek i się rozstaliśmy.
Według
mnie kobieta i mężczyzna są równi sobie. Każdy mężczyzna który próbuje się
wzbić ponad kobietę, jest zwykłym szowinistą. I to dotyczy również kobiet,
które próbują być ponad facetem. Jesteśmy wszyscy ludźmi. Mamy te same
pragnienia, obowiązki, te same prawa. Z tym że różnie je wykorzystujemy.
Wiadomo że facet z racji tego, że jest inaczej zbudowany łatwiej jest mu
pracować gdzie trzeba siły. Natomiast kobiety mają predyspozycje do tego, by
robić kilka rzeczy na raz: Mamy niesamowitą podzielność uwagi czego facetom
brakuje. Ale są jednak pewne różnice między nami. I tutaj wchodzi w życie
szacunek. Uszanować to, że mamy własne ograniczenia. I nie piętnować ich, to
jest chyba najważniejsze, żeby między ludźmi był szacunek. Nie ma ludzi złych i
dobrych. Są dobre i złe uczynki.
Bardzo
jestem związana z rodziną. Mam braci, rodziców, siostry i tam szukam pomocy.
Kocham moich braci (1 św. Pamięci) i moje siostry. To jest krew z mojej krwi i
jeżeli im się coś dzieje złego, to ja to odczuwam, jakby to działo się mi.
Jeżeli oni przeżywają szczęście, raduje się z nimi. No, nie wyobrażam sobie
życia bez nich.
Chciałabym,
żeby życie nie było tak skomplikowane. Zdaje mi się że życie przeznaczyło mi
drugie miejsce. ZAWSZE, ktoś jest zawsze przede mną. Nie raz mam ochotę w tym
biegu, podciąć komuś nogę. Ale nie zrobię tego, bo nie wolno. A nie raz mam
taką ochotę, żeby być pierwszą – ale to jest takie nieprzyzwoite.
EVELINE
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Powiązani pajęczyną zależności pociągamy przez niewidzialne sznureczki
i jesteśmy przez innych pociągani.
Kusimy i jesteśmy kuszeni. W rodzinie, szkole, zakładzie pracy i Zakładzie Karnym. Parada forteli i manipulacji trwa. Nawet w relacji z ukochaną osobą nie potrafimy zrezygnować ze sztuczek, wciąż szlifujemy sztukę wpływania, stroimy fochy, kokietujemy seksem, robimy kocie oczka, igramy uczuciami. Jak? Po co? Jakim kosztem?
Manipulacja, to talia kart, w której wszyscy oszukują. Jedni, by
wygrać, inni, by nie przegrać. Większość z nas wierzy, że miłość jest
przeciwieństwem manipulacji, bezpiecznym schronieniem przed gierkami ludzi.
Uważam, że to tylko złudzenie, bo nie ma skuteczniejszej metody niż
manipulowanie innymi ludźmi. Tu mamy pole do popisu, granie na uczuciach,
przyjaźni. Im bliższa osoba, tym łatwiej grać. Poruszamy kimś, jak marionetką.
Po czasie nić zmienia się w ,,smycz’’, na której trzymamy drugą osobę.
Wystarczy zrobić minę aniołka, podarować jakiś prezent i uśmiechając się czule,
a już budzą się w nas emocje. Zastanawiam się czy to też manipulacja? Być może,
choć niekoniecznie. Na pewno manipulacja zaczyna się wtedy, gdy robi się to
celowo, skłania drugą osobę do czegoś, czego prawdopodobnie nigdy nie
zrobiłybyśmy spontanicznie, same z siebie. Nie jesteśmy świadome, że wodzi się
nas za sznurki. Każdy potrafi manipulować. Robimy kocie oczka, które
zniewalają, przytulamy się i tak naprawdę czegoś oczekujemy lub stawiamy sprawę
jasno, z przekorą udając łagodne, miłe, jak pluszowe misie. Gdy to nie przynosi
efektu, to wywołujemy kłótnię, wywierając presję, że źle się czujemy. Gdy to
też nie działam, to automatycznie obniża się poczucie wartości, ale to też gra.
Im niższe poczucie własnej wartości, tym więcej manipulacji.
Zastanawiam się jaka jest przyczyna, że każdy z nas ma w sobie chęć
manipulacji drugą osobą? Trudno odpowiedzieć? Widocznie jest potrzeba, ale czy
potrzebna?
H.S.
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Dla
kogoś, kto tu nie był, ten świat jest niezrozumiały.
Często
zasady, które tu panują, nie są dla człowieka z zewnątrz akceptowane przez jego
mentalne pojmowanie. Ktoś kiedyś napisał „Wraz z przekroczeniem bramy kończy
się Twoje życie” – to prawda, tu zaczyna się życie inne, nieznane, oparte na
regulaminie, przepisach, zasadach, oparte na samotności wśród nieznanych ci
osób. Często myślimy o ludziach z tamtej strony bramy, marzymy o miejscach w
których bywaliśmy. Wspominamy czasy, kiedy jechaliśmy do domu na wigilię i
dzielenie się opłatkiem z rodziną.
Czas
stanął, choć pozornie płynie dla nas, ludzi zamkniętych w ZK. Czym jest 5 –
minutowy telefon przy 1440 minutach w ciągu jednej doby. 1440 minut ma doba,
nasi bliscy żyją każdego dnia tyle, że dla nich czas jest dłuższy, więcej
dzieje się też w ich życiu. W ciągu doby robią coś, przeżywają, doświadczają, a
w ciągu 5 minut nie są w stanie streścić tego, co spotkało ich wczoraj.
Zamknięci, odcięci od życia, pozbawieni wrażliwości, wiedzy. Wiedzy życia o
swojej rodzinie. Dla osób, które są po raz pierwszy w ZK i dla ich rodzin,
wiele rzeczy jest niezrozumiałych, dziwnych. My, osadzeni, jak i nasi bliscy,
musimy dostosować się do zasad na pozór „jasno określonych”, niemniej jednak
dziwnych. Jak radzić sobie z osadzeniem, z tęsknotą, z uczuciami? Dobre
pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Cały regulamin opiera się na
tym, co można, a czego nie można, co można powiedzieć, a czego nie. Ale wśród
tylu zasad, nakazów, zakazów – nie ma słowa o uczuciach, o tym jak przestać
tęsknić, o tym jak w 5 minut przegadać wczorajszy dzień. Dzień za dniem leci,
minuta za minutą mija, myślami za bramą jestem, próbując nabyć umiejętności
jasnowidzenia, aby wiedzieć, co moja córcia robi, co mój syn je na obiad –
próbuję uparcie nabyć umiejętności joginów, aby móc być obok tych, o których
myślę całe dnie. I tak dzień po dniu, odliczam minuty od telefonu do telefonu,
24h zaliczone. Jutro SKYPE, no i telefon, w sobotę do mamy zadzwonię, w
niedzielę do taty i syna. Co dzień zbieram okruszki informacji o mojej
rodzinie. I tę tęsknotę ukajam dźwiękiem głosu mojego syna. Jedno słowo, ton
jego głosu, mojego ojca, mówi mi o tym jak się czuje, co go dziś spotkało czy
miał udany dzień. Ton głosu mojego dziecka kryje tyle informacji… czego tu
brak? Ich bliskości, możliwości bycia obok, kiedy radują się i płaczą, kiedy
osiągają sukcesy i kiedy przegrywają…
Regulamin – zimna strona kary
AKSAMITKA
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl
Przecież ona dosięga każdego! Nierealnym jest,
by ominęła kogokolwiek. Wszyscy jesteśmy jej łącznikiem, przedłużeniem, ofiarą
i „ojcem”. Rodzi się z niskich pobudek, z nudów, zazdrości, zemsty, słabego
charakteru. Ta, o której się dowiemy – zapewne dzięki drugiej osobie, nawet jak
poboli, zatka, wyciśnie łzy czy wywoła parsknięcie, to pozwala na zadziałanie,
ustosunkowanie się, olanie, bądź zareagowanie. Wszyscy świetnie zdajemy sobie z
tego sprawę, że w świecie jest jeszcze masa „info” na nasz temat, która dotrze
do nas maksymalnie zdeformowana i przyprawiona.
Ludzie
od zawsze gadali, mało z kim można porozmawiać, a gadać z każdym. Choć zawsze
miało to miejsce, to jakoś mało kiedy w identyczny sposób „podawali” dalej
zasłyszane historie.
Zakład
karny w Grudziądzu był kiedyś zakonem. Do tej pory wewnątrz jest kościół w
którym odprawiane były msze. Na terenie jest również DMiDZ (Dom Matki i
Dziecka), tzw. „ żłobek”. Dzieci się tam rodzą i są chrzczone w kościele
podczas normalnej mszy (tak było za mojej „kadencji”). Dwie takie msze
pamiętam, ale ktoś w inny sposób to zarejestrował. Po kilku latach dowiedziałam
się, że dziecko, które urodziłam zostało mi zabrane do adopcji z racji dużego
wyroku… a ja nawet nie wiem, czy mogę mieć dzieci.
Pamiętam
też jak kiedyś mnie straszyli, że gdy pojadę na karny, to muszę uważać, bo na
łaźni dochodzi do gwałtów. Nie za bardzo mieścił mi się głowie gwałt kobiety
przez kobietę, ale jakoś wtedy słowa miały budować lęk. Cały pawilon podzielony
był na dwie części, po środku dyżurka i telefony. Mnie skierowano w lewą
stronę, do końca korytarza. Do ostatniej celi. Łaźnia była po prawej stronie,
na drugim końcu tego pawilonu. Dziś bym zwyczajnie zapytała „co tam się
dzieje”, albo choćby „przypaliła Franka”, że przez kraty zbyt dobrze nie widzę.
Jakoś chciałabym zażartować z tamtego lęku, który odczuwałam, ale nie
odzwierciedliłoby to siły przekazu. Patrząc na koniec tego pawilonu widziałam
stojące dziewczyny pod tą łaźnią i nie docierała do mnie kolejka po krzywdę? A
tam pod oknem, przy tych drzwiach była popielniczka! One wyszły zapalić!
Osobiście
dotknęło mnie kilka krzywdzących słów, byłam też świadkiem, do czego
doprowadzają nieprawdziwe informacje, ile relacji niszczy, zabija plotka. Nie
wszystkie pamiętam, ale chyba gorsze jest, ile razy powiedziałam sama do kogoś
o drugim nieprawdę. Dlaczego bardziej człowiek pamięta „krzywdę” rzuconą w jego
stronę, a nie odnotowuje zadanych przez siebie razów? Gdyby dać możliwość
ranienia słowem na przysłowiowy zeszyt, ile by się wpisało? No właśnie, nie ma
przykrywki incognito, ale gdyby odwrócić propozycję, wpisanie nazwisk tych, co
nam zadali kuku…hm!…wiadomo, że płonęłoby.
Tysiące
ludzi może ukręcić tysiące wersji jednej historii. Przez lata nasłuchałam się
kto od kogo jest z rodziny, o romansach więziennych, bo tylko przecież romans
mógł zaradzić, żeby utrzymać się w pracy, o donoszeniu osadzonych, by ją
dostać, o tym, że w celi mam toster, własny materac, kino domowe (chyba celowe
to było zagranie). Ostatnio wyjeżdżałam już w transport na diagnostykę, a ja
tylko szłam z rzeczami z paczki. Moje zajęcia z psem z dogoterapii
potwierdziły, że jeszcze mam psa w celi, bo długo siedzę.
Każdy
człowiek ma za sobą niesmak niejednej krzywdzącej powiastki na swój temat,
każdy człowiek ileś razy bardziej świadomie jak nieświadomie (pozostawiam to do
indywidualnego przetrawienia) przyczynił się do bólu drugiej osoby i też każdy
człowiek ma swój próg wytrzymałości na takie gadanie. Nie uwierzę, że komuś tak
naprawdę jest to obojętne, że źle o nim mówią! Ja wiem, że istotne jest, kto
mówi, a nie co, ale prawda jest taka, że wystarczy gorsze samopoczucie, jakiś
smutek rodzinny i głupie gadanie obcych ludzi pchnie do tragedii.
A
wystarczyłoby, aby każda nasza pojedyncza łza z bólu nie wypowiedziała jednego
słowa dalej. Byśmy uwolnili się od niepotrzebnego śmietnika słów o innych i
przestali być echem.
PEŁNOLETNIA
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Zwyczajnie miałam mieszane uczucia, jak zostanę odebrana przez osoby w
wolności. Przecież jestem „więźniarką”.
To, że znalazłam się w tym miejscu, nie robi ze mnie gorszego
człowieka. Człowieka pozbawionego uczuć. Myślę, a wręcz jestem tego pewna, że
całe moje człowieczeństwo, które posiadałam przed wyrokiem, jest nadal we mnie,
mimo tych krat.
Niczym się nie różnię jako człowiek od osób za murami.
Też posiadam rodzinę, dzieci, dom, lecz życie napisało dla mnie inny
scenariusz.
Borykamy się często z problemami, na które nawet nie mamy wpływu.
Wyobraź sobie sytuację, że znajdujesz się na naszym miejscu i wykonujesz
telefon do domu, a tam słyszysz, że twoje dziecko jest w szpitalu? Ma
podejrzenie wyrostka i czeka go prawdopodobnie operacja. Zanim usłyszysz
wszystkie informacje, nie wspomnę o pocieszeniu dziecka i wsparciu go, mija
pięć minut, telefon zaczyna mrugać – zaraz koniec rozmowy. I słyszysz ciszę,
następny telefon jutro (no, chyba że uda się wyżebrać dodatkowy telefon u
oddziałowej). I tak idziesz pod celę z tysiącem myśli w głowie, ale najgorsza
jest ta niemoc.
Bezsilność człowieka, bo przecież będąc na wolności to byłoby się przy
dziecku, trzymałoby się go za rękę, a tak… Zostaje się sama z własnymi myślami.
Chyba że jesteś szczęściarą i masz z kim o tym pogadać w celi.
Więzienie uczy nas wszystkich cierpliwości, bo to jest niezbędne, jak
tlen do życia.
Przecież kiedyś ten wyrok minie i będziemy przy dzieciach, rodzinie,
będziemy tak jak Wy – wolnymi ludźmi.
Myślę, że jak na pierwszy wpis nie jest źle. Może się przełamię i będę
pisać częściej.
Halina
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
Na nasz rodzinny obiad zjedlibyśmy zupę ze świeżych
pomidorów z cieniutkim makaronem i przysmażaną cebulką, pieczonego kurczaka z
ziemniaczkami i mizerią, a na deser poziomki ze śmietaną albo kruche ciasto z
rabarbarem i cukrem pudrem. Usiedlibyśmy wokół stołu – ja i moi rodzice – w
pokoju z widokiem na ogród, a przez okna wlewałby się zapach dopiero co
skoszonych traw i cykanie świerszczy. Snulibyśmy opowieści i plany na
przyszłość, przyprawione śmiechem i łzami. Ale takiego obiadu nie będzie, bo
nie ma już tamtego pokoju ani moich rodziców. Bo na wszystko jest już za późno.
Gdybyśmy byli dawnymi Słowianami, zastawiłabym stół na
cmentarzu, przy grobie, gdzie spoczywają, i rozpaliłabym ogień – jako bramę i
drogę – aby ich dusze przybyły z Nawii ogrzać się i posilić. Wtedy mogłabym
powiedzieć im, jak bardzo ich kocham i jak bardzo mi żal, że nie dane mi było
nawet się z nimi pożegnać. Mogłabym ich przeprosić za własną bezsilność. Może
zjawiliby się też dziadkowie i babcie, ciotki, wujowie i kuzyni oraz moja nienarodzona
siostrzyczka (lub braciszek) – bowiem wszyscy moi bliscy krewni przebywają już po Tamtej Stronie, w strefie
wiary i tajemnicy. Ucztowalibyśmy i gawędzili, dopóki płonąłby ogień.
Lecz nie jesteśmy dawnymi Słowianami, zaś w moim
duchowym dziedzictwie nie ma przyzwolenia na zabawy we wróżkę z Endor. Żeby
znów się spotkać, musimy cierpliwie czekać na ruch Boga. Dlatego na razie nie
będzie obiadu ani rozmów z duchami przodków.
Za to może być inny obiad i inne rozmowy, daleko stąd,
na afrykańskim brzegu – z moim mężem i jego rodziną. Bo tylko oni mi pozostali
na tym świecie. Na szczęście sercem są nieustannie ze mną, choć nie płynie w
nas ta sama krew. Wierzę, że kiedyś usiądziemy razem, w licznym gronie, na
patio pod baldachimem winorośli, w cieple śródziemnomorskiego wieczora, i nie
będziemy pamiętać ani mówić o rzeczach smutnych i bolesnych. I to będzie może
lepsze, niczym dotyk łaski, bo jak napisała Majgull Axelsson: „Niektóre
wspomnienia trzeba zostawić w spokoju, są delikatne jak pajęczyna, nie znoszą
myśli ani słów”.
Zośka
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”
J.Green (work inspired from a doodle… retro high waisted pants and bubble permed red hair! And a good disco!/ praca inspirowana “gryzmoleniem”… spodnie z wysokim stanem w stylu retro, czerwone włosy z trwałą! I dobre disco!). Więcej prac londyńskiego artysty J. Greena znajdziecie na Instagramie @tampa_blighty.
(Kochana Justysiu, oto Twój pościk. Chociaż tak mi się nie
chce, ale jak bym mogła tego nie zrobić dla Ciebie, Monia)
Może myślicie, że farbowanie włosów więzieniu to nic takiego.
Otóż mylicie się. Biorąc pod uwagę fakt, że zlew, w którym będę chciała umyć
głowę po farbowaniu ma kran zamontowany 40 cm wyżej. Do tego woda leci 30
sekund, po czym kurek trzeba przycisną ponownie. Możecie sobie wyobrazić, jak
wygląda przekręcanie głowy i jednoczesne pstrykanie tym kurkiem.
Zanim jednak dojdzie do tego mycia, trzeba nałożyć
farbę szczoteczką do zębów, bo pędzelka do nakładania farby w kantynie nie
sprzedają, więc go nie mam. 🙂
Na twarz nakładam grubą warstwę kremu, żeby łatwiej było zmyć
to, co zaraz się na niej znajdzie, bo niestety, zawsze upaprze się tą farbą
cała.
Najpierw robię odrosty i tu nie jest najgorzej – pół
godzinki czekania (muszę uważać, żeby nie dotykać głową górnego łóżka).
Najgorzej jest z nakładaniem farby na resztę długości włosów. Mam na sobie
koszulkę przeznaczoną tylko do farbowania włosów, która za każdym razem zmienia
wzór plam. Ręcznik spada mi z ramion, a ja co chwila poprawiam go. Ciapki z
farby co moment wycieram a to z ramion, a to z szyi, na pewno i tak jakąś
przeoczę.
Po skończeniu czekam jakieś dziesięć minut i czas na
wcześniej wspomniane mycie głowy.
Nagrodą za te męczarnie jest piękny kolor włosów.
No chyba, że postanowię położyć jaśniejszą farbę niż
wcześniej – wtedy zostaje odrost w jednym kolorze, a reszta w drugim… Tylko raz
mi się coś takiego zdarzyło i więcej tego nie powtarzam.
Monia
Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”