Zwykły dzień w więzieniu

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Praktycznie każdy dzień w więzieniu jest do siebie bardzo podobny, mamy ustalony plan dnia tj:

7:00 APEL. Wstajemy, a ilość osób przebywających we wszystkich celach jest przeliczana.

8:00 ŚNIADANIE. Cela otwiera się na chwilę i kalifaktorki podjeżdżają z wózkiem, na którym znajduje się jedzenie. Dostajemy chleby i śniadanie przysługujące każdej z nas (w zależności od diety).

13:00 OBIAD. Podajemy nasze zielone miski na zupy i platery (plastikowe talerze), na które nakładane są posiłki.

17:00 KOLACJA.

19:00 APEL.

Jest jeszcze temat „mycia się”. A więc mamy możliwość 2 razy w tygodniu pójść pod prysznic. W dni pozostałe korzystamy z misek na celi. Każda ma własny opracowany sposób. 😊

A więc czy to piątek, świątek czy niedziela – wszystko wygląda prawie tak samo. W oknach kraty i pleksa, przez którą nie widać światła, zamknięte przez 23 godziny na dobę w 5-osobowej celi.Czuć brak wolności, czuć te mury. Jest dużo czasu na wiele myśli,aż za dużo.

Ale są też przyjemne momenty, na przykład przysługujące godziny na spacer, gdzie wychodzimy do małego pomieszczenia otoczonego szarymi murami. Jednak nie ma dachu, lecz kraty, które pozwalają przedrzeć się promieniom słonecznym w część spacerniaka. Lubię tak usiąść na betonie, oprzeć się o mur, zamknąć oczy i wystawić twarz do słońca. Przez moment staram się zapomnieć o tym, gdzie jestem.Cieszę się chwilą.

Następną miłą odskocznią jest codzienny 6-minutowy telefon. W tym czasie możemy porozmawiać z bliskimi. To najmilsza część dnia codziennego, jednak zawsze czuję niedosyt i czekam na następny dzień.

Są chwile szczęścia, mimo miejsca w którym się znajdujemy. Także dostanie listu czy wypiski daje radość. Bo czy nie fajnie przeczytać, co słychać u przyjaciółki? Albo zjeść zakupioną w kantynie ulubioną czekoladę? 😊

Mimo tej monotonii i otaczających nas murów, każda z nas znajdzie jakąś swoją radość, taką nawet malutką 😊.

Jutro też będzie zwykły dzień w więzieniu, pojutrze również, tak samo za dwa dni… Ale może wydarzy się coś miłego? 😊Każda z nas na to liczy i czeka… Bo czasu mamy mnóstwo…

KALENKA

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Codzienne rytuały i nawyki – tutaj i tam

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Czytam właśnie odpowiedzi od Was, Drodzy Czytacze i trafiłam na takie zagadnienie w komentarzu Asia Em: Na ile jesteśmy w stanie zachować swoje codzienne rytuały i nawyki? 

Dla mnie to porażka, od początku do końca. W tym miejscu nie ma mowy o prywatności i to jest dla mnie najgorsze. Być może zabrzmi to dziwacznie, ale się powtórzę – najbardziej brakuje mi tutaj możliwości pobycia samej. Budzę się rano – i widzę obce gęby. Nawet jeżeli lubi się swoje współosadzone (co nie jest częstym dla mnie zjawiskiem), to nie zmienia to faktu, że to obce osoby. Wykąpać się rano nie mogę, bo nie ma łazienki, więc myję się w  misce, jak w średniowieczu. Ekspresu do kawy nie można mieć, więc żeby nie mieć fusów trzeba się było przerzucić na rozpuszczalną, a to nie to samo. Zjeść tego, na co ma się akurat ochotę, nie ma szans. Albo zjesz to, co dostaniesz, albo co kupisz sobie w kantynie – to drugie nie oznacza, że akurat tego chcesz. Hobby… Żeby móc się spełniać w tym, co sprawia przyjemność, to graniczy z cudem. Wybieram więc coś, na co mam szansę dostać zgodę, a i z tym łatwo nie jest. To, co chciałabym robić, jest całkowicie poza moim zasięgiem, i nie ma takiej siły, aby to przeskoczyć. Żaden z moich rytuałów i nawyków nie przetrwał na tutejszej niwie, bo nie miałam jak ich przesadzić. Na ile mogłam, musiałam stworzyć sobie nowe, i na milimetr mi się udało 😉 – a ten milimetr, to dla mnie bardzo dużo. Jak mówi przysłowie – ,,lepszy rydz, niż nic’’. W tej jednostce, dzięki temu, że Fundacja Dom Kultury organizuje fajne zajęcia, mogłam próbować nowych rzeczy i w tym się spełniam. Nawet jeśli nie do końca odpowiadała mi tematyka niektórych zajęć, to zaspokojona była – pomimo wszystko – moja babska ciekawość tego, co nowe. Dzięki temu, że raz za razem działo się coś innego, to przeżyłam szereg pierwszych razów 😉, co bawiło mnie przeogromnie. Tutaj żyje się jakoś tak schematycznie, bo dzień do dnia jest bliźniaczo podobny – trochę tak jak w filmie ,,Dzień Świstaka’’. Tyle, że tam bohater mógł rozwijać wiele umiejętności i opanowywać je do perfekcji. Gdy nie ma się zbytniego wyboru, to czerpie się z tego co jest dostępne. Nawet jeżeli nie do końca nam to pasuje.

Pozdrawiam, Małgosia

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Lato! Idziemy pod prysznic…

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 


 

 

Przede wszystkim zacznijmy od tego, że obecnie tu, gdzie jesteśmy – np. pod celą 5 osób, kibelek i umywalka – niestety jest to rzecz nierealna, żeby ktokolwiek z nas w dni upalne, gdzie temperatura przekracza 30 stopni Celsjusza, w oknach blindy (zatem bardzo ograniczony dostęp powietrza), więc siedzimy pod celą i łapiemy oddech jak ryby w wodzie. Jest bardzo gorąco i duszno.

Barbarka

 ♦

 

Prysznic mamy tylko dwa razy w tygodniu, środa i niedziela. Człowiek się cieszy, jak są te dwa dni, ale nie zawsze to jest fajny prysznic – bo słabe ciśnienie. Gdyby większy był kącik sanitarny w celi, to wchodziłabym w miskę i oblewała się z drugiej, robiłabym „Titanica” i już. A tak to: w gorące dni miska zimnej wody i stopy do niej – super sposób na ochłodzenie. Ja noszę morką bandankę jako opaskę na głowie. I robię mini „Titanica” – spłukuję się gąbką z wodą.

 Pełnoletnia

 ♦

 

Upał i skwar lejący się z nieba. A do środy, czyli prysznica, jeszcze dwa dni. No, trzeba radzić sobie sposobem. Chłodna woda z butelki daje lekkie ochłodzenie, choć to marny substytut łaźni. Pomimo iż mam zaledwie 156 cm wzrostu, umywalka pod celą wzbrania się przed możliwością zanurzenia mnie całej w sobie, tak więc na raty: twarz, ręka, pacha, pierś. A nogi w miskę? Błeee… Pozostaje nadzieja, dotrwanie do wspomnianej środy. Oczywiście, o ile na łaźni woda będzie lecieć, a nie kapać.

 Pik

Najdziwniejsza osoba, którą spotkałam w więzieniu, część II

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

 

 

 

 

Najdziwniejsza osoba, jaką spotkałam w więzieniu, jest zabawna i wszystko robi na opak. Jeśli się ją o coś prosi, nie da, nie pomoże. Jeżeli słowem się nie odezwie człowiek, to zrobi wszystko, aby tylko uwagę na siebie zwrócić. Jest zabawna, gdyż swoją bezczelność obraca w żart i nie można się na nią gniewać. Potrafi zawsze rozbawić, ale bywa też milcząca jak trup.

Opiszę pewną sytuację: szuka czegoś, a okazuje się, że ma to tuż przed nosem, a gdy już ma z tego skorzystać, to okazuje się, że to nie jej. Zawsze ma poczucie humoru. W zasadzie mało to ciekawe, ale… czy też dziwne?

Evenement 82

Wielu dziwolągów spotkałam w tym miejscu, ale po raz pierwszy w życiu spotkałam osobę, która myje się na sucho. A dokładniej wygląda to tak: w pierwszej kolejności moczy delikatnie włosy wodą niewielkiej ilości, następnie zawija je w ręcznik i przechodzi do tak zwanego następnego etapu – miski z wodą bez mydła w użyciu, czy też innych środków służących do mycia się. Bierze jeszcze jeden ręcznik, zamyka się w kąciku celowym, wykonuje higienę osobistą w całkowitej ciszy. Po półgodzinnym mniej więcej myciu wychodzi z tym samym ręcznikiem na głowie, podczas gdy drugi jest zupełnie suchy. Czystą wodę z miski  wylewa do zlewu na celi, zamiast wylać ją do miski klozetowej. Ale to jeszcze nie koniec zachowania tej osoby niezmieniającej nawet bielizny: nakłada warstwy balsamu samoopalającego. Dobre co ?

Barbarka

Bardzo dziwny i śmieszny przypadek, jaki spotkałam w tym miejscu, to dziewczyna, Romka, która nigdy nie pracowała na wolności, a w więzieniu pragnęła zrobić karierę i podjąć pracę. Nasz żart, że można tu wyprowadzać za pieniądze psy na spacery, potraktowała poważnie. Kiedy okazało się, że to niemożliwe, zrobiła ogromną awanturę wychowawcy i dyrektorowi zarzucając dyskryminację, rasizm i brak kompetencji… Używała przy tym wszelakich bardzo barwnych przekleństw. Nie mogąc się pogodzić z utraconą szansą na uzyskanie pracy, która oczywiście nie istniała w ofercie więziennej, przez cały tydzień wyklinała służbę więzienną i prezydenta.

Daria

EWENEMENTY W ZK

Antagonizmy między….. ID i Ego, Ego i Superego są tu zbędne… W ZK  jest istny festiwal dziwnych i wręcz nierealnych, jeżeli się ich nie spotka, osobowości. Plejada gwiazd, tylko czerwonego dywanu brak ;). Oto dwa przykłady z TOP TOPU:

Hogata – przekonywała wszystkich, że „ syndzia powiedział, że ona wyjść musi, bo dosyć ma pobytu w tym więzieniu”, poza tym była zrozpaczona bo „nie ma dziur w płucach„ … i te re re.

Poetka – rozumiem stawianie sobie celów, dążenie do doskonałości, pasje, ale nie łammy zasad logiki i nie nazywajmy urywków tendencyjnych tekstów z „disco z pola” przeplecionych prostackim rymem POEZJĄ. A jak ją zapytałam, na kim wzorowała zamiłowanie do poezji, odpowiedziała „Kochanowski” – A co z nim ?! Ona – „Podoba mi się”. Ale co, to już nie wie….

Oczywiście oprócz tych osób jest jeszcze szereg innych, uczulonych na mydło, małpujących, bujających w obłokach, skrzywdzonych przez życie i Temidę… . Same Dziewice Orleańskie. Depresji i chorób wszelakich i ich nowych odmian nie zliczę. Cóż…. leci kabarecik

Ela

 

 

Pranie

2-DSC_0370

Nasze pranie robimy tak: depczemy je nogami, jak nasze babcie kiedyś deptały kapustę do kiszenia.

Lubię robić to nasze pranie, bo to dla mnie jest świetna zabawa powiązana z pożytecznym. Ale jak już się dorwę, to klękajcie narody, frania wylewa :)… z celi robię „basen narodowy”. Ha, ha, ha. Dobrze, że to przebiciem nie grozi :). Jest to bardzo bezpieczne pranie, toteż podam jego przepis :).

Przepis na udane deptane pranie:

  1. Do głębokiej sporej miski wlewamy ciepłą, aczkolwiek nie gorącą wodę (aby nóżek nie poparzyć).
  2. Wsypujemy 1 nakrętkę proszku do prania i mieszamy do uzyskania piany.
  3. Wrzucamy wcześniej posegregowane rzeczy, nie mieszamy kolorowych z białymi, bo to grozi pofarbowaniem.
  4. Jeden raz w miesiącu dodajemy do prania jedną łyżeczkę sody oczyszczonej. To jest stary i sprawdzony babciny sposób odkażania i wybielania rzeczy.
  5. Kiedy wszystko jest już w misce gotowe, to podwijamy spodnie do kolan, jak na pijawki i powoli wchodzimy do miseczki. Zaczynamy maszerować, można w rytm muzyki :). Tą czynność wykonujemy przez 10-15 minut. To pranie działa szczególnie na grubsze rzeczy – brud nie ma szans…
  6. Po zakończeniu deptania dobrze wypłukujemy rzeczy kilkakrotnie pod bieżącą wodą.
  7. Ostatnie płukanie robimy w misce z płynem do płukania.
  8. Wyprane pranie rozwieszamy i czekamy do jego wyschnięcia.

1-DSC_0369

Dziękuję. Pozdrawiam wszystkich i życzę dużo uśmiechu. 🙂

PS. To jest dla Rudaxxx. Gosia obiecała napisać, więc ja to napisałam. Ale dla innych również. 🙂

ASIA

Mój pierwszy dzień w więzieniu

3-DSC_0054-001

Pierwszy raz do więzienia trafiłam 19 września 2008 r. Moje pierwsze aresztowanie było inne od następnych, miałam wiele obaw związanych z tym miejscem: strach, przerażenie – to uczucia,które towarzyszyły mi w w tej pierwszej drodze za mury. Na tamtą chwilę myślałam, że tego już nie wytrzymam.

Droga do więzienia wyglądała wtedy nieco inaczej niż następne. Policja zabrała mnie ze szpitala, w którym leżałam na zapalenie płuc. Lekarz co prawda nie wyraził zgody na zwykłe więzienie, tylko na szpital więzienny, ale i tak trafiłam do Aresztu przy ul. Rakowieckiej, co na tamten czas mnie bardzo dziwiło, gdyż Rakowiecka kojarzyła mi się z Aresztem, w którym odbywają karę mężczyźni. Nie miałam wtedy pojęcia, że jest tam oddział szpitalny, w którym przebywają też kobiety.

1-1-DSC_0456

Zabrali mi ubrania, a w zamian dali piżamkę w pasy (męską) oraz niebieski szlafroczek – piżama była o dużo za duża, a szlafrok, ponieważ jestem niska, był dla mnie aż do ziemi, wyglądałam niczym ofiary obozów koncentracyjnych. Jedyne co było u mnie widać to moje wielkie oczy, a w nich przerażenie. Tak „pięknie„ wystrojona zostałam ze swoim dobytkiem, dzięki któremu miałam mieć zapewniony byt na jakiś czas, w którego skład wchodziły dwa koce, poduszka, poszewka, prześcieradło, miska, talerz, kubek, sztućce oraz niezbędna higiena. Tak trafiłam do celi, w której były dwie osadzone, tak samo ubrane jak ja, więc trochę już mi się lepiej zrobiło, gdyż nie tylko ja wyglądałam jakbym z Oświęcimia uciekła. Jedna z nich wyglądała jeszcze gorzej, gdyż miała ogoloną głowę, ponieważ miała wszy. Tak rozpoczęłam odbywanie kary. Miałam 25 lat lecz wyglądałam jak dziecko i pani z ogoloną głową okazała się bardzo miłą kobietą, która traktowała mnie prawie jak swoją córkę. Tłumaczyła mi, że to nie koniec świata i że na pewno sobie poradzę w tym miejscu. Oprócz tego była bardzo pomocna, ponieważ byłam bardzo słaba, to wyręczała mnie w czynnościach. Nawet łóżko mi poprawiała, gdyż nie miałam siły.

Teraz wiem, jak ważne jest natrafić na taką bratnią duszę w tych pierwszych dniach koszmaru. Druga z pań nie była już tak miła. Ciągle krzyczała i była zazdrosna o to, że tak dobrze się dogadujemy z Marzeną, bo tak miała na imię kobieta, która tyle mi pomogła (niestety już nie żyje). Bardzo długo utrzymywałyśmy kontakt listowny, gdy nas przewieziono do innych jednostek.

Najgorszy okazał się problem z jedzeniem, gdyż nigdy nie lubiłam jeść jedzenia, które jest przygotowane przez ludzi, których nie znam i po prostu nie jadłam nic przez parę dni, lecz to nie było dobre dla mojego stanu zdrowia. Jeden z pracujących chłopaków przyniósł mi parę gorących kubków i stanowiło to moje źródło pożywienia. Dziś wiem, że te gorące kubki być może pomogły mi wrócić do zdrowia, bo do zjedzenia pierwszego posiłku przygotowanego w Areszcie zmusiłam się po około trzech tygodniach i był to chleb z masłem. Na chwilę obecną już nie mam z tym problemu, ale wtedy był to poważny problem.

Do więzienia trafiłam jeszcze dwa razy, lecz już nigdy tego tak nie przeżyłam jak tego pierwszego.

 Magda