Czy można się przyzwyczaić do więzienia?

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Jestem tu dwa lata, a to dopiero początek mojej „odsiadki”. Kiedy budzę się rano wiem, że to wymuszona pora wstawania, kiedy rozdają posiłki nie jest to to, na co mam ochotę, na czas rozmowy z bliskimi nie mam żadnego wpływu, a otocznie wybiera mi przełożony. Wymaganej jest tu posłuszeństwo przy wykonywaniu poleceń, zawsze się muszę kogoś słuchać, najgorsze jest to, kiedy muszę się rozebrać do kontroli osobistej, chociaż bardzo się wstydzę. Okropne uczucia tu to codzienność, często muszę przemilczeć – chociaż ktoś nie ma racji. Za drobne kradzieże mam bardzo duży wyrok, znów coś jest niesprawiedliwe, naprawdę nieadekwatny. Kiedy usłyszałam pytanie „Czy można się do więzienia przyzwyczaić”, wprost odpowiadam, że nie, przecież tu nie ma zwyczajności, dla mnie jest nią wolność. 

Jestem tu i nauczyłam się tutaj sobie radzić, ale nie przyzwyczaję się nigdy do braku wolności.

Pozdrawiam,

Burza


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.






Czy do więzienia można się przyzwyczaić?

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Witam. Mam na imię Kunegunda jest to moje trzecie imię przyjęte podczas bierzmowania między innymi w ZK. Pozwolę sobie opowiedzieć o tym, jak moja psychika przystosowała się do życia w więzieniu. Tak więc w wieku 21 lat trafiłam do ZK po raz pierwszy. Miało być tylko 8 miesięcy, nie spodziewałam się jednak trzech lat na pierwszy rzut. Początki zawsze są trudne, gdzie byśmy nie byli i czego byśmy nie robili, czy to nowa praca, urlop w hotelu innym niż obiecany, czy też nowe jeszcze nie wyremontowane mieszkanie… Tak samo jest tutaj. Zauważmy, jak nasza psychika uczy się każdego dnia nowych rozwiązań, że już po tygodniu jest to dla nas normalnym, że np. śpimy na materacu na podłodze, a nie w królewskim łóżku… Tutaj musi mi wystarczyć pojedyncze łóżko z trzema małymi rozsuwającymi się materacami, które musimy ułożyć tak, by było nam wygodnie, a prześcieradło trzymało je w kupie. Niby taki prosty przykład, ale tak jest ze wszystkim, do czego musimy się po prostu przyzwyczaić, czy to niedobre jedzeni, apele, liczenie, czy cokolwiek innego, jak kraty w oknach. Jestem teraz w ZK po raz drugi i kolejne 3 lata. Nie da się opisać, jak moje myślenie uległo zmianie od pierwszego razu. Teraz wieziona przez samochód policyjny nie myślałam o płaczu czy o tym, co zostawiam, ale tak jak bym nacisnęła drugi guziczek – „przetrwanie”: myślałam o tym, kto znajomy gdzie, kto na magazynie, z kim w celi, że jutro piątek, więc post: na obiad ryba. Dla zwykłego człowieka to coś niemożliwego, ale dla kogoś, kto przeżył już raz więzienie, nie jest trudnością przeżyć i drugi. Czy to nowa praca, czy nowy dom itd. tak samo i tutaj, tylko twarze się zmieniają, ale rytuał ten sam. A tęsknota? Zapewniam, że ją również można schować w sercu…

Pozdrawiam,

Kunegunda


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.









Pożyczki

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Pierwszy dzień na „półotworku”. Cieszą nas sąsiedzkie odwiedziny i chętnie pożyczamy papierosy, kawę, koperty, znaczki. Przez kolejne dni te same osoby z wizytą o jeszcze jednego papierosa, jeszcze jedną kawę.

Dziewczyny pierwsze „zatrybiły”. – Nie mamy papierosów, kawy też!

Nie palę, ale kawę mam. Znowu przeszłam obojętnie obok żebrzącego?

Majka

Co widzę po przebudzeniu?

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Moje pobudki nie należą do najmilszych. Po przebudzeniu widzę cztery ściany i zielony kolor dookoła. Może wam się wydaje, że to nic strasznego, ale dla mnie każde przebudzenie ze snu jest traumą. Te niby nic nieznaczące rzeczy czy kolory, które widzę każdego ranka, wywołują u mnie negatywne uczucia. Złość na samą siebie, że tu jestem, smutek, żal, tęsknotę za domem i gniew na wszystkich dookoła (współosadzonych i SW), że znowu muszę ich oglądać!

Na zielono są pomalowane nasze metalowe, piętrowe łóżka i szafki. Mówią, że zieleń to kolor nadziei i że ma właściwości kojące. Bzdura! Dla mnie kolor zielony to kolor mojego zniewolenia i nieszczęścia. Z niczym innym on mi się nie kojarzy. Po każdym smutnym dla mnie przebudzeniu, które niesie za sobą gorycz, smutek i niezadowolenie, Pokrzepiam się widokiem fotografii moich najbliższych. W momencie, gdy patrzę na zdjęcia moich dzieci i rodziny, odchodzi mi złość. To oni dają mi siłę i motywację. To dla nich muszę przetrwać każdy kolejny dzień. I to dzięki nim odpędzam te złe emocje każdego poranka.

Drzazga

Pierwszy dzień wolności: wizja 4

3-IMG_0010

Jadę do domu z ciocią (mamą ewentualnie) i chrześnicą. Po drodze rozmawiamy o czym tylko się da. W domu czeka reszta rodziny. Stół zastawiony jedzeniem i alkoholem. Panuje lekki chaos, bo wszyscy biegają po domu, z kuchni do pokoju. Panuje gwar, dzieci biegają i krzyczą. Atmosfera podobna do świątecznej. W końcu siadamy przy stole i prawie wszyscy zaczynamy opowiadać, co ostatnio kogo spotkało, śmiejemy się i cieszymy sobą.

Nad ranem wypijam drinka i idę wziąć kąpiel w wannie (DŁUUUGĄ) z DUUUŻĄ pianą! A później luli w OGROMNYM łóżku z WIELKĄ poduchą! … Tydzień później…

MAŁGOSIA

 

Mój pierwszy dzień w więzieniu

3-DSC_0054-001

Pierwszy raz do więzienia trafiłam 19 września 2008 r. Moje pierwsze aresztowanie było inne od następnych, miałam wiele obaw związanych z tym miejscem: strach, przerażenie – to uczucia,które towarzyszyły mi w w tej pierwszej drodze za mury. Na tamtą chwilę myślałam, że tego już nie wytrzymam.

Droga do więzienia wyglądała wtedy nieco inaczej niż następne. Policja zabrała mnie ze szpitala, w którym leżałam na zapalenie płuc. Lekarz co prawda nie wyraził zgody na zwykłe więzienie, tylko na szpital więzienny, ale i tak trafiłam do Aresztu przy ul. Rakowieckiej, co na tamten czas mnie bardzo dziwiło, gdyż Rakowiecka kojarzyła mi się z Aresztem, w którym odbywają karę mężczyźni. Nie miałam wtedy pojęcia, że jest tam oddział szpitalny, w którym przebywają też kobiety.

1-1-DSC_0456

Zabrali mi ubrania, a w zamian dali piżamkę w pasy (męską) oraz niebieski szlafroczek – piżama była o dużo za duża, a szlafrok, ponieważ jestem niska, był dla mnie aż do ziemi, wyglądałam niczym ofiary obozów koncentracyjnych. Jedyne co było u mnie widać to moje wielkie oczy, a w nich przerażenie. Tak „pięknie„ wystrojona zostałam ze swoim dobytkiem, dzięki któremu miałam mieć zapewniony byt na jakiś czas, w którego skład wchodziły dwa koce, poduszka, poszewka, prześcieradło, miska, talerz, kubek, sztućce oraz niezbędna higiena. Tak trafiłam do celi, w której były dwie osadzone, tak samo ubrane jak ja, więc trochę już mi się lepiej zrobiło, gdyż nie tylko ja wyglądałam jakbym z Oświęcimia uciekła. Jedna z nich wyglądała jeszcze gorzej, gdyż miała ogoloną głowę, ponieważ miała wszy. Tak rozpoczęłam odbywanie kary. Miałam 25 lat lecz wyglądałam jak dziecko i pani z ogoloną głową okazała się bardzo miłą kobietą, która traktowała mnie prawie jak swoją córkę. Tłumaczyła mi, że to nie koniec świata i że na pewno sobie poradzę w tym miejscu. Oprócz tego była bardzo pomocna, ponieważ byłam bardzo słaba, to wyręczała mnie w czynnościach. Nawet łóżko mi poprawiała, gdyż nie miałam siły.

Teraz wiem, jak ważne jest natrafić na taką bratnią duszę w tych pierwszych dniach koszmaru. Druga z pań nie była już tak miła. Ciągle krzyczała i była zazdrosna o to, że tak dobrze się dogadujemy z Marzeną, bo tak miała na imię kobieta, która tyle mi pomogła (niestety już nie żyje). Bardzo długo utrzymywałyśmy kontakt listowny, gdy nas przewieziono do innych jednostek.

Najgorszy okazał się problem z jedzeniem, gdyż nigdy nie lubiłam jeść jedzenia, które jest przygotowane przez ludzi, których nie znam i po prostu nie jadłam nic przez parę dni, lecz to nie było dobre dla mojego stanu zdrowia. Jeden z pracujących chłopaków przyniósł mi parę gorących kubków i stanowiło to moje źródło pożywienia. Dziś wiem, że te gorące kubki być może pomogły mi wrócić do zdrowia, bo do zjedzenia pierwszego posiłku przygotowanego w Areszcie zmusiłam się po około trzech tygodniach i był to chleb z masłem. Na chwilę obecną już nie mam z tym problemu, ale wtedy był to poważny problem.

Do więzienia trafiłam jeszcze dwa razy, lecz już nigdy tego tak nie przeżyłam jak tego pierwszego.

 Magda