Radiowęzeł

Fot. ppor. Ewa Smolińska
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Miejsce, do którego chcę was zabrać, jest miejscem, gdzie staram się spędzić jak najwięcej czasu. Miejsce, które pozwala mi odpoczywać psychicznie i w jakiś sposób zniwelować mój ból i tęsknotę za wolnością. Radiowęzeł- miejsce mojej pracy, ale powoli. Wychodzę z celi, a mieszkam na końcu peronki (czyli korytarza więziennego), idąc do pracy zabieram z tablicy jadłospis, by przeczytać go przez radio. Jest to robione dlatego, że nie wszyscy wychodzą ze swoich cel i nie wiedzą, co kuchnia serwuje w dniu dzisiejszym. Pierwsze drzwi i pomieszczenie są wychowawcy KO, i wtedy pojawia się pierwszy uśmiech w pracy. Od razu wiadomo, że w razie problemu, złego humoru można przyjść i porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, a nie osadzona z funkcjonariuszem. Spokojnie, nie będę tutaj cukrować wychowawcy, no chyba. Ale zawsze wchodząc do tego pokoju można liczyć na dobre słowo. I następne drzwi, białe i na dodatek z klamką. Takie zwyczajne drzwi, na które będąc na wolności człowiek nie zwróci uwagi, a tutaj, no cóż, w celi nie mam drzwi, lecz klapę bez klamek. Gdy otworzy się drzwi, widać różowy, taki pudrowy róż ścian oraz biały. Na jednej ścianie jest zrobione drzewo metodą decoupage’u z kwiatów. Gdy obrócisz się w prawo, zobaczysz ścianę, w której jest okno z widokiem na świat. Okno, w którym są kraty, lecz nie ma pleksy i widok nieba czy chociażby padającego deszczu jest namiastką wolności. Przecież wtedy można w wyobraźni się przenieść do balkonu i porannej kawy. Na całej długości tej ściany stoją 3 stoły i tworzą wspólny blat. Miejsce naszej pracy. Na nim stoją 3 komputery, teczki z przygotowanymi audycjami oraz nasze zapiski. Jak to w kobiecym świecie, nie może zabraknąć też dodatków. Na każdym biurku – bo tak nazywamy te stoły –  stoi słoiczek opleciony szarym sznurkiem z różowo-niebieskimi dodatkami, a w nim długopisy, zakreślacze itp. Oj, bobym zapomniała, na tych stołach mamy ceratę, srebrną  w kwiatki, jak przystało na kobiety. Po przyjściu do pracy pierwsze, co robimy, to zmiana radia według grafiku, który jest układany przez nas. I jak w każdej pracy, dzień trzeba zacząć od kawy w miłym towarzystwie. Ostatnio najlepszą kawę robi Doris, idealna ilość mleka i cukru. I gdy kawa się parzy, to do mikrofonu padają pierwsze słowa, czyli: „Dzień dobry, nasi słuchacze, dziś mamy….” Po przeczytaniu ogłoszeń oraz komunikatów, przechodzimy do jadłospisu. Po takim początku czas sobie chwilę porozmawiać o tym, jak minął nam dzień poprzedni i ogólnie. W międzyczasie widok za otwartym oknem cieszy, a do tego te śnieżnobiałe firanki z różowymi dodatkami dają poczucie kobiecości. Możliwość przebywania w takim naszym kobiecym pomieszczeniu daje nam bardzo dużo. Wszystko mamy ułożone tak, by było pod ręką. Na ścianach wiszą tablice korkowe, na których mamy rozpisane poszczególne miesiące, audycje czy nawet radia. Nie może też zabraknąć czegoś śmiesznego, co potrafi dać uśmiech na twarzy, tak jak płacząca panda obejmująca i pocieszająca płaczącego mężczyznę. Ostatnio, aby upiększyć nasz azyl, na ścianie powstał napis: „ Ciesz się małymi rzeczami; rób to, co cię uszczęśliwia; śmiej się tyle, ile oddychasz; kochaj tak długo, jak żyjesz; żyj tak, aby niczego nie żałować; tańcz, jakby nikt nie patrzył”. Same go zrobiłyśmy, literka po literce. Wspólne dzieło, jak przystało na zespół w pracy. Mamy rozdzielone prace, każda jest za coś odpowiedzialna. Jedna czyta, to druga pisze audycje, czy też składa gazetkę, która się ukazuje raz w miesiącu. Za biurkami, czyli naszymi plecami stoi szafa, już tylko jedna, ze sprzętem odpowiedzialnym za łączność, czyli by poszczególne oddziały nas słyszały. Szafa, która jest sercem tego miejsca, no może nie sercem, a nerkami, bo sercem jest konsola, która umożliwia włączenie radia czy też przemówienie do słuchaczy. I ten mikrofon z czerwonym kablem, który nazywany jest przez nas „władza do narodu”. Chociaż nie jest to duże pomieszczenie, to 4 osoby przy dobrych chęciach dałyby radę zatańczyć kankana. I został jeszcze jeden mebel, nasz regał, na którym jest hm… chyba wszystko. Na pewno znajdują się tam segregatory, ułożone tak, by każdy wiedział, co tam jest. Na innych półkach szkatułki z „potrzebnymi rzeczami”. Ale też miejsce na kawę i ciastko. Jest to takie pomieszczenie, gdzie możemy się poczuć trochę inaczej niż na celi. Mówi się, że więzienie powinno być straszne, by odstraszało przed ponownym przyjściem, ale ten pokój jest takim azylem, gdzie nie jesteśmy osadzoną, tylko człowiekiem. Jak dobrze jest tam usłyszeć od wychowawcy, czy wszystko dobrze, czy nie chcemy pogadać. Nigdy nie jesteśmy pozostawione same sobie. W tym pomieszczeniu także tworzymy teksty na bloga, a nasza koleżanka pisze książkę. Być może kiedyś znajdziemy ją na półce w księgarniach. I wiecie, co mi się wtedy przypomni? Właśnie ten kobiecy pokój, gdzie Zośka siedziała odcięta od świata. Radiowęzeł to nasz kobiecy świat.

Zołza

Projekt “Okno na świat” „Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych”

Forum Służby Więziennej objęło patronatem medialnym blog ewkratke.pl

W kratkę

2 numery w kratkę

W kratkę – takie jest nasze życie. Niby blisko świata, a jednak nie można do niego wkroczyć. Swoją drogą to dziwne zjawisko. Jest grupa ludzi, którzy znajdują się blisko siebie i jest to odczuwalne. A wystarczy pośrodku postawić jakąś siatkę czy też kratę i w jednej chwili ta bliskość nabiera niesamowitej odległości. Tak właśnie się czujemy tutaj, niby blisko świata i ludzi nam bliskich bardziej lub mniej a jednak to wszystko jest tak odległe. Pragnę z całych sił znaleźć się za tą jedną małą przeszkodą, aby znów odzyskać swoją bliskość i tak ma pewnie większość z nas. Czasami się zdarza tak, że otwiera się furtka i ktoś jest ponad tą przeszkodą – ludzie z zewnątrz zaglądają tutaj na chwilę i przynoszą tego upragnionego świata do nas. Tak było gdy dzięki Fundacji „Dom Kultury” przyszedł do nas pewien człowiek i powiedział „chciałbym z wami robić gazetkę więzienną” Był to Leszek Wejcman. Popatrzyłyśmy po sobie i myślimy „ale kicha, a co tam ma być?”. – „Możecie pisać, co chcecie” – powiedział nam Leszek. – „Ale my nie umiemy pisać” – taka była nasz odpowiedź i oczywiście nasze przekonanie, że tak właśnie jest.

Leszek wytrwale pokazywał nam, że wcale tak nie jest. Pytał nas o różne rzeczy, o nas, o życie w więzieniu, o nasze marzenia i tak z pytań powstawały przeróżne ciekawe teksty i było z czego zrobić gazetkę. Jednak nie była to zwykła gazetka więzienna, bo w takich gazetkach nie ma tekstów emocjonalnych, gdzie ludzie mówią o sobie, a nasza składała się z samych takich tekstów. Zaczęliśmy szukać dla nie nazwy i wybrałyśmy „W Kratkę”, tak jak nasze życie. Różni artyści zechcieli przyozdobić naszą gazetkę i wyszło naprawdę coś bardzo ładnego.

Jakie my byłyśmy dumne z tego, co zrobiłyśmy! Można powiedzieć i powiem to w swoim imieniu: dla mnie to był mój sukces. Pierwszy raz w życiu odniosłam sukces. Kurcze, świetne uczucie.

Gazetka „W Kratkę” tworzona jest cały czas, a to już dobre dwa lata. Jednak powstaje dopiero trzeci numer, bo niestety nie ma kasy na to, aby można było go wydrukować.

Mam do Was prośbę: jeśli ktoś może w jakikolwiek sposób pomóc, aby można było naszą gazetkę wydrukować, to niech wejdzie na link

http://www.fundujesz.pl/campaigns/wydrukuj-w-kratke/

i wpłaci tyle, ile może, 5, 10 złotych. Każda suma jest ważna, każda pomoże.

Ta gazeta jest tego warta, bo po pierwsze naprawdę świetnie wygląda dzięki artystom, którzy dołożyli swoje prace, a po drugie daje nam poczucie dobrej roboty.

Wydrukujmy ją razem, tak żeby trafiła w ręce osadzonych w innych zakładach.

Teraz możecie ją oglądać tylko w Internecie

http://www.wkratke.org.pl/01/

http://www.wkratke.org.pl/

Monika