Prawo do bliskości

1-Prawo do bliskości a

Dla mnie to bardzo ważny, rozległy i nieskończenie długi temat. Rodzina to osoby najważniejsze w moim życiu. Świadomość, że są, że kochają, dodaje mi siły, wiary, nadziei i chęci do przetrwania, i dosłownie do wszystkiego. Oczywiście, bardzo się staram, żeby utrzymać kontakty z najbliższymi i oprócz częstych listów, 10-minutowego telefonu trzy razy w tygodniu, mam w miesiącu dwa widzenia regulaminowe. Kontakty są bardzo ograniczone, za krótkie i za rzadkie. Dodam jeszcze, że w Kodeksie Karnym Wykonawczym istnieje przepis o dodatkowym jednym widzeniu na dziecko… Masakra totalna, jak widać. Tak naprawdę to nie wiadomo jak zagospodarować ten czas, by nikt nie poczuł się pominięty. Moja rodzina jest dość spora i nie ukrywam nigdy, jak bardzo są mi potrzebni i jak ich wszystkich kocham. Smutny i przykry jest fakt, że brata bliźniaka nie widziałam ze cztery lata, siostry również. Mieszkają daleko i nie mają możliwości dojechać, niestety. Wiem tylko, że się do mnie wybierają i czekam z utęsknieniem na wiadomości.
Nienawidzę, gdy jestem zmuszona wybierać spotkanie między rodzicami, rodzeństwem czy mężem z synem. Na widzenie nie wejdą więcej niż dwie dorosłe osoby, a gdy chcę spędzić z nimi więcej czasu, łączę dwie godziny i mam tylko jedno widzenie na miesiąc L
Poruszę ważną dla mnie kwestię, a mianowicie widzeń intymnych. Nie w każdym zakładzie karnym można z nich korzystać, między innymi w tym. To nie służy podtrzymywaniu związków. Jestem w „Grochowskim Spa” już trzeci rok, mam męża, który odwiedza mnie jak najczęściej może. Kocha mnie i potrzebujemy oboje bliskości, przecież to naturalne i zrozumiałe. Razem z mężem chcemy odbudować naszą więź i związek. Dwa lata przeszło zajęło mi, bym była gotowa mu wybaczyć, oddzielić przeszłość grubą kreską, nie wracać do tego, co było raniące i rozstać się z tym wszystkim, co było trudne. Przecież dawanie i branie to podstawowe prawo miłości, to baza podtrzymująca wszystko! Każdy ma prawo do bliskości (intymnej również!). W jaki sposób mam podtrzymywać moje małżeństwo? Mam mnóstwo lęków i obaw, że mąż pójdzie na inne kobiety, przecież każde z nas potrzebuje intymności. Uważam, że wiele problemów by się rozwiązało, gdyby zezwolono na godzinkę prywatności z bliską osobą i zapewne spadłby spory procent zdrad, rozwodów czy separacji.

Ela

https://www.facebook.com/ewkratke

26 thoughts on “Prawo do bliskości

  1. Z drugiej strony jest też ciężko. Cały czas się myśli czemu mogę tak rzadko go widzieć, przecież nic nie zrobiłam. Prawo w tym względzie jest okrutne. Jedyna szansa to zmiana grupy lub nagrody w formie widzeń a z jedym i drugim ciężko. Kolejna sprawa to dojazd albo go nie ma albo daleko i nikt na to nie patrzy i usuwa zapisy, że osadzeni powinni być blisko miejsca zamieszkania, rodziny. Wożą ich po całej Polsce jakbyśmy w bogatym kraju żyli.

    1. Owszem, zgadza się jest ciężko jak cholera, ale do nikogo nie mam o to pretensji. Każda z osadzonych stara się przetrwać z dnia na dzień, bo kiedyś ta kara przecież się skończy. Nie mogę powiedzieć, że nie zrobiłam nic i jestem tu w nagrodę. Od 3 lat ponoszę konsekwencje mojego czynu, który uważam został za surowo oceniony. Tak naprawdę to nikogo nie obchodzi, że nie chciałam i mnóstwo okoliczności za tym przemawiało. Dla mnie najbardziej bolesny i uciążliwy jest fakt, że nie mogę widywać częściej rodziny, a relacje z nią są najważniejsze. Pozdrawiam, Ela

      1. Ja niestety mam o to pretensję, wiem że muszę się pogodzić, że tak rzadko mogę widywać się, bo to nic nie da. Okropnie tęsknię i z tej strony jest ciągłe pytanie „dlaczego” skoro nic nie zrobiłam? Ktoś nagle zostaje mi brutalnie odebrany i oddawany a raczej pokazywany na 3 marne a z drugiej strony bezcenne godziny w miesiącu.

  2. Z jednej strony to rozumiem, ale z drugiej – odbywanie kary, jak sama nazwa wskazuje, jest karą, a nie nagrodą…

    1. Ale jaką winę ponoszą żony/mężowie i dzieci. Kto raz zobaczy te łzy, gdy trzeba odrywać takie dzieciątko z szyi od taty/mamy ten wie jak jest naprawdę i dla kogo jest ta kara pozbawienia kontaktów z rodziną.

      1. Mi chodziło o widzenia intymne. Widzenia z dziećmi to oczywiście inna sprawa, też uważam, że powinny być częstsze. Pozdrawiam 🙂

        1. G. fajnie, że zaglądasz na nasz blog i wyrażasz swoją opinie. Co do widzeń z dziećmi, to owszem są, ale za rzadkie i za krótkie. :-((( (czas pędzi z prędkością światła, a tu już trzeba się rozstawać). Co dzień tęsknię za synem i mężem, rodzeństwem, rodzicami. Całym sercem mi zależy i zależało na utrzymaniu i zaciśnięciu więzi z synusiem. Pragnę, by czuł jak Go kocham i potrzebuję. Mija 3 rok odkąd żyję tym schematem i na każde widzenie czekam z nieukrywaną niecierpliwością i radością. Intymne widzenia również są ważne by utrzymać partnerskie i małżeńskie relacje i przybliżyć się do siebie. Chcę kochać i być kochaną, chcę mieć rodzinę obok siebie jak najczęściej się da. Ela

        2. Cóż, ale kara pobytu w więzieniu to kara pozbawienia wolności w sensie uniemożliwienia przebywania na zewnątrz – i kara tylko tego powinna dotyczyć. Kontakty intymne nie są nagrodą, są częścią życia, a w orzeczeniu nie ma zakazu bliskości. Jak widzę, Autorka posta nie wymaga się codziennej możliwości intymnego kontaktu, ale zapewnienia go przynajmniej od czasu do czasu.. I myślę, że pozostałe Osadzone (i Osadzeni) mają do tego prawo. Więzienie ma pozbawiać tymczasowo wolności, a nie życia na zawsze.

          1. Kara pozbawienia wolności to nie tylko uniemożliwienie przebywania na zewnątrz, ale także pozbawienie tego, co się z tą wolnością wiąże. Na tym ma polegać jej uciążliwość… Rozumiem, że Wasze dzieci, mężowie, rodzice nie są temu winni, ale Wy niestety w większości przypadków tak. Piszę do Was z drugiej strony muru, dosłownie i w przenośni i pomimo tego żal mi Waszych rodzin. I żal mi także Was. Jako matka nie potrafię wyobrazić sobie odkrywania od siebie płaczącego dziecka i tłumaczenia mu, że już musimy się rozstać. Wiem jak duży musi być Wasz ból, ale z drugiej strony to element tej kary: pozbawienie tego, co na wolności było na wyciągnięcie ręki. Pozdrawiam Was dziewczyny, dbajcie o siebie i swoich bliskich. Pracujecie nad sobą tak, by jak najszybciej wrócić do rodziny.

      2. Martusiu, nawet nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by opisać co czuję ja, co czuje moja rodzina, gdy przychodzi czas rozstania kończący widzenie. Smutek, cierpienie, niemoc, ból rozdzierający serce i duszę. Nie zrozumie tego nikt, kto nie umie kochać, kto tego nie przeżył, po prostu nikomu takich doświadczeń (niechcianych) nie życzę. Nawet największemu wrogowi. Sam fakt przebywania w więzieniu wiąże się z codziennymi zakazami, ograniczeniami, pouczeniami itd. No i oczywiście wyroki. To duża kara, sama w sobie i ją wytrzymam, bo kocham życie.
        Dla mnie jako żony, matki, córki, cioci to dobijający fakt bo te widzenia dodają mi skrzydeł i wyciszają wewnętrznie. Mam chęć żyć, tańczyć, śpiewać i niestraszne mi siedzenie w pace gdy obok mam osoby mi oddane. Godzina… to przecież kropla w morzu potrzeb bliskości. Całuję buźka. Ela.

    2. Zostaly pozbawione wlnosci a nie godnosci czy uczuc. jesli kara to kara a nie nagroda to po co wogole widenia???
      Dla wszystkich ktorzy zawsze wiedza lepiej i narzekaja !!!!! Zeby sie do was zawsze los usmiehal i zebyscie nigdy ze łzami w oczach siedzac w celi nie musieli odszczekiwa bzdur ktore piszecie i o ktorych nie macie pojecia!!!!! POZDRAWIAM

  3. witaj Elu 🙂
    Niestety nasze polskie prawo pozostawia wiele do życzenia. Okropna jest ilość widzeń w miesiącu i fakt że widzenie intymne można dostać jedynie w nagrodę, a co gorsze nie w każdym zakładzie jest takie pomieszczenie. Według mnie to powinno być traktowne jako zwykle widzenie, przynajmniej raz w miesiącu. Każdy człowiek ma swoje potrzeby.

  4. Bardzo mi się podoba Wasz blog. Fajne teksty i na ciekawe tematy. Życzę Wam wszystkim wytrwałości i siły. Żebyście jakoś dotrwały do wyjścia na wolność i żeby wasze życie jakoś się ułożyło dobrze.

  5. Dzień dobry

    Mam kilka pytań . Czy mają panie opiekę psychologa w zakładzie karnym ? Regularną ?

    A co do intymności. A czy mąż już tego nie robi ? . Może to Kozak i nie , ale kto to wie.! To musi być ból i strata brak intymności , przez to pewnie sę rodzi dużo homoseksualnych zachowań. Więzienie to kara i wygód nie ma. Prawo prawem no ale mnie przyszła do głowy myśl że to co Panie tutaj piszą powinno się edukować w szkołach. Nie chodzi oto żeby powiedzieć że w więzienie nie ma seksu , ale o tym co się naprawdę traci w więzieniu i jakie są realne konsekwencje dla życia codziennego. Ja czytając to jak sobie wyobrażę listę ograniczeń to od razu doceniam wolność i biorę to jako przestrogę że to co widzę można nagle stracić i nie mieć nic a w zamian takie coś co Wy piszecie. Gdyby tak to uczono w szkołach to może młodociani by się zastanowili zanim coś zrobią . Wasz blog ma zajebiste walory edukacyjne , resocjalizacyjne , uczące życia. Fajnie by było jakby Panie opisały cienką linię między życiem a wykolejeniem się i więzieniem . To by zobrazowało jak łatwo można zrobić krok który kosztuje to co kosztuje. Jestem Wam Paniom wdzięczny i będę śledził na bieżąco . Poleciłem was komu się dało . By i inni mogli czerpać z tego co Panie będą pisać. Pozdrawiam serdecznie . A i czy macie pretensje do Boga ? Czy czujecie że on Wam wybaczył ? .

    1. No właśnie. Ten blog ma cenne walory edukacyjne „Patrz, co się może stać, gdy poszukasz 'drogi na skróty’ przez życie”. Na co dzień nie doceniamy tego co mamy – deszczy za oknem i tego, że mogę wyjść i się w tym deszczu zamoczyć i temu podobnych drobiazgów.
      Inna sprawa: ten blog przedstawia jak się czuej człowiek „w pace”, jaka jest jego psychika, jakie w konsekwencji może mieć trudności (my też, razem z nim) po wyjściu na wolność. Mnie się zawsze wydawało, że wychodzący po odbyciu kary więzienia są trochę zostawiani samym sobie. Wydawało mi sie też, że to źle. Dobrze jest poczytać jak widzi świat taka osoba, jak rozumuje. To może tylko pomóc.
      W dodatku ten blog jest autentyczny, to nie są kolejne opowieści o kawie, szmatach itp.
      Też czekam na kolejne posty.

  6. a myślałaś o swojej rodzinie jak robiłaś to za co siedzisz, że na nich też spadną konsekwencje?
    Obcego jak krzywdziłaś nie było Ci go żal, w imię czego mamy ciebie żałować?
    Dlaczego oczekujesz przywilejów i masz mieć jakieś prawa? Mamy Ciebie teraz żałować jak sama byłaś bezwzględna dla innych?
    Uczciwi ludzie, którzy nikogo nie skrzywdzili , miesiącami i latami nie widzą swoich bliskich – bo na przykład tyrają w Anglii, by zapewnić im kawałek chleba. I się nie skarżą. Trochę pokory.

    1. Dzień dobry, Panie Łukaszu,
      Oczywiście pozdrawiam ciepło i dziękuję za ciekawy komentarz. Postaram się jasno i przejrzyście odpowiedzieć na niektóre Pana pytania. Z góry przepraszam za chaotyczność wypowiedzi; towarzyszą mi emocje.
      Intymność – temat delikatny i bardzo istotny. Z mężem kontakt telefoniczny i osobisty, widzeniowy jest na bieżąco, intymności nie ma w ogóle. Oboje pragniemy bliskości – to naturalne. Jesteśmy małżeństwem i mamy potrzebę intymności. Zaufanie, szczerość, otwartość i rozmowa to podstawa udanego związku. Owszem różne myśli kłębią się w mojej głowie, co do obaw. Zdradza czy nie? To nieuniknione, ale nie przesłania mi to realnego spojrzenia na sprawy dnia codziennego. Dużo rozmawiamy i czuję, że mąż jest mi wierny, kocha mnie i czeka tylko na mnie. Wierzę w Jego zapewnienia, jestem spokojna. Nie będę się zamartwiać na zapas czymś, co jeszcze nie nastąpiło. Bóg jedynie wie, jaką dla nas drogę wyznaczył i co zaoferuje nam życie. Jeśli jesteśmy sobie przeznaczeni, mamy być razem, to tak będzie. Jeśli nie, to się spokojnie z kulturą rozstaniemy. Czas pokaże. Na wolności prowadziłam udane, spokojne życie, mając mnóstwo planów, marzeń na przyszłość. Opiekowałam się półtorarocznym synusiem, mąż pracował. W planach była praca, a synuś do żłobka. Bardzo lubił towarzystwo dzieci i czułam, że to dobry czas dla nas wszystkich, by zmienić tryb życia na bardziej aktywny. Nic, dosłownie nic nie wskazywało na to, że dojdzie w naszym rodzinnym życiu do jakiejkolwiek tragedii. Czekałam na męża, szykowałam kolację, miał być cudowny spokojny wieczór. Byliśmy szczęśliwi. Tą cienką linię przekroczyłam w kilka sekund, bolące słowa w większości po złości i nie przemyślane doprowadziły do zawalenia się całego świata. Dobrze jest (gdy dojdzie do zagęszczenia atmosfery), gdy po prostu się wyjdzie na krótki spacerek. Mąż właśnie się wybierał przewietrzyć gdy nie wiem czemu próbowałam Go zatrzymać na siłę. Robiłam kolację trzymając nóż w ręce. Zraniłam Go. =((( Nie pamiętam jak do tego doszło, rozpadłam się na miliony kawałków, serce mi pękło. Tego wieczora mąż poszedł szybciutko po pomoc do pobliskiej przychodni. Nie chcieliśmy sensacji i byłam pewna, że opatrzą ranę i zaraz wróci. Wariowałam z nerwów o niego. Byłam gotowa biec i zaopiekować się nim. Uprzedziła mnie policja. Nie mogę do dziś znieść myśli, że skrzywdziłam najbliższą mi osobę. Nie ważne, że nie chciałam, że to był wypadek. Leżał przeszło 7 dni w szpitalu. Prokuratura tak się mną zaopiekowała, że dostałam 8 lat, o mało nie zemdlałam gdy to usłyszałam. Mąż płakał razem ze mną. Był na ogłoszeniu wyroku. Leci 3 rok mojego wyroku; moje małżeństwo nadal trwa i tak pozostanie na przekór losowi. Owszem, były trudne chwile, ale Bóg dał nam drugą szansę. Nie wiem, dlaczego nasze życie się tak potoczyło i los tak boleśnie doświadczył (doświadcza). Możemy tłumaczyć to sobie na tysiące sposobów i nie znaleźć odpowiedzi. Wiem jedynie, że każde doświadczenie ma ukryty sens i nic nie dzieje się bez przyczyny. Będziemy jeszcze cieszyć się życiem, wiem o tym. Oboje pielęgnujemy tą ścisłą więź – jesteśmy dla siebie podporą i filarem. Nowy etap, nowy start, całkowita pusta kartka czekająca na treść. Nie mam pretensji do Boga. Miałam wybór – wybrałam źle. Moja wina. Czuję, że Bóg mi wybaczył (mąż też – powiedział mi to), kocha mnie i wspiera każdego dnia. Zaufałam mu, oddałam siebie w Jego ręce. Pomaga mi przetrwać wszystko i poskładać życie w całość.
      Pozdrawiam, Ela

      1. Dobry wieczór

        Serdecznie dziękuję za długą i wyczerpującą odpowiedź. Jestem zaskoczony poruszony i szczęśliwy. Uzyskałem odpowiedź i wiele zrozumiałem . Bardzo Pani dziękuję za szczerą i dogłębną odpowiedź. Jedna chwila … cienka … kurczę tak niewiele potrzeba by tak wiele zmienić…swoją drogą mąż chyba nie był do końca dobro skoro z nerwach sięgnęła Pani po taki środek. Teraz pewnie to wygląda inaczej. Widać że to Pani się przed nim Kala , ale może z zaciszu waszego domowego ogniska to Pani była ofiarą a jeden ruch sprawił że sama jest tą ofiarą…
        Nie chodzi o umniejszanie Pani winy ale szukanie przyczyn co Panią pchnęło do tego kroku…
        Jak znam kobiety to raczej nie mają od tak takiego odruchu nie będąc doprowadzona do pewnej bezsilności czy ostateczności… Czasem odruchowej.
        To co widzimy to jedno , Pani więzienie , dobry mąż opiekujący się dzieckiem. Wybaczył Pani chodzi na widzenie.. Pani pewnie ciśnienie spadło . Pokora i żal się pojawiły. Ale czy mąż jako ofiara nie mógł zrobić więcej By Panią uratować od więzienia ?.
        Ciekawa sprawa 🙂 .
        Serdecznie Panią Pozdrawiam jak i inne Panie.

      2. Elu, ogromnie Ci współczuję. Rok za każdy dzień pobytu Twojego męża w szpitalu to chyba trochę za dużo… Smutne jest to, że taka surowa kara spowodowała rozłąkę małżeństwa, które – jeśli mogę wierzyć Twoim zapewnieniom – było do tej pory szczęśliwe. Pobyt współmałżonka w więzieniu raczej nie wpłynie na korzyść związku; tym większy szacunek należy się, Elu, dla Ciebie i Twojego męża. Sąd, orzekając tak wysoką karę, postanowił przy okazji ukarać Waszego syna – nie wiadomo jednak dokładnie za co – bo przecież brak kontaktu z matką ciężko jest nazwać nagrodą.

        Zastanawiają mnie wypowiedzi typu: „dlaczego oczekujesz przywilejów i masz mieć jakieś prawa?”. Skąd bierze się w ludziach potrzeba ferowania wyroków w stosunku do nieznajomych, i to jedynie w oparciu o cudzy – i to jak się okazuje, być może niewspółmierny do winy – wyrok? Nieważne zresztą, wyrok to wyrok, nie wziął się znikąd, sam fakt jego wydania najwyraźniej wystarcza do tego, żeby skazanego odrzeć z praw i przywilejów. I to jakich przywilejów – takich, z których istnienia nierzadko sami zdajemy sobie sprawę, bo przecież mecz albo serial są ważniejsze od chwili spędzonej z bliskimi.

        Wreszcie wspomniana w temacie bliskość fizyczna – piękna, istotna, cudowna i potrzebna. Nie ma nic plugawego w tym, że kobieta i mężczyzna wyrażają i przeżywają swoje uczucie przy pomocy swoich ciał. Kolejny przywilej, który łatwo rozmienić na drobne – i którego tak łatwo pozbawić kogoś, kto tak bardzo go potrzebuje…

        Twoja odpowiedź, Elu, to przy okazji prztyczek w nos dla tego, kto napisał „obcego jak krzywdziłaś, nie było ci go żal”… Okazuje się, że nie obcego, a to tym bardziej boli. Nierzadko ranimy naszych bliskich – w przenośni, ale też i dosłownie – bo nie umiemy przekazać tego, co nas boli i dręczy. Pobyt w więzieniu to kara, ale popatrzmy na to, jak uczymy nasze dzieci: najwięcej zyskujemy wsparciem i dobrym przykładem, a najmniej – karą i przymusem…

        Dziękuję Ci za zmuszenie mnie do refleksji i uświadomienie mi, jak ważne są moje codzienne, rodzinne przywileje. Życzę Ci, żebyś jak najszybciej znowu mogła się z nimi cieszyć w związku, który na pewno przetrwa trudne chwile.

  7. A mnie ściska w sercu jak czytam ten post.
    Bliska memu sercu osoba tez odsiaduje wyrok w więzieniu.
    Jest mu ciężko, ale mnie też. Do tego stopnia,że czasem mam wrażenie, że oddalamy się od siebie.
    Życzę wszystkiego najlepszego, przede wszystkim wytrwałości.
    Pozdrawiam!

  8. Nie jestem teoretykiem.
    Też byłam tam gdzie wy teraz. I powiem, że w polskiej rzeczywistości więzienie to kara dla rodziny. Zwłaszcza dla dzieci.
    Nie dla skazanego. Skazanego odrywa od życia – zwłaszcza długa kara ( a nasze sądy w tym celują!) Po paru latach wypuszczają skazanego po odbyciu kary. Skazanego, który odwykł od martwienia się o rachunki, o to co dziś do gara włożyć i o wszelkie przyziemne sprawy.
    W więzieniu dawali jeść, byle co bo byle co, ale dawali. Był prąd, woda i nie trzeba było za to płacić, etc.
    W sferze społecznej zero korzyści dla skazanego i kara dla rodziny. Ja się tam czułam jak na koloniach. Najgorszy był niepokój o dzieci. Czy nie chore, czy sobie radzą i odrabianie lekcji przez telefon. Dopóki nasze sądy nie zmienią podejścia – dopóty będą dziewczyny skazane łącznie na 14 lat za drobne kradzieże sklepowe. Po tym czasie jak wyjdą na pewno będą umiały się znaleźć w tym świecie…
    Tyle dygresji. A poza tym trzymajcie się dziewczyny i piszcie częściej. Wiem, że to nie od was zależy, ale przynajmniej naciskajcie, żeby częściej was publikowali. Pozdrawiam i trzymam za was kciuki

    1. O czym Ty piszesz? Naprawdę rozumiem Wasz ból i rozżalenie, ale bądźcie uczciwi wobec ludzi, którzy wnętrza więzienia nie widzieli na oczy i nigdy nie mieli do czynienia z sądem. No chyba, że to ma być zamierzony walor edukacyjny: nawet za drobne kradzieże grozi Ci 14 lat.
      14 lat to kara za rozboje, grupy zorganizowane, pobicia ze skutkiem, niekiedy nawet za zabójstwo. Za drobne kradzieże sklepowe to siedzą ukarani z kodeksu wykroczeń na miesiąc odsiadki…

  9. Witaj Elu, ja także miałem tą niespotykaną przyjemność przebywać w ZK no i w związku z tym, że prawie 11 miesięcy przebywałem w śledztwie prokuratura nie dawała pozwoleń na widzenie i również moje małżeństwo uległo rozpadowi. Pomimo tego, że siedziałem tylko 16 miesięcy, to jednak moja świeżo poślubiona żona (młodsza o 20 lat) nie wytrzymała tej próby czasu. Mimo tego, że od tego czasu minęło juz prawie 5 lat, to do dziś nie potrafie się otrząsnąć z tej sytuacji….

  10. Wiesz co?Skoro siedzisz sobie ty,albo twój mąż na przysłowiowym zmywaku w Anglii,to tam sobie zostań i miej poczucie (wątpliwe) że jesteś zbawcą świata i cudownym prawym człowiekiem.W rzeczywistości jesteś zakompleksionym frustratem z poczuciem niższości,i to powie ci każda osoba która ma chociażby zakres wiedzy z podwórkowej psychologii.Do tego jesteś po prostu zwyczajnie ograniczony(a),ale Ja ci nie będę tego wyjaśniać.Nie zwykłam prowadzić dialogu z kimś,kto ma zakres postrzegania świata zbliżony do „kwadratury koła”.
    Lżej ci się zrobiło,że sobie naszczekałeś (aś) przez internet na kogoś,kogo wcale nie znasz?Pewnie nie:).
    I jeszcze jedno.W tej twojej „Anglii”,na którą się powołałaś ,ludzie mają lepsze do siebie nastawienie i bardziej się szanują.Obojętnie,kim kto jest.Polska to nadal ciemnogród jak diabli i ty,między innymi,walnie się przyczyniasz do takiego stanu rzeczy:).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *