
Termin„kicz” wywodzi się od niemieckiego „kitschen”, co oznacza „zgarniać błoto”. Jakże trafne! Kicz zalewa nas coraz większymi falami, zatapiając wszelkie przejawy tzw. kultury wyższej. Oczywiście kicz nie zrodził się w naszych czasach; istniał zawsze i ma długą i bogatą historię, lecz nigdy nie był tak wszechobecny, ograniczał się do pewnych warstw społecznych i zasadniczo nie definiował oblicza cywilizacji. Dało się przed nim uciec, odgrodzić się od niego, nie zauważać go, nawet nie wiedzieć o jego istnieniu.
Obecna demokratyzacja i globalizacja życia wyniosła kicz na wyżyny, a media rozpowszechniają go niczym wysoce zakaźny patogen. Tu, za kratami, kicz infekuje i gnębi w stopniu wręcz trudnym do strawienia. Większość więźniów przejawia rodzaj alergii na cokolwiek poza kiczem. Muzyka w więzieniu? Disco polo. Moda? „Markowy” szyk z bazaru. Programy telewizyjne? „Hotel Paradise” i „Królowe życia”. Książka? „Pięćdziesiąt twarzy Greya”.
Cóż, na zewnątrz chyba nie jest dużo lepiej. Osobiście nie cierpię kiczu i czuję się w tym mocno odosobniona. Niby wiem, że gdzieś ludzie jeszcze słuchają Bethovena, czytają klasyków, chodzą do opery czy oglądają sztuki Szekspira, nie ubierają się w stylu cyrkowym i ogólnie przejawiają dobry smak, tylko gdzie oni są? Czasem można dostrzec jakąś osamotnioną jednostkę, dzielni eopierającą się nawale kiczu, jednak robiącą niepokojące wrażenie będącej w defensywie, niemal osaczonej. Niestety, powszechna, łatwa w odbiorze, błyszcząca od świecidełek tandeta to potęga naszych czasów. Niektórzy przynajmniej otwarcie przyznają, że lubią kicz; gorzej jest z tymi, którzy uważają go za kulturę, natomiast kulturę określają niecenzuralnym słowem oznaczającym fekalia. Wszelkie rekordy kiczu biją święta Bożego Narodzenia, a zaraz za nimi Wielkanoc. Szturm Mikołajów, reniferów, zajączków i kurczaków ogłupia doszczętnie, aż w końcu nie wiemy już, co właściwie świętujemy, i nie mamy pojęcia, co straciliśmy.
Kicz sprzyja bezmyślnej zabawie, a hasłem naszej epoki zdaje się być „Zabawić się na śmierć”. Stąd zapewne niesłabnąca popularność wszystkiego, co płytkie i nie wymagające wysiłku. A że brzydkie? No, to rzecz gustu.
Czy z inwazją kiczu da się coś jeszcze zrobić? Obawiam się, że będzie ciężko. Mogę tylko zaapelować: „Antykiczowcy wszystkichkrajów, łączcie się!”.
Zośka
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.



Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.
Zofio, czy nigdy nie miałaś przyjemności na widok świątecznej, kiczowatej kartki?
Kicz jest potrzebny, dla nas maluczkich, żeby radować, dla tych co nie wiedzą lub nie mogą sięgnąć po Chopina czy Mozarta lub Szekspira.
To taka prosta radość, nie wymagająca wysiłku.
Pozdrawiam
Joanna