Babcia Charlotta

Kwiatki z więzienia, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Babcia to inny wymiar, okulary, konfitury, stare fotografie, mają nauczyć dziecko, że czas może dzielić na równe godziny pełne ciszy i twórczej nudy. Nie jak w domu, gdzie każda minuta jest coraz krótsza, a rodzice gonią je w nieustannym pędzie z pokoju do łazienki, z zajęć na zajęcia. Tak. Babcia to niezbędne ogniwo w rozwoju dziecka. Moja ukochana Babcia, odeszła cztery lata temu. Dziś miałaby tyle samo lat co Królowa Elżbieta II 🙂 96, obie urodziły się tego samego dnia. Babcia, to najważniejsza osoba w moim dzieciństwie. To wakacje w Sulejówku, pachnące kompotem z wiśni, ciastem cytrynowym, deszczem parującym na rozgrzanym chodniku, lasem. Babcia to moja Alfa i Omega, która cierpliwie uczyła mnie matematyki, historii, angielskiego, niemieckiego i łaciny. Babcia to mecze w badmintona, w „nogę” jeden na jeden, partyjka szachów. Przez zabawę uczyła mnie wielu rzeczy. Babcia to wycieczki rowerowe, jazda na sankach, ulubiona cukiernia i ciastka pakowane w kartonik, zawijane w papier, przewiązane pomarańczowym sznurkiem. To zimowe wieczory pełne historyjek opowiadanych przez Babcię, zakraszane koglem- moglem, który kręciła aż nabrał kremowego koloru. Babcia to ciepło, bezpieczeństwo, otarcie łez. Jedyna osoba, która wykazywała się cierpliwością do mnie, czasem tylko okazując swój gniew ciszą. Dla niej zawsze byłam Karolem/ Karolkiem lub kiedy chciała mi dokuczyć, nazywała Karolusem- Baranusem 🙂 nawet mając 37 lat byłam Karolkiem. Moja Babcia była inna niż większość Babć. Słuchała Ace of Base, Monkey March, Kris Kross, Queen. Uczyła mnie piosenek Zauchy “Czarny Alibabo” 🙂 Santor czy Wodeckiego. Uwielbiałam z nią śpiewać „Panie Janie” na dwa głosy. Godzinami grała ze mną w „Piotrusia”, czy wysłuchiwała rzępolenia na keyboardzie. Bywało, że zirytowała mnie jej nadopiekuńczość. Syrop z cebuli kiedy tylko usłyszała chrypę w moim głosie, trzymanie za rękę, kiedy przechodziłyśmy przez pasy, a ja uparcie chciałam iść sama! Rajstopki podciągnięte niemiłosiernie wysoko, aż pod pachy, aby nie zaziębić nerek, rękawiczki na sznurku, co by nie zgubić (i tak gubiłam 🙂 ), czy stanie w dłuuugiej kolejce w kiosku, żeby kupić „Życie Warszawy” i „Skandale” (lata 90). W sumie te kolejki nie były takie złe. Za grzeczne stanie, Babcia kupowała mi w barze pyzy z mięsem x2 🙂 przysługując się mojej nadwadze, ku rozpaczy rodziców 🙂 Śmieszne, ale te wszystkie babcine nawyki, przeniosłam na siebie, w konsekwencji swoim dzieciom podciągając znienawidzone rajstopki pod szyję 🙂 czy „przemycając” czosnek leczniczo, pod plastrem wędliny w kanapce 🙂 Babcia to moje Sakrum. I bardzo mi jej brakuje. Choć cieszy mnie jedno, że nie widzi mnie „tu”, za kratami i murem, nie takiej przyszłości ode mnie oczekiwała. Wybacz mi Babciu. Już trzeci rok, nie zapalam znicza na jej grobie z okazji Dnia Babci, bo jestem „tu”. Ale w moim sercu jest i będzie zawsze. Dziś ja sama jestem Babcią 🙂 Mój Skarb ma ponad rok, kręcone blond włosy, duże niebieskie oczy, cudne, pulchne stópki i duży apetyt 🙂 Mój Wnuk Staś – moje życie. Boli że nie mogę być przy nim. Czuć jego zapachu, patrzeć jak rośnie i nieporadnie stawia dzielnie pierwsze kroki. Ale! Kiedy wrócę, będzie jeszcze małym szkrabem, któremu będę ukręcać kogel-mogel, uczyć piosenek, grać w szachy, jeździć rowerem, piec ciasta, gotować kompot i pewnie podciągać spodenki wysoko, aby nerki nie były odsłonięte 🙂 Wszystkim Babciom – pociechy z Wnuków 🙂


Karola J-Ż (Babcia Charlotta)


Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Moje autorytety c.d.

5-DSC_0545

Temat padł, pustka w głowie… Ale chwilunia, nie ma się nad czym w ogóle zastanawiać, przecież mam taką osobę – ś.p. Mąż… Tak, to ponad wszystko: On. Bardzo dużo dla mnie znaczył, moja pierwsza Miłość – szczera, oddana, bezgraniczna i jedyna!
Nie mam go od sześciu lat. Miał wypadek na budowie. Zbyt młody i zbyt zachłanny na szczęście rodzinne, które budowaliśmy. Miał 25 lat… cóż… nasze drogi chwilowo się rozeszły, bo ja na Ziemi, a on w Niebie, ale przecież kiedyś, za chwil parę będziemy znów Razem. Spełnię swoje obowiązki i zmykam do Niego… Przecież KOCHA, to poczeka!

Wychowaliśmy się w domu dziecka obydwoje. On miał 14 lat, ja 15, gdy Amorek nas ze sobą połączył na dobre i na złe. Nasze “rodzinne” perypetie były zbliżone, brak miłości ze strony “rozdziców”, zostawieni sami sobie. Nie było w naszych miejscach wzoru rodziny, ciepła…

Chcieliśmy być zawsze już Razem, jedno za drugim w ogień by wskoczyło. Wspólne ucieczki, alkohol, papieros, używki i towarzystwo…
On został przysposobiony przez Rodzinę w wieku 16 lat, ja niestety nie, bo gdzieś w świecie była rodzicielka moja, która utrudniała pewne procedury. Trudno. Byłam niegrzeczna, jak nie było go blisko. Choć nadal byliśmy Razem, pojawił się lęk o Nas. A przeceż byliśmy dopiero nastolatkami, zbyt dorosłymi jak na tamtą chwilę. Jemu też było ciężko. Znikał ze swego Nowego Domu do mnie, by mnie powstrzymać przed złym – przed wybuchowością, używkami, towarzystwem zgubnym. Kłóciliśmy się bardzo często, ale on zawsze trwał przy mnie, tłumaczył, że nie możemy się stoczyć, że musimy osiągnąć cel – szczęście we własnym kącie. Miał ogromną siłę przemowy wobec mnie. To dzięki Darkowi nigdy nie byłam galerianką, jak większość u nas – w bidulu – dziewczyn, nie zostałam alkoholiczką, choć tak byłoby może łatwiej? Choć na chwilę? Był moim Aniołem. Wybrałam życie normalne, chociaż nieznane, bo już dorosłe.
Dostałam mieszkanie, wyprawkę… Przekroczyliśmy jego próg Razem… Nie mieliśmy nic, tylko siebie i malutkie życie wewnątrz mnie – nasza córcia – nasz kochany owoc bezgranicznej Miłości.
Owszem, była panika. Nie chcieliśmy pomocy od mojej Babuni, wujka bądź Teściowej – bo wzięliśmy najpiękniejszy na świecie ślub – ukoronowanie Naszej Miłości.
Byliśmy zawzięci na ognisko domowe i z uporem do niego dążyliśmy. Każdego dnia wiele emocji przysparzaliśmy sobie, ale trwaliśmy dla siebie. Gdy jedno upadało, drugie go zawsze podnosiło. Nauczyliśmy się prowadzić gospodarstwo domowe, jakiego MY nigdy wcześniej nie znaliśmy. Uczyliśmy się wszystkiego na samych sobie. Warto było – dla szczęścia. On będzie dla mnie zawsze już wzorem mężczyzny i Taty, bo wspaniale się odnalazł, a przecież obowiązki narastały, bo byliśmy rodzicami “Atomówek” – trzy wspaniałe córy i ś.p. synek, którym nie dane było nam się długo nacieszyć… Moi mężczyźni życia patrzą na nas,“babiniec domowy”, z góry.

Wiem, że szczęśliwa i spełniona jestem dzięki Mojemu ś. p. Mężowi. Wpłynął ten człowiek na mnie bardzo pozytywnie i dzięki Niemu zaznałam ciepła rodzinnego. Choć zbyt szybko i nagle przerwane to zostało, ale… Mam trzy córcie, będę umiała im doradzić to czy tamto, jeśli chodzi o tworzenie ich rodzin dzięki własnej nauce z ich Tatą. Rzeczy najtrudniejsze do osiągnięcia są tak naprawdę najprostsze. Tylko trzeba się na nie otworzyć. Nawet jeśli nie masz wzoru jak żyć, jak być, jak tworzyć – to bądź dla siebie wzorem, a może właśnie ktoś w Tobie dostrzeże wzór?
Czytelniku, a Ty masz swój autorytet?
Smerfetka