Witam wszystkich po dłuższej nieobecności na blogu, z przyczyn technicznych nie mogłam uczestniczyć w tej przeprawie przez „naszą rzeczywistość”. Teraz wszystkich pozdrawiam i życzę masę pozytywnej energii w codziennych trudach.
Ze względu na to, iż dwa razy przeżywałam ten pierwszy dzień na wolności, w skrócie jeden z nich opiszę.
Jestem już po drugiej stronie… Tę wielką bramę mam za plecami i co teraz? Myślałam, że będzie większe podniecenie, że cały świat będzie się cieszył razem ze mną, a tu bach… Jakbym była w niemym filmie. No dobra, czas do domu, więc taksówką prosto pod adres. W domu sporo się zmieniło przez te kilka lat, wszyscy mnie miło witają. Patrzę, a tu nowy domownik – to chyba moja bratowa. Obca mi dziewczyna, z jakimś małym szczurkiem na rękach. O nie, to nie szczurek. To małe dziecko wydające dziwne odgłosy. I co ja tu robię, to już nie mój dom! Chcę się integrować ze środowiskiem, zapoznać się z nowym towarzystwem. Jest miło, bynajmniej tak to wygląda z boku, a we łbie tysiąc myśli naraz, nacisk rodzinny do szybkiego ogarnięcia się nie daje skutków. Siedzę przed telewizorem, patrzę w niego jak szpak w pięć złotych i nie dlatego, że nie widziałam w więzieniu telewizora, ale nie widziałam tam mojego ukochanego programu CARTOON NETWORK – BAJKI. I to jest to co „tygryski lubią najbardziej”.
Z racji tego, że namowa domowników była mocno naciskająca, abym pozałatwiała to, co najważniejsze, czyli kurator sądowy, 1200 urzędów itp. instytucje, wyruszam z domu na podbój tych „bogatych” budynków. Jednak świat na zewnątrz jest taki ciekawy, że olewam te instytucje i zaczynam zwiedzanie starych – nowych miejsc. Przecież znam każdy zakątek Pragi, a jednak w tym dniu wydaje mi się, jakbym zwiedzała co najmniej Bukareszt. Spotykam po drodze znajome twarze, miło zaczyna się rozmowa, a za chwileczkę jestem już na jakiejś „domówce” . I to dopiero nazywa się przywitanie wolności, w końcu sprawy „ważniejsze” można zostawić na dzień następny – tylko nie wiem, kiedy zakończę ten balet – teraz szkoda zaprzątać sobie tym głowy. W ostateczności po tygodniu docieram do kuratora i miłe zaskoczenie: kurator w tym czasie ogarnął mi szkołę. Czyli warto było tydzień się wstrzymać.
Poli
a jak tam Twoje zdrowie po tych paru latach karmienia byle czym… czy Ci się zęby nie popsuły z braku wapnia? bedę wdzieczna za szczerą odpwiedź bo z tego co słyszałam to jedzenie jest pozbawione ważnych skł odżywczych dla zdrowia bo przecież w chlebie nie ma nic oprócz zwykłej mąki a zęby jak wiadomo psują się raz dwa
Laska, nie zrozum mnie zle, ale cos mi sie zdaje, ze bedzie jeszcze chyba pare takich „pierwszych” dni…na domowkach. Pozdrawiam.
Niestety ten post pokazuje tylko to, że pobyt w ZK zupełnie nie wpływa na resocjalizację, a już na pewno nie uczy odpowiedzialności za własne życie, czyny lub zaniechania… no chyba, że to moje błędne odczucia, na co po cichu mam nadzieję. Tak czy inaczej, życzę powodzenia i szybkiego odnalezienia się w nowej – starej rzeczywistości „po drugiej stronie”.
Dziewczyno szybko wrócisz do więzienia widać to po Twoim wpisie
jak można dziecko nazwać szczurkiem ?????
Widać że bardziej Ci się spodobało na „domówce” czyli tzw „libacji” niż powrót do rodziny
Cieszysz się że kurator załatwił za Ciebie szkołę sama powinnaś to zrobić
wstyd że większość skazanych użala się nad sobą w więzieniu i zaklina się że już nigdy więcej nie zrobi nic złego a ledwo wyjdzie na wolność
to zapomina o wszystkim
dlatego jestem za tym aby każdy odsiadujący wyrok pracował na swoje utrzymanie w więzieniu a nie leżeli do góry brzuchem i oglądali tv
owszem jak zapracujesz to czemu nie
Weź się za siebie dziewczyno bo następny wyrok może być o wiele surowszy
Hehehe….ciekawe,czy da głos nasz obrońca uciśnionych-internetowy troll Juna,czy jak jej tam było,która podszywała się pod inne osoby,by bojkotować moje wpisy i bronić bieeeednych uwięzionych:)).
Miałam podobną koleżankę-z podobnym podejściem do obowiązków życiowych.Skończyło się w ten sposób,że z matką skłócona na amen,dzieci piątka i każde w rodzinie zastępczej albo domu dziecka,a z ośrodka w którym leczyła się z picia alkoholu (nałogowego oczywiście),uciekła i balanguje sobie nadal.Nie przepuści żadnemu lokalowi w mieście,a to z chłopakiem,a to z kolegą chłopaka.Mniam:) to się nazywa życie:).
No cóż.Niech każdy odpowiada za swoje błędy.
ja też tym razem czarno to widzę … 🙁
Powodzenia. Niech pierwsze dni wolności będą dla Ciebie początkiem nowego życia. Lepszego.
No po prostu idealnie przeżyte pierwsze dni na wolności. Ulubiony program to Cartoon N., ulubiony sposób spędzania wolnego czasu to balangi. Tak to wygląda jakby czas spędzony za murami niewiele dobrego Cię nauczył… Pewnie jeszcze nie raz doświadczysz takiego pierwszego dnia na wolności. Niestety…
Oczywiście! Najlepiej jest komuś przykleić łatkę- kryminalistka i taką pozostanie. Ja sama byłam w wariatkowie 3 razy- 2 to były tzw. szybkie- następnego dnia wyszłam na własne żądanie, za 3cim spędziłam 6 tygodni. Oczywiście- wariatka, inna, gorsza. Tak najłatwiej. Powróciłam i co? I całe życie ma się to za mną ciągnąć? Trzymaj się kochana i nie poddawaj! Kurator jest od tego, by pomóc nam wrócić do normalności. Prawda jest taka, że pierwszych kilka dni zawsze jest lekko kosmicznych. Coś, co do tej pory było chlebem powszednim staje się nowością… Grunt się odnaleźć.
Wszystkiego dobrego!
Anonimko z mojego ulubionego miasta…,do tzw.wariatkowa rzadko trafia sie na wlasne zadanie, wiezienie to troche inna bajka, popelniajac przestepstwa masz swiadomosc, ze moze spotkac Cie kara. Poli jest juz w kiciu ktorys raz…,widac malo ja doswiadczenia nauczyly, to jej wybor.
..ech zawsze zastanawiałam się jak to jest naprawdę w tym wiezieniu i jak bardzo areszt zmienia człowieka. Szukałam nawet ludzi z takimi doświadczeniami ,aby przeprowadzić wywiad do mojego bloga a tu proszę ..chętnie zajrzę do Ciebie nie raz i zapraszam też w moje skromne progi. adres usunięty, regulamin bloga.
i jaka jest różnica między bynajmniej a przynajmniej ..
Pola Dziewczyno Droga zastanów sie jaki masz cel w życiu, czego tak naprawde pragniesz, co nada Twojemu życiu sens.. Określ siebie, swoje dobre strony, pomyśl co możesz robić, czego sie nauczyć, jak ułożyć i zbudować swoje dni. Tylko w ten sposób uda Ci sie wypełniać dzień za dniem, skup sie na tym. Doceń że masz rodzinę i bliskie Ci osoby, w każdej chwili może ich braknąć.. Zauważ że żyjesz tzn nie tylko jesz, pijesz, śpisz i za przeproszeniem wydalasz… Wykorzystaj swój czas na coś cennego, na realizacje swojego celu, może to poświęcenie rodzinie, może zdobyciu zawodu i realizowanie siebie zawodowo. ALe żyj proszę. Nie wegetuj, nie wracaj za kraty. Bierz życie za bary i walcz o siebie i swoje cele! Obudź sie!