Jeszcze do niedawna tatuaże kojarzyły mi się przede wszystkim z więźniami. Nawet jeśli od czasu do czasu zobaczyło się u kogoś wzorek na ciele, to z góry było zakładane, że osobnik ten „wyszedł z pierdla” ;), bo porządni obywatele nie ozdabiali się w taki sposób. Teraz tatuowanie się jest: 1) modne, 2) na czasie, 3) fajne, 4) oryginalne i 5) w ogóle niesamowite. Natomiast tatuowanie jako takie stało się sztuką, a ciało powierzchnią wystawową – tak się zaczęło mówić.
Z pewnością przestało się kojarzyć „dziary” z więzieniem i teraz od szarego Kowalskiego aż po celebrytów ze świecznika „szołbiznesu” pokolorowany może być każdy i to bez ryzyka, że będzie wytykany paluchami…. Zakładając, że jego tatuaż będzie naprawdę dziełem sztuki, a nie burakiem typu miał być delfinek, a wyszedł płetwal albo orka, albo ostatecznie pofalowany diabełek – bo wtedy i tak ktoś to wytknie czymkolwiek ;).
Małgosia
Witam, jakiś taki niedorobiony ten wpis – wydmuszka..
Coś w tym stylu przyszło mi na myśl po skończeniu czytania tego wpisu 🙂
Mysle, ze jest pewna roznica jakosci miedzy „dziarkami”wieziennymi i tymi wykonanymi w salonach, nie uwazacie?
Racja. Jest tatuowanie i jest body art. (czy jakoś tak) 🙂
Wybacz, że wtrącę swoje dwa (lub trzy) grosze, ale uważam, że bez względu na nazewnictwo (czyli czy body art, czy tatuowanie, czy „dziaranie”), to efekt końcowy jest ten sam. Niczym się to wtedy nie różni, bo każda z tych form kończy się stałą ozdobą na ciele. Miłego dnia.
Małgosia
tatuaż staje się coraz bardziej popularną formą ekspresji i przestaje być wiązany jedynie z marynarzami i przestępcami. Coraz więcej osób, zwłaszcza młodszych, nie postrzega tatuowania się jako zachowania odbiegającego od normy, ale jako formę sztuki. Powody i motywacje mogą być różne … ale tatuaż jakby go nie nazwać „dziara „, body art., czy też dzieło sztuki jest po prostu formą autodestrukcyjnych działań świadczących o braku akceptacji i szacunku do własnego ciała, jak też o problemach z własną tożsamością właściciela bolesnych malunków .
Witaj, nie do końca zgodzę się z Tobą w kwestii tego, że tatuowanie jest formą destrukcji dla osoby, która się „ozdabia”. Tak się składa, że sama tatuaży nie mam, ale gdy patrzę na innych i ich „wzorki”, to czasami mi oko „bielej” Znam osobiście kilka osób, które co jakiś czas dodają sobie nowe tatuaże i tworzą tym samym niebywałe kompozycje. I osoby te, musze Ci powiedzieć, są zupełnie normalne. Nie mają ani problemów z własną tożsamością, akceptują siebie jak mało kto i są niebywale dobrymi ludźmi. Żadna z tych osób nie traktuje tatuowania jako braku szacunku dla ciała – dla nich ich ciała to powierzchnia artystycznego wyrazu, jak płótno dla malarza czy kawał granitu dla rzeźbiarza. Bez względu na wszystko- dobrze, że o własnym ciele i jego takim lub innym wykorzystaniu każdy może decydować sam i tak jak chce. Pozdrawiam.
Małgosia