Jak to się stało, że tu trafiłam?

1-DSC_1315

A więc zaczęło się to tak. Gdy moja mama wyjechała do Niemiec i zostałam z Tatą oraz młodszą siostrą o cztery lata, w wieku 17 lat, oczułam wolność. U mnie w domciu to mamcia trzymała nas w ryzach. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, poszłam na całość. Wcześniej trochę zażywałam trawkę, zaliczyłam ciąg ze speedem, później weszły dopalacze. Wszystko w ukryciu przed rodziną. Ale nadszedł ten czas. Zaczęłam nie wracać do domu, bo poznałam chłopaka 10 lat starszego ze swoim mieszkaniem. Poznałam go przypadkiem na ulicy. Gdy byłam z moją koleżanką w odwiedzinach na Nowowiejskiej. On brał heroinę. Na początku o tym nie wiedziałam i nawet bym nie podejrzewała. Po czasie wyszło na jaw. Najpierw zerwałam kontakt. Ale po trzech tygodniach zdobył do mnie numer i powiedział, że też przypadłam mu do gustu i jest w stanie przestać dla mnie ćpać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jakie to trudne, a wręcz niemożliwe. Uległam. Zaczęliśmy się spotykać, później razem mieszkać. Gdy już byliśmy ze sobą 24h/7 ciężko mu było zamaskować, że dalej jednak ćpa. Ujawnił się. Ja silnie się przywiązałam do niego i nie wyobrażałam sobie go zostawić. Chciałam mu pomóc. Ale skończyło się inaczej. On pomógł mi posmakować tego narkotyku i życia z nim związanego. Ciekawość moja wzięła górę. Zapaliłam raz, zapaliłam drugi, żeby na to mieć, uczyłam się przy starszym towarzyszu włamywać do pojazdów. Spodobało się, minął pierwszy miesiąc. Ostrzegał mnie przed tym, że nie będę tą jedyną, której nie dopadnie skręt. Pierwszy przypał na robocie. Obudziłam się na dołku. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje: bóle kości, wymioty, bóle brzucha. Wyszłam z komeny, przedstawiłam co mi się dzieje, wymyślałam, że się przeziębiłam. Ale gdy tylko poczułam bucha hery wszystkie dolegliwości odeszły. Wtedy zrozumiałam, że już jest za późno… Gdy po jakimś czasie mój chłopak zjechał na sankcję, zostałam sama z problemem. Zaczęłam samotnie zarabiać metodą prób i błędów, kradnąc po sklepach. Błędów było sporo a za nie wyroki itd.. Teraz jestem tu, w Zakładzie Karnym. Ale najgorsze jest to, że nadal mnie do tego okropnie ciągnie.

Kajzerka

27 thoughts on “Jak to się stało, że tu trafiłam?

  1. Wiem,że ciągnie.Ale naprawdę terapia pomaga.Nie mówię o ośrodku Monarowskim,bo tam rygor gorszy niż w ciężkim więzieniu;)choć niektórzy sobie bardzo chwalą po ukończeniu terapii.Spróbuj grupowej,daje silną motywację.Na Twoim miejscu zerwałabym wszelkie kontakty z Twoim chłopakiem (sorry,ale taka jest droga w każdym „rokującym” przypadku),wyjechała z miasta,co tam wyjechała-wyprowadziła się.Zmieniła w swoim życiu wszystko ,totalnie,na odwrót.Wtedy może dasz sobie radę.Inaczej-…..:(:(….
    …będzie to samo,aż do cholernej śmierci.

  2. To dobrze, że zdajesz sobie sprawę z problemu. Zgadzam się z przedmówcami- jeżeli będziesz utrzymywać kontakt z eks, powrót do nałogu jest bardziej niż prawdopodobny. Myślę, że nie chciałabyś spędzić całego życia w ZK. Mocna, twarda postawa. Będą pokusy- na to bądź gotowa. Ale jeśli się zaprzesz to uda się i zaczniesz NOWE życie, czego Ci życzę!!!!!

  3. Twój bilans dotychczasowego życia wygląda kiepsko . Zamiast zysków masz same straty . Jeśli faktycznie zdajesz sobie sprawę ze swoich problemów i dojrzałaś do zmian to niestety terapia dla osób uzależnionych od narkotyków powinna być Twoim priorytetem. Tam gdzie jesteś możesz też ją odbywać by nie marnować czasu . Zwłaszcza ,że głód narkotykowy daje znać o sobie .
    Czy Ci się uda pokonać sama siebie w walce z nałogiem – nie wiem .To zależy od stopnia determinacji … a o tym jest najmniej w tym tekście 🙁

    1. Bzdura.
      Ta kobieta miała życie, którego nie miało min. 70% populacji.
      Miała wzloty i upadki. Narkomanom zazdroszczę jednego: wiedzą jak wygląda świat realny i ten wyimaginowany.
      Osobiście wybrałem inną drogę. Oczywiście świadomie.
      Ale zawsze będę miał poczucie o by było gdyby…

    2. Trzymaj się :), zyskiem jest to, że piszesz 🙂 i za to jesteś SUPER SUPER SUPER 🙂 pisz proszę do mnie …. życie tak ma, że jest pokręcone ale ZAWSZE masz masz wybór (czasem bolesny) ….

  4. Zgadzam się z przedmówczyniami, dojrzałość w Twoim przypadku polegać musi na odcięciu się od toksycznego partnera. Masz niskie poczucie wartości dlatego silnie ulegasz jego wpływom. Musisz rozwikłać skąd się ono bierze. Najbardziej interesujące jest to co napisałaś o relacji z rodzicami „Gdy moja mama wyjechała do Niemiec i zostałam z Tatą oraz młodszą siostrą o cztery lata, w wieku 17 lat, oczułam wolność. U mnie w domciu to mamcia trzymała nas w ryzach. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, poszłam na całość.”. Pamiętaj, że klucz do zagadki problemów w dorosłym życiu zawsze zakopany jest w naszym dzieciństwie. Dzieci zawsze są refleksją rodziców, ich miłości i sposobów w jaki radzą sobie z problemami. Tam szukaj i nie wahaj się sięgać porad psychologa. Pamiętaj jednak, że żaden psycholog to nie wyrocznia i wybieraj pozytywne osoby, którym czujesz że potrafisz zaufać. Jest bowiem wielu, którzy się do tej pracy zupełnie nie nadają. Pamiętaj, oni mają być tylko drogowskazem bo znają ścieżki, którymi lubi chadzać nasz głowa 😉 Ładnie piszesz… Myślę, że poradzisz sobie z tą karmą 🙂 Powodzenia

  5. Też paliłam blaszki..zaczęło się podobnie chłopak palił..nie obwiniam go,to ja zapytałam czy mogę spróbować,odmówił,ja naciskałam..kochałam go mocno, chciałam rozumieć go bardziej,chciałam oglądać świat jego oczami, dlatego zapaliłam..dziś wiem, że było to też wołanie o pomoc, w tamtym okresie było mi bardzo źle,działa mi się krzywda ja nie potrafiłam o tym mówić..miałam myśli samobójcze..zastanawiam się czasem czy heroina nie uratowała mi życia..minęło 10 lat od ostatniej blaszki..smak pamiętam do dziś i Ty też już zawsze będziesz go pamiętać..to że pamiętam to nie znaczy że mnie ciągnie, tak nie jest..chłopak w lipcu tego roku odebrał sobie życie..nie znam powodów, nie widziałam się z nim też ok. 10 lat..osierocił dwuletnią córcię..a ja walczę, nie o życie bez narkotyków,bo z tym nie mam problemu..przez ten okres w moim życiu,ale też i na pewno dzieciństwo(było to rodzina dysfunkcyjna,nie mylić z patologiczną) nie potrafię budować zdrowych relacji z ludźmi,mam problemy nawet z wysławianiem się(narkomani nie rozmawiają)nie potrafię wziąć odpowiedzialności za swoje życie,odpowiedzialności finansowej też..na szczęście są mądrzy ludzie na tym świecie..mam tu na myśli terapeutów, psychologów..warto zwrócić się w ich stronę

  6. Oj coś ten blog naciągany całkowity brak znajomości tematu (palenie hery ) a wystarczy poczytać ale to juz wysiłek życze PD

  7. jest mi bardzo przykro….. ale zastanawialas sie dlaczego zaczelas?…. Twoj tekst, ze jak tylko zamknely sie drzwi za Twoja mama….. daje wiele do myslenia. Widac, ze od poczatku w jakis sposob bylas zaprogramowana do „zycia z adrenalina”. Dlaczego na swiecie sa tysiace ludzi ktorzy nigdy w zyciu nie wezma (nawet trawki) ????? i drugi tyle, co musi skosztowac, tak z ciekawosci….. jest cos w naszym zyciu o czym trzeba pamietac i to jest nieodwracalnosc wydarzen. Niech Twoj przypadek bedzie ostrzezeniem dla innych.

  8. Niestety odnoszę wrażenie, że winisz nie tego, kogo powinnaś. Nie zrozum źle – nie uważam, że Twój eks jest dobry, a Ty ta zła. Natomiast własnym nałogom jesteśmy winni MY. Sama jestem uzależniona, ale winić mogę za to tylko siebie. Na pewno łatwiej było Ci upaść „dzięki” byłemu i przy nim. Sama pewnie byś nie zgotowała sobie takiego losu, ale ON nie stał z bronią przy Twojej skroni… Wszyscy płacimy za błędy. Mam inne doświadczenia, niezaprzeczalnie mniej w nich zła, ale cierpieniem się z Tobą łączę. Będę czytać bloga, bo sama szukam siły na rzucenie tego gówna – narkotyków.

    Czekam na następny wpis 🙂

    Powodzenia!!

  9. Widzę że jeszcze mało doświadczeń :P. Żadnych pozytywów, refleksji i drogi do zmian .. opowiadasz tylko o sobie pierdoły i o swoim problemie kompletnie go nie rozumiejąc. Liczysz, że ktoś ma ci współczuć, lub że ci w tym pomoże ? Dziwi mnie też jak ktoś skomentował, że tego co doświadczasz w życiu i jakich sposobów wyjścia z tych doświadczeń dokonałaś, trzeba szukać w rodzicach 🙂 to kompletna bzdura ! Bo tylko ty sama możesz się ostatecznie przygotować do tego co będzie po wyjściu, nikt nie zrobi tego za ciebie, teraz już masz na to czas , nie za kilka lat ale tu i teraz zacznij ! W tym szukaj siły do życia, ucz się, zawodu, pracy, żebyś była niezależna od degeneratów po wyjściu. Ty sama poszłaś na całość nikt cię nie zmuszał ! I co fajnie było ? Warto było ? Rodzice i analiza ich wychowania może tylko trochę naprowadzić na to, nad czym możesz pracować więcej, bo nikt nie jest doskonały nawet prawdziwie kochający rodzic, analiza da jakiś efekt ale tylko wtedy gdy nie będzie to ukazanie ich winy, znaczy rodziców jacy by nie byli, a szczere i obiektywne szukanie problemów w samym sobie. Rodzicom jak popełnili błędy – wybacz. To trudne jest, tak zajrzeć w lustro dogłębnie, szczególnie że cię ciągnie. Zacznij od bilansu i oceń czy było warto, każdy z resztą wie że nie było warto, więc wniosek masz tylko jeden do wyciągnięcia. Jeżeli jednak jakimś cudem wniosek wyciągniesz inny niż opisany wyżej to może będzie dla ciebie lepiej jak tam jeszcze trochę zostaniesz, to może dłużej pożyjesz. Choć w niezbyt miłych okolicznościach, które sama sobie zgotowałaś. Alternatywą dla błędnego wniosku będzie zaćpanie się na śmierć po wyjściu i w rezultacie zgon gdzieś pod płotem. A może jeszcze uda ci się w ten temat wciągnąć nowych znajomych i kogoś doprowadzić do zgonu ?! Przemyśl to sobie jeżeli to co napisałem jakimś cudem do ciebie trafi, ale też i każdy który to czyta. Warto zrozumieć że nie wszystkie „ograniczenia” to ograniczanie wolności i swobód :/ Bo głupia swoboda i wolność źle rozumiana prowadzi prostą drogą do pudła… i faktycznego ograniczenia wolności i nie tylko wolności. A czasem też do grobu. Obyś znalazła w sobie tyle sił żeby to zrozumieć, czego wszystkim potrzebującym życzę.

  10. Kajzerka wróć do szkoły i ucz sie konkretnego zawodu, to po odsiadce będziesz COS umiała i nie będziesz musiała kraść. Ostatnio poszukują krawcowych, kosmetyczek, fryzjerek i dobrych kucharzy. Zioła odstaw to dobry czas by przetrwać i zacząć od nowa.

  11. nie wiem sama skąd we mnie takie uczucie,ale wcale Ci nie współczuję.mialaś wszystko i nie docenilaś tego.zrujnowałaś sobie życie na własne życzenie i chyba dlatego nie mam dla Ciebie nic dobrego do powiedzenia.przepraszam za szczerość ale tak czuję

  12. Niech ten tekst będzie przestrogą dla każdej z matek. Ani jedna złotówka, ani jedno euro nie są warte takiego losu własnego dziecka.

  13. Jakbym czytała Swoją historię. Uciekłam od matki agresorki w wieku 18 lat,chłopak u którego zamieszkałam zaczął mnie bić. Poznałam jego kolegę z pracy. wyszło na jaw,że bierze amfę. Ale co tam! Wielka miłość nie zna przeszkód, obiecał że dla mnie rzuci. Tylko potrzebuje pomocy i wsparcia. Tak bardzo chciałam mu pomóc. Zamieszkaliśmy razem. Chciałam się przekonać „co to takiego”. Raz,drugi,trzeci. I po wielkim ratowaniu ukochanego. Wpadłam po uszy,potem trawka,koka. I tak ponad rok . I pewnego „szczęśliwego,, dnia zabalowaliśmy z nieodpowiednią osobą,która już miała schizofrenię. Kiedy zaczęły się jazdy (tam ktoś jest!Policja! etc) wsiadłam w nocny autobus i uciekłam. Włóczyłam się trochę czasu,odwiedziłam MONAR ale czułam się zbyt „dumna,, by skorzystać z pomocy. Dwa lata jestem „czysta,, ponad i Sama Sobie musiałąm radzić bo na „rodzinę,, liczyć nie mogłam i nigdy nie będę mogła. Teraz mam wspaniałego mężczyznę u boku(nie wiele wie o mojej przeszłości) dom i pracę. Tylko czasem mam sporadyczne kryzysy życiowe i chęć na coś mocnego.
    Pozdrawiam

    1. Czy mogła byś rozwinąć „matka agresorka” – temat związany z dysfunkcją czy patologią ?

      Co to znaczy że nie będziesz mogła liczyć na rodzinę ? – pewnych rzeczy się nie wybacza ?

      Co to znaczy sporadyczne kryzysy życiowe ? – to jest dobrze czy nie jest ?

      No i wielki plus duże BRAWA !! „dwa lata jestem czysta, ponad” – nie ważne jak do tego doszłaś, sama czy ktoś Ci pomógł, „nie wieszaj psów na rodzinie lepiej wybacz im” i nie myśl już o mocnych rzeczach 😛 bo nie warto tracić czasu.. buduj !! Idź do przodu i nie wracaj do przeszłości 🙂

  14. Asdf112 to jakiś nonsens,że narkomani znają życie prawdziwe.Chodzi o to,że znają „dno”?Detrytus,bentos,bagno,kupę?Moim zdaniem nie na tym polega prawdziwe życie.Nie na kradzieżach,przekrętach,oszustwach,pobiciach,byciu wyruchanym przez wspólasa,dawaniu tyłka dosłownie i w przenośni.Zresztą w „zwyczajnym” życiu dokładnie to samo cię może spotkać.Zdrada najlepszego przyjaciela(przyjaciółki),knowania,dwulicowość,bycie w rozpaczy,utrata sensu życia…pobicie,kradzież;);).
    A świat wyimaginowany?Takie stany to chyba tylko LSD „daje”?
    A prawdziwe życie to PRZEŻYWANIE emocji,na trzeźwo;).Odwaga,by zmierzyć się z czymś,co nas przeraża.Umiejętność przytulenia samego siebie,gdy już nikt inny nie może(z jakichś powodów).Dać komuś kawałek samego siebie,bezinteresownie (tak,wiem,brzmi banalnie,ale…..).Kochać.
    Tak czuję życie.

    1. Dodał bym też że to prawdziwe życie najczęściej jest zbyt trudne dla ludzi uciekających w narkotyki, uciekających z domu z bardzo prozaicznych problemów – nie przystosowanie społeczne ( i nie wynikające z patologii rodziny tylko z głupoty i łatwowierności obcym „przyjaciołom” ziomkom, itp.) Kradzieże i inne takie to po prostu sposób przeżycia, ale jakże niski sposób na życie. Niestety ! Witajcie w prawdziwym świecie i nie jest to ten zepsuty i zdegenerowany świat w którym szukacie zapomnienia w wódzie i narkotykach po prozaicznych lub też bardziej życiowych błędach. To jest ten normalny świat w którym paradoksalnie trudniej żyć … ?

      Praca pozwala na swobodę, im lepsza ta praca tym lepiej, ale też tym więcej trzeba było na to poświęcić serca i czasu ucząc się.

      Prosty przykład, dzień jak co dzień człowiek wychodzi do pracy, pracuje za średnią pensję, lub nawet za najniższą. Mógłby przecież pójść coś ukraść i zarobić za jednym razem tyle co przez rok ? Ale z jakiegoś powodu nie robi tego, tylko z uporem dalej pracuje uczciwie.
      Czy takiego człowieka jest za co szanować ? Dlaczego więc zdarza się że wytykany jest i psy na nim wieszane są ?

      Który z tych ludzi żyje prawdziwym życiem ? Ten uczciwy czy ten skrzywiony ? Obaj żyją prawdziwie, tylko jeden z nich jest tak na prawdę wolny i zawsze może zmienić swoje życie na lepsze. Co z resztą może zrobić każdy, tylko złodziejowi będzie bardzo trudno przestać i nagle być uczciwym, pracowitym. Narkoman ma tu jeszcze większy problem z przystosowaniem, takich przykładów jest znacznie więcej kto jest a kto nie jest wolny.

      Ten uczciwy i zapracowany człowiek potrafi jeszcze się dzielić tym co w życiu robi, z rodziną, ze znajomymi, z całkiem obcymi ludźmi i to bezinteresownie, a człowiek zapatrzony tylko w siebie i w swoje prozaiczne problemy nie potrafi wygospodarować czasu żeby pójść do wanny 🙂 Bo dosłownie nic mu się nie chce i tu warto się zastanowić co daje mu w takim razie ta „wolność” ?

      Pewne sposoby na życie, są delikatnie mówiąc ułudą, stratą czasu i niczym więcej, prowadzą z góry tylko do porażki.
      Warto jest żyć na prawdę, żeby być szczęśliwym z każdego dnia czystej wolności.

      Czy ten pracujący gość, ma znać ten świat ułudy ? Do czego mu się ta wiedza przyda jeżeli jego najprostrzy dzień przynosi mu wszystko co mu jest do życia potrzebne i jeszcze trochę zostanie dla innych. Kto tu ma więcej swobody ? Kłamca, oszust, dwulicowy przyjaciel, to są takie osoby którym rzeczywistość pomieszała się z fikcja i to na stałe. To tak żyjąc da się coś przeżyć na prawdę, jak samemu sobie opowiada się już tylko bajki ?
      Zula zwraca uwagę na prawdę w życiu, nie tylko o to co komu się opowiada, ale tę prawdę którą mamy w sobie, która mówi nam co jest dobre a co złe co czarne a co białe, bez „farmakologii” 🙂 Bez takich punktów odniesienia sypie się całkowicie świat wartości a następnie przychodzi zdumienie, ze coś się zrobiło i wszyscy mają pretensje o to a nie rozumie się co w tym było takiego złego. Co popycha do wyparcia a nie załatwienia problemu. Najłatwiej jest olać wszystko ? Ale to właśnie czasem najbardziej uzależnia.. Na wartościach oparte jest wszystko, włącznie z uczuciami, prawdą, itd.. przez wartość można też rozumieć coś co nie ma wartości bo jest bezcenne. Siłą rzeczy zachwianie tego procesu wykrzywia sposób widzenia wszystkiego i z normalnego życia robi się niemały kosmos.. często bez powrotu.

  15. Witam was serdecznie. Bardzo wam współczuję, że siedzicie tam z dala od rodzin normalnego życia. Z tego co przeczytałam to widzę, że wasze życie było ciężkie dlatego życzę wam cierpliwości i abyście nigdy nie wróciły już tam uważam ze należy wam się druga szansa. Natomiast bardzo ciekawi mnie za co tam siedzicie. OK piszecie o kradzież narkotykach a czy są w śród was takie co siedzą za ciężkie zbrodnie ? Np morderstwo męża? Kata? Co po wszystkim czuć, ulgę ? Bezradność ? Żal ? Przepraszam za moją bezpośrednio i za błędy ponieważ pisze z tel . Pozdrawiam was.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *