Nasze ikony

I w sumie mogłabym zacząć o ikonach pop-kultury, typu Michael Jackson, Madonna czy Depeche Mode :), ale ja autentycznie tym razem o ikonach chcę pisać. Takich prawie najprawdziwszych, choć nieudolnych, bo też są fajne.
Od jakiegoś czasu odwiedza nas Łukasz, który jest konserwatorem zabytków, takim z krwi i kości, i jeszcze z zamiłowania.
Najpierw opowiadał nam o tym, czym się zajmuje i muszę powiedzieć, że do opowiadania ma dryg, bo nie dość, że słuchałyśmy z szeroko rozdziawionymi buziami, to zaraz po tym miałam ochotę biec i szukać skarbów na każdym jednym napotkanym strychu – nie tylko kościelnym ;). Pokazał nam na zdjęciach efekty swojej pracy i naprawdę robi to wrażenie.
Tak nam się to spodobało, że na samym opowiadaniu się nie skończyło.
Pomimo ogromu pracy, Łukasz wpada do nas w miarę możliwości i teraz tworzymy ikony.
Żeby być dokładną: piszemy ikony.
Ja wybrałam sobie archanioła Gabriela i do pewnego etapu tworzenia go było całkiem ładnie – jak na pierwszy raz i jak na osobę, która nie ma żadnych zdolności plastycznych. Ale zaczęły się schody.
Było przyzwoicie do chwili, gdy po pozłoceniu trzeba było zacząć malować. No taka „kolorowanka”, że daj pan spokój! Kiedyś przy kolorowankach to trzeba było zwracać uwagę, żeby nie powyłazić za kreskę, a tu taka technika, że zginęłam, gdy musiałam mieszać farby o takich kolorach, których nazw już nawet nie pamiętam.
Cieniować to nie potrafię w ogóle, więc na tym etapie, na którym został, mój Gabriel wygląda raczej jak klaun z książki „To” S. Kinga, a nie archanioł!
Jeszcze się go nie boję, ale jak tylko zobaczę gdzieś baloniki, to padnę trupem jak nic!
Mam nadzieję, że na kolejnych zajęciach uda mi się z pomocą sił wyższych lub raczej Łukasza doprowadzić moją ikonę do stanu oglądalności. Wtedy może pstryknie się fotkę, żeby nasi Czytacze mogli też popatrzeć. Chociaż takiego Kingowskiego też by można Wam pokazać – jak już nie spać, to nie spać – i tym sposobem przejdziemy do „Bezsenności” też Kingowskiej.
Ale tak na poważnie, pisanie ikon to nowe doświadczenie bardzo przyjemne dla mnie.
Oczywiście, przypomina mi się taka historia sprzed kilku lat, gdy bodajże w Hiszpanii w jednym z kościołów był fresk z twarzą Jezusa i z braku może funduszy nie był on restaurowany. Jedna z tamtejszych parafianek, domorosła konserwatorka, postanowiła zająć się sprawą i po swojemu DOMALOWAŁA Chrystusowi twarzyczkę. Wszystkie telewizje pokazywały tą twarzyczkę, bo bohomaz wyszedł pierwsza klasa.
Teraz my pokażemy nasze archanioły z naszymi buźkami i zdetronizujemy tamtą panią na bank.
Mam jednak nadzieję, że efektem końcowym pracy nad naszymi ikonami będą twarze, na które da się patrzeć bez lęku :).
Pozdrawiam, Małgosia

7 thoughts on “Nasze ikony

  1. Witam ponownie 😉

    No no widzę że Panie są uzdolnione plastycznie 😉 . Moim skromnym zdaniem Pani Małgosiu archanioł wyszedł bardzo ładnie 🙂

    Ciekawe jak by mi poszło takie malowanie hehe 😉

    Prace innych Pań będzie można jakoś zobaczyć ? 😉

    Pozdrawiam cieplutko 😉

    Michał 🙂

    1. Ależ Ty miły jesteś! Albo litościwy, skoro uważasz, że ikony, które stworzyłyśmy, są przejawem uzdolnień plastycznych :). W sumie ktoś kiedyś powiedział, że nie to jest ładne co ładne, tylko, co się komu podoba. A o gustach ponoć nie należy dyskutować – choć z tym ostatnim stwierdzeniem nie do końca się zgadzam.
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam, do następnego.
      Małgosia

    1. Dziękuję za przypomnienie, bo już nie pamiętałam, gdzie to domalowywanie Jezusowi twarzy miało miejsce, za to doskonale pamiętam, jak to było zrobione :-). Myślę, że każdy, kto to widział, śmiał się solidnie :-), bo poza tym, ze wyszło paskudnie, to jednocześnie i komicznie. W sumie teraz śmieję się sama z siebie, bo kiedy patrzę na moje ikony, to zaczynam rozumieć i tamtą kobietę :-). Żeby się nauczyć coś robić, trzeba niestety przejść przez sporo błędów – mniej lub bardziej zabawnych. Istotne jest chyba to, aby się nie poddawać i próbować do skutku :-). Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam ciepło.

  2. Piękna produkcja 🙂 widzę u Pań nie tylko talenty dziennikarskie ale i plastyczne 🙂 sama bym lepiej nie zrobiła.
    Czekam na kolejne

    1. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zdolności plastycznych to w ogóle nie posiadam. Ikony tworzymy pod okiem Łukasza, który jest cudownym człowiekiem i fachowcem w swojej dziedzinie. Prowadzi nas dosłownie za rękę, ale początki nauki robienia czegokolwiek zazwyczaj są trudne. Może gdybyśmy mogły ćwiczyć pisanie ikon przez dłuższy czas, to wyglądałyby o niebo lepiej. Jak na pierwszy raz, to i tak jakoś jest :-). Do następnego :-).

  3. Sama bym lepiej nie zrobiła. Wyszło bardzo fajnie 🙂
    Można wystawić na handel to jeszcze jakaś kaska wpadnie heh 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *