Wrażliwość chyba wyszła z mody. Teraz trzeba mieć, żeby być. Ciągle lepiej, więcej, wyżej, dłużej itd. Machina cywilizacji prowadzi nas niechybnie nad przepaść Tartaru. Musimy brać coraz więcej leków przeciwbólowych. Ukrywamy gdzieś w szafie nasze marzenia. Ukrywamy uczucia.
Świat staje się „Wesołym Miasteczkiem”, gdzie do każdego uczucia musimy kupić bilet.
Coraz więcej leków przeciwbólowych to sposób na przetrwanie.
Czasem patrzę na ludzi o twarzach bez wyrazu. Przeraża mnie ta pustka. Ich nie stać na bilet do „Wesołego Miasteczka”.
Teraz żeby być, trzeba mieć. Trzeba mieć, żeby być.
Ja nie mam…
Więc czy istnieję jeszcze?
Ag.U
Średniawka.
Ech.. cała prawda! 🙁
Ja miałam,, ale mnie okradli. Jestem i istnieję.
Materializm, snobizm- plaga naszych czasów. Warto mieć marzenia. I jeszcze jedno- super grafika, pozdrowienia dla autora 🙂
Eee,czy ja wiem:).Problem jest stary jak świat.Zobacz,poetka Małgorzata Hillar napisała ile lat temu
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
Ludzie zawsze ukrywali uczucia….co do pozostałych dywagacji…. na szczęście pewnych rzeczy nie kupisz nigdy i niczym,
nie kupisz miłości
szacunku
podziwu
wierności
i całe szczęście….
😀
Myślę, że istnienie bez posiadania „nadprogramowych” rzeczy uzmysławia nam, że są jeszcze ludzie o dobrym sercu, których obchodzi los innych. Jednak nie uważam, że samo w sobie „mieć” jest złe. Bardziej chodzi o to, w jaki sposób świat się dowiaduje o tym „mieć”. „Mieć” pozwala spełniać marzenia. To nic złego, ale jeśli robisz coś na pokaz, żeby tylko wszyscy znajomi widzieli, że stać Cię na to czy na tamto, to już nie jest spełnianie marzeń. Widać to na portalach społecznościowych.
Wierzę w siebie i nie zamierzam się poddać. Będę się łapać wszystkiego, każdej możliwości, która może mi pomóc. Siostra jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem. To będzie moja szansa, aby zacząć wszystko od nowa. Nie było jej łatwo i dalej nie jest, wciąż coś nie tak, a mimo tego nie poddaje się. Walczy każdego dnia i każdego dnia jest zadowolona ze swoich dokonań. Pomoże mi i dzięki niej będzie mi lżej. Dużo dają mi rozmowy z nią. Cieszę się, kiedy słyszę jaka jest szczęśliwa. Zasłużyła na szczęście i cieszę się, że tyle osiągnęła. Pozdrawiam.
Izabelka
To prawda- mieć, i chwalić się wszem i wobec, zaharowywać na śmierć (bo przecież nie mogę mieć tańszego zegarka od Nowaka!) jest kretynizmem. Mieć, bo pracowało się systematycznie i latami, pracowało fair play, ale i szanowało innych (Marta Kowalska to super babka, choć nie ma fury ani smarta)- to jest OK.
Pamiętacie tego matematyka Perelmana, który odmówił przyjęcia miliona dolarów nagrody? Świat dopiero wtedy dowiedział się, że ktoś taki w ogóle istnieje.
No i on dalej nie ma, ale JEST, dla wielu nawet znacznie bardziej niż przedtem…
Czyj to rysunek widzimy na zdjęciu wprowadzającym? Pytam, bo jest poruszający.
A co do tekstu – oj tam, oj;). Być człowiekiem – to recepta, na to co (trafnie!) opisujesz.
🙂
Rysunek jest autorstwa Pawła Althamera, wystarczy kursor przytrzymać na zdjęciu i wyświetli się opis fotografii 🙂
Biuro
Dzięki:). Nie wpadłam na to, by „trafić w rysunek myszką”:).
Przy okazji: dzięki za robotę, jaką Państwo odwalacie. Sądzę, że to bardzo pożyteczny projekt. Mojemu dziecku już dawno temu pokazałam tego bloga, jako DOWÓD na to, do czego prowadzi niesłuchanie się ojca/matki;). Podziałało:).
To wszystko stereotypy, można nic nie mieć a być kimś. Można mieć wszystko i być nikim…
Offtop będzie tylko pozorny. Czytam se otóz teraz „Afryka trek” jakiegoś zachodniego małżeństwa, które na piechotę przewędrowało Afrykę wzdłuż. (Bardzo polecam, swoją drogą; Może osadzone też by mogły tę książkę przeczytać? Chyba byłaby to inspirująca i pożyteczna lektura). Delikatnie i empatycznie rysują ci ludzie obraz Afryki takiej, jaką widzą z tego marszu na piechotę (nie z okna wypaśnego ladnrowera czy turystycnego busa). Spisują swoje wrażenia nt. spotkanych ludzi. No i są w tej książce takei dwa sąsiadujące obrazki.
1. Biedny człowiek, am tylko kawałek spalonego buszu. Ale obejście ma uporządkowane, narzędzia zadbane, równo ułożone, strzecha na chacie starannie przystrzyżona, niemowlak śpi w świezym koszyku, kurki w obejściu (płotek też se uplótł), żarcie ma, jest porządek, ład i spokój itp. Ten człowiek jest pracowity, zapobiegliwi, zorganizowany. Dzięki tym cechom udało mu się osiągnąć wzgędny komfort życia, taki jaki tylko dało się osiągnąć w danych warunkach.
2. Parę wiosek dalej. Chałupa się rozpada (a trawa wokół rośnie cały rok, a domowników jest wielu, więc czemu NIKT nie zreperuje dziurawej strzechy?!), w środku szczury, gołe dziecko sika pod siebie i rozmazuje sobie na buzi powstałe w ten sposób błotko, dorośli ubierają mu ciuszki NA to błoto… Chata obok matka ma raka, szpital jest 3 km od chaty, opłata za operację wynosi równowartość 3 blach (facet ma na podwórku 5 takich blach i ani ich nie sprzeda na operację matki, ani nie użyje ich do naprawy dachu) i… nic. Nikt tych blach nie sprzeda „bo jesteśmy biednymi ludźmi” ani do tego szpitala nie pójdzie. Matka żebrze o aspirynę na ból…
Autorzy książki robia rozróżnienie między biedą a nędzą. Ten pierwszy był biedny (ekonomicznie), ale żył godnie. STWORZYŁ sobie do tego warunki. Ten drugi był samą nędzą. Dnem człowieczeństwa.
Sądzę, że te obrazki dobrze korespondują z tym co napisałeś oraz że są odpowiedzią/podpowiedzią na pytanie Autorki.
Pozdrawiam
Ciekawe rozważanie, ale brakuje w nim nieco optymizmu związanego z obecnością ogromem osób, osób wartościowych – sprzeciwiającym się takiej sytuacji. Ty do nich należysz, więc istniejesz, jak i ja!
Celem naszego życia nie powinno być posiadanie bogactw, lecz bogactwo bycia…
Drogie dziewczyny,
przeczytałam wszystkie Wasze wpisy. Czasami się uśmiechałam (tost z żelazka, wpis o modzie), czasami wkurzałam (gdy po wyjściu z ZK myślicie jedynie o powrocie do nałogu i imprezowaniu). Fajnie, że coś takiego robicie. Nigdy nie miałam zatargów z prawem, trafiłam tu raczej ze względu na swój zawód, ale zafascynowałyście mnie. Daleka jestem od oceniania, dlatego trzymam za Was wszystkie kciuki. Żebyście umiały po wyjściu stanąć na nogi. Aha, mam też prośbę – brakuje mi tu trochę wpisów dotyczących tego co naprawdę myślicie, czujecie. Więcej otwartości 🙂