„Czego się bałam, kiedy trafiłam do więzienia….”

 

Przy okazji mojego posta pt. „Czego się boję po wyjściu z więzienia.”, jedna z czytających osób stwierdziła, że lepszym byłoby pytanie: „Czego się bałam, kiedy trafiłam do więzienia?”. Ponoć każde pytanie bez względu na to, jak jest zadane – jest dobre :), tym samym został mi podsunięty temat do tej rozmowy.

Wtedy nie zastanawiałam się nad tym, czy będę dostawała np. papier toaletowy, podpaski, czy coś tam jeszcze i w jakich ilościach. Po dotarciu do celi przejściowej miałam za sobą już szereg upokorzeń, więc ani smród moczu, ani (ponoć) kobieta o aparycji Shreka o głosie słowika, który mógłby na polu krowy dusić, pytająca gburowato „Fajki masz?!” nie zrobiły na mnie „specjalnego” wrażenia. W jakimś stopniu miałam wrażenie, że to wszystko nie dzieje się na prawdę. Czułam się tak, jak by część mózgu się zablokowała i oszukiwała mnie na zasadzie: to tylko paskudny sen, zaraz się obudzisz i będziesz w domu… i pominę, że do dziś się nie obudziłam ;).

To wszystko było jakieś takie odrealnione. Tylko w głowie tłukło się jedno, co myślą i robią rodzice, jaka będzie reakcja rodziny.

Najciekawsze jest to (patrząc z perspektywy czasu), że rodzice byli od chwili mojego aresztowania cały czas obecni. Na zmianę raz mama, raz tata, tkwili w samochodzie przed budynkiem komendy. Jak tylko mogli dawali mi znać, że są, że myślą, że mnie nie zostawili. A ja te wszystkie gesty widziałam, odczuwałam i przyjmowałam. Po tygodniu nadal miałam w głowię myśl, czy mnie nie zostawią? Jakiś taki paradoks, bo z jednej strony wiedziałam, że są, a z drugiej cały czas się obawiałam. Najciekawsze jest to, że zawsze mogłam na rodziców liczyć, nigdy nie powinna nawet na chwilę pojawić się taka durnowata obawa, a jednak.

Rozsądek, trzeźwe myślenie i logika na pewien czas ze mnie wtedy wyparowały. I do dziś nie mam pojęcia, gdzie błądziły :). Rodzina jest przy mnie do teraz i robi co może, żeby pobyt na tych „wczasach” o przydługim turnusie, jakoś mi ułatwić.

Świadomość tego, że byli, są i będą to taka siła, że mogę tylko z tego czerpać. A tamte obawy jak głupio się pojawiły tak samo głupio się rozpłynęły, ale pozostała po nich pamięć i ją dorzucam do przegródki z napisem „doświadczenia życiowe – mniej mądre” ;).

Małgosia

4 thoughts on “„Czego się bałam, kiedy trafiłam do więzienia….”

  1. po jakich upokorzeniach? jeżeli to jest co ja myśle że zaglądali ci jacyś faceci do majtek i pod stanik gdy przeszukiwali to ja bym to zgłosiła jako molestowanie a przede wszystkim bym się nie dała dotknąć bo inaczej bym nawet pogryzła ,moim zdaniem ludzie którzy tam trafiają nadal są ludźmi i w pouczeniach pisze ze nikt nie może być poddawany upokarzajacemu traktowaniu tak więc co miałaś na myśli ?

  2. Kotek….pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć,to jest system.Musisz,i już:).To nie szpital,że możesz odmówić zabiegu i wystosować parafkę na papierze i już.A przeszukania kobiet robią kobiety,na szczęście.Upokorzenia…no cóż,pewnie chodziło o wredne odzywki,o niemożność skorzystania z toalety np,zmiany podpicznika jak masz okres i po spodniach Ci leci,różne są „sposoby”.Np nawet jeśli Ci usiąść nie pozwolą,tylko musisz stać godzinami,bo ktoś ma taki kaprys,to jest to już upokorzenie.Nie,żebym przechodziła przez takie przyjemności,po prostu używam
    wyobraźni.Najlepiej,jak sama Małgosia to opisze,jeśli będzie chciała(!!)
    Małgosiu jesteś bardzo inteligentną,widać,że wykształconą i mądrą kobietą.Lubię,kiedy ludzie używają mózgu.Nawet jeśli wcześniej robili coś nie tak.Ważna jest refleksja.
    BTW,powinnaś pisać,wiesz?;)Masz Ty bigla do tego.
    Tak na marginesie przypomniała mi się sprawa sprzed kilku lat,którą na FB (chyba) opisywała pewna zrozpaczona Polka,która na stałe mieszkała i pracowała w Irlandii.Miała bardzo fajnego psa,który niespodziewnaie zareagował na bezceremonialne wtargnięcie sąsiadki z domku obok na posesję i delikatnie kłapnął ją w dłoń.Została malutka ranka,jednak ta kobieta zrobiła z tego straszną aferę,rozwaliła tą rękę,że niby pies to zrobił (dotąd łagodny).Jakaś tam straż-do-spraw-czegoś chciała odebrać jej i uśpić psa.Oczywiście wszyscy Irlandczycy świadczyli przeciwko Polce.Dziewczynie udało się ukryć go u przyjaciół.Z powodu tego „pogryzienia” i ukrycia psa miała sprawę w sądzie w ROI,a w areszcie kazali jej sikać do dziury w podłodze,mimo iż błagała,że jest kobietą,że prosi o możliwość skorzystania z normalnej toalety.Przez 24 godziny nie dostała szklanki wody.Nie wiem,jak się skończyła ta sprawa,to był jakiś apel do wszystkich,chodziło o tego psa,a już w ogóle nie wiem,co się stało z tym biednym zwierzęciem dalej:(((.
    to są upokorzenia.

    1. jest coś takiego jak prawa więźnia i człowieka , sama miałam w łapie kartkę z pouczeniem że kara ma być wykonywana z poszanowaniem godności i humanitarnym traktowaniem a jeżeli tak nie jest tzn że łamane jest prawo i trzeba coś z tym zrobić, co do mnie nie pozwoliłabym się rozebrać do gołej pipy nawet jeżeli przeszukiwała by mnie kobieta, żadna siła ani żaden system by mnie nie zmusił a za to nie zabijają w końcu…. pamietaj że jak sobie co wywalczysz to będziesz miała

  3. Nie znam się…chętnie posłucham,co jeszcze inni mają do powiedzenia.Wiem tylko,że np spróbuj odmówić kontroli osobistej u celników….:P Armagedon murowany:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *