Przerwa w karze

Jest 8 maja 2015 roku. Nigdy w życiu nawet o tym nie myślałam. W zakładzie karnym przebywałam od trzech lat i pół roku i drugie tyle miałam do końca. W porze obiadowej przyszła po mnie oddziałowa i powiedziała, że mam iść do wychowawcy. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż tego dnia nigdzie się nie zapisywałam. Zaczęłam się dopytywać, do jakiego wychowawcy mam iść. A oddziałowa powiedziała, że do kulturalno-oświatowego. Zdziwiło mnie to jeszcze bardziej, bo do niego tym bardziej się nie zapisywałam na spotkanie. Wyszłam z celi i nawet nie usłyszałam, że oddziałowa powiedziała do moich koleżanek, że mają mnie spakować. Jak dotarłam, pani wychowawczyni kazała mi usiąść i powiedziała, że ma dla mnie dobrą wiadomość: idę do domu. Po prostu oszalałam z radości. Nie mogłam w to uwierzyć, jak to??? Przecież mam jeszcze tyle lat do końca kary. Okazało się, że zakład karny wystąpił o przerwę w mojej karze, a ja nic o tym nie wiedziałam. Kiedy wyszłam od wychowawcy z radości krzyczałam na cały korytarz, płakałam ze szczęścia. Jak weszłam na celę, żeby się spakować, dziewczyny szalały razem ze mną. Nie miałam dużo czasu, żeby się spakować i z nimi pożegnać. Chyba nigdy nie przeżyłam czegoś tak pięknego. Jak już szłam do bramy, nadal nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Gdy wyszłam za bramę, myślałam, że to jakiś sen, lecz to się działo rzeczywiście. Był piękny dzień, po prostu wymarzona pogoda na wyjście z więzienia. Doszłam do sklepu. Kupiłam paczkę ulubionych papierosów i napój (nie alkohol, bo nie piję). Usiadłam na murku niedaleko sklepu i paląc papierosa próbowałam jakoś uwierzyć w to, że to się dzieje naprawdę. Jednak ciężko było mi uwierzyć. Doszłam do autobusu i jadąc podziwiałam, jak dziecko, wszystko co mijałam. Chciało mi się krzyczeć na cały głos w tym autobusie: „Jestem wolna!”. Ale bałam się, że ludzie będą mnie uważali za wariatkę. I tak miałam wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie i wiedzą, skąd wyszłam. Lecz to pewnie było tylko moje wrażenie. Ponad trzy lata spędziłam w izolacji, gdzie na krok nikt mnie samej nie puszczał. Sama nie mogłam nigdzie wyjść, a tu samiutka jadę autobusem. Pamiętam, jak wsiadła para z dzieckiem do tego autobusu i to śliczne dzieciątko tak się pięknie do mnie uśmiechało. To było dla mnie cudowne, bo przez trzy lata nie widziałam żadnego dziecka.

Dojechałam do siebie na dzielnicę i idąc patrzyłam, ile się zmieniło. Nie mogłam uwierzyć, że wybudowano blok naprzeciwko mojego i ta szara, ponura dzielnica dziś wygląda pięknie i kolorowo, zupełnie inaczej. Ale tego dnia wszystko wyglądało piękniej niż zawsze.

Weszłam do siebie na klatkę i nadal nie wierzyłam, że zaraz będę u siebie w domu.

Zostawiłam torbę i pojechałam do znajomej, z którą kiedyś przebywałam w zakładzie karnym. Nie widziałyśmy się prawie rok, ale często rozmawiałyśmy przez telefon i bardzo się ucieszyłam, jak ją zobaczyłam. Przez weekend odpoczywałam i oswajałam się z wolnością. A od poniedziałku zaczęłam załatwiać wszystkie pilne sprawy. Okazało się, że jest dużo rzeczy do pozałatwiania i muszę to zrobić wszystko sama. Przez tyle czasu, jak przebywałam w zakładzie, to ktoś za mnie decydował i załatwiał większość spraw. A tu wszystko na mojej głowie. Wszystko musiałam zaczynać od nowa, łącznie z załatwieniem nowego mieszkania, gdyż niestety to, w którym byłam, zostało zadłużone i musiałam je opuścić.

Ciężko było to wszystko od nowa budować. I ta myśl, że niezależnie od tego, czego bym nie zrobiła i tak będę musiała wrócić do więzienia. Że tak naprawdę nic nie mogę zbudować, bo i tak będę musiała to zostawić. To było straszne. Niby tu cieszyłam się wolnością, ale cały czas w głowie był ten strach, że muszę wrócić i znowu koniec z chodzeniem samemu, spaniem we własnym łóżku, jedzeniem tego, co sama sobie ugotuję no i z tym, że sama o wszystkim decyduję.

Poznałam nawet chłopaka, któremu powiedziałam o tym wszystkim. Że będę musiała wrócić do więzienia. On jednak twierdził, że nie ma to dla niego znaczenia, chce być ze mną i jak wrócę do aresztu, to będzie czekał. Oczywiście nie czeka. Ale ja wiedziałam, że tak się stanie. A jednak choć przez chwilę chciałam być szczęśliwa.

Starałam się czerpać jak najwięcej tej wolności, póki mogłam. Jakby to miało mi dać siłę i energię na powrót do tego miejsca.

Tak pięknie było, że rok, który miałam na wolności, minął mi jak tydzień.

Do więzienia wróciłam bardziej wyciszona, spokojniejsza, że załatwiłam dużo bardzo ważnych dla mnie spraw. Naczerpałam energii na odbycie reszty kary i teraz spokojnie czekam znowu na ten cudowny dzień, w którym opuszczę te mury. Tylko teraz to będzie jeszcze wspanialsze, bo już nie będę musiała się bać. Po prostu wrócę już na stałe do swojego domu i łóżeczka.

Magda

6 thoughts on “Przerwa w karze

  1. Magdaleno, to przykre musieć wracać znów za kraty, nawet z własnej woli. Ale fajnie, że masz plany na przyszłość. Pewnie masz sporo czasu na pomyślenie o tym co będzie jak już wyjdziesz na zawsze. Napisz proszę co chcesz robić na wolności, to znaczy gdzie pracować, gdzie mieszkać. Czy ktoś Ci pomoże? Ja jak wyszłam, to nikt mi nie podał ręki, tylko kurator trochę i pomoc społeczna, ale jakoś się poukładało dzięki babci, dała mi dach nad głową, a rodzice to w ogóle nie chcieli mnie widzieć.
    Trzymaj się dziewczyno!
    Pozdrawiam

  2. Mnie interesuje, czy zdarza się czasem tak, że chłopak czeka na dziewczynę kilka lat, aż ona wyjdzie z więzienia. Jakie są Twoje obserwacje, np. koleżanek z którymi siedzisz.
    Życzę Ci wszystkiego najlepszego. 🙂 🙂 🙂 🙂

    1. Oczywiście zdarza się, że chłopak czeka na dziewczynę. Mam tu koleżankę, na którą czeka chłopak już dwa lata, ale to są sporadyczne przypadki. Powiedzmy, że na około 70 dziewczyn, które tu przebywają, czeka dwóch mężczyzn. Tak więc widać, jaki to jest procent…
      Magda

      1. Ja jestem osobą, która patrzy na to z drugiej strony- ja jestem tą czekającą 🙂
        Jeszcze 2 lata nam zostały, jak się chce i się kocha, to się czeka, a jak ktoś nie czeka, to znaczy ze nie kocha i kij mu w oko. Pozdrowienia dziewczyny !

  3. O kurcze, Magda… Czułam z Tobą te emocje, czytając Twój wpis. Niezłą musiałaś mieć bieganinę myśli po tym niespodziewanym wyjściu! To dopiero niespodzianka!
    Życzę Ci, żeby ziściły się wszystkie Twoje plany, które masz na „później”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *