O mediach, osądzaniu, drugiej szansie

 

Kiedy ludzie ze sobą rozmawiają, to zazwyczaj poza głównym tematem pojawia się jakiś drugi, czasem zupełnie inny, czasem powiązany, ale taki, który daje do myślenia. Niedawno na naszym redakcyjnym spotkaniu padła kwestia, że w pewnej gazecie pojawił się artykuł, w którym jedna z „pensjonariuszek” tutejszej jednostki stwierdziła, że chce ale nie może współtworzyć tego bloga. I to jest temat numer jeden – chcieć może – tyle dobrego, że chce, bo wbrew temu co wynika z tamtej wypowiedzi i chcieć i tworzyć może prawie każda z kobiet. To nie jest tak, że udział w zajęciach zabronił jej ktoś z fundacji, czy dyrektor jednostki, bo miał taki akurat „humor”. Nie ma żadnej specjalnej selekcji, w zajęciach nie uczestniczą wybrane celowo osoby – już o tym kiedyś pisałam i tak dokładnie jest.

Ta zainteresowana dziewczyna (X) nie mogła z nami pisać, ponieważ była wtedy tymczasową aresztowaną = przebywała w areszcie śledczym, a nie w zakładzie karnym i tym samym kontakt ze światem jest wtedy ograniczony z pewnych powodów. Każda forma kontaktów podlega kontroli prokuratora i od niego zależy przede wszystkim co aresztowana może, a czego nie. Bez względu na to, osoba z aresztu nie ma kontaktu z osobami po wyroku (czyli z zakładu karnego). Nie było w tym zamieszaniu niczyjej złej woli, pewnych zapisów prawnych nikt nie przeskoczy (no może poza grupką „pracującą” w sejmie ;)). Drugi temat – podczas wcześniej wspomnianej rozmowy redakcyjnej poruszyłyśmy tę kwestię i przy okazji wypłynęło coś jeszcze, co z czegoś pobocznego dla mnie przeszło na pierwszy plan.

Okazało się, że ta dziewczyna, wcześniej określona jako – X (iksińska), jest kimś, o kim trąbią media. Czyli teoretycznie jest osobą „znaną”. Teoretycznie, bo „znamy” ją z doniesień prasowych i telewizyjnych, ale w rzeczywistości nie znamy jej ani trochę. Wiemy za co trafiła do aresztu na tyle, na ile media o tym mówią, ale prawdy o niej nie zna nikt poza samą iksińską.

I teraz pojawia się ta główna sprawa, do której dążę od początku tego posta. Ogólna rozmowa redakcyjna się toczy i od jednej z osób pada stwierdzenie, że: „nie jest pewna, czy ma ochotę pracować z iksińską, bo to, co na jej temat słyszała sprawia, że czuje do niej niechęć”. Może nie zbyt dokładnie zacytowałam, ale sens został.

No i teraz pojawiają się dwie strony medalu. Jedna – każdy jest tylko człowiekiem i ma pełne prawo do własnych przemyśleń, odczuć i uczuć i takiego, a nie innego podejścia. Oraz druga strona – czy nie znając kogoś osobiście, powinniśmy tego kogoś oceniać. Czy opinie mediów, które są bardzo silne, powinny być dla nas czymś w rodzaju wyroczni. Rozumiem, że przyjmujemy to, co czytamy w gazetach lub oglądamy w telewizji, wiadomości zasypują nas z każdej strony cała masą newsów.

Pytanie – czy powinniśmy wszystko przyjmować bez szemrania ? – ja osobiście mocno przesiewam to, co do mnie dociera, oglądam i słucham, ale biorę sporą poprawkę na to, czym mnie media karmią. To podejście jest wynikiem moich doświadczeń oraz kontaktów z pewnymi ludźmi, ale o tym kiedy indziej. Oczywiście przyjmuję opinię innych, nawet jeśli się z nimi zupełnie nie zgadzam. „Przyjmuję” w sensie – wysłucham, przemyślę i zostawiam człowieka z jego własnym podejściem, ale nie akceptuję. Uważam, że o iksińskiej wyrobię sobie własne zdanie, wtedy gdy dane będzie mi z nią porozmawiać, po kontakcie z nią osobistym i poznaniu jej zdania na ten czy inny temat. Nie chcę, aby jej obraz został stworzony, czy narzucony przez kogoś innego, nie lubię kiedy cokolwiek jest mi wpychane do głowy na siłę i jeszcze do tego wmawia mi się, że to jest tak jak powinnam widzieć i myśleć. Lubię doświadczać sama, bez czyichś sugestii, tym bardziej, że dlaczego miałabym wierzyć jakiemuś gościowi, skoro nie znam tego człowieka, który o iksińskiej napisał coś tam coś tam, skoro nie znam tego człowieka, tak samo jak nie znam jej?

Przy okazji całej tej dyskusji przyszło mi do głowy coś jeszcze… czy jeden zły czyn może określić człowieka? To tak, jak by po wyrządzeniu krzywdy stawała się tylko i wyłącznie tym złem, które sprawiła, a przecież tak nie jest. Według mnie taki czyn staje się nierozłączną częścią człowieka i to nie podlega dyskusji, ale nie jest jedyną częścią, bo składamy się jak elementy puzzli – na jeden ogólny obraz z całej masy małych kawałków. Gdyby było inaczej i gdyby człowieka określał raz na zawsze jeden czyn – bez różnicy czy najlepszy czy najgorszy, to świat składałby się tylko z dwóch grup: aniołów i demonów (i nie chodzi mi, że w takim sensie biblijnym), bo istnieliby tylko ludzie albo źli, albo dobrzy, a tak nie jest.

Zobaczymy, co los przyniesie, ale i tak mam w sobie to przekonanie graniczące z pewnością, że bez względu na to, co się okaże, warto dać drugiemu człowiekowi szansę, choćby po to, aby dał się poznać.

Małgosia

20 thoughts on “O mediach, osądzaniu, drugiej szansie

  1. Niestety to jest spory problem, że media potrafią opisać jakąś osobę czy wydarzenie w sposób nie do końca zgodny z prawdą, ale poprawny politycznie lub po prostu taki, by stał się dobrym materiałem na artykuł czy telewizyjnego newsa. I potem jeśli nawet dotyczny będzie dochodził prawdy, ba, nawet jeśli wymusi sprostowanie, to ono pewnie ukaże się małym druczkiem na ostatniej stronie i przeciętny czytelnik w ogóle tego nie zarejestruje. Przeciętny obywatel nie ma czasu ani ochoty, by na własną rękę poszukać informacji, przejrzeć alternatywne źródła, czy wreszcie samodzielnie pomyśleć. Dlatego dajemy się manipulować – i w sprawie pani X z aresztu i w sprawach politycznych, gospodarczych, społecznych…

    1. To, że media jedną sensacyjną wiadomość poganiają drugą, to wiadomo od lat. Mnie bardziej zastanawia, dlaczego ludzie wlepiają się jak zahipnotyzowani w ekran i wszystko przyjmują za pewnik. Czasami wystarczy obejrzeć 2 albo 3 serwisy informacyjne i okazuje się, że w każdym dana wiadomość jest skrajnie różna. Dla mnie to sygnał, że coś bardzo się nie zgadza. Niestety, nie mam możliwości, aby poszperać w np. Internecie i znaleźć jeszcze inne źródła do przejrzenia, ale wtedy albo podpytuję mamy, gdy rozmawiam z nią przez telefon, albo szukam przez bliskich. Jeżeli nie jest to informacja godna poszukiwań „prawdy”, to nie zostawiam jej w głowie i tyle. Średnio dociera do mnie wytłumaczenie, że nie ma czasu, aby na własną rękę poszukać informacji – nie chcę się myśleć? Jeżeli tak jest, to pal 6 całą resztę problemów! Manipuluje się ludźmi wręcz obrzydliwie i nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie na to pozwalają. Zobojętnieliśmy na to, co nas otacza i dotyczy? Czy mamy to głęboko gdzieś, bo codzienność tak daje w kość? Chcę wierzyć, że jakimś sposobem ten letarg przestanie funkcjonować i ludzie powrócą do świata „żywych”. Całe szczęście, że choć od czasu do czasu jeszcze możemy porozmawiać z kimś, kto jest świadomy tego co się dzieje. Miłego dnia. Małgosia

  2. Media są brutalne i czasem nadzwyczaj złośliwe… Fakt, że X narozrabiała nie oznacza, że nie zrobiła w życiu innych dobrych rzeczy. Wszyscy błądzimy, ja też. Każdy zasługuje na szansę- często tą szansą jest NOWY DZIEŃ. A zatem bierzemy się do dzieła, wykorzystujemy go w 101% i dorzucamy dobrą cząstkę do naszego JA. Pozdrawiam Małgosiu 🙂

    1. Ja uważam, że media najczęściej są zbyt brutalne i zbyt złośliwe, bo nastawione przede wszystkim na przyciągnięcie uwagi za wszelką cenę. Czasami oglądam pewien program, który teoretycznie z założenia ma pomagać ludziom, którzy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Nawet jeżeli coś tam wskórają samym pojawieniem się kamery i dziennikarza, to tak czy inaczej przedstawienie tego w telewizji ma w sobie charakter sensacji. Nie lubię czegoś takiego, bo dla mnie zamiast skupić się na samej pomocy, media żerują na nieszczęściu tego, któremu niby pomagają. Nic za darmo, może i pomożemy, ale za to zrobimy to tak, aby zdobyć widzów siedzących przed ekranem. Przez to, że takie akcje kreowane są na sensacje, dla mnie są nieszczere i niesprawiedliwe. Czymś muszą „zatkać” +/- pół godziny, to tworzą takie bzdety. Za dużo takich rzeczy widać i słychać, ale obawiam się, że tego już się nie pozbędziemy, bo zawsze znajdą się ludzie głodni takich tanich sensacji, którzy będą się wlepiali w ekran telewizora. Zobaczymy…
      Pozdrawiam Cię również i życzę spokojnego dnia, Małgosia.

  3. „warto dać drugiemu człowiekowi szansę, choćby po to, aby dał się poznać”

    Święta prawda. Tylko czasami ciężko dać szansę drugiemu człowiekowi – własnie przez te złe, ciężkie rzeczy które uczynił w przeszłości. Najgorsze jest to, że jeśli masz do człowieka konkretne nastawienie („hm, chyba coś z nim nie tak…. zły, niemiły człowiek”) to potem bardzo ciężko przestawić się z tego myślenia na inne.

    Mam taką osobę w swoim bliskim otoczeniu – choćbym nie wiem jak często z tą osobą rozmawiała, wymieniała poglądy, nawet jeśli miło spędzamy razem czas – w tyle głowy nadal siedzi co innego. Smutne, ale prawdziwe.

    A szum informacyjny w mediach – zgadzam się, trzeba mieć łeb na karku i filtrować to, co ważne i prawdziwe 🙂

    1. Uważasz, że ciężko dać szansę komuś przez wzgląd na to, co zrobił. Według mnie właśnie nasze nastawienie, to pierwsza przeszkoda. Masz zbliżoną sytuację obok siebie – i nawet jeśli ta osoba zrobiła coś złego, to przecież nie skrzywdziła Ciebie. Z góry jednak zakładasz, że może zrobić coś złego kolejny raz i że jest złą osobą, a to nic pewnego. Oczywiście życzę Ci, abyś niczego przykrego nie doświadczyła i może za jakiś czas zmieni się Twoje zdanie, gdy lepiej tę osobę poznasz. W przypadku opisanej przeze mnie dziewczyny – to akurat nikt jej nie zna w gronie, w którym rozmowa o niej się zaczęła, stąd moje takie, a nie inne wnioski. Zbyt szybko i zbyt łatwo ludzie dzisiaj przyjmują za pewnik to, co podają media. Czasami mam wrażenie, że niektórzy wyłączają myślenie i bezkrytycznie patrzą na każdy news. Coraz mniej jest bezpośredniego kontaktu między ludźmi, „rozmawia” się przez Internet, telefon, wysyła maile lub sms-y, a według mnie to nie jest sposób na poznanie drugiego człowieka. Może to takie czasy, a może zbyt łatwo jako ludzie dajemy się omotać temu, co wirtualne i tracimy niestety sporo tym sposobem… no ale to tylko moje zdanie.
      Pozdrawiam Cię ciepło i do – mam nadzieje – następnego. Małgosia

  4. Mysle, ze nie wolno generwalizowac…pewne osoby na pewno sie zmienia po pierwszej odsiadce, wiecej nie ukradna, nie napadna, czy co ta zrobily, ale sa i takie, ktore wroca z kraty jeszcze wiele razy.
    Zdecydowanie byloby mi trudniej ufac komus, o kim wiedzialabym, ze odsiedzial dwukrotnie wyrok…

    1. Mówisz, że byłoby Ci trudniej ufać komuś, o kim wiedziałabyś, że 2 razy był w więzieniu. Czy na Twoje podejście bardziej miałoby wpływ to, ile razy dana osoba „odwiedziła” więzienie, czy może za co? Bo wyobraźmy sobie taką przykładową sytuację: pierwszy raz ktoś był za zabójstwo, a drugim razem ta sama osoba trafia za kradzież jedzenia ze sklepu. Z jednej strony oba czyny to przestępstwa, ale patrząc wnikliwiej – o różnym ciężarze. Czy można założyć, że ten przykładowy człowiek ma „ciągoty” w stronę bycia „rasowym” przestępcą, czy (absolutnie go nie bronię, ani nie staram się wytłumaczyć) pchnęła go do kolejnego czynu życiowa sytuacja? Bo może nikt nie chciał zatrudnić byłego skazanego, nie miał skąd wziąć pieniędzy na jedzenie itd… itp…, więc ukradł. Nie chcę i nie będę adwokatem naszego „przykładowego” kogoś, bo poszłabym żebrać o jedzenie, zamiast pokusić się o kradzież, przez którą ryzykowałabym powrót do więzienia, ale często takie tłumaczenia słyszę. To rozległy i złożony problem i wbrew obiegowej opinii powroty do więzienia, to nie z tęsknoty za tutejszymi „luksusami” się zdarzają. Miłego dnia.
      Małgosia

  5. „czy jeden zły czyn może określić człowieka?”
    Decydując się na zadźganie nożem rodziców swojego chłopaka ów iksińska sama się określiła.

    1. Bez zgadywania „kto i co”, bonie o to mi akurat chodzi, poza tym najistotniejsze jest, na czyim przykładzie będziemy temat obgadywali. Skoro uważasz, że jeden czyn definiuje człowieka, to pewnie ten, który wpłaci parę groszy albo więcej groszy, zasługuje na aureolę. To co z takimi, którzy biegają trzy razy dziennie do kościółka i modlą się a zlecają zabójstwa? Święty czy s*****syn? Życie zna nieskończenie wiele takich przypadków, tak z historii, jak i obecnie. I nadal nie jestem przekonana, czy tak łatwo to jednoznacznie określić.
      Pozdrawiam, Małgosia

  6. „Warto człowiekowi dać drugą szanse”, a czy morderca dał drugą szanse swojej ofierze? Nie oceniam złodziei, oszustów, kombinatorów, każdy błądzi i takim na pewno należy się druga szansa, tacy ludzie spokojnie jeszcze mogą wyjść na dobrą drogę, ale mordercy, gwałciciele, pedofile nie zasługują nawet na cień szansy, odebrali komuś życie i sami nie powinni mieć szansy żyć. Może mój komentarz jest dość ostry i wymowny, ale mam czasem dość czytania o tej drugiej szansie i resocjalizacji w tak ciężkich przypadkach. Nawet jak się taki morderca nawróci, to co z tego? Gdzie w tym wszystkim jest jego ofiara, której w podły sposób przerwano życie, jednocześnie burząc świat jej rodzinie. Oczywiście mój post tyczy się ogółu, bo nie wiem nic na temat osoby wspomnianej w powyższym wpisie, ale skoro media o tym huczały to na myśl przychodzą mi najgorsze scenariusze. Media huczą jedynie o przestępstwach na ogromną skale lub też brutalnych morderstwach. Strach pomyśleć…

    1. Trochę racji masz, nie zakrzyczę Cię tylko przytaknę… Nie ma nic gorszego niż pozbawić kogoś życia- człowieka, który ma rodzinę, swoje życie, przyjaciół… To nie komar… O ile nie jestem za karą śmierci, o tyle uważam że za zabójstwa częściej powinno orzekać się dożywocie bezwzględne- świadomość, że nigdy prze nigdy nie wyjdzie się z za muru……. A może się mylę? Co myślicie?

    2. W czym racja, w tym racja. Ale czy podejmując decyzję jako sędzia i skazując kogoś na karę śmierci nie stajesz się automatycznie mordercą, który nie zasługuje na drugą szansę? Masz swoje zdanie i absolutnie nie chcę naszej rozmowy sprowadzić do kłótni :-), a podyskutować z kimś o zupełnie innym podejściu jest świetnie. Zgadzam się z Tobą w kwestii, że morderca nie daje szans swojej ofierze i krzywdzi poza ofiarą jej bliskich. Mało tego – krzywdzi całą masę ludzi, bo poza samą ofiarą i jej rodziną niszczy ewentualną przyszłość np. dzieci, które mogłyby się pojawić, a także krzywdzi swoją rodzinę, jeżeli takową posiada. To jest ogromne pasmo nieszczęść ściśle ze sobą połączonych i taki jest fakt. Za to należy się kara, ale nie uważam, aby zasada „oko za oko” była najtrafniejszą. Z jednej strony może to byłoby najłatwiejsze, tylko czy kara powinna być łatwa? Nie oceniasz „złodziei, oszustów itd.”… a taki przykład: złodziej okrada kobietę w tramwaju, zabiera jej pieniądze, które ma w torebce. No źle zrobił, odsiedzi wyrok, zresocjalizuje się go i OK. A skąd wiadomo, czy to nie były ostatnie pieniądze tej kobiety i po ich stracie nie dostanie zawału? A czy masz pewność, że kierowca pod wpływem alkoholu, który potrącił ze skutkiem śmiertelnym idącą osobę nie zrobił tego celowo? A masz pewność, że niechcący kiedyś kogoś nie potrącisz jadąc samochodem? Czy celowo, czy niechcący – to nie zawsze jest najistotniejsze. Efekt końcowy jest zawsze taki sam – ktoś nie żyje, a jego bliscy cierpią tak samo.
      Co do tego, o czym potrafią „huczeć media”, to nazbyt często właśnie tak jest, że przykrywają tym sposobem inne, istotniejsze kwestie. Mamy nie zwrócić uwagi na takie czy owakie zdarzenie, więc nagłaśniane są celowo sprawy, które w innych okolicznościach przeszłyby niezauważone. Tym sposobem urastają do rangi „przestępstw na ogromną skalę” Czy morderstwo, o którym się głośno krzyczy, nie staje się właśnie tym „brutalnym”? Tak przyjmujesz, bo z każdej strony o tym słyszysz. Gdybyś nie słyszała, stałoby się mniej brutalne? Pozdrawiam i życzę miłego dnia. 🙂
      Małgosia

      1. Nie masz racji. Czytam to co piszesz i…zal mi. Zal ze tak generalizujesz. Nie wiedzisz róznicy między zabiciem kogos nieumyślnie w wypadku a zabicie kogos po pijaku? juz sam fakt ze ktos jedzie pijany to sprawia ze jest mordercą. Trzeba byc głupcem zeby myslec inaczej. co do tej pani x- w zyciu nie dalabym jej drugiej trzeciej i kolejnej szansy. To zero chodzace po świecie. Zabic kogos bo ma sie taka potrzeba, wymysl, zlosc? z glupich powodów??? gdyby zabila pegofila bo zgwalcil jej dziecko, zabila kogos kto skrzywdzil , zabil jej najblizszych- pogratulowalabym! Sama zabilabym kogokolwiek gdyby skrzywdzil mego synka. ale z glupich samolubnych pobudek?? Mam nadzieje ze NIGDY nie zobacze jej wpisu tutaj. Czasem tu zagladam ale powiem szczerze… nieraz wasza arogncja, buta czy chec udowodnienia ze takie jestescie dobre, ze wam sie szansa naezy- draznią.
        Pozdrawaim i życze wiecej pokory.

        1. Zacznę od tego, że możesz się nie zgadzać z moimi opiniami, ale nie jesteś wyrocznią na tyle, aby mówić mi, że Ty masz rację, a ja nie. Takie zachowanie to przejaw zarozumialstwa, a o to właśnie oskarżasz innych. Jeżeli chcesz, to możemy dyskutować i rozwijać każdą poszczególną kwestię, ale nie na zasadzie “ja mam rację, bo mam”. Ktoś kiedyś powiedział “ z racją jest jak z dupą – każdy ma swoją “. Nie zrozumiałeś my się – ja rozróżniamy, kiedy ktoś zabija nieumyślne w wypadku, a inny z premedytacją, napisałam, że efektem końcowym tak w jednym, jak w drugim przypadku jest śmierć jakiegoś człowieka. Gdyby ktoś, czy trzeźwy, czy pijany, potrącił śmiertelnie Twojego syna, to byłoby dla Ciebie istotne, czy był trzeźwy, czy pijany? (To przykład, nie życzę Ci absolutnie tego typu doświadczeń). Wydaje mi się, że przeżywałabyś tylko sam fakt, że Twoje dziecko nie żyje, choć może byłoby inaczej, nie jestem Tobą, więc jeśli się mylę, to wyraźnie swoje zdanie.
          Teoretyczne rozważania z reguły średnio się mają, kiedy dochodzi do konfrontacji z rzeczywistością, ale rozważać możemy. Generalizuję być może, bo posty są albo powinny być według mnie, swego rodzaju wstępem do dalszej rozmowy i nie ma takiej możliwości, by zawrzeć w nich wszystko dokładnie od a do z.
          Jeżeli czytasz i jest Ci żal, to nie narzuca swojej opinii, tylko dopytaj. Każdy m prawo do swojego zdania. Oceniasz i osądzasz. Niestety, mam wrażenie, że dla samego oceniania i osądzania. Wymieniasz powody, które są według Ciebie “godne pogratulowania”, gdyby w ich imię ktoś zabił. Gdyby ktoś skrzywdził Twoje dziecko, jak mówisz, zabiłabyś tego kogoś. Rozumiem, że Twoje powody są słuszne, a innych nie? Potrafisz wytłumaczyć siebie i swoje powody, ale dla innych jesteś bardzo krytyczna. Skąd w Tobie tak silne przekonanie o wyższości Twoich racji nad racjami innych? O kimś, kogo nie znasz, piszesz, że to “zero chodzące po świecie” – a może dla Iksińskiej jj rację były tak samo jak dla Ciebie, ponad wszystkimi innymi? Kogoś, kto myśli inaczej niż Ty, nazywasz głupcem, więc mogę być głupia, ale przynajmniej potrafię i lubię słuchać, co inni mają do powiedzenia. Czy się z tymi opiniami zgadzam, czy nie, to już inna sprawa. Jeżeli spotykam kogoś, kto poddaje mnie krytyce, to przyjmuję ją z pokorą, ale taka krytyka musi być konstruktywną. Życząc pokory innym, sama mogłabyś podpowiedzieć, co i jak, jeżeli czegoś możesz nauczyć innych, to droga otwarta. Wprawdzie nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby się korzyć akurat przed Tobą? Wydaje mi się, że pokorę to raczej należy mieć w sobie, a okazywać ją wobec tych, których się skrzywdził w ten, cy w inny sposób.
          Pisanie bloga, na przykład dla mnie, to coś zupełnie nowego. Jesteś dla mnie całkowicie obcym człowiekiem i dlatego nie jestem w stanie pokazywać całej siebie przed kimś, kogo nie znam.
          Niczego nie próbuję udowodnić, a fakt, że jestem w więzieniu jest tożsamy z tym, że nie byłam dobrym człowiekiem.
          Nie tłumaczę się niczym, ale czy to źle, że podejście do pewnych spraw ulega zmianie? Według mnie, oby tylko zmiana była na lepsze, czy po tej, czy po tamtej stronie muru.
          Pozdrawiam, Małgosia

        2. Zacznę od tego, że możesz się nie zgadzać z moimi opiniami, ale nie jesteś wyrocznią na tyle, aby mówić mi, że Ty masz rację, a ja nie. Takie zachowanie to przejaw zarozumialstwa, a o to właśnie oskarżasz innych. Jeżeli chcesz, to możemy dyskutować i rozwijać każdą poszczególną kwestię, ale nie na zasadzie “ja mam rację, bo mam”. Ktoś kiedyś powiedział “ z racją jest jak z dupą – każdy ma swoją “. Nie zrozumiałeś my się – ja rozróżniamy, kiedy ktoś zabija nieumyślne w wypadku, a inny z premedytacją, napisałam, że efektem końcowym tak w jednym, jak w drugim przypadku jest śmierć jakiegoś człowieka. Gdyby ktoś, czy trzeźwy, czy pijany, potrącił śmiertelnie Twojego syna, to byłoby dla Ciebie istotne, czy był trzeźwy, czy pijany? (To przykład, nie życzę Ci absolutnie tego typu doświadczeń). Wydaje mi się, że przeżywałabyś tylko sam fakt, że Twoje dziecko nie żyje, choć może byłoby inaczej, nie jestem Tobą, więc jeśli się mylę, to wyraźnie swoje zdanie.
          Teoretyczne rozważania z reguły średnio się mają, kiedy dochodzi do konfrontacji z rzeczywistością, ale rozważać możemy. Generalizuję być może, bo posty są albo powinny być według mnie, swego rodzaju wstępem do dalszej rozmowy i nie ma takiej możliwości, by zawrzeć w nich wszystko dokładnie od a do z.
          Jeżeli czytasz i jest Ci żal, to nie narzuca swojej opinii, tylko dopytaj. Każdy m prawo do swojego zdania. Oceniasz i osądzasz. Niestety, mam wrażenie, że dla samego oceniania i osądzania. Wymieniasz powody, które są według Ciebie “godne pogratulowania”, gdyby w ich imię ktoś zabił. Gdyby ktoś skrzywdził Twoje dziecko, jak mówisz, zabiłabyś tego kogoś. Rozumiem, że Twoje powody są słuszne, a innych nie? Potrafisz wytłumaczyć siebie i swoje powody, ale dla innych jesteś bardzo krytyczna. Skąd w Tobie tak silne przekonanie o wyższości Twoich racji nad racjami innych? O kimś, kogo nie znasz, piszesz, że to “zero chodzące po świecie” – a może dla Iksińskiej jj rację były tak samo jak dla Ciebie, ponad wszystkimi innymi? Kogoś, kto myśli inaczej niż Ty, nazywasz głupcem, więc mogę być głupia, ale przynajmniej potrafię i lubię słuchać, co inni mają do powiedzenia. Czy się z tymi opiniami zgadzam, czy nie, to już inna sprawa. Jeżeli spotykam kogoś, kto poddaje mnie krytyce, to przyjmuję ją z pokorą, ale taka krytyka musi być konstruktywną. Życząc pokory innym, sama mogłabyś podpowiedzieć, co i jak, jeżeli czegoś możesz nauczyć innych, to droga otwarta. Wprawdzie nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby się korzyć akurat przed Tobą? Wydaje mi się, że pokorę to raczej należy mieć w sobie, a okazywać ją wobec tych, których się skrzywdził w ten, cy w inny sposób.
          Pisanie bloga, na przykład dla mnie, to coś zupełnie nowego. Jesteś dla mnie całkowicie obcym człowiekiem i dlatego nie jestem w stanie pokazywać całej siebie przed kimś, kogo nie znam.
          Niczego nie próbuję udowodnić, a fakt, że jestem w więzieniu jest tożsamy z tym, że nie byłam dobrym człowiekiem.
          Nie tłumaczę się niczym, ale czy to źle, że podejście do pewnych spraw ulega zmianie? Według mnie, oby tylko zmiana była na lepsze, czy po tej, czy po tamtej stronie muru.
          Pozdrawiam, Małgosia

  7. Czy przez jeden zły czyn, można skreślić człowieka? A można w ogóle?  Coś mi w sercu mówi, że mowa o iksińskiej z „Z” w imieniu – a serce mam niezawodne i skłonne do rozumienia wielu rzeczy. Nie znam jej osobiście, nigdy nie poznam. ALE: ufam, że ktoś tam, po tamtej stronie cholernych kratek, pozwoli jej piórem się ponad murami wznosić, ufam, że ją tutaj kiedyś przeczytam, że pozwolicie jej być jeszcze człowiekiem… bo nie, nie da się człowieka skreślić. Nikt nie jest nieudolnym wersem w brudnopisie i przez choćby 25 letni przecinek w życiu, nie przestaje mieć na imię Człowiek. . nawet morderca. Żeby to zrozumieć, tutaj nie głowy trzeba – a serca. :)))) Pozdrawiam Was dziewczyny, trzymajcie się!

    1. Każdy medal ma dwie strony. Niektórym trudno oddzielić serce od rozumu, a prawem każdego jest mieć swoje zdanie. Ja patrzę na to tak, jak napisałam poprzednio – jeżeli młody człowiek popełnia przestępstwo i trafia do więzieniach, to zamiast skupiać się na samym obrzucaniu go wszystkim co najgorsze, może należałoby się skupić na dotarciu do tego, dlaczego stało się to, co się stało. Pomijając przypadki, że ktoś zabija dla samego zabijania, bo to sprawia mu przyjemność – to według mnie tego człowieka nie da się „wyprostować”, bo taka jego natura.
      Nie uwierzę, że młoda osoba, nawet jeżeli mówi, że zabiła z ciekawości, zrobi to ponownie, bo jest tak zła i zdemoralizowana.
      Jeden popełnia głupstwo mniejsze, a inny większe lub tragiczne w skutkach dla każdej ze stron. Tego nie unikniemy, niestety. Samą krytyką osoby popełniającej dany czyn niczego się nie osiągnie. No pewnie, że nie chodzi o to, aby mordercę głaskać po głowie, ale nie ma też sensu, jeśli ten tkwi w szambie – ściągać go na dno tego szamba. Ludzie niestety lubią tak robić i to z najróżniejszych powodów. Byłam daleka od tego typu myślenia kiedyś, a po moich własnych doświadczeniach jestem jeszcze dalej i uważam, że dla mnie to dobrze.
      Tobie dziękuję za to, że zechciałaś podzielić się ze mną swoim zdaniem.
      Życzę Ci miłego, pogodnego dnia, Małgosia

  8. A ja już pisałam wcześniej w innym dziale,że mi jest jej żal,bo wrażliwość poszła w inną stronę niż powinna.Inside poszła,nie oustside-tak w tym wieku bywa;(.I się coś skotłowało przy okazji w środku nie tak.Wyszło to,co wyszło….czasu nie cofnie….

    1. No właśnie najgorsze jest to, że czasu nie da się cofnąć i musimy nadal żyć z tym złym, co się zrobiło. Pewnie w porównaniu (o ile w ogóle wypada porównywać) z bólem i cierpieniem rodzin poszkodowanych to nic, ale taki „bagaż” to kara nieporównywalnie większa niż np. pobyt w więzieniu. Ależ oczywiście, że „co się posiało, to się zbiera” i to nie podlega dyskusji, ale osobiście uważam, że o ile to do niektórych nie dotrze, do innych dociera – i wtedy kara ma sens. A młoda osoba dopiero w głowie zaczyna sobie układać i nie uważam, aby więzienie było dobrym miejscem na takie układanie. Dorośli potrafią przesiąkać tym miejscem i według mnie wychodzą gorsi niż przyszli, to gdzie młoda dziewczyna! Tutaj to będzie jazda – sto razy się pogubi i drugie sto będzie próbowała się odnaleźć, i oby jej się udało… bo nie daj boże, żeby było gorzej. Pozdrawiam.
      Małgosia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *