Witaj, Szkoło!

Znowu zaczął się nowy rok szkolny, dla niektórych pewnie jest to ciężki okres. Chociaż ja bym duża dała, żeby móc się dalej uczyć.

Mogłoby się wydawać z perspektywy tego miejsca, w którym się znajduję, że szkoła nie była moją mocną stroną, skoro wylądowałam w więzieniu.

A było wręcz przeciwnie. Nauka w szkole nie sprawiała mi problemu. Bardzo lubiłam się uczyć. Chłonęłam wiedzę, jak gąbka. Lecz niestety sprawiałam problemy wychowawcze. Ale z nauką nigdy nie miałam problemów i to mnie ratowało, gdy chodziłam do szkoły. Pomimo, że byłam niepokornym dzieckiem i nauczyciele z chęcią widzieliby mnie w następnym roku w tej samej klasie, to nie mogli mnie oblać, ponieważ bardzo dobrze się uczyłam. Przestałam mieć miano wzorowej uczennicy jedynie, ze względu na zachowanie.

Myślę, że niektórzy czytelnicy mogą sobie pomyśleć, że w więzieniu siedzą mało wykształcone osoby. A to nieprawda. Sama wysoko nie zaszłam, bo ukończyłam tylko szkołę średnią, a moim marzeniem były studia. Teraz zapewne niektórzy się uśmieją z tego, co chciałam studiować… A mianowicie resocjalizację. Hm, „studiuję”, a praktyki mam na sobie samej.

Jest tu dużo osób, które albo ukończyły studia, albo przerwały w trakcie, bo życie ułożyło się inaczej. Siedzę z koleżanką w celi, która studiowała pedagogikę. Moją przyjaciółką jest dziewczyna, która uczyła się na ekonomistkę. Mogłabym wymieniać i wymieniać, ile tu siedzi wykształconych dziewczyn, które życie poprowadziło niestety w inną stronę. A tak dobrze zaczynały.

Oczywiście, zdarzają się też osoby takie, które nie mają podstawowej wiedzy. Ja sama staram się tu uczyć, żeby jakoś wykorzystać ten zmarnowany czas. Uczę się do egzaminów na prawo jazdy oraz języka obcego.

Chciałabym, aby w zakładach karnych była możliwość dalszego kształcenia. Niestety, na obecną chwilę są to dostępne w nielicznych jednostkach. A i tam niekiedy z powodu czynności procesowych lub innych przeszkód dalsza nauka jest nieosiągalna.

Magda

 

Jako kobiecie brakuje mi…

1-DSC_0185-001

Jako kobiecie to w sumie mi niczego nie brakuje :), powiedziałabym nawet, że tu i ówdzie to mam nawet w nadmiarze :). Ale to też nie martwi, bo zapasy na ewentualność wojny mogą się przydać :).

Tak nie bardzo wiem, jak ten temat ugryźć, dlatego sobie żartuję. Może i powinnam na całkiem poważnie, ale nie wiem, czy dam radę.

Zaczęło się od tego, że dyskutowałyśmy po przeczytaniu wywiadu z Magdaleną Środą na temat feminizmu i na koniec wypłynęło takie oto zagadnienie, jak na starcie: czego brakuje mi jako kobiecie…

Udzielenie odpowiedzi na to pytanie musiałabym podzielić na dwa etapy: I – do momentu aresztowania i II – czas spędzony w więzieniu.

I. Prawdę mówiąc to niczego mi nie brakowało, bo robiłam, co chciałam i tak, jak chciałam, więc wtedy czułam się osobą spełnioną. Okazało się, że na chwilę zabrakło rozumu, rozsądku i czegoś jeszcze istotnego i trafiłam do więzienia. Ale choć to ważne braki, to teraz nie o nich.

Pracowałam, gdzie chciałam, a kiedy chciałam, to zmieniałam pracę na inną, uczyłam się też tego, czego chciałam.

W sumie to uważam, że istotne jest tylko to, aby robić wszystko zgodnie ze sobą.

Często ludzie dają się wepchnąć w jakieś ramy i tkwią w nich unieszczęśliwiają siebie i innych, a to bez sensu.

Ja na przykład nie nadaję się do tego, aby być matką czy żoną i dlatego nie jestem ani jedną, ani drugą.

Inna kobieta akurat w takich rolach czuje się spełniona i proszę bardzo, niech będzie gospodynią domową aż po grób. Nikt nikomu nie powinien narzucać, że taki a nie inny model życia jest dobry. Mnie drażni, kiedy słyszę, że ten czy inny (szczególnie, gdy to mężczyzna) twierdzi, iż jako kobieta powinna,:

1) rodzić dzieci

2) gotować

3) prać i sprzątać

4) być katoliczką (stosować zamiennie z 1)

5) „bzykać” się po bożemu i przy zgaszonym świetle…

Jeżeli ktoś tak chce bądź lubi, to niech sobie tak żyje i nic mi do tego. Chciałabym móc o sobie decydować od początku do końca, zgodnie z moimi przekonaniami i własnym, jak się to ogólnie nazywa, „sumieniem”.

Teraz z tą decyzyjnością jest trochę kulawo ;), choć w sumie na ile można, na tyle korzystam.

Żałuję, że nie mogę się kształcić – i tego tutaj brakuje mi jako kobiecie bardzo. Codziennej kąpieli też mi brakuje i możliwości posiadania perfum. Odosobnienia jeszcze bardziej niż perfum i możliwości gotowania tego, czego chcę, bo lubię szaleć w kuchni :).

Więzienie do tego jest, żeby odczuwać braki, ale jako kobiecie właśnie możliwości nauki i rozwoju pod tym kątem brak jest dla mnie dokuczliwy.

Małgosia