Jako kobiecie to w sumie mi niczego nie brakuje :), powiedziałabym nawet, że tu i ówdzie to mam nawet w nadmiarze :). Ale to też nie martwi, bo zapasy na ewentualność wojny mogą się przydać :).
Tak nie bardzo wiem, jak ten temat ugryźć, dlatego sobie żartuję. Może i powinnam na całkiem poważnie, ale nie wiem, czy dam radę.
Zaczęło się od tego, że dyskutowałyśmy po przeczytaniu wywiadu z Magdaleną Środą na temat feminizmu i na koniec wypłynęło takie oto zagadnienie, jak na starcie: czego brakuje mi jako kobiecie…
Udzielenie odpowiedzi na to pytanie musiałabym podzielić na dwa etapy: I – do momentu aresztowania i II – czas spędzony w więzieniu.
I. Prawdę mówiąc to niczego mi nie brakowało, bo robiłam, co chciałam i tak, jak chciałam, więc wtedy czułam się osobą spełnioną. Okazało się, że na chwilę zabrakło rozumu, rozsądku i czegoś jeszcze istotnego i trafiłam do więzienia. Ale choć to ważne braki, to teraz nie o nich.
Pracowałam, gdzie chciałam, a kiedy chciałam, to zmieniałam pracę na inną, uczyłam się też tego, czego chciałam.
W sumie to uważam, że istotne jest tylko to, aby robić wszystko zgodnie ze sobą.
Często ludzie dają się wepchnąć w jakieś ramy i tkwią w nich unieszczęśliwiają siebie i innych, a to bez sensu.
Ja na przykład nie nadaję się do tego, aby być matką czy żoną i dlatego nie jestem ani jedną, ani drugą.
Inna kobieta akurat w takich rolach czuje się spełniona i proszę bardzo, niech będzie gospodynią domową aż po grób. Nikt nikomu nie powinien narzucać, że taki a nie inny model życia jest dobry. Mnie drażni, kiedy słyszę, że ten czy inny (szczególnie, gdy to mężczyzna) twierdzi, iż jako kobieta powinna,:
1) rodzić dzieci
2) gotować
3) prać i sprzątać
4) być katoliczką (stosować zamiennie z 1)
5) „bzykać” się po bożemu i przy zgaszonym świetle…
Jeżeli ktoś tak chce bądź lubi, to niech sobie tak żyje i nic mi do tego. Chciałabym móc o sobie decydować od początku do końca, zgodnie z moimi przekonaniami i własnym, jak się to ogólnie nazywa, „sumieniem”.
Teraz z tą decyzyjnością jest trochę kulawo ;), choć w sumie na ile można, na tyle korzystam.
Żałuję, że nie mogę się kształcić – i tego tutaj brakuje mi jako kobiecie bardzo. Codziennej kąpieli też mi brakuje i możliwości posiadania perfum. Odosobnienia jeszcze bardziej niż perfum i możliwości gotowania tego, czego chcę, bo lubię szaleć w kuchni :).
Więzienie do tego jest, żeby odczuwać braki, ale jako kobiecie właśnie możliwości nauki i rozwoju pod tym kątem brak jest dla mnie dokuczliwy.
Małgosia