Nowa Blogerka: Daga

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Pisanie o sobie nie jest moją najmocniejszą stroną, a może to obawa, by w takim miejscu nie powiedzieć zbyt wiele, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś to wykorzysta… Jednak spróbuję usystematyzować myśli, które przychodzą mi do głowy.

– Jestem nonkonformistką do potęgi. Społeczna presja na mnie nie działa, a czasem wręcz rozbawia (co nie znaczy, że jestem buntowniczką).

– Wszystkie decyzje, które podejmuję, są wypracowane na podstawie moich własnych zasad, uczuć i przekonań. Nie można mi czegoś narzucić, dopóki jest to niezgodne z moim odbiorem danej sprawy.

– Nie jestem jednak skostniała, czy zamknięta na poglądy – te przecież się zmieniają (potrafię przyznać się do błędu, zauważyć go i sprostować).

– MYŚLENIE to moja nadrzędną idea!
Niezależnie, jakie mamy poglądy i w co wierzymy – trzeba MYŚLEĆ. Wyrabiać swoje zdanie, analizować, drążyć na własną rękę. Dyskutować, wymieniać się argumentami, nie obrażać się na drugą stronę, bo ma inne poglądy, tylko spróbować zrozumieć co nią kieruje. Można przekonywać do swoich racji i ideologii, ale nigdy siłą i groźbą, bo to nic innego jak dyktatura.

– Lubię żyć, dotykać i rozmawiać. Nie lubię inwestować czasu w wyinżynierowane przebiegi fabularne, relacje wymyślonych ludzi, bosą tak sprecyzowane, by nas odurzać. Choć więzienie zmusza mnie, by uciekać przed tym, co się dzieje. A obecnie dumam nad tym, jak ocalić siebie z powodu nieszczęścia i bzdur i jak budować i ocalić szczęście (i nie chodzi tu o tandetną psychologię pozytywną, tylko jak się nie poddać upiornym okolicznościom, lokalnym i globalnym).

Daga


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





Wielkanoc Małgosi

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

W którą stronę…

W celi jest pięć kobiet. Skrajnie różnych. Niedawno trafiła tu pewna „iksińska”, której jest tu dobrze. Siedzi cztery miesiące, do końca zostało jej pięć i przed chwilą byłam świadkiem rozmowy pt. : „ W którą stronę pójść po odsiadce?” Jedna myśli czy znajdzie pracę, bo korona, więc w swoim zawodzie zatrudnienia nie znajdzie, druga myśli żeby zacząć działalność gospodarczą, trzecia planuje wyjazd za granicę, bo tam jej rodzina żyje i opiekuje się jej dzieckiem, aż w końcu pada z ust „iksińskiej”, że ona to się zastanawia, bo nie wie czy po wyjściu iść w prawo czy w lewo, ponieważ gdzieś musi być dworzec, ale gdzie? Do domu to bez sensu, bo co w domu robić, pójdzie do znajomych, do lasku na piwko, winko i pogaduchy, bo dawno się nie widzieli. Planuje „zaklepać” tu sobie miejscówkę na kolejną zimę, bo o prace ciężko, no i oszczędności będzie miała, za czynsz, za ogrzewanie czy prąd… Tak leżę, słucham i myślę sobie „no żyć nie umierać”, chyba zazdroszczę, bo nawet przy moim optymizmie nie widzę w tym miejscu zalet. Ależ oczywiście że jaja sobie robię —  w końcu lada moment Wielkanoc, ale na serio zastanawiam się czy gdyby dane mi było ześwirować, to w którą stronę wolałabym….

Pozdrawiam

Małgosia


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury –państwowego funduszu celowego.


Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie tablica-ministerialna-bloga-1024x680.jpg
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Plakat-informacyjny-ewkratke-cdr-724x1024.jpg

Wesprzyj działania w więzieniach Fundacji Dom Kultury wpłacając 25 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.





Rogi

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Zaczęło się niewinnie. Lekkie swędzenie głowy i przeczucie, które szybko mijało. Po pewnym czasie na mojej głowie pojawiły się dwa guzki. Wyczuwalne przy dotyku, ledwo widoczne. Trochę mnie zastanawiało, co się dzieje, ale jeszcze naiwnie udawałam, że jest okej. Problem zaczął się wtedy, kiedy te dwa guzki, niczym pędy fasoli, przebiły się przez skórę i ukazały w formie różków. Co prawda były niewielkie, jednak widoczne dla bystrego oka. Przykrywałam je włosami tworząc idiotyczne fryzurki. Przed jednymi udało się ukryć ten mój defekt, inni skumali bazę udając, że nic nie zauważyli, jednak patrząc na mnie ich wzrok i uwaga skupiały się mimo wszystko na mojej głowie. Czas mijał, różki podrastały kołtuniąc mi włosy i umysł. Coraz ciężej było udawać, że ich nie ma. Coraz bardziej głupio wyglądałam namiętnie ukrywając je włosami, jak łysielec tupecikiem gołe czoło… W końcu nadszedł dzień, w którym stając rano przed lustrem ujrzałam na swojej łepetynie dwie ogromne łopaty! Poroże godne łosia lub trofeum bezdusznego myśliwego. Totalna anomalia! Rozumiem, u zwierząt kopytnych, to powód do dumy, ale w mojej wersji dumna raczej nie miałam być z czego. I tego już przyklepać włosami nie szło. Co teraz? Udawać, że te rogi nie istnieją? Zamknąć się w celi i unikać ludzi? Zawiązać turban z ręcznika? Po jednym na róg, bo za skarbowe AŚ są dosyć niewielkie. Czy podpiłowywać pilniczkiem papierowym, co pewnie zajęłoby mi czas do końca wyroku. Zrezygnowana i zapoznana już z porażką usiadłam na łóżku, co nie było łatwe, kiedy zajmujesz dolną część piętrowego łoża, a z głowy wystają wysokie łopaty. Zgarbiłam się więc lekko, oparłam brodę na dłoniach i popadłam w zadumę. Jak będę teraz funkcjonować? Bo moje życie niewątpliwie ulegnie zmianie. Jak pokażę się ludziom? I skąd wezmę siły, żeby dźwigać ten ciężar na sobie? W końcu łosie, jelenie, renifery mają cztery nogi, mocny kark i łeb, a ja? Dźwigać codziennie swoją klęskę, która zmieniła mój wygląd i myślenie. Wstyd. Jak wstanę do apelu? Jak wyjdę na spacer? Z zadumy wyrwało mnie trzęsienie łóżka. To moja kumpela z górnego koja budzi się opornie dożycia. Chwilę później zeskoczyła z drabinki i zupełnie zaspana jeszcze stanęła przede mną, mówiąc:

– Ja pierdzielę! Grubo! Powiem ci, że poroże masz zajebiszcze! Hit!

– Ano mam. Tylko, co teraz?

– Jak to co? Nic! Trochę ponosisz i samo zleci, zwierzęta też je gubią. A tak, no co, latem przewiesi się sznurki, będziemy suszyć pranie na spacerniaku. Zimą powiesimy na nich bombki i światełka. Ciężkie pewno są, to fakt, ale plus jest taki, że wyrobisz sobie dzięki temu formę. Kondycję wzmocnisz, kręgosłup i siłę. No co? Ty nie dasz rady? A poza tym, niech się wstydzi ten, co widzi i ten, co je zmajstrował. Wiesz, jak to jest, co nas nie zabije, to nas wzmocni. Kobieto! Helloł! W kryminale jesteś, dajesz radę, to i te dwie łosiowe łopaty udźwigniesz.

Rozmowa dobiegła końca, zbliżał się poranny apel. Stanęłam przed lustrem i kawałkiem wstążki zawiązałam na jednym rogu kokardkę .Jak już są, to niech chociaż wyglądają 😊.

Babcia Charlotta

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Baśka i Turysta – z okazji walentynek

Walentynka więzienna, fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Baśka i Turysta poznali się w liceum. Baśka uparta, zdystansowana, szalona, impulsywna – kobietka z maleńkim tobołkiem doświadczeń z tzw. dobrego domu. Turysta młodziutki duchem, pełen radości, uprzejmy, naiwny nastolatek, pełen optymizmu lekkoduch. Oboje trafili do jednej klasy, dalecy od planów zawierania jakichkolwiek relacji damsko-męskich. Tym bardziej, że Baśka odczuwała w trzewiach skutki świeżego rozstania i samotnego macierzyństwa. Traf chciał, że oszołomiony robotą Amor tak się zamierzył ze swojego łuku, że rąbnął grotem strzały Baśkę, która akurat swój wzrok skupiła na osobie Turysty. Ten, nie będąc obojętny na bezpośrednią bajerę Baśki, dał się uwieść. Wspólne słuchanie Scootera dzieląc się słuchawkami kozackiego walkmana Turysty na nudnych lekcjach j. rosyjskiego, zbliżyło tych dwoje na długie lata. Zaowocowało to u Baśki oceną mierną ze znajomości języka naszych wschodnich sąsiadów, a u Turysty nabyciem partnerki w pakiecie z córką. Baśka i Turysta stali się nierozłączni, a sam Turysta okazał się strzałem w dziesiątkę, jako materiał na męża i ojca. Chował Bronkę (pseudonim), jak własną córkę, stając się jej idolem i bohaterem. Wspólnie doczekali się drugiej córki, Zołzy (pseudonim). Baśka i Turysta zaczynali od zera, wspólnie budując pracując na swoją przyszłość. Jedno motywowało drugie. Kiedy Baśka pracowała, Turysta niczym wzorowa frauhouse, pełnił obowiązki domowe, nie tracąc przy tym męskości. Prał, prasował, sprzątał, zmieniał pieluchy, gotował. Kibicował Baśce, kiedy realizowała swoje plany. Poznali biedę, kiedy potrzeby Bronki i Zołzy były priorytetowe, sami sobie odejmowali od ust. Imali się każdej pracy, krok po kroku realizującswe plany. Zawsze razem. Zawsze obok siebie. Zawsze jedno za drugim. Turysta zachował zimną krew, kiedy Bronka złamała rękę czy spadła z roweru, okiełznując panikę Baśki. Baśka podejmowała ważne decyzje, obalając stwierdzenie ,,nie da się’’. Baśce zawsze się dało. Baśka i Turysta, to była jedność, wspólnie tworzyli fortecę nie do zdobycia. Nie potrafili długo spędzać bez siebie czasu. Uciekali z imprez towarzyskich woląc być we dwoje. Okazywali sobie bezgraniczną miłość, dzieląc się wszystkim na pół, z czego ,,większe pół’’ Turysta dawał Baśce. Rozpuścił Baśkę jak dziadowski bicz. Baśka Turyście uchylała nieba. Jako małżeństwo stanowili luzacką, szczęśliwą i zakochaną parę. Kiedyś Turysta przyniósł kawałek szarlotki zawinięty w serwetkę, którą poczęstowała go pewna pani, u której wykonywał prace sezonowe. Położył na stole lekko pokruszony kawałek, mówiąc do Baśki ,,wiem, że lubisz, nie umiałem zjeść bez Ciebie’’. Wielokrotnie zaskakiwał Baśkę: bukiecikiem stokrotek zebranych z ogródka na imieniny, kiedy liczył się każdy grosz. Czy bukietem z 200 sztuk peonii na urodziny, kiedy byli u szczytu. Liczyli się tylko oni i córki, plus psy zwane piesami i kot – oni – crew. I tak przez 20 wspólnych lat. Do dnia, kiedy Baśki zabrakło. W 2019 r. Baśka trafiła do Aresztu. To był początek końca. Preludium rozpaczy tych dwojga – pary, małżeństwa, przyjaciół, którymi byli. Baska trafiła do innego świata. Dla Turysty cały świat legł w gruzach. Ona płakała, tęskniła, upadała emocjonalnie tu. On płakał, tęsknił, upadał tam, walcząc jednak o Baśkę. Poruszał niebo i ziemię, żeby Baśka wróciła, żeby niczego jej nie brakło. Walczył każdego dnia o nią i z samym sobą. Nie umiał i nie chciał żyć bez Baśki obok. Nie potrafił sam robić niczego, co robili oboje. Szalał z niemocy i tęsknoty. Codziennie przyjeżdżał pod areszt, stając pod murem, by ,,być’’ z Baśką. Nawoływał, puszczał piosenki, wszystko po to, by Baśka czuła, że on jest i kocha. Był pod tym murem każdego dnia przez 18 miesięcy. W deszcz, śnieg, burzę i mróz. Czasem spał w aucie całą noc mając poczucie jedności z Baśką. Słał tony listów ozdobionych rysunkami, był gotowy od rana na każde widzenie, był zawsze obok. Wspierał Baśkę, ile miał sił i ile mógł. Czekał na powrót Baśki, planował przyszłość. Jednak rozłąka stała się zbyt ciężka dla nich obojga. Baśkę przerastał stres, widmo wyroku, ciężar obawy, że Turysta nie udźwignie życia bez niej. Turysta upadał, uciekał w ,,zło’’, żeby nie myśleć trzeźwo. Zagłuszał ból i nieobecność Baśki. Ranił siebie wyrzutami sumienia i bliskich zmianą, jaka w nim zaszła. Pewnego dnia bańka pękła. Baśka usłyszała dwa wyroki. Jeden 8 lat więzienia, dwa dni później drugi – dla niej wtedy dożywocia – wydany przez Turystę. Oznajmił przez telefon ,,To koniec, zakochałem się.’’ Baśce runął świat, chciała tylko uciec. Nie zdążyła powiedzieć, że boi się tylu lat tu, że go potrzebuje i kocha. Żeby dbał o siebie i córki. Żeby jej nie zostawiał jak przyjaciel, którym był i przyrzekał na ,,paluszek’’ (taki gest, kiedy łapali się za małe palce u dłoni), że był, jest i będzie. Nie powiedziała, odłożyła słuchawkę i odeszła dusząc szloch. Wiedziała, że nie może okazać słabości, nie tu. Przybrała maskę uśmiechu i obojętności, choć w środku wyło zranione zwierzę. Baśka wiedziała, że jej życie, które miała, umarło, a z nim Baśką, którą była przy Turyście. Każdego dnia czuła, jak traci wszystko, co kochała. Zapadała się w sobie, trawiła z trudem swój ból. Pewnie przekroczyłaby rubikon własnej autodestrukcji, gdyby nie silne wsparcie dziewczyn stąd, które stawiały Baśkę do pionu napędzając do działania, walki już wyłącznie dla siebie i o siebie. Baśka po pół roku doszła do formy – silniejsza, pewniejsza siebie, czasem tylko rana w sercu przypominała o sobie swędzeniem. Baśka przestała usilnie doszukiwać się winy w sobie, wyobrażać ,,chore obrazy’’, walczyć z wiatrakami jak Don Kichot czy płakać w ukryciu słysząc piosenki, które puszczał jej Turysta. Baśka stała się inną Baśką. Zahartowała się zamykając na uczucia. Umiała już przetrwać święta, walentynki, urodziny bez Turysty, bez składania sobie życzeń, jak zawsze przez 20 lat. Los jednak bywa przewrotny. Baśka nie wiedziała, że za kilka miesięcy stanie tu, w więzieniu, oko w oko z kobietą, która świadomie stawiała mur między Baśką, a Turystą, zajmując jej miejsce. Tym razem Baśka była na to gotowa. Nie przewidziała jednak, że za tą kobietą pod murem pojawi się Turysta, brutalnie zrywając szwy z gojącej się rany w środku serca. Ale to już inna historia, na inny artykuł.
Walentynki – dzień zakochanych. Miłość, to piękne uczucie, i warto kochać. Ta historia, to obraz miłości dwojga ludzi, którzy razem mogli wszystko, bez siebie nie potrafili nic. Przerosło ich rozstanie zbyt długie, zbyt niespodziewane. Jak mawiał Baśce Turysta: ,,Ja bez ciebie nie żyję, ja funkcjonuję. Bez ciebie umiera dobry ja’’. Poranili się okrutnie. Może czas uśmierzy ból i żal. Może kiedyś będą umieli ze sobą rozmawiać… Jabłko jest piękne, kiedy łączą je dwie połówki. Rozdzielone obsychają, tracą kolor i gniją. Życzę Wam miłości – silniejszej i trwalszej niż miłość Baśki i Turysty, ale równie pięknej.
Baśka

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Jeden dzień z życia „recydywistki”

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Czy może być coś ciekawego w dniu więźnia? Dzień jak co dzień, każdy podobny do kolejnego w kartce kalendarza. Niczym się praktycznie nieróżniący, kolejna kartka spadająca z kalendarza, dzień bliżej wolności. 

Pomyślałam sobie, że napiszę, jak to jest z mojego punktu widzenia, tak jakbym pisała pamiętnik. Tak, jestem recydywistką, czyli drugi raz karana, przebywająca drugi raz w tym miejscu. Nic, czym można się pochwalić, a wręcz wstyd. Ale dobra bo przecież to nie o mnie ma być a o tym dniu w tym miejscu. 

Mam nastawiony budzić na 6:30, by wstać i zrobić kawę, nie tylko dla siebie ale też dla koleżanek z celi. Bo co to za picie kawy w samotności, nie smakuje tak samo. Gdy tylko stwierdzę, że już trzeba wstać, to ta kawa jest już zrobiona przez Młodą (tak mówimy na jedną z celi). Przecież rano ciężko jest wstać skoro i tak nic nowego się nie wydarzy. Można zrobić harmonogram dnia według czynności, które nie ulegają zmianie w tygodniu. I z tego mojego zrobienia kawy, wychodzi tak, że mam podaną kawę „do łóżka” – postawiona na krzesło obok. No tak, ale zaraz trzeba wstać bo apel, a nie można być w piżamie. Ale i na to też mam sposób, założenie spodni na piżamę – przecież nie widać co mam pod spodem. Gdy tylko przejdzie apel, czas się obudzić i zacząć funkcjonować w tym miejscu. A więc „kąpiel” i poranna toaletka zrobiona. Szybkie doprowadzenie siebie do stanu użyteczności, w miarę zrobiony makijaż dla poprawienia własnego nastroju. 7:30 przyjeżdża śniadanko, nic specjalnego, ale dziś akurat jest salceson – dziwne ale przez naszą celą lubiany. Taka kanapeczka z salcesonem musztardą i ogórkiem kiszonym, jest czymś innym niż z „dziwną wędliną”. Śniadanie zjedzone i oczekiwanie na pracę. Mam te szczęście, że pracuję w radiowęźle. Wychodzę do pracy codziennie przed 9 godziną. 

Czekając na wyjście, w głowie myśli jedne: co dziś moje dziecko powie mi przez telefon. Ostatnio mnie zaskoczyło, bo usłyszałam „mamo już za 11 miesięcy i 21 dni będziesz w domu”. Syn, który ma 9 lat, odlicza dni do mojego powrotu. Nie ma nic piękniejszego dla matki w tym miejscu, że dziecko czeka, ale też nic gorszego jednocześnie. Jak bardzo go skrzywdziłam, jak mu mnie brakuje. Otwiera się klapa (drzwi) i wychodzę, chwila która jest z jednej strony rutyną, ale też odskocznią w tym miejscu. Każdy dzień wygląda inaczej. Mam możliwość będąc w pracy patrzenia przez okno, nie ma pleksy. Widok jadącego pociągu, jest niby czymś normalnym, ale jak się ostatnio dowiedziałam, że nie. Pracuję już 2 lata w tym miejscu i zostałam zaskoczona przez koleżankę z pracy. Nigdy nie wpadłam na pomysł, by policzyć wagony w pociągu, a ona tak, i się okazało że każdy pociąg przejeżdżający ma po 6 wagonów. Dziwne, ale cóż. Nigdy się nie zagłębiałam w tym, ale jak widać każdy ma swój sposób patrzenia. 

W pracy jak nie jakaś audycja do przeczytania, to trzeba coś napisać do gazetki, bo tworzymy też swoją więzienną gazetkę. I tak mija dzień do obiadu, do godziny 13:00. Przerwa na obiad i udanie się do celi. Szybka kontrola przez wejściem na celę. I z powrotem można poczuć się jak kurczak zamknięty w klatce. Nie wiadomo co dziś kucharz przygotował, więc czekając na niewiadomą robię zupkę chińską – niezawodny składnik jadłospisu więźnia. Jak zwykle, kuchnia nie zaskoczyła, bo bigos z ziemniakami, szkoda, że to z nazwy jest tylko tym daniem. A tak na obiektywne oko: pozostałości po kapuśniaku. Ale przecież  nie mamy co narzekać, bo jest lepiej niż w szpitalach. 

I tak w przerwie obiadowej obejrzany kolejny magiczny serial, który leci w telewizji, by czymś zająć głowę, by nie myśleć o domu, dzieciach. Najlepszym rozwiązaniem, by głowa nie wysiadła, jest robienie czapek na szydełku, wtedy czas leci szybko a myśli same uciekają. 

Ostatnio mamy z Gabrychą dobry ubaw widząc reklamę Fundacji McDonalda, to nam przypomina,  by wziąć szydełko i robić kolejną czapkę. Niby reklama a jednak w jakiś sposób wypełnia nam nasz dzień. I otwiera się klapa i wyjście do pracy. I radość jak nic, bo przyszła nowa włóczka od fundacji na czapki, a co za tym idzie, mamy co robić na celi. Nowe kolory, jasne, więc już wyobraźnia działa na całego, jakie mogą powstać czapki, jak połączyć kolory. I na dzieleniu włóczki mijają kolejne godziny i słyszymy „możecie iść do domu”. Fajnie tylko dom to mam za brama, i żeby to było takie proste. Nacisnąć klamkę i wyjść za bramę. 

Zanim udam się na celę czeka mnie najprzyjemniejsza chwila w ciągu dnia – wykonie telefonu do dzieci. Możliwość rozmowy z nimi, chociaż jest to tylko albo aż 6 minut to bezcenne. Można tyle się dowiedzieć, co mnie omija z ich życia. I tak dziś syn mnie uświadomił, że umie jeździć  na łyżwach i ma zamiar mnie tego nauczyć po wyjściu moim. Mój mały synek a jaki już samodzielny. 

I tak minął w większości dzień. Nic specjalnego, ale to dzień, który przybliżył do wolności. Na celi jak zawsze czeka na mnie ciepła herbatka, i trzeba wziąć się szydełkowania, by głowa nie eksplodowała od nawału myśli po telefonie. 

O 19:00 apel i można się umyć i wskoczyć w piżamkę. Coś obejrzeć, poczytać i zasnąć z myślami, że jeszcze chwila bo już nie 11 miesięcy i 21 dni a 11 miesięcy i 20 dni do wyjścia. Jeden dzień a jak dużo znaczy. 

Pozdrawiam Zołza

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Stalowa Wola

Widok z okna, fot. Blondi
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Długie, jesienne wieczory. Słota za oknem. A ja się zastanawiam, przez które okna uwielbiałam wyglądać.  Przecież lubię wracać tam, gdzie byłam już. 

Pierwsze okno, które przychodzi mi do głowy, to okno mojego pokoju z dzieciństwa. Wracam myślami do czasów, gdy mieszkałam z rodzicami i siostrą.  Uwielbiałam widok z tego właśnie okna, ponieważ widziałam las, który o każdej porze roku wdzięczył się do mnie różnymi barwami. Zmienna pogoda na dworze sprawiała, że bywał stateczny, albo wirował za sprawą wiatru. Mój dom rodzinny to miejsce, gdzie czułam się bezpieczna i miejsce pełne miłości. A moja rodzinna Stalowa Wola to wspaniali ludzie, którzy kształtowali i mieli wpływ na moje życie. Moje pasje. Z wielkim sentymentem zawsze powracam tam, a w pamięci mam zachowane mnóstwo cudownych wspomnień. Teraz po latach gdy wracam do Stalowej Woli już z moimi dziećmi, odwiedzamy wspólnie miejsca, gdzie ja spędzałam czas będąc w ich wieku. I wydaje mi się, że te miejsca nadal mają moc, bo moje dzieci również pozytywnie je odbierają. Fajnie spotykać się ze znajomymi ze szkoły podstawowej czy liceum – tym razem we większym gronie, z naszymi partnerami oraz dziećmi. Jest inaczej jak kiedyś, ale równie przyjemnie. Świat nie stoi w miejscu i z perspektywy lat można dostrzec jak wiele się zmieniło w infrastrukturze. O polityce nie lubię rozmawiać, gdyż moja mama ukończyła politologię, i do dziś tak mam, że gdy zaczynają się wiadomości prowadzi z tatą żywiołowe dyskusje i ja zwyczajnie daję dyla. Muszę jednak przyznać,  że miasto ma dobrego gospodarza.

Obecnie mieszkam na wsi nieopodal Ostrołęki. Takiej wsi, że nawet nie ma sklepu, czy komunikacji. Do miasta mam 10 km. Jednak coś za coś. Spokój, cisza, cudowna przyroda. Widok z okna również na las. Ten las był i pozostał. Zamieszkuję z miłością mojego życia i czworgiem przekochanych naszych pociech. Mamy psa oraz trzy koty. Z tymi kotami to ciągle się zmienia, ponieważ nasza kotka Monisia chodzi swoimi ścieżkami. Szkoda, że z ustaleniem ojcostwa danego miotu jest problem, bo pobierałabym alimenty. Żart. 

Zawsze chciałam mieć dużą i szczęśliwa rodzinę. I taką mam. Mamy apetyt na życie i to sprawia, że nigdy nie jest nudno.

Lubimy również patrzeć przez okna, z których widok jest nam nieznany. Podróże to wspólna pasja. Te małe i te duże.  Zawsze uważałam, że budynek jako dom to tylko dodatek. Liczą się domownicy i to oni sprawiają, że uwielbia patrzeć się przez okna i widok nigdy się nie nudzi.

Blondi 

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Postanowienia

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

ZABAWA 2022

P – pozytywnego myślenia

O – optymizm do motywacji

S – sto % z siebie

T – teraźniejszością formujesz przyszłość

A – analiza błędów roku poprzedniego

N – nowe życie czas rozpocząć

O – odwaga doda siły do walki o swoje życie

W – wiary w siebie i wpostanowienie

I – inne życie

E – empatia nie jest wadą

N – nie patrz w przeszłość

I – idź śmiało w przyszłość

E – ENERGICZNIE W 1000%

2x więcej dobrej karmy =)!

0x poddania się i zwątpienia

2x miłości więcej

2x 100% motywacji do działania i dążenia do celu

Zapraszamdo wypisywania swoich postanowień na 2022 rok!

-Taka Ja-

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Dosiego Roku

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Dużo zdrowia – bo bez niego kuleje wszystko,

Odwagi– by sięgać po marzenia,

Szczęścia, które jakoś w sposób naturalny upiększa twarz,

Inteligencji, dzięki której rzadziej boli,

Egoizmu szczyptę, której każdy potrzebuje, a nie świadczy o samolubstwie,

Grona przyjaciół bądź życzliwych ludzi wokół siebie,

Optymizmu 100% – on opatula nasze dążenia do celu,

Ręki do interesów… albo do naprawiania tego, co naprawić się powinno,

Odpowiedzialności życiowej,

Kalkulacji, która może uchronić nie raz,

Uśmiechu i powodów do niego codziennie bez liku,

2 kroków do sławy,

0 postanowień,

2 kilo w tą czy w tamtą? … phi!

2 x mniej borykania się z problemami,

życzy

Pełnoletnia.


Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Bóg się rodzi!


Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Zastanawiałam się jak poruszyć ten temat. W jaki sposób opisać emocje budzące się we mnie w ten wyjątkowy czas? Prawdę mówiąc, przez ostatnich wiele lat całkowicie przestałam sobie zawracać nimi głowę: i świętami i emocjami. Przez fakt, jakim stałam się człowiekiem, życie jakie wiodłam, sumienie nie pozwalało mi zwrócić swoich oczu ku Bogu. Czułam się niegodna. Uważałam, że nie zasługuję na miłosierdzie. Z żalem i zawiścią patrzyłam na uradowane twarze ludzi pochłoniętych przez szał przedświątecznych przygotowań! Z ukłuciem w sercu spoglądałam na kolorowe światełkaw cudzych oknach. Z własnego wyboru ulegając pragnieniom, które zwodziły mnie daleko, głęboko, czasem aż do piekła, porzucając rodzinę – pozostałam sama. W mroku i w zimnie. Nie potrafiłam jednak mimo usilnych prób, wymazać z pamięci świąt spędzanych wrodzinnym domu. Gdy jeszcze żyła babcia. To ona była bramą, która wprowadziła mnie w życie, to ona oddała mnie w opiekę Bogu, to ona właśnie zawiązała między mną a Jezusem pierwszą więź. To babcia Zosia była spoiwem rodziny i sprawczynią najcudowniejszych świąt mojego dzieciństwa. Byłam wówczas taka szczęśliwa. Pamiętam, jak wspólnie przeżywałyśmy narodziny Dzieciątka Jezus. Do dziś wryło się w mojej pamięci wspomnienie, gdy poprzełamaniu się opłatkiem, poprowadziła mnie do szeroko otwartego okna, wskazując dłonią skierowała mój wzrok na pierwszą, najjaśniejszą gwiazdę, prosząc bym zawsze podążała za jej blaskiem. Jak trzej Królowie. Dary, które złożyłyśmy przed Narodzonym Panem były tym, co najczystszego posiadały nasze dusze. Oddałyśmy nasze myśli, troski i radości, nadzieję i modlitwy. Nie potrafię ubrać w słowa unoszącej mnie wówczas wszechogarniającej miłości i radości. To była magia…

Wielelat później po śmierci babci, zapomniałam o tej magii, a Święta dla mnie przestały istnieć. Jeszcze przez jakiś czas przyjeżdżałam w Wigilię do domu, lecz po drodze utraciłam ich prawdziwe znaczenie. Liczyły się tylko prezenty, którymi się wzajemnie obdarowaliśmy, życzenia wypowiadane beznamiętnie, bez wiary w ich spełnienie, odruchowe poklepywanie się po plecach kryjące w sobie więcej ukrytego żalu i niewypowiedzianych pretensji niż szczerej życzliwości. I nikt nie zwracał uwagi na głównego jubilata – Dzieciątko Jezus. Nikt z nas nie troszczył się o Niego. Moje serce stało się obojętne jak te domy i karczmy, które stały zamknięte przed Bogiem, w dniu Jego narodzin. Nie znalazłam dla niego miejsca, ani kołyski, nawet sianka z pod obrusu zabrakło.

Dziś, miejsce w którym jestem, jest konsekwencją moich poczynań. Znalazłam się tutaj z własnego powodu, choć wbrew własnej woli. Jeszcze miesiąc temu z niechęcią myślałam o nadchodzących dniach. Co zrobić? Najlepiej będzie położyć się, odwrócić twarz do ściany i przespać ten świąteczny czas. Udawać, że to dzień jak co dzień. Nie myśleć. Nie czuć. Nie być. Jednak niepotrafię nie tęsknić. I chyba tę moją tęsknotę, pragnienie odrodzenia zauważył Bóg. Poczułam delikatne drgnienie serca, jakby ledwo wyczuwalne pukanie. Zatkałam uszy, by nie słyszeć. Na nic się to zdało, gdyż to rozgrywało się wewnątrz mnie. I głos, który zapytał czy go w końcu przyjmę. Nie wiem czy to moje sumienie czy Pan Jezus Chrystus? Nie mogę pójść do Świątyni Ojca, nie mam możliwości, by się wyspowiadać przed Kapłanem. Jednak postanowiłam u siebie posprzątać. Wymiotłam z serca wszystkie grzechy, brudy, cały zalegający w nim gnój. Słowami pokuty wybieliłam serca ściany i ocieplam je dobrymi wspomnieniami i radosną obietnicą narodzin Pana. Teraz z niecierpliwością i nadzieją czekam na Cud Bożego Narodzenia. I choć blindy w oknach uniemożliwiają mi spojrzeć w Wigilijne Niebo, to wiem, że Betlejemska Gwiazda rozproszy we mnie mrok i Bóg się w mym sercu narodzi. Wiem również, że w moim rodzinnym domu, jak co roku będzie czekał na mnie przygotowany dodatkowy talerz. I może w kolejne święta odważę się usiąść przed nim przy stole wśród bliskich, śpiewając kolędy. W tym roku, w tym miejscu będzie to dla mnie cicha noc…

…Cicha noc, święta noc,

Narodzony Boży Syn,

Pan Wielkiego Majestatu,

Niesie dziś całemu światu,

Odkupienie win, odkupienie win.

PiK/2021


Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Bo św. Mikołaj nie ocenia


Fot. Sara Prekurat
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Projekt edukacyjny pt. ,,Bo św. Mikołaj nie ocenia’’ jest wspólnym dziełem świetlicy szkolnej ze Szkoły Podstawowej nr 4 im. Janusza Korczaka w Sulejówku oraz Fundacji Dom Kultury. W jego ramach dzieci ze świetlicy stworzyły kartki świąteczne oraz zaśpiewały kolędy i pastorałki dla kobiet przebywających w więzieniu na warszawskim Grochowie. Piosenki zostały nagrane. Głównymi celami projektu było pogłębienie oraz rozwinięcie wrażliwości społecznej wśród dzieci, przeciwdziałanie stereotypom i uprzedzeniom na temat osób przebywających w zakładach karnych, a także wzmocnienie efektów resocjalizacyjnych wśród skazanych kobiet. Uczestnikami projektu były chętne uczennice ze wszystkich klas drugich. Projektem z ramienia Fundacji kierowała wolontariuszka, Sara Prekurat, pracująca jednocześnie jako wychowawczyni świetlicy.


Wśród nocnej ciszy

Przybieżeli do Betlejem…

Świeć gwiazdeczko

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.