Nasze wymarzone wakacje, czyli sezon ogórkowy w pełni

Moje wymarzone wakacje to wakacje z dziećmi, obojętnie, w jakim miejscu, w Polsce albo zagranicą, oby na wolności.

Rybcia

  ♦

Chciałybyśmy spędzić wakacje nad morzem, w gronie rodzinnym, minimum dwa tygodnie. Oczywiście nad naszym polskim morzem.

Błękitne miękkie fale na fioletowym tle, a małe białe kraby chodziłyby bokiem.

Permanentny zachód słońca, kolory wyraziste – odcienie i nasycenie.

Wszystko dla nas fajne.

Palma przy palmie (to już zagranica 🙂 i my – chillautowe wakacje, stan ducha.

Thx.

Ilona i Batory

 ♦

 

Moje wymarzone wakacje w tym miejscu to po prostu wizja w mojej fantazji. Chcę przenieść się do „carskich ogrodów”, gdzie są róże, jeziorko, a w nim pływające łabędzie – raj na ziemi.

Wala

 ♦

 

A ja chciałabym (już kiedyś o tym pisałam) cygańskim wozem pojeździć po całej Europie.

Małgosia

  ♦

Chciałabym pojechać w trasę i zwiedzić zamki w naszej Polsce, bo czytałam ostatnio, że mamy ich wiele i są bardzo interesujące. Zwiedzać je z plecakiem na plecach i spać w namiocie.

Monika

  ♦

Góry, morze, plaża, słońce – ciepły klimat, w egzotycznym kraju. I ja wraz z przyjaciółmi opalająca się na plaży, bawiąca się wieczorami – tego teraz pragnę.

Sarna

  ♦

Moje ulubione miejsce na wakacje to las, łono natury z dala od zgiełku, ludzi. Zupełnie odcięta od świata. Nocne ogniska. Tylko ja, mój ukochany i przyroda. Od wielu lat tak spędzam wolny czas. Jest super – polecam.

Dada

 

 

Moje wakacje

Zważywszy na fakt, iż te wakacje miałam zaplanowane ze swoim przyjacielem, a niestety wylądowałam tutaj, w więzieniu, moje wyobrażenie o nich uległo w chwili obecnej radykalnej metamorfozie. Po czasie spędzonym w kilku metrach sześciennych z czterema współosadzonymi, a słońce, którego i tak jest niewiele w tym miesiącu, widzimy tylko na spacerniakach, najchętniej znalazłabym się na bezludnej wyspie. Chciałabym być tam sam na sam (bo samotna jestem i wśród ludzi) z egzotyczną naturą, której dotychczas nie było dane mi poznać i bezkresem wody, której przestrzeń ograniczałby jedynie horyzont.

Wbrew logice, bezludna wyspa jest dla mnie wyznacznikiem wolności – tej wewnętrznej, miejscem, gdzie mogłabym się oddać bez reszty sobie w malowaniu i pisaniu, co kocham robić, choć chyba tego nie potrafię…

– Stworzenie –

 Pewnego dnia o świcie

Pan Bóg ulepił mnie

i rzekł:

„Idź, mała, pisz wiersze,

bo cóż mogłabyś robić innego?

 Marita

Fiesta latina Ed Szynszyla

1-DSC_0063-001

Jednym z moich marzeń, takich z pierwszej dwudziestki na liście i przy założeniu, że dożyję – jest wyjazd do Rio na karnawał. Jeszcze mi do realizacji daleko, ale życie bywa zabawnie przewrotne i skoro nie może Małgosia do Rio to poniekąd Rio przyszło do Małgosi 😉 . Wczoraj miałyśmy niesamowitego gościa, który nie tylko opowiadał nam o tym, jak to w Brazylii jest, ale przyniósł ze sobą całą masę przedmiotów związanych z karnawałem – i nie tylko. Poza strojami, które noszą tancerki samby = od pióropusza do butów na szaleńczo wysokich koturnach, mogłyśmy zobaczyć, dotknąć i zagrać na przeróżnych instrumentach. Oczywiście nazwy były tak egzotyczne, że dziś już ich nie pamiętam 🙂 , ale nie to jest najważniejsze. Tyle kolorów i dźwięków nawet w tak małej skali to harmider w głowie 🙂 , ale tak przyjemny, że automatycznie chciałoby się więcej… Tyle, że w oryginale 🙂 . Sam karnawał to dla mnie tylko dodatek, który chętnie zaliczyłbym, ale tylko po to, aby później przeżyć wszystko co możliwe z daleka od większych miast. Kiedyś Beata Pawlikowska podróżowała śladem Arkady Fiedlera – może mi uda się za czas jakiś popodróżować jej śladem? Dostałyśmy książkę „Blondynka na Amazonce” – nie sposób się oderwać od takiej lektury 🙂 !

Na razie mogę tylko poczytać i posłuchać opowieści innych ludzi, choćby tak jak naszego gościa Ed Szynszyla, ale za jakiś czas – mam nadzieję – dane mi będzie przeżyć coś podobnego, co będę mogła poopowiadać innym albo wspominać we własnej głowie i uśmiechać się szeroko do własnych wspomnień.

Małgosia