Czy jest w więzieniu coś dobrego, czego nie ma na zewnątrz?

Grafika: Małgorzata Gurowska
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Nadmiar czasu! Ale czy jest on dobry?

Większość ludzi mówi, że w więzieniu jest tak dużo czasu, że tylko uczyć się języków, ćwiczyć i czytać dobre książki. Że osadzony tylko sobie leży, ogląda filmy w TV lub na DVD, gra na plejaku – jednym zdaniem nie doświadcza kary, tylko odpoczywa. Kiedy Minister Sprawiedliwości nakazał więźniom pójść do pracy, w zakładach dzielono etaty na pół, by więcej było osób zatrudnionych. Czyli u niektórych zmniejszył się czas tego leżakowania i patrzenia w TV.

Ja patrząc na to z tej strony stwierdziłabym, że większa liczba osób otrzymała szansę na podjęcie pracy (osadzony dąży do robienia czegoś!) Jedni idą dla zabicia czasu, drudzy, by spłacać zadłużenia, a jeszcze kolejni, by odłożyć coś na wyjście. Ktoś, kto jest zabiegany i nie ma na nic czasu, może nie zrozumieć, że za dużo czasu może zabić. Pamiętam swoje „początki”, jak nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Sięgałam wtedy po jakąś książkę, by tylko wlepiać się w jedną kartkę, bo myśli się kotłowały w mojej głowie. Książka w ręku to taki znak do nieprzeszkadzania. Nie wypada gadać do kogoś, kto czyta – prawda? I tak się siedzi z pochyloną głową, a czacha dymi. Nie wiesz, czy nie przekreślą cię najbliżsi, czy nie zawiodłeś ich na tyle, by chcieli cię odwiedzać, dlaczego zraniłeś?, po co tam byłeś?, czy nie masz rozumu?, czy ty chciałbyś znać kogoś takiego?. Gotujesz umysł, tniesz mózg, czasu się nie cofnie. Czegoś już nie naprawisz, czegoś już nie wytłumaczysz. Lata mijają, rodzina cię nie zostawia – pomimo wszystko. A ta czacha dalej dymi. Na ile im jeszcze wystarczy sił? Powinieneś być po tamtej stronie, przy nich, pomagać im, a nie oni tobie…. Dymi, dymi…. Spotykasz na swojej drodze ludzi, którzy tobą gardzą, bo brałeś udział w tym czy w tamtym. Nie pozwolą, by rana się zabliźniła. Zastanawiasz się, ile mają racji.

Droga jest jedna, tego nie możesz zmienić. Obok tych, co „opluwają”, są też tacy, którzy wyciągają do ciebie rękę, chcą ci pomóc, nawet polubią. A głowa analizuje, czy oni wiedzą, co zrobiłeś? Czy możliwe by uwierzyli? Dostrzegli zmianę bądź dążenie do niej. … dymi… Tylko praca, zajęcia, może nawet terapie zajmują głowę. Dużo wolnego czasu niszczy.

Pełnoletnia

Hawaje na Kamczatce

Fot. Tomek Kaczor
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Stosunkowo niedawno, w bardzo krótkim odstępie czasu, usłyszałam, że „na start zakładam najgorsze”, „że zbyt dużo we mnie pesymizmu”, że „w taki sposób nie będę szczęśliwa”, „żeby pomyślała trochę o sobie” i jeszcze klika innych mądrych stwierdzeń.

W krótkim odstępie czasu dwie osoby się na mnie uwzięły? 🙂

Wiem, że nie chcą źle – nawet bardzo im za to dziękuję, bo wyczuwam troskę. Ale niekiedy trzeba „za kogoś” pomyśleć, może to trochę krzywdzące, może bolące, ale ile razy się mówiło” „poboli i przestanie”. W życiu każdego człowieka pojawia się taki dylemat – co zrobić, by jak najmniejsze były szkody, emocjonalne, uczuciowe. Jak coś przekazać, by być właściwie zrozumianym, że choć robię coś wbrew sobie i danej chwili, to robię coś według siebie dobrego? Kiedy moje dobro przestaje być dobrem drugiej osoby? Czyt to właśnie wtedy, kiedy zakładając najgorsze podejmuję daną decyzję?

Więzienie odbiera mi szaleństwo w decydowaniu. Czy w ogól ktoś by mi uwierzył, że robię tu, co chcę? No właśnie….

Ale dziś nie zakładałam, tylko zdejmowałam. Moje myśli płynęły tylko w dobrą stronę, ogarniało mnie szczęście i legalnie chciało mi się żyć! Wybyłam się pesymizmu. Niepotrzebne myśli, złe fluidy gdzieś sobie odleciały.

To ktoś pomyślał o mnie. To ktoś podał mi dłoń…, nawet dwie :).

Dzisiaj zażyłam hawajskiego masażu! I nie przeszkadzało mi, że odbywa się to na więziennej świetlicy, że słyszę głosy dziewczyn, które przecież przyszły ze mną na te zajęcia. Nie czułam tego specyficznego, więziennego zapachu, tylko olejek kokosowy. Poddałam się tej chwili, zatęskniłam za obrazami, dźwiękami, zapachami, za tym, co znałam i za tym, co mogłabym jeszcze przeżyć…. W tej chwili, gdyby ktoś „pierdyknął” przede mną na kolanko – to by, się zgodziła :). A jeszcze jakby miał bukiet uwielbianej przeze mnie natki…. Hmmy!

Tak bardzo tej chwili potrzebowałam, że przepraszam wszystkich, którzy mnie teraz nienawidzą za ten luksus. Raz nie znaczy zawsze…

Pozdrawiam, Pełnoletnia

Warsztaty hawajskiego masażu lomi lomi w więzieniu prowadziła Kasia Sawko, która na co dzień zajmuje się „stolarką dla kobiet i nie tylko” i prowadzi warsztat „Wióry lecą”. „Potrzebowałam odmiany od piłowania desek i życia z wiertarko-wkrętarką. Masaż lomi lomi jest bardzo czuły, delikatny i pozwala nosić piękne pareo, więc się wkręciłam

Bardzo się cieszę, że mogłam się podzielić z dziewczynami chociaż odrobinę. Dostałam bransoletkę od Pełnoletniej na koniec, bardzo mnie to poruszyło”.

Moje więzienne wakacyjne marzenia

Fot. Zuzanna Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Moim największym marzeniem jest móc przytulić moje ukochane wnuczki, które na dzień dzisiejszy są sensem mojego życia. Cieszy mnie fakt, że ten czas jest już bliski. Będę je rozpieszczać i tuczyć jak Baba Jaga Jasia i Małgosię.

Jeszcze jednym, ale drugoplanowym marzeniem jest wyjazd do Peru, abym mogła się wyciszyć, uspokoić emocje, zrobić bilans sama ze sobą.

Ryba

Największym moim marzeniem jest (w chwili obecnej) spędzić letnie miesiące po drugiej stronie muru. Wsiąść w samochód/na motor i … pojechać daleko przed siebie.

Poczuć wiatr we włosach, promienie słońca na twarzy, ciepły deszczyk, tęczę na żywo, wschody i zachody słońca na plaży – być wszędzie, tylko nie tutaj! Pozdrawiam wszystkich wakacjuszy, he, he, he!

Bella

Jak każdego więźnia – moim marzeniem jest po prostu wyjść na wolność. Nie wiem, czy w moim przypadku nie lepiej by było napisać – moim marzeniem jest dożyć wyjścia. Ale jak już będzie mi to dane, to spełnię swoje kolejne: zjem obiad z bliskimi, pójdę z nimi na spacer, nacieszę oczy obrazami, kolorami, uszy dźwiękami. Wezmę psa ze schroniska i pomarzę o wyjeździe. Kiedyś uwielbiałam jeziora, ale teraz jak byłoby mi dane, to pojechałabym w góry. Tutaj lubię samotność – bo jej nie mam, tam pojechałabym z bliskimi. Moi rodzice są po rozwodzie wiele lat, nie rozmawiają ze sobą – więc dorzucam marzenie, by pojechać gdzieś z nimi razem. Oni pewnie by wybrali morze. Wszystko jedno gdzie – aby tam, aby z nimi, aby daleko stąd.

Pełnoletnia

Czy powinnam siedzieć więzieniu

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Myślę, że jest to zależne, z jakiej perspektywy na to patrzeć. Bo jeśli bym nie popełniła wykroczenia jakiego dokonałam, to oczywiście, że nie powinnam siedzieć więzieniu, tylko żyć jak prawo nakazuje: jak normalny, cywilizowany człowiek. Ale niestety, pech tak chciał, że jestem niepokorną osobą i trzymałam się zdania: „Pier ……ę system, w tym jestem Mistrzem”. I tak też po raz kolejny, bezmyślnie ten oto system złamałam i dlatego ponoszę konsekwencje swoich czynów.

System naruszyłam jazdą samochodem bez uprawnień i pod wpływem alkoholu, choć już miałam wcześniej wyrok dwa lata zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Wyrok, który został wprowadzony względem mnie, jednak złamałam i po raz wtóry jechałam: nie dość, że bez uprawnień, to i pod wpływem alkoholu. I obecnie ponoszę konsekwencje swojego czynu.

Uważam, iż słusznie odsiaduje swój wyrok, bo twierdzę, że powinno być jak najmniej pijanych kierowców czy też po innych używkach. Dopiero jak osoba trzeźwa zdaję sobie sprawę, że mogłam zabić człowieka czy też jakieś zwierzę, prowadząc po alkoholu. Bogu dzięki, że do tego nie doszło, gdyż tylko uderzyłam w mur i ani mnie, ani pasażerowi nic się nie stało oraz że nikogo nie było w okolicy. A naprawdę było nieciekawie, bo straż pożarna musiała rozcinać drzwi, bo się zakleszczyły i różne płyny wyciekały spod auta.

Jakaś część ludzi osadzonych dopiero w trakcie odbywania kary pozbawienia wolności zastanawia się, jak duży popełnili błąd. Ale niestety, jest już za późno i czasu się nie cofnie, a konsekwencje swoich czynów trzeba ponieść. Taki już los.

Wiem na pewno, że już nigdy więcej nie powielę swojego czynu, ponieważ nie chcę ponownie trafić do więzienia. Aby to był już mój ostatni raz, więc wszystko w moich rękach

Uważam, że nie ma usprawiedliwienia na takie zachowanie, choć wiele osób się usiłuje tłumaczyć: bo to, bo tamto, ale każdy, wie co robi i powinien się kontrolować. Wiele osób się może ze mną nie zgadzać, lecz ja będę przy tym trwać.

Myślę, że to by było na tyle, bo można jeszcze sporo o tym pisać, ale po co zanudzać. Jedyne co mogę dodać, to aby nikt nie był taki głupi, żeby ponownie łamać prawo, bo wtedy i tak trafi do więzienia, Prędzej czy później. Życie na zewnątrz, na wolności jest więcej warte niż moment głupoty.

Pozdrawiam,

Ewenement

Kiedyś przeczytałam że śmierć jednej osoby to tragedia, a śmierć kilku to statystyka.

Brałam udział w zabójstwie jednej osoby, czyli jestem współpracą tragedii. Tragedii bliskich tej jednej osoby, tragedii moich bliskich. Zostałam skazana z artykułu 148 §1 kk, który przewiduje karę pozbawienia wolności od pojedynczej cyfry do dożywocia.

Powinnam przez to wszystko przejść, przez co przeszłam – ale dlaczego moja rodzina musiała doświadczyć przykrości? Dlaczego cała nienawiść do mnie została przelana na moich najbliższych? Tak jak większość z Was nie interesuje, co mnie tu spotkało, jak zaczynałam dopiero odbywać karę, tak mnie boli, że inni cierpieli i cierpią przeze mnie. To też jest tragedia.

Wystarczy że ja im przyniosłam wstyd, nie trzeba ich dobijać.

To ja powinnam ponieść karę.

To ja powinnam siedzieć więzieniu.

Pełnoletnia

Pozbawienie wolności powoduje nieuniknione szkody: izoluje społecznie, ogranicza potencjał, przerywa więzi rodzinne. Tragizm sytuacji polega na tym, że podstawowe narzędzie za pomocą którego radzimy sobie z osobami budzącymi w innych ludziach przerażenie, udaremnia zarazem ich resocjalizację.

Izolując więźniów od społeczeństwa, sprawiamy, że więźniowie czują się jak w pułapce. Kara więzienia to kosztowny sposób czynienia ludzi jeszcze gorszymi. Trudno uwierzyć w ten system, gdy się go pozna od środka.

Żeby wszystko było jasne: nie podchodzę do czynów, które popełniłam, zupełnie bezkrytycznie, ale karanie nas izolacją i skazywanie na ostracyzm społeczny nie spełnia swojej resocjalizacyjnej roli.

Bella

Co widzę po przebudzeniu

 

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Światło jarzeniówki oślepiające

Sufit romansujący z muchą

Krata zasłaniająca niebo

Zlew, woda, mydło, ręcznik nie oczyszczające ducha

Zamknięta klapa wolności

Zaspane współosadzone.

Pik

 

Piramidę rzeczy, które ułożyłam przed położeniem się spać. Moje łóżko celowo nie jest dosunięte do ściany (w nogach :D), wisi tam plecak, stoi karimata – to tworzy taką „półkę” i służy bardzo dobrze jako „półka”. Najpierw idzie złożony koc, później poduszka i bluza. Jedno na drugim. To widzę co rano.

 

Pełnoletnia

Sylwetka: Bella

Bella, fot. Małgorzata Brus

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Zajęcia z pisania eWKratke to możliwość poznawania wciąż nowych osób: ktoś wychodzi, ktoś odjeżdża do innego zakładu, ktoś dołącza do grupy. Dlatego co pewien czas publikujemy sylwetki naszych dziennikarek.

 

Sylwetka: Bella

Szczupła wysoka energiczna blondynka, tak energiczna, że swoją energią obdarzyłaby wiele osób. Mówi tak szybko, jak szybko porusza się po peronce; i nie ważne, czy niesie jakieś paczki, czy  idzie z książką.

Zaskoczyła mnie ilość książek, które pochłania, ale dzięki temu korzystam z jej biblioteki. Jej zawód jakby tłumaczy zamiłowanie do czytania, bo ludzie zawodów ścisłych to urodzeni humaniści.

Niektórym osobom przeszkadzają ludzie udzielający się w życiu oddziału. Ta czasem głośna, o zielonych oczach blondynka nie robi tu jednak „kariery”. Realizuje siebie, tę sprzed pobytu tutaj… i tylko tyle. I aż tyle!

Napisała: Majka

Co zrobić z czasem?

 

Fot. Iwona Gajo

           

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

 

Szkoda, że nie można go cofnąć. Choć jeden raz. Jedna taka możliwość dana każdemu człowiekowi, każdemu może w innym czasie? Tylko kiedy by było wiadomo, że to jest właśnie ten moment na cofnięcie? Popełniamy tak dużo błędów, że trzeba naprawdę spieprzyć sobie życie, by pochylić się nad nimi, popatrzeć na te błędy i wybrać według siebie ten, do którego nie powinno dojść. A jeśli po tym zdarzy się coś jeszcze gorszego?

Ktoś kiedyś powiedział: „Dużo ludzi nie wie, co zrobić z czasem. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu”.

Chciałabym móc powiedzieć tak lekko i pospolicie, że nie zmarnowałam tego czasu. Tylko którego? Bo w mojej głowie to trochę miałam czas – życie PRZED i obecny czas. Niekiedy mi się zdarza myśleć o czasie – życiu PO.

W obecnej sytuacji, w której się znajduję, wyszukuję sobie, by choć dzień szybciej leciał, by nie patrzeć na zegarek, a podjechanie kalifaktorek z jedzeniem było zaskoczeniem: „To już kolacja?!”.

Mam słaby moment teraz na wszystko, nie mogę pójść do pracy, problemy bliskich gniotą mi głowę, przyjaciel mnie zawiódł i nawet w temat jest budka telefoniczna – na czas.

Jakbym miała się tylko skoncentrować na czasie tutaj – i co z nim zrobić, to powiedziałabym, że to indywidualna sprawa.

Można go „przeleżeć” lub „zabić”. Od zabicia czasu wiele rzeczy się zaczyna, idzie się na jakieś spotkanie, zapisuje się na jakieś zajęcia, jeśli spełniasz warunki, to na kurs zawodowy, podejmujesz pracę (o ile możesz) lub naukę (wtedy też zmiana kryminału). Z nudów robisz kartkę, serwetkę, serię ćwiczeń. Coś w międzyczasie zaczyna się podobać, sprawiać radość. Każde wyjście z „nudów” coś pokazało, czegoś nauczyło. Jak się ma „więcej czasu”, można napisać książkę. Ostatnio mnie też dopadł taki pomysł. Tyle lat w więzieniu, tyle twarzy, cel, zmian. Dużo do powiedzenia. Ale książka to nie ucieczka z tego miejsca, tylko jeszcze rozdrapywanie niefajnych momentów. Na to zawsze przyjdzie czas…

Trzeba dużo obserwować i słuchać. Nie każda praca jest dla ciebie dobra, nie każde zajęcia przynoszą frajdę. Ale nie można uciekać od wszystkich ludzi, tutaj też można spotkać, poznać kogoś wartościowego. Kogoś, kto może ci pomóc nawet po wyjściu. Nie ma recepty, by super-lux czas spożytkować w więzieniu, ale można go nie zmarnować. Choć ja akurat jestem przykładem na marnowanie. Im dłużej siedzę, tym mniej mi się chce…

 

Pełnoletnia

Sylwetka blogerki

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Zajęcia z pisania eWKratke to możliwość poznawania wciąż nowych osób: ktoś wychodzi, ktoś odjeżdża do innego zakładu, ktoś dołącza do grupy. Dlatego co pewien czas publikujemy sylwetki naszych dziennikarek.

 

Sylwetka: Ewenement

Justyna jest małą, wesolutką dziewczyną. Ma około 30 lat i marchewkowe włosy; jest otwarta i zabawna. Ciekaw jestem, czy przeszkadza jej to w życiu, czy ludzie nie myślą, że skoro jest wciąż taka wesoła, to mogą ją lekceważyć. – Jak sobie w tym radzisz? – pytam.

–Lubię taka być – Justyna odpowiada bez najmniejszego wahania. – Kolega mnie opisał, że jestem zwariowana, jak ten świat. Chociaż jest to też zasłona dymna: dla osób, których nie lubię,  jestem chamska i wredna. Mam więc dwie twarze. Szczerość, bezinteresowność, prawdę i poczucie humoru – zostawiam dla przyjaciół.

Justyna radzi mi, żebym zawsze był sobą. Człowiek wyluzowany inaczej się zachowuje, sztywniak robi coś, bo musi, nie dlatego, że chce. Podkreśla, że bardzo lubi chodzić na zajęcia z pisania i jest wdzięczna, za obecność ludzi z wolności.

Justyna nie siedzi za wielkie przestępstwa, lecz za jazdę pod wpływem alkoholu (na szczęście nie spowodowała wypadku, ale została złapana nietrzeźwa za kółkiem po raz drugi). Justyna po aresztowaniu przekonała się, że ludzi na wolności potrafią być fałszywi. Została jest tylko garstka przyjaciół z bardzo wielu znajomych i przyjaciół, których miała na zewnątrz.

Zajęcia to odskocznia od problemów. Justyna lubi wylewać swoje myśli i żale na papier. – Tylko kartce mogę do końca zaufać, bo wiem, że mnie nie wyda – mówi sentencjonalnie. Podkreśla, że pisze od dziecka. Czytelnikom eWKratkę dedykuje jeden ze swoich wierszy.

Rozmawiał: Leszek

 

 Dlaczego

Dlaczego – nie mogę już żyć?

Dlaczego – nie mogę być wolna?

Dlaczego – nie mogę już śnić?

Dlaczego – w mym sercu trwa wojna?

Dlaczego – mój świat zasnął już?

Dlaczego – już nie mam mych snów?

Dlaczego – już nadszedł kres?

Dlaczego –  mi teraz tak źle?

 

Ewenement

 

Początek wakacji

 

 

Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury.

 

Co robiłam na początku wakacji jak byłam jeszcze w szkole?

Jak byłam uczennicą to wakacje były dla mnie czymś w rodzaju prezentu, lub wygranej szóstki w totka. Początki wakacji były pełne radości i śmiechu. Zaczynało się planowanie wyjazdów nad morze, w góry lub na Mazury.

Jeśli do wyjazdu było jeszcze trochę czasu, to ten czas spędzałam aktywnie i radośnie z przyjaciółmi lub rodziną. Robiliśmy wypady nad wodę, jeździliśmy na rowerach, biegaliśmy po lasach, graliśmy w podchody. Robiłam same miłe rzeczy, na które miałam ochotę i do niczego nie musiałam się zmuszać.

Każde wakacje i ich początek wspominam z uśmiechem. Nawet te komary, które mnie wiecznie gryzły i poparzenia słoneczne wywołują u mnie uśmiech.

Drzazga

O rany! Przeszukuje głowę, co robiłam? Co robiłam? Czy miałam nadmiar wolnego czasu? Na pewno. Cieszyłam się spotkaniami ze znajomymi. Wyczekiwałam wyjazdu na kolonie. Biegałam po mieście robiąc zakupy. Byłam wiecznie zajęta, szczęśliwa, pełna optymizmu i wiary, że świat stoi przede mną otworem.

Kiedy to wszystko zgubiłam?

Bella

Po pierwsze, to najbardziej pamiętam, że jak trenowałam koszykówkę, to wakacje już miałam zaplanowane. Czekałam po prostu, kiedy będzie termin wyjazdu na obóz sportowy i tyle. Mama zajmowała się zakupem potrzebnych rzeczy.

Po drugie, to nie wszystkie wakacje miałam zorganizowane. Jak rodzice byli razem, i to jest jakiś paradoks, nie wyjeżdżaliśmy razem. Ewentualnie ja z mamą. Bywały wakacje, że siedziałam w domu całe dwa miesiące i jakoś też zleciało. Jeździłam na basen „Wisłą” i było dobrze.

Nie pamiętam nic szczególnego, co robiłam na początku wakacji. Chyba zwyczajnie czekałam na zaplanowane wyjazdy, albo na to, co przyniesie dzień.

Pełnoletnia

Trudne pytanie…

Otóż nic szczególnego. Zaraz jak tylko skończył się rok szkolny, jeśli chodzi o mnie, to się czasem nudziłam. Część wakacji spędzałam u swoich dziadków na wsi, część na koloniach szkolnych. Końcówka wakacji to standard, czyli zakup podręczników i innych potrzebnych akcesoriów.

Chcę powiedzieć o rzeczy, która tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego doprowadzała mnie do szału. Biegałam po sklepach za juniorkami, które były obowiązkowym obuwiem w szkole.

Kiedy chodziłam do szkoły to panowała komuna. Zasady, które nas, jako dzieci obowiązywały były zupełnie inne niż teraz. Uważam, ze teraz jest dużo więcej luzu, ale też więcej pomocy szkolnych. I to dostępnych.

Barbarka

Na początku wakacji zawsze przychodziła ulga, że to koniec nauki i mam przed sobą całe dwa miesiące beztroskiego czasu zabawy oraz wypoczynku. Potem przychodził czas na pakowanie walizek na kolonie i frajda z możliwości wypoczynku nad wodą lub w górach.

Jeszcze jedna rzecz, jaką sobie przypominam z początku wakacji, to chwalenie się świadectwem i promocją do następnej klasy.

Kicia

Na początku wakacji razem z koleżankami odpuszczałyśmy sobie szkołę. Odpuszczałyśmy szkołę, lekcje. Czyli wakacje zaczynały się trochę wcześniej. Zajęcia nie były już takie, że trzeba było się uczyć i pilnie słuchać. Często też chodziłyśmy na wagary.

Madlenn

Nasze wymarzone wakacje, czyli sezon ogórkowy w pełni

Moje wymarzone wakacje to wakacje z dziećmi, obojętnie, w jakim miejscu, w Polsce albo zagranicą, oby na wolności.

Rybcia

  ♦

Chciałybyśmy spędzić wakacje nad morzem, w gronie rodzinnym, minimum dwa tygodnie. Oczywiście nad naszym polskim morzem.

Błękitne miękkie fale na fioletowym tle, a małe białe kraby chodziłyby bokiem.

Permanentny zachód słońca, kolory wyraziste – odcienie i nasycenie.

Wszystko dla nas fajne.

Palma przy palmie (to już zagranica 🙂 i my – chillautowe wakacje, stan ducha.

Thx.

Ilona i Batory

 ♦

 

Moje wymarzone wakacje w tym miejscu to po prostu wizja w mojej fantazji. Chcę przenieść się do „carskich ogrodów”, gdzie są róże, jeziorko, a w nim pływające łabędzie – raj na ziemi.

Wala

 ♦

 

A ja chciałabym (już kiedyś o tym pisałam) cygańskim wozem pojeździć po całej Europie.

Małgosia

  ♦

Chciałabym pojechać w trasę i zwiedzić zamki w naszej Polsce, bo czytałam ostatnio, że mamy ich wiele i są bardzo interesujące. Zwiedzać je z plecakiem na plecach i spać w namiocie.

Monika

  ♦

Góry, morze, plaża, słońce – ciepły klimat, w egzotycznym kraju. I ja wraz z przyjaciółmi opalająca się na plaży, bawiąca się wieczorami – tego teraz pragnę.

Sarna

  ♦

Moje ulubione miejsce na wakacje to las, łono natury z dala od zgiełku, ludzi. Zupełnie odcięta od świata. Nocne ogniska. Tylko ja, mój ukochany i przyroda. Od wielu lat tak spędzam wolny czas. Jest super – polecam.

Dada