Wróżby i przesądy. Z życia w celi

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Jeśli myślicie, że posiadanie talii kart w celi, jest równoznaczne z grą w tysiąca czy makao, bardzo się mylicie. Karty w tym miejscu, służą zwykle do wróżb. Znaczenia poszczególnych kart, jeśli się chce, można się prędko nauczyć od koleżanek starszych stażem. Pytanie pasjansa o różne rzeczy, jest tu nagminne. Przez kilkanaście miesięcy, które tu spędziłam, musze przyznać, że z moich obserwacji wynika, iż niektórzy bardzo poważnie do tego podchodzą. Co ja o tym sądzę? W tym momencie pojawia się uśmiech na mojej twarzy. Ponieważ osoby, które stawiają karty, sporo o nas wiedzą, będąc z nami w celi 24 godziny na dobę. Przepowiednie są mocno naciągane. Rok temu byłam osadzona w celi ze starszą kobietą, która słowa naciąganej celowej wróżbitki brała jako pewniak. Szkopuł tkwił w tym, że owa wróżbitka jej nie lubiła. Nigdy przepowiednie nie były dla niej pozytywne, a ona się zamartwiała. Obserwowałam tę sytuację przez dwa miesiące. W pewnym momencie coś we mnie pękło. Pamiętam, że sięgnęłam do torby po karty i powiedziałam że tak samo jak ona umiem wróżyć. Chwilę później leżały rozłożone karty na stole. A ja zaczęłam przepowiadać przyszłość. Co powiedziałam? Otóż to, że następnego dnia o 6 rano zaświeci się w celi światło, około 7 będzie apel, że wypije mocną kawę, która postawi ją na nogi, że pójdzie odświeżyć się na łaźnię – lecz nie gwarantuję ciepłej wody i jeszcze kilka rzeczy, które były jasne jak słońce. I tym sposobem nasza celowa wróżbitka się uspokoiła, a starsza pani przestała jej słuchać z otwartymi ustami. W Areszcie można również usłyszeć o wielu przesądach. Gdy ktoś kichnie, nie życzysz mu stu lat, zaś wolności. Inny przesąd prawi, że gdy umyjesz okna – zmienisz celę. Gdy usłyszysz upadające klucze po drugiej stronie drzwi (klapy) celi, oznacza to, że ktoś opuści te frustrujące mury. Gdy masz wokandę – rzucasz butem o drzwi celi i sprawdzasz, w która stronę się ustawi, gdy się wychodzi na wolność, podobno warto – tak zapobiegawczo złamać szczoteczkę do zębów i zabrać ze sobą buty. Ma to zagwarantować, że się więcej tu nie wróci. Nie można również obracać się za siebie.

Czy coś z tych przesądów wezmę dla siebie? Tak, nie zamierzam wracać do przeszłości i oglądać się wstecz. Zacząć z czystą kartką, którą zapisze najlepiej jak umiem. Nie wrócić więcej do celi, która przypomina norę – oborę.

BLONDI

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Realia wokandy

Opis:

Fot. Małgorzata Brus
Właścicielem i wydawcą bloga eWKratke jest Fundacja Dom Kultury

Już od jakiegoś czasu uczestniczę w zajęciach, lecz do tej pory brakowało mi odwagi, by napisać cokolwiek. Dziś w moim życiu nastąpił przełom związany z moją wokandą, o której dla Was postanowiłam napisać kilka słów. 

Dla mnie osobiście to niesamowite przeżycie związane z pragnieniem, tęsknotą i wieloma innymi osobistymi odczuciami. Ogólnie, po jednostkach penitencjarnych poniewieram się już jakiś czas. Do końca została mi mała kropla w morzu, które przeszłam. Bywało różnie. Można zaliczyć to jako: progres, regres, progres. 😉 No i doszliśmy do sedna resocjalizacji. Hmm… szykuję się rano, idę sobie tanecznym krokiem do magicznego pomieszczenia z nadzieją, że może dziś zaświeci dla mnie słońce. Stanęłam przed Wyrocznią, gdzie w przeciągu 5 minut ważyły się moje losy. Mimo dużej pracy nad sobą, nienagannej postawy, gotowości do życia i powrotu do rodziny – sąd postanowił odmówić zwolnienia, mimo iż to tylko 4 miesiące. Poczułam rozczarowanie, ogromny żal, smutek,bo liczyłam, iż mimo wzlotów i upadków, nawet w tym miejscu dostanę szansę, bo ktoś we mnie wierzy. Przeliczyłam się. To przykre, ale prawdziwe.

Serdecznie pozdrawiam Czytelników. Cicha

Warsztaty edukacji kulturalnej w więzieniach nasza Fundacja może prowadzić dzięki wsparciu osób takich, jak Ty. Wesprzyj je, wpłacając 23 zł online: https://platnosci.ngo.pl/c/1991/ lub przelewem na konto Fundacji: 28 1600 1462 1821 2325 1000 0001.

Choroba więzienna czy wielka tęsknota?

 

Może jedno i drugie. Przez tęsknotę zaczynamy wierzyć w rzeczy, które dają nam cień nadziei, choć podświadomie wiemy, że szanse są równie małe. Teraz jest już lipiec i szanse na nowe zapisy w Kodeksie karnym.

Między skazanymi ożywione rozmowy na temat dozoru elektronicznego, który do tej pory dotyczył skazanych na kary do roku. Po nowelizacji ma zwiększyć się skala do półtora roku lub dwóch lat. Krążą dwie wersje.

Doszły też do mnie nowinki na temat amnestii, która ma być ogłoszona 2018 roku. Szczerze mówiąc, o tej amnestii słyszałam już w 2016 roku latem gdy miały nastąpić zmiany w Konstytucji. Tak naprawdę, nie wiem, czym jest dokładnie spowodowana ta ślepa nadzieja. Mnie to nie dotyczy. Pogodziłam się z karą za moje niepoprawne postępowanie. Wszystko, co mogłam, zrobiłam, by wyrok się zmniejszył. Teraz mogę liczyć jedynie na warunkowe zwolnienie za dobre sprawowanie.

Wyrok za kradzieże i włamania z siedmiu lat zmniejszył się do pięciu lat i sześciu miesięcy, a 2,5 roku mam za sobą. I zbliżam się do połowy. Dużo zrozumiałam przez ten czas i wiem, że więcej mnie tu już nie będzie.

Kajzerka

Jak to się stało, że tu trafiłam

1-DSC_0987

Kiedyś spróbowałam, co to są narkotyki. I od kiedy ich spróbowałam, ciężko było z nimi skończyć. Byłam bardzo młodziutka, wszyscy wokoło brali, więc ja też chciałam. Towarzystwo, zabawa, bezsenne noce. Bardzo mi się to wtedy podobało. W końcu doszło do tego, że spróbowałam smaku heroiny. Coś nowego – dobre samopoczucie. Na początku chciałam, później musiałam. Skądś trzeba było brać na to pieniądze. Tak zaczęły się kradzieże sklepowe. Myślałam: przecież okradając sklepy nikomu krzywdy nie wyrządzam. Ale tak naprawdę wyrządzałam krzywdę sobie i swoim bliskim. Mama wielokrotnie chciała mi pomóc. Ma dwie córki narkomanki i wiem, że wyrządziłyśmy jej ogromną krzywdę. Ból, kiedy widziała, jak obie chodzimy naćpane i kiedy odwiedzała nas w więzieniu. Moja siostra wyszła z wokandy i poszła do ośrodka. Ja opuściłam zakład karny i chwila moment – znowu ćpałam. Kiedy siostra skończyła ośrodek, przyjechała po mnie i mnie tam zawiozła. Jestem jej za to bardzo wdzięczna, mimo że nie udało mi się. Byłam tam rok i bardzo dużo nauczyłam się o życiu, o sobie. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Nie było tam łatwo, ale każdy trud, jaki mnie tam spotkał, był dla mojego dobra. Wszystkie wylane łzy miały umocnić mnie, miałam stać się silniejsza. I właśnie tak się czułam, kiedy wróciłam do domu. Poszłam do pracy i cieszyłam się życiem na trzeźwo. Praca przynosiła mi satysfakcję. Mama, rodzina – wszyscy byli ze mnie dumni, w końcu! I wtedy spotkało mnie coś złego, z czym nie umiałam sobie poradzić. Sięgnęłam po heroinę. To było jedyne rozwiązanie, jakie widziałam w tamtej chwili. Ukoiła mój ból – na chwilę, bo później było już tylko to samo. Zarobki i ćpanie, aż znowu obudziłam się tutaj. Wiem dobrze, że to nie musiało się tak skończyć. Wcale nie musiałam szukać pocieszenia w narkotykach. Ale dla kogoś takiego jak ja, kto przećpał większość życia ciężko jest radzić sobie z problemami. Teraz myślę, że rok w ośrodku to dla mnie za mało. Jeszcze nie byłam gotowa na powrót. Ale nie tracę wiary. Przecież wyjdę stąd i będę miała szansę zacząć jeszcze raz – może tym razem się uda. Może wyjadę do siostry zagranicę i tam spróbuję. Siostra po ukończeniu ośrodka wyjechała i jest trzeźwa, dlatego wiem, że mi też może się udać. Wyjście z heroiny jest bardzo trudne, ale są ludzie, którym się to udało. I skoro innym się udało, to czemu mi ma się nie udać?

Izabella